(...) Fabuła jest tu umowna, wręcz minimalistyczna i bardzo przypomina tę z niskobudżetowego thrillera "The Wall" w reżyserii Douga Limana − pozbawiono ją jednak aspektu socjologicznego, by w efekcie powstał bezpretensjonalny film o fascynacji przemocą. Zobaczymy w "Downrange" sporo trzewi, sporo roztrzaskiwanych czaszek i rozstrzeliwanych kończyn, ale Kitamura przejawia też zacięcie artystyczne − interesują go eksperymenty z kamerą, szerokie, panoramiczne wizje oraz nasycone przebłyski światła, dochodzące spoza zoomowanych głów.
Pełna recenzja: #hisnameisdeath
Niestety dla mnie film jest slaby. Fakt, coś się dzieje i jest dużo krwi. Jednak jeśli jest snajper to tu powinien być zachowany realizm jego fachu. W filmie usadowiony jest on cały czas w jednym miejscu, a strzela pod takimi kątami, że w rzeczywistości jest to niewykonalne.
Pewnie, że nie ;) Sam nim nie jestem :P Jednak podstawy balistyki każdy raczej zna. Jeśli kąt jest zbyt duży to pocisk aż tak bardzo nie zakręci ;) W tym filmie cuda wyprawiały ;)
Masz rację. Zapomniałem o zakończeniu. Podniosę ocenę do 4. Chyba w tych czasach nie można większości filmów akcji i horrorów traktować z pełną powagą. Wtedy musiałbym większość nowych produkcji nisko oceniać. Stare są lepsze. Ostatnio oglądałem Skyscraper i też mam mieszane uczucia. Jadnak tamtych absurdów tak bardzo nie analizowałem. To też kwestia charakteru myślę, wszystko analizuję i rozkładam na czynniki pierwsze zamiast wciągnąć się w akcję. Może tak analizuję filmy przez moje drugie zainteresowanie jakim jest muzyka. Utwory także rozkładam na poszczególne dźwięki i ciągle zmieniam elementy systemu grającego gdy mi coś nie gra...