Film mocno kojarzy mi się z "Czarnym dniem w Black Rock", w którym Amerykanie, już kilkanaście lat po szkaradnym potraktowaniu swoich obywateli będących etnicznymi Japończykami, rozliczali się z przeszłością. Podobnie jak w "Pokłosiu" konflikt trwał na długo przed wybuchem wojny. Odmienność wyglądu, obyczajów i zawiść wobec sukcesów ekonomicznych wynikających z większej pracowitości czy zaradności budowały niechęć. Stąd już jeden krok do obarczenia winą za atak na Pearl Harbor czy "zabicie Jezusa" i linczu.
"Pokłosie" kończy się w sposób, którego być może nie zrozumiałem. Czy symbolika ukrzyżowania Józefa Kaliny ma oznaczać, że odkupił winę ojca? Ponadto scena gdy Franek spotyka na polu przy macewach modlących się Żydów, jego ubiór i zapalanie takiego samego znicza jak na grobie rodziców, wywołały u mnie skojarzenie kolejnego powrotu po latach, czyli skutecznego wypchnięcia Kalinów przez wieś. Może ktoś ma lepsze skojarzenia, bo dla mnie jest to gwałtowna zmiana gatunku filmowego.
Odrębną kwestią jest uroczystość zamykająca film. Kalina nie odtworzył cmentarza, tylko zbudował lapidarium, a macewy bez mogił dla Żydów nie wystarczą do uczczenia zmarłych. To miejsce pochówku ma być uświęcone. Prędzej spodziewałbym się ponownego pogrzebu odkopanych szczątków w miejscu starego domu Kalinów. Taki przypadek był kiedyś w Warszawie, odkryto przy robotach budowlanych grób masowy z czasów powstania w getcie. Uzgodniono z rabinem wykonanie pod budynkiem betonowego ossuarium, w którym ponownie szczątki złożono i nad nim wykonano nowy budynek (uroczystości pogrzebowe pokazano w telewizji).
Moim zdaniem wymowa filmu byłaby silniejsza, gdyby zabójcy Józka upozorowali, że zabił go w sprzeczce brat. Cała wieś poświadczyłaby o ich konflikcie, Franek wylądowałby w więzieniu, a "nieznani sprawcy" nocą unicestwiliby lapidarium. Do tego jeszcze "przypadkowe" spalenie archiwum z niewygodnymi dokumentami. I wszystko wraca do "normy", gdzie władza państwa jest daleko, bo rządzą ksiądz i szeryf (znaczy sierżant policji), a reszta mieszkańców na lata będzie pamiętać czym kończy się wychylanie. O sile wyrazu filmu przemawiałaby nieujawniona tożsamość sprawców nękania Kalinów. Przeciwko zeznaniom Franka byłaby cała wieś, więc sąd nie dałby wiary, że w ogóle coś takiego miało miejsce. W ten sposób widz miałby świadomość, że sprawcą mógł być każdy, a tajemnica nigdy nie ujrzy światła dziennego.
Po roku czytania głównie dyskusji n/t antypolskości filmu i rzekomych wrodzonych złych cechach Żydów, może uda się kogoś zainteresować dyskusją o fabule "Pokłosia"?
Pokłosie, co prawda nie dorównuje niemieckim paszkwilom antypolskim, ale jest cennym elementem w dziele eksterminacji Polaków. Współdziałanie Hanny Gronkiewicz Waltz, w zakresie zmatolenia młodzieży polskiej, jak i ministra Sikorskiego, w zakresie szerokiej popularyzacji antypolskich kłamstw na całym świecie, w oparciu o podległe mu jednostki organizacyjne MSZ, należy uznać za wielce pomocne we wspomnianym procesie eksterminacji narodu polskiego.
http://wpolityce.pl/polityka/144845-twoje-dziecko-tez-obejrzy-poklosie-warszawsk i-ratusz-nakazal-spedzanie-uczniow-na-film-pasikowskiego
http://powiewswiezosci.neon24.pl/post/102097,wciskaja-ludziom-poklosie-gdzie-sie -da
Alternatywne zakończenie to by było gdyby Franek zamówił karetke pogotowia bo widać że ten Józek cierpi na schizofrenie już gdzieś od połowy filmu.Więc po prostu zamiast sie z nim pobić to by wział telefon i wykręcił 999 i by przyjechali józka zabrali i by mu podawali jakieś środki psychotropowe.No i za 5 lat jak już Franek czyli ten myślący by sobie omurował dom ,załatwił centralne ogrzewanie itd .. ożenił by sie z jakąś ładną kobietą (czyli z córką suma którą grała Horodyńska) to by wyciągnął tego Józka i by powiedział ... "człowieku no weż mnie nie wk***j" no i póżniej y żyli długo i szczęśliwie.
