Zgadzam się , ale wg mnie właśnie o to chodziło w tym filmie. Szybko wg stereotypów próbujemy sobie znaleźć "naszych bohaterów" które znamy i zakładamy że już wiemy jak to się dalej potoczy a tu nie wszystko jest takie oczywiste. Emma Roberts, czy Justin Hartley - już sobie go chciałem wyobrazić z łukiem w ręku ale nie zdążyłem tego zrobić bo akcja toczyła się dalej :)Akcja działa się na tyle szybko w początkowych scenach, że się poddałem i czekałem na to "co nam przyniesie los" i chyba takie było zamierzenie twórców. Zastanawiałem się czy film zmierza do tego by zostać "parodią" filmów takich jak Igrzyska śmierci. Troszkę czułem się jak przy filmie "Porąbani" z 2010 roku. Wymieniając aktorów mamy tu jeszcze Hilary Swank , którą ponownie możemy zobaczyć jak używa sztuk walki - dlatego właśnie żałuję że w przypadku Justina Harleya nie zrobiono kilku scen z łukiem, dodało by to uroku postaci którą grał. Końcowa walka skojarzyła mi się z filmem KILL BILL - walka Czarnej Mamby z Vernitą. Swoją drogą bajka o żółwiu i zającu to jedna z moich ulubionych z dzieciństwa :P