Druga pełnometrażówka w karierze Disneya. Nie wiedzieć czemu, posiada zdecydowanie inny klimat niż "Królewna Śnieżka...", który trochę przytłacza, swoją, dałoby się rzec... ponurą atmosferą. Większość akcji dzieje się w nocy, jedby miała być całkowitym tłem dla filmu. Postać Geppetta może śmieszyć, ze względu na jego niektóre bezsensowne wypowiedzi... ale równie ciekawą postacią, jest Hipolit Świerszcz. Sumienie Pinokia, które nieźle uzasadnia jego występki. Wiemy że całość zmierza, do szczęśliwego zakończenia, to jednak ma się wrażenie, że ta historia jest po prostu smutna. Pod mrokiem nocy, woźnica, załadowuje przeminionych w osły chłopców, którzy dopiero teraz rozumieją swoje błedy. Stromboli przeraża, jest zupełnie inny niż jego książkowy pierwowzór. Jest jeden szkopuł w tej opowieści. W oryginalnym literackim odpowiedniku, Pinokio to postać naprawdę nieznośnego drewnianego chłopca. Zekranizowana disneyowska jego postać, wydaje się niewinna i słodka, i po części taka jest. Czy był to właściwy zabieg?
Pozdrawiam!
Owszem, w książce Pinokio był z natury niegrzeczny i nieposłuszny, trochę złośliwy i przekorny, skłonny do włóczenia się i dokazywania, a w tej animacji był słodki i niewinny, tylko wpadał w złe towarzystwo i był zbyt podatny na wpływy, za mało asertywny i wydawał się mieć bardzo krótką pamięć, nader łatwo zapominał, co sam niedawno obiecywał. No i w książce on sam ożył, a tutaj został ożywiony przez Błękitną Wróżkę. Więc tu było w sumie bez sensu, że skoro to Wróżka go stworzyła z całą jego osobowością, to przecież mogła go stworzyć z sumieniem jako wrodzoną cechą, nie potrzebował Świerszcza zastępującego mu sumienie. Mimo to i mimo pomniejszych wad, mam sentyment do tego filmu.
Wróżka go ozywiła ale nie dała mu osobowości. Stworzyła go jako tabula rasa, pustą tablicę bez doświadczeń tak jak rodzi się każdy człowiek, dała mu "sumienie" jako przewodnika, ale to nie sumienie miało go zmienić w prawdziwego chłopca. To jego przygody doświadczenie tego co dobre, co złe, wykształcenie sobie własnego sumienia (kiedy ratuje Gepetta to jest pierwszy raz kiedy podejmuje decyzję sam, dojrzewa) zamieniło go w prawdziwego chłopca. ;)
Nie myl doświadczenia z osobowością. Wróżka dała mu osobowość dziecka - Pinokio jest naiwny, ciekawski, mówi, że chce postępować dobrze, choć jednocześnie jest podatny na złe wpływy. To też określone cechy osobowości, a nie tabula rasa. Oczywiście, że na początku nie miał doświadczenia i musiał je dopiero nabyć, i że osobowość mu się z czasem kształtowała, ale na początku wcale nie był tej osobowości pozbawiony. Był po prostu dzieckiem. I podtrzymuję to, co napisałem: Wróżka mogła stworzyć go z sumieniem, Świerszcz nie musiał mu go zastępować.
Jak uważasz, według mnie Pinokio na początku był tabula rasa, praktycnzie nic nie wiedział a świerszcz był jego "zewnętrznym" sumieniem dopóki nie wykształcił sobie własnego. Imho to taka raczej metafora tego przez co każdy cżłowiek przechodzi w życiu.