Może nie do końca o ten kierunek dyskusji mi chodziło. Do chwili ukrzyżowania Józka film był trillerem i w tej konwencji zakończeń poszukiwałbym.
Co do diagnozowania chorób psychicznych, to musisz się doszkolić. A ponadto telefon 999 dotyczy przypadków zagrażających życiu.
Daj już spokój z tą swoją propagandą. Nie umiesz spojrzeć inaczej na życie niż przez pryzmat polityki? To ty masz we łbie narąbane.
Hmmm czemu znajdujac co chwile nowe dowody na to co sie tu dzialo nie zglosili sprawy komus wyzej niz komus ze wsi? czemu po znalezieniu szczatek ludzkich dalej prowadzili prywatne sledztwo we wiosce w ktorej sa podpalani i grozi sie im?? Naiwnosc bohaterow i fabuly jest przykra przy tak waznym temacie. Bardzo hoolywoodzko w zlym slowa tego znaczeniu. Inne zakonczenie? Wyjasnienie co sie z wioska stalo zabili mu w koncu i brata i co z tym zrobil?
Postawa sierżanta policji po zgłoszeniu kradzieży torby spowodowała brak zaufania do władz. Ponadto Franek z początku podejrzewał chyba, że brat oszalał i właśnie to chciał wyjaśnić. Po wykopaniu szczątków Żydów w ruinach rodzinnego domu i zrozumieniu udziału ojca w zbrodni nie zawiadamianie policji czy prokuratury przez Kalinów jest zrozumiałe. Obecność Żydów w lapidarium w zakończeniu filmu sugeruje, że sprawa miała ciąg dalszy i nagłośniono dokonania Józka.
Przyznam, że nie wiem co napisać. Na pewno proszę nie traktować tego, jak jakąś wielką polemikę.
Bo z jednej strony chce się powiedzieć, że bardzo dobry, albo przynajmniej dobry film. Przynajmniej od strony aktorskiej, warsztatowej. Przynajmniej do momentu, gdy oglądamy te nagrobki w zbożu. No właśnie-w zbożu. I tu jest pierwszy zgrzyt. Bo jaki chłop( i nie tylko chłop), przy zdrowych zmysłach by tak umieścił te nagrobki. Dobrze, że nie w kartoflisku.
Porównanie do "Czarnego dnia...", jak na mój gust na wyrost. Bo ja jako naród nie czuję się rozliczony tym filmem. W ogóle nie czuję potrzeby rozliczania jako naród.
Owszem jesteśmy antysemitami, ale nie w większym stopniu, niż inne nacje. I nie sądzę byśmy z tego powodu musieli jakoś szczególnie się samobiczować. Dlatego ten Chrystus- Stuhr na wrotach stodoły bardziej mnie śmieszy, niż mną wstrząsa.
Podobnie relacja pustelniczki, moim zdaniem wypada mocno nieszczerze. A nie powinna. No bo cóż bardziej powinno budzić współczucie, niż płacz palonych żywcem niemowląt?
"No właśnie-w zbożu. I tu jest pierwszy zgrzyt. Bo jaki chłop( i nie tylko chłop), przy zdrowych zmysłach by tak umieścił te nagrobki."
Masz rację, scena jest dziwaczna. Zasadniczo, aby zasiać zboże, trzeba zaorać pole. Jak to zrobić pomiędzy macewami? A już pytanie, kto to zrobił po śmierci Józka, bo przecież zboże spalono. Sądzę, że Pasikowski trochę przesadził z nachalnym symbolizmem. Lapidarium powstało na ziemi Kaliny, więc pokazał je na polu uprawnym.
No właśnie.
To nie jest takie ważne, ale mnie raziło to zamówienie kombajnu na 4 rano. O tej porze raczej zboża się nie młóci. Jest rosa i wszystko w kombajnie by się zapychało.
Druga sprawa.
Franciszek Kalina wraca z Chicago i pogardliwie wypowiada się o Żydach - Żydki. Ja ze swojego zaścianka nosa na szeroki świat nie wyściubiałem, więc może się guzik znam. Chicago, to chyba jedno z większych skupisk Polonii, w USA. Ja nie twierdzę, że my, Polacy nie jesteśmy antysemitami. Ale to co mi się w tej jego pogardzie, prezentowanej przez bohatera filmu, nie podoba. Razi pewną sztucznością, to to, ze Max Kolonko jest rasistą, a nie antysemitą. Ja od osób, które były na zachodzie, często słyszałem taki tekst: "wcale nie dziwię się rasizmowi", albo "jak tam pojedziesz, to zostaniesz rasistą". Bardziej naturalne wydawało by mi się pomstowanie przez Kalinę na brudasów/ czarnuchów, niż "Żydków". No ale może ja się nie znam.
