Przede wszystkim surrealistyczny fajerwerk wyobraźni, który wybuchł tak niesamowitą pomysłowością. I to mnie najbardziej urzekło. Oczywiście osobiście wolałbym, żeby film był o wiele wolniejszy, a poprzez to mógłby być o wiele dłuższy, ale cóż, dzisiaj robi się bardzo szybkie filmy, co niestety trochę traci na wartości, przez co widz odczuwa mniejszą więź z postaciami, miast psychologizmu mamy zapierdziel (podobnie w nowych Gwiezdnych wojnach), ale cóż zrobić. Aktorstwo też blado wypadło, szczególnie Piotruś i Hook, a trochę szkoda, bo to najważniejsze postacie tego uniwersum. Mimo to film mnie urzekł, swoją barwnością, bajkowością, która wręcz wydała mi się takim surrealistycznym wybuchem fantazji twórców. I to mnie urzekło, ponieważ nie przepadam za Wrightem i jego powierzchownym kinem, to jednak tutaj dałem się złapać, ponieważ opowiedział w dość oryginalny sposób początek jednej z moich ulubionych baśni. Pomimo klapy finansowej wierzę, że jednak powstanie kolejna część, a jeśli nie, to chociaż może ktoś pokwapi się, aby zrealizować serial telewizyjny za równie duże pieniądze, eh no nic pomarzyć można, ale ja się tam dobrze bawiłem, uwielbiam magię Nibylandii!