Podzielam to zdanie. Właśnie Wróżka stworzyła Pinokia dając mu mentalność oraz sposób patrzenia na świat niewinnego dziecka. Zgodnie z tym, co powiedzieli moi poprzednicy, to właśnie Pinokio jest inny niż jego literacki pierwowzór. Jest niewinnym i sympatycznym dzieckiem, które wpada w złe towarzystwo i ulega wpływom złych osób, ale uczy się życia. Mnie się ten film bardzo podoba, choć uważam, że jest nieco groźny tak jak pierwsze produkcje Disneya. Weźmy "Śnieżkę" - kilka scen mrozi krew w żyłach nawet dorosłym. A co dopiero dzieciom :) Z kolei w "Pinokiu" kilka scen przeraża. Uwięzienie Pinokia przez Stromboliego jest nieco groźne, ale groźniejsza jest scena z Woźnicą, jak rozmawia z Lisem i Kotem w oberży - jak jego twarz staje się chwilami niemalże diabelska (nawet Lis i Kot drżą ze strachu). A potem jak Knot zamienia się w osła, to przerażająco jest ukazane. A jeszcze dodaj scenkę, jak wieloryb ich ściga....
A przy okazji czy komuś Kot, kumpel Lisa, nie przypomina Gapcia, który zszedł na złą drogę? :)
Dzięki Disneyowi spodobała mi się postać Pinokia : ) Jest uroczy, trochę nieposłuszny, ale uczy się na błędach i stara ich nie popełniać. Geppetto i jego synek oraz zwierzaki wyglądają na szczęśliwą rodzinkę ^^ Film wywarł na mnie duże wrażenie, myślałam też właśnie o Królewnie Śnieżce i stwierdziłam że Pinokio trochę bardziej przypadł mi do gustu.
Zdecydowanie piękna bajka, jak dla mnie jedna z lepszych. Kiedyś jako dzieciak się jej bałem, obecnie ją bardzo lubię i doceniam za ten stary klimat, którego nie da się powtórzyć :) Przy okazji.... Kot Figaro zyskał taką sławę, że występował w krótkometrażówkach Disneya jako kot Myszki Minnie i antagonista psa Pluto, w jednym odcinku zaś występował z rybką Cleo :) Z kolei Hipolit Świerszcz (w oryginale Jimmy) też pojawił się w kilku animowanych produkcjach Disneya :)
Jest to zdecydowanie świetna animacja. Tak jak wspomniałeś, tego cudownego klimatu nie da się powtórzyć. Wzrusza do łez : )
Cieszę się, że kto się ze mną zgadza. No bo taka jest prawda. Tego klimatu już nigdy nikt nie zdoła powtórzyć, zaś obecne bajki mogą się schować. Zwłaszcza obecne produkcje Disneya. Po prostu w najmniejszym nawet stopniu nie oddają tego ducha produkcji Disneya, co niegdysiejsze bajki. W pewnym sensie, jakby to ująć... w przypadku bajek skończyła się już pewna epoka.
Takiego klimatu na pewno dzisiejsze animacje nie mają, ale nie czyni ich to złymi ; ) One w inny sposób pokazują swoje atuty. Nie wszystkie oczywiście, ale są takie, które poruszają : )
No właśnie. Jak patrzę na te dzisiejsze bajki Disneya, to po prostu aż żal mnie wielki ogarnia, że ta epoka bajek, na których ja się wychowałem, już minęła.
Mnie też często trudno o tym myśleć, jestem bardzo sentymentalna. Staram się doceniać nowe animacje w innej skali, ale czasem to by się chciało powrócić do tamtym czasów : )
No właśnie, więc doskonale mnie rozumiesz. Dawne czasy pod względem produkcji filmowej były zdecydowanie lepsze niż te obecne. Nie, żebym ich nie doceniał, ale mimo wszystko jednak te piękne bajki Disneya z dawnych czasów są po prostu cudowne... cudowniejsze niż te, które dzisiaj produkują. :)
Wydaje mi się, że trochę przesadzacie. Owszem, stare animacje są piękne i magiczne, ale przecież nowe również mają swój klimat i niejednokrotnie są lepsze niż te stare. Zauważcie, że w dawniejszych animacjach kluczowe postacie niekiedy są mało rozbudowane (Aurora w "Śpiącej królewnie") albo wręcz nie pokazują żadnego charakteru (Prince Charming z "Kopciuszka"). Nowe animacje wyzbyły się tego problemu - każda postać coś sobą reprezentuje, ma swoich fanów i antyfanów, czyli - innymi słowy - wzbudza emocje. A taka Aurora jest, cóż, nijaka, prawie jej nie ma w jej własnym filmie.