Mam wrażenie, że Franek miał być stereotypowym polonusem, który przyjął bezkrytycznie uprzedzenia wobec odmiennych od niego ludzi. Pozwala to w filmie na pokazanie metamorfozy, bo przecież od któregoś momentu pomaga bratu w jego poszukiwaniach prawdy. Ale może to też po prostu przekora, że nikt mu nie będzie mówić co ma robić.
Na tym portalu roi się od podobnych ludzi. W licznych postach obrywa się Żydom, Rosjanom, Niemcom, Arabom i Murzynom, ale też zwolennikom określonych religii, czy ideologii. Powszechnie przypisuje im się wrodzone negatywne cechy charakteru i podłe intencje oraz z lubością wartościuje ludzi wg pochodzenia. Oczywiście wszyscy dybią na idealnych Polaków. Ciekaw jestem kto z wypowiadających się faktycznie poznał przedstawicieli tych "innych" i może wymienić krzywdy jakich doznał sam lub osoby z jego otoczenia.
Tak, chyba to miała być metamorfoza.
Wieś jest zjednoczona przeciwko Kalinie. Ich motyw jest dla mnie jasny. Jednak, to jest zbyt czarne. Zbyt jednostronne. Jakoś nie wierzę w tą niechęć oddania tych macew. Jakieś to wszystko zbyt czarne.
Nie próbuję twierdzić, ze postawa polaków w czasie okupacji była niepokalana. Jednak w tym filmie, coś mi zgrzyta. Pewną nieszczerością. Z jednej strony mamy scenę gdy zielarka wspomina palenie dzieci. Ale ta scena wypada źle. Jakoś nieszczerze.Lepiej wypadają te sceny, w których mówi się wprost o ekonomicznych korzyściach morderców. Zabili dla pieniędzy. wykorzystali dogodny czas, by pozbyć się bezkarnie bogatych gospodarzy-Żydów. Jednak wtedy ci prości chłopi wcale nie są w takiej złej moralnie sytuacji. Czyż szwajcarscy bankierzy zrobili coś innego?
Wydaje mi się, ze starszy Kalina nie tyle współczuje zamordowanym, tym palonym niewinnym dzieciom, co wie, ze "Żydki" upomną się o swoje.
To już bardziej czyste pobudki ma młodszy Kalina, mówi To też ludzie, tak się nie godzi(czy jakoś tak) Aczkolwiek, gdy dowiaduje się prawdy, jakby się zawahał. Ale może mi się tylko wydaje.
Nawiasem mówiąc ta scena z wykopywaniem kości...nie bardzo mi się podobała.
Podobnie jak scena ukrzyżowania. No bo czemu ona ma służyć? Polska mesjaszem narodów? Mamy odpokutować swoje winy wobec Żydów- zgoda, ale chyba nie mamy oddać za nich życia, do licha! I dawać się krzyżować za każdego szmalcownika. Bo to w końcu nie my im zgotowaliśmy ten los.
Jak na film rozrachunkowy, moim zdaniem za dużo tu czerni wokół nas. Jak mówimy na wilka, powiedzmy i za wilkiem. I zabrakło tu odrobiny wyważenia.
Ze Szwajcarami jest więcej podłych historii. Wiadomo było, że odmawiają wypłaty lokat ofiar Holocaustu nawet bezpośrednim spadkobiercom bo... nie ma aktu zgonu z Auschwitz. Opóźnianie wypłat umożliwiało przejmowanie tych kont przez banki, gdy składający je nie kontaktowali się przez określona ilość lat. Ale długo udało się ukrywać współpracę z gestapo przy wyłapywaniu uciekinierów z Niemiec, wynajmowania od SS niewolniczych pracowników do przygranicznych fabryk. Wpadli na analizie spektrograficznej złota z emitowanych sztabek lokacyjnych. Zawierało dodatki stopowe typowe dla złota dentystycznego i tropy wiodły znów do SS i obozów śmierci.
No właśnie.
W filmie jest mowa o Żydach jako o sąsiadach. I co to właściwie znaczy "sąsiad". Przecież to niekoniecznie ma dobre konotacje. Przecież oni mieli swoją kulturę Nawet polskiego nie musieli znać. To był inny świat. Oni żyli tu, ale niekoniecznie z nami.
Teraz nam się wypomina wiele rzeczy. Np nie mogli Żydzi studiować. Ale w sumie chyba lepiej na tym wychodzili, bo kończyli studia z a granica. Było, jak było. Teraz się tego wstydzimy.
