film, w którym nie wiadomo, co jest słabsze: reżyseria, scenariusz czy aktorzy. Drażni naiwnością i nieumiejętnym pokazaniem - bardzo późno wyeksponowanego - dramatu. Niemal połowa filmu to retrospekcje z dzieciństwa głównych bohaterów, które mają nam powiedzieć o ich więzi, co dałoby się zasugerować w dwóch, trzech scenach. Brandon Routh powinien grać jedynie w reklamach pasty do zębów.
dokładniej ujmując jest to retrospekcja w retrospekcji, bo film zaczyna się wizytą u lekarza, a następnie pokazany jest ciąg zdarzeń, które do tej wizyty doprowadziły i tam są te długaśne i nudne retrospekcje z dzieciństwa, które oglądałam w przyspieszeniu bo szkoda mi było czasu na mało przekonujące dialogi niezbyt ciekawych postaci.
ogólnie pomysł nawet dobry choć już wiele razy wykorzystany ale zgadzam się z Krzypur, że wykonanie kiepskawe.