Jednak jak pokazuje teraźniejszość otwarcie się na inną kulturę(Arabowie, islam) może być niebezpieczne. Dla kultury-gospodarza. Wydaje mi się, że siłą Europy było wchłanianie dobrych rzeczy od innych. Ale teraz my wypieramy się własnych dobrych rzeczy. Pod płaszczykiem tolerancji ulegamy sile innych.
Masz zapewne na myśli ograniczenie liczby studentów pochodzenia żydowskiego do 10% (numerus clausus), czy getto ławkowe. Jednak nie twierdziłbym, że ktoś na tym dobrze wychodził. To trochę tak jakby uważać, że moi koledzy ze studiów, którzy z powodu wprowadzenia stanu wojennego zostali wówczas za granicą, byli jego beneficjentami.
Co do niebezpieczeństwa płynącego ze strony islamu. Terroryzm jest z nim sprzeczny. Wbrew pozorom współczesnego świata Koran nakazuje muzułmanom specjalne traktowanie "ludów księgi" czyli żydów i chrześcijan. Arabom Europa zawdzięcza ocalenie spuścizny Antyku. Nie znali byśmy Platona i Arystotelesa bez arabskich przekładów, bo pierwsi chrześcijanie w swojej gorliwości zwalczali wszystko co "pogańskie".
Coś takiego mam na myśli. Nie napisałem, że dobrze na tym wychodzili. Tylko, że nie wychodzili źle, skoro mimo wszystko te studia kończyli. czytałem jakieś wspomnienia, w których człowiek opowiadał, że skoro nie mógł studiować w Polsce, to ukończył studia inżynierskie we Francji.
"Nie napisałem, że dobrze na tym wychodzili."
Jednak wcześniej było.
"Ale w sumie chyba lepiej na tym wychodzili, bo kończyli studia z a granica."
Ale pozostawmy to.
Przy innym filmie dyskutowałem z niejakim vermesem (przedstawiającym siebie jako polskiego Żyda) na temat losów Palestyńczyków wypędzonych z terenów zajętych przez Izrael na przykładzie mojego kolegi ze studiów. Dowiedziałem się, że dzięki wypędzeniu zrobił karierę, bo studiował za granicą, a w przeciwnym razie musiałby w Nablusie. Punkt widzenia potrafi się zmienić...
Tak. JA rozumuję w ten sposób, że mimo iż nie pozwalano im studiować w Polsce, to studiowali za granicą. te studia wydają mi się bardziej prestiżowe. Przy okazji można kawałek świata zobaczyć. I nie twierdzę, że powinni być nam za to wdzięczni. Mimo tych restrykcji, jak sądzę, przynajmniej niektórzy, mogli, czy też musieli, jednak skończyć studia za granicą.
Ale sądzę, ze to jest ciemny epizod w naszej historii.
I jest to nam wypominane. I nie tylko to.
Co do tych Arabów i ich wkładu w kulturę. To prawda, co Piszesz. Ale teraz to wygląda nieco inaczej. Islam kojarzy się z czymś innym, niż ze światłością.
'To nie wygląda", tylko tak nam pokazują. Przypomnij sobie jak pokazywano w telewizji wydarzenia na kijowskim Majdanie. Transparenty z hasłami nacjonalistycznymi i antypolskimi usuwano z przekazu (mówiono o tym w kanale tv Superstacja). Media piały z zachwytu wmawiając nam, że Ukraińcy jednym frontem idą do demokracji. A przecież są tam różne siły i pamiętam jak po odzyskaniu niezależności w ukraińskim parlamencie toczono dyskusje n/t żądań nowego przebiegu granicy z Polską.
Tak samo jest z przekazem z Bliskiego i Środkowego Wschodu. Na Irak najechano z powodu "broni masowego rażenia", której nigdy nie znaleziono destabilizując ostatecznie ten region. Działania al-Kaidy wynikały w dużej mierze z zainstalowania po inwazji irackiej na Kuwejt baz amerykańskich w Arabii Saudyjskiej, której władcy wmówiono, że jest następnym celem wuja Saddama. Jednak nie obalono tyrana, pozwolono mu utrzymać Gwardię Republikańską, która zdławiła powstania szyitów i Kurdów sprowokowane przez USA. To tak jakby dogadać się z Hitlerem i pozostawić mu SS oraz obozy zagłady.
Terror to broń słabych i przejaw konfliktów asymetrycznych. Gdy trwały walki w Afganistanie pokazywano bombardowania konwencjonalne z B-52 lecących na dużych wysokościach. Na co spadały bomby nie mówiono, ale zapewne cywilów zginęło co niemiara. To doznane krzywdy i brak perspektyw, dopiero potem fanatyzm religijny napędzają akty terroru. Wg danych Szin Bet 80% samobójczych zamachowców przeżyło burzenie ich domu rodzinnego w wyniku represji władz izraelskich (to z filmu dokumentalnego Roadmap to Apartheid).
Terror to broń słabych, powiadasz. I masz rację.
Tylko, że z tym terrorem jest tak, że najlepiej napędzają go męczennicy.
Nie wiem czy uda mi się jasno wyłożyć, co mam na myśli. Ale tak. Można słabego napuścić na silnego. Od razu wiadomo, że słaby dostanie mocną reprymendę. Ale właśnie o to chodzi. Wtedy możnym tego świata, łatwiej jest rekrutować bojowników.
Np uważam, że nas się celowo napuszcza na ruskich. Właśnie po to by tamci musieli(oczywiście pozostaje kwestią otwartą na le będą "musieli" a na ile chcą) dać nam po łapach. A to naprodukuje nowych męczenników i chęć odwetu. I da oczywisty pretekst komuś kto będzie chciał nas skarcić. A ktoś oczywiście na tym korzysta.
Uważam, że ślepa rusofobia nam szkodzi.
Co do islamu, Arabów, ja się nie znam. Ale wprowadzenie tam demokracji, radosne obalanie dyktatorów tu się z tobą zgadzam. Irak, Afganistan. Niepotrzebnie tam się pchaliśmy.
No ale tamtejsze reżimy są religijne.
No i te ostatnie zamachy. Być może prowokowane, po to by zdestabilizować stosunki z Arabami.
Ale miało być o filmie.
W pewnej mierze jest o filmie, bo pokazuje że źródłem konfliktu może być egzystowanie na jednym terenie obcych sobie nacji.
Zachód uznawał w rejonie Maghrebu czy Bliskiego Wschodu za stabilne kraje rządzone w sposób niedemokratyczny i nie bolał nad tym. W Algierii czy Egipcie unieważniano wyniki wyborów, gdy wygrywały partie religijne (nawet w Turcji to się zdarzało, a to w części kraj europejski). A przecież tam rządziła armia i legalna opozycja była znikoma więc wybory były rodzajem plebiscytu przeciwko panującym (jak u nas w 1989). Do tego reżimy w monarchiach, gdzie wyborów nie było wcale. Bractwo Muzułmańskie z początku nie było wojujące, ale masakry w Algierii, Egipcie czy Syrii zradykalizowały jego działania. Byłem w Syrii w 1980 krótko po wybuchu walk z Bractwem. W Aleppo pod moim hotelem rzucono bombę benzynową, jednak poprzedziło to zabicie przez siły bezpieczeństwa dwóch przypadkowych ludzi na ulicy. Dwa lata później jednostki alawickie armii syryjskiej spacyfikowały Hamę zabijając podobno 40 tys. mieszkańców. Nawet Hamas obwiniany o terroryzm 3/4 środków wydaje na szkoły, szpitale i pomoc dla biednych, a nie na broń.
Jesteśmy ofiarami manipulacji. W jednym z filmów dokumentalnych ujawniono informację, że w roku kiedy USA wydatkowały ponad 5 mld $ na walkę z teroryzmem zginęło w jego aktach ok. 40 Amerykanów. Ale utrzymywanie "Patriot Act" ułatwia rozwiązywanie problemów wewnętrznych, a administracja ma poparcie obywateli dla działań zagranicznych.
Nie wiem, czy to będzie na temat, ale podobno wiedziano o ataku Japończyków na Pearl Harbor. Nic nie zrobiono, by zminimalizować straty(a może zrobiono- lotniskowców nie było), po to by, wzbudzić wściekłość i spacyfikować izolacjonistów.
Przy okazji ataków 11 września pomyślałem sobie, że amerykańskie łużby mogły o tym wiedzieć, ale pozwolono to zrealizować. A pomyślałem tak, po wprowadzeniu ustaw antyterrorystycznych. Wtedy był mniejszy opór przed ustawami ułatwiającymi inwigilację własnych obywateli.
Wprowadzanie siłą demokracji, tam gdzie nie ma opozycji. Albo ta opozycja to tak naprawdę jakaś mała grupa kierownicza plus kilku krzykaczy, nie za bardzo ma sens. Bo prędko okaże się, ze ta opozycja nie potrafi rządzić, albo nie ma do tego ludzi, albo dotychczasowi włodarze skutecznie sypią piach w tryby ich machiny.
Demokracja ma swoje wady, które ujawniły się np w Iraku, gdzie sunnici zbojkotowali wybory, więc szyici uzyskali nadreprezentację i rząd był niestabilny. Podobnie w Afganistanie, gdzie prezydentem musiał być Pasztun, więc co to za wolne wybory. W sporej części świata najlepiej sprawdza się absolutyzm oświecony. Obawiam się, że nawet w Polsce część obywateli nie rozumie istoty demokracji i uważa, że większość może narzucić swój punkt widzenia pozostałym. Oczywiście o ile to oni są tą większością..
Mnie zawsze wydawało się, że demokracja to rządy większości. Z poszanowaniem praw innych, ale jednak większości. No, ale ja się może nie znam. W każdym razie jakieś mniej lub bardziej nośne mniejszości potrafią narzucić swój punkt widzenia. Np mniejszości seksualne.
Ale też dzieje się to w imię większości. Słupki poparcia są nieubłagane. czy partia polityczna próbująca narzucać na owe mniejszości ograniczenia, ma szanse wyborcze? Raczej marne.
Rządząca większość nie musi, a czasem wręcz nie może narzucać swojego punktu widzenia dla dobra ogółu. Gdyby rozstrzygać w referendum czy płacić podatki, albo odbywać obowiązkową służbę wojskową (co do niedawna mieliśmy) wynik byłby oczywisty i co by miał rząd potem z tym zrobić? Podobnie pewien znany polityk w swoim czasie ostro potępiał obowiązek jazdy w pasach bezpieczeństwa i ograniczenia prędkości, jak też obowiązkowe składki emerytalne jako naruszające jego wolność. W tych sprawach panuje znaczna polaryzacja poglądów zależna np od wieku. Najłatwiej wprowadzać ograniczenia i obowiązki, które nas nie dotyczą, a poglądy zmieniają się z upływem lat i sytuacją osobistą. A część społeczeństwa chciałaby uzyskać powszechną sankcję prawną dla interpretacji wydarzeń historycznych, czy zasad wynikających np z wyznawanej religii. W końcu za Bolesława Chrobrego za nieprzestrzeganie postów wybijano zęby, a Konstytucja 3 maja z kolei ustanawiała karę za apostazję "i komu to przeszkadzało?".
Dlatego najtrudniej wprowadzać zmiany niepopularne. Ale co do obowiązku służby wojskowej wynik mógłby być zaskakujący.
(tu całkowicie hipotetyzuję)Np dlatego jeśli demokratyczny rząd wie, że wróg zamierza zaatakować nasz kraj. Ale społeczeństwo nie jest co do tego przekonane. Należy pozwolić mu zaatakować Koralowy Port, aby nie było wątpliwości, ze top my jesteśmy zaatakowani. I aby wzbudzić w społeczeństwie chęć odwetu.
To w co ja wierzę, to to, ze rządzi silny. Zawsze. Zresztą tak być musi. Wprost, albo jako szara eminencja. I jestem z tym pogodzony. Należy tylko mieć nadzieję, by ten silny władca, niezależnie czy włada jawnie, czy pociąga za sznurki, gdzieś zza kurtyny, miał możliwie ludzką twarz.
Co do narzucanie woli przez większość mniejszości, albo odwrotnie, bo jest możliwe by mniejszość narzuciła swoją wolę większości, to sprawa nie jest prosta. Bo nie zawsze za siłą narzucającą stoi słuszność. Np rządzące elity mogą narzucić większości krzywdzące je prawa. Albo pogłębiające społeczne podziały.
W Polsce przy frekwencji wyborczej poniżej 50 % twardy elektorat może zdziałać więcej niż wynika z jego liczebności. Poza tym można podgrzać atmosferę ujawniając przed ciszą wyborczą kompromitujące oponentów politycznych informacje (niekoniecznie prawdziwe). Sam dałem się ponieść histerii mediów przed II turą wyborów prezydenckich w 1990 kiedy straszono Tymińskim. Przypadek Stokłosy pokazuje z kolei, że jeśli pieniędzy jest dużo, to wystarczą. Może więc niekoniecznie posiadacze "teczek SB" kontrolują polityków, tylko ci którzy im dali pieniądze na kampanię. Nie podoba mi się też dyscyplina klubowa w Sejmie. Może po prostu traktować wybory jako zbiórkę punktów przez partie polityczne i nie łudzić się, że poza ich ścisłym kierownictwem ktoś decyduje (wolałbym okręgi jednomandatowe i konieczność tłumaczenia się posła przed wyborcami jak w Wielkiej Brytanii)
No nie wiem, czy to co złe w polskiej demokracji wynika tylko z niskiej frekwencji. A może z takiej, a nie innej ordynacji wyborczej. Bo u nas tak naprawdę głosuje się na listy.
U nas dużo mówi się o odpowiedzialności, a tak naprawdę nikt za nic nie odpowiada. No, może ci najniżej postawieni, bo jakiś kozioł ofiarny być musi.
Jak wiadomo najtrudniej jest zreformować siebie. Bo to wiąże się z utratą ciepłych posadek.
A opozycja w Polsce jest taka, ze sama chce zająć te ciepłe posadki.
I chyba nasz problem polega na tym, że nie am wizjonerów, którzy wiedzą czego chcą, wiedzą co trzeba zmienić i najważniejsze potrafią to przeprowadzić.
Ja na polityce się nie znam. Nie wiem kto jest kim, tak naprawdę, w naszej polityce. Podejrzewam, ale tylko podejzrewam, że u nas rządzi dawny po pezetpeerowski establishment. Albo ludzi z nimi związani. Bo tylko oni po zmianach mieli realne środki, struktury do rządzenia krajem. Posolidarnościowa opozycja jest słaba, zajmuje się bardziej sama sobą.
U nas wszytko jest tak zrobione, ze w teorii ładnie wygląda, a w istocie wspiera kolesiów.
Podstawą pomyślności kraju jest sytuacja gospodarcza, a obecnie zależy ona nie tylko od decyzji wewnętrznych. Żeby rozdawać, trzeba mieć z czego, a kolejne rządy ulegają presji np niektórych związków zawodowych. Niepopularne decyzje przekładają się z reguły na klęskę w następnych wyborach, więc nikt nie ma odwagi tego przeciąć (choć jak powiedział pewien noblista "chcesz być lubiany, graj Pan w orkiestrze"). Nie mamy swojej Margaret Thatcher, czego żałowałem patrząc na palenie opon przed URM i wybijanie szyb przez związkowców. Za jej czasów porządek zrobiłaby konna policja, u nas rządzący boją się porównania do zomo (no może z wyjątkiem z czasów premierowania Suchockiej i rolniczych blokad). Z kolei pewien lider opozycji kokietuje kiboli broniąc ich przed konsekwencjami rozrób, w dodatku nazywając "prawdziwymi patriotami". Ciekaw co zrobi, kiedy zostanie premierem (może ewentualnie tłumaczyć, "że nie był sobą" gdy to mówił). Prawo powinno być egzekwowane, jeżeli jest niedoskonałe to zmieniane legalnymi procedurami, ale do tego czasu takie samo dla wszystkich.
Nie jestem wyborcą PiS. Uważam, że ich głównym nieszczęściem jest prezes. Widzisz, niby opozycja, solidarność, patriotyzm, religijność, antykomunizm, a zachowuje się i chciałby rządzić niczym kacyk z głębokiego PRL.
Kiedyś w pozycji być, było stosunkowo łatwo. Wystarczyło być przeciwko "nim". Kimkolwiek "oni" byli. I wielu nadal w ten sposób rozumie opozycję. A jak przychodzi co, do czego, to jest wielkie zdziwienie i okazuje się, ze się nie umie rządzić. Albo "oni" skutecznie w tym przeszkadzają.
Sytuacja gospodarcza kraju, jest wypadkową rządów. Bo gospodarką można zarządzać lepiej lub gorzej. W interesie kraju, bądź torpedować ten interes. Albo hamować jego rozwój.
Np czy ktoś pyta ile kosztuje naszą gospodarkę każda antyrosyjska zawierucha, do której się wyrywamy. I czy warto ponosić ten koszt. I czy aby na pewno jest to w naszym interesie, a nie np niemieckim, albo francuskim?
Gdy dziś Francja dołączyła do państw odmawiających dostaw broni na Ukrainę (Niemcy też, ale to nic dziwnego - interesy z Rosją), Polska z wcześniej złożonymi deklaracjami za chwilę będzie sama. Oby tylko nie wydarzyło się "wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły".
Ciekawy punk rozumowania, czyli Polacy uciekający z Polski przed biedą powinni być wdzięczni rządzącym, że dają im szansę zwiedzić świat?
Chcę dookreślić jeszcze co rozumiem pod pojęciem sąsiad. Może to być ktoś z kim nic mnie nie łączy poza wspólną miedzą/klatką schodową. Może to być np Chińczyk. On ma swoją kulturę, język, obyczaje i poza tym, że zajmujemy ten sam kraj/blok/wioskę właściwie nic nas nie łączy.
Bardzo cenna sugestia. "Pokłosie" było zbyt mało topornym paszkwilem. Brakuje jeszcze scen palenia na stosie, gwałtów zbiorowych i mordowania niemowląt przez bezrozumną katolicką tłuszczę. Może jednak reżyser zostawił te smaczki na "Pokłosie II"?
Nie wcinaj się, to jest temat dla "lemingów, czytelników GW, widzów TVN" oraz takich którzy chcą dyskutować o filmie.
Napisz jeszcze, że jestem typowym przedstawicielem "obozu IV Rzeczpospolitej" i dyskusja będzie ostatecznie zamknięta. Tymczasem reżyser szanowny popełnił dziełko, które miało być rozliczeniem Polaków z trudną przeszłością i zarzutem postawionym współczesnemu społeczeństwu. Kino fabularne, ale mocno osadzone w realiach historii i teraźniejszości. Gdy jednak ktoś biegunową rozbieżność z realiami próbuje Reżyserowi szanownemu wytykać, zaczyna się płacz, że to nieładnie. Toporna warstwa pedagogiczne przekłada się na równie kiepsko sklecona i niestrawną fabułę. Czego tam nie ma? Przedwojenna mniejszość żydowska masowo trudniąca, Polacy w tym samym czasie uprawiali ... bagna (hodowla żab na udka eksportowane do Francji). We współczesnej Polsce mamy za to księdza grożącego bohaterowi pobicie za rekonstruowanie żydowskiego cmentarza i policjanta, który wymierza za to samo mandat. Wyobrażasz sobie waść, co zrobionoby z komnendantem za taki psiku? Media rozjechałyby go i miałby szczęście gdyby udało mu się dyscyplinarnym zwolnieniu znaleźć pracę ochroniarza w hipermarkecie. Z ciekawszych smaczków mamy jeszcze Kalinę, który wykonuje wszelkie prace polowe w nienagannie wyprasowaynym i nigdy nie brudzacym sie garniturze (może to też symbol czegoś tam, tylko jako obskurant nie potrafie tego zrozumiec). Serio dla Kolegi szanownego polski "Czarnym dniem w Black Rock", bo chyba "pokłosie" ma się do tego filmu jak "Klątwa doliny węży" do "Gwiezdnych Wojen".
No i to właśnie chciałem osiągnąć - dyskusję o filmie. Wybacz prowokację, ale akurat żadnej łatki Tobie nie przypinałem.
Oczywiście, że w filmie roi się od przejaskrawień i mało sensownych wątków. Choćby to: jaki człowiek usłyszawszy podejrzane odgłosy w lesie zostawia bagaż i idzie to sprawdzać? Natomiast mandat dla Kaliny był za zabranie macew z drogi, której były nawierzchnią, a nie za lapidarium. Jednak nie jestem pewien, czy lokalni policjanci są tak dobrze kontrolowani przez zwierzchników jak sądzisz.
Napisałem o budzeniu skojarzeń z "Czarnym dniem w Black Rock", jednak bardziej chodziło mi o podłoże konfliktu i późniejsze próby utrzymania tajemnicy niż o jakość filmów.
W zamierzeniu ten film powstał jako pochodna książki Tomasza Grossa (chociarz niewiadomo jak sie aktualnie nazywa) a poczytajcie sobie biografie tego pajaca ... coś tam studiował gdzieć coś ,póżniej cośtam w więzieniu siedział ,póżniej w PRL go wypuścili ,póżniej napisął jakieś książki ,póżniej cośtam cośtam ,póżniej nakręcono film Pokłosie - czyli to jest pochodna działąnia jakiegoś człowieka bez rozumu bo ani studiów nie skończył ani nie obserwował co sie działo bezpośrednio no typowy spekulant historyczny.Jest on pewnie przez środowiska żydowskie wspierany ale nie można sobie dać wejść na głowe spekulantom a właśnie tym filmem Gross czyli ta nędza wchodzi na głowe ludziom którzy mieszkają w Polsce i oskarża ich o antysemityzm i o zbrodnie nazistowskie.Większego spekulanta niż Gross to żaden bank by nie wymyślił.A kim ten szmaciarz Gross własciwie jest.Arystoteles powiedział "dajcie mi odpowiedni dlugi kij to podwarze ziemie" Gross powiedzial "Dajcie mi odpowiednio dobry film to podwaze historie" i chyba tego jednego prawa fizycznego ten idiota Gross sie nauczył.
"Arystoteles powiedział "dajcie mi odpowiedni dlugi kij to podwarze ziemie" - to według Ciebie.
"Odkrycia Archimedesa [...]
zasadę dźwigni – sławne powiedzenie Archimedesa „Dajcie mi punkt podparcia, a poruszę Ziemię” - to wg ,tfu Wikipedii, ale wiadomo tam kłamią.
Jak już cytujesz, to sprawdzaj kto i co powiedział. Pisownię też, bo poszanowanie dla własnego języka jest równie ważne jak deklaratywny patriotyzm.
No a skąd wiesz że Arystoteles tego nie powiedział ,co chodziłeś za nim krok w krok i nagrywałeś go dyktafonem ?? mógł powiedzieć ,a archimedes to coś mówił o wyporności wody przez statki,że ciężar statku to jest równy masie wody wypartej przez statek.Coś takiego on gadał.