Jako dokument rzecz jest mocno średnia. Niewiele się dowiemy o życiu Piny (co było świadomą decyzją reżysera, ale co z tego?), a wypowiedzi jej tancerzy są do bólu banalne: okazuje się, że była ogólnie fantastyczną osobą, w dodatku obdarzoną kilkoma supermocami. Wiadomo, że skoro Bausch niedawno zmarła i wszyscy za nią tęsknią to będą o niej mówić w samych superlatywach, dlatego te wywiady (opatrzone wielce poetyckimi spojrzeniami w kamerę) można było sobie darować. Na ich miejsce przydałyby się zaś jakieś mądre głowy objaśniające niełatwą przecież w odbiorze twórczość Piny. Na szczęście pozostałe 98% filmu to swoiste "the best of", czyli fragmenty spektakli Piny odegrane w Wuppertalu i okolicach - i to wypada, oczywiście, fenomenalnie, a 3D być może nawet trochę w tym pomaga (choć z pewnością niczego nie rewolucjonizuje).
Nie zgodzę się z oceną filmu - "Rzecz mocno średnia". Bardziej interesuje mnie dzieło artysty ( szczególnie współczesnego) od jego prywatnego życia, więc owe 98% "the best of" Piny Bausch urzekło mnie bez reszty, bo jakże mogło być inaczej? I ta bardzo różnorodna, pochodząca z różnych epok i szerokości geograficznych, ale zawsze bardzo piękna muzyka. Wim Wenders zaprezentował wszystko, czy to na scenie, czy wychodząc w plener, w taki sposób, że - by użyć Twoich słów - wypadło fenomenalnie.
Sumując wszystkie elementy ocena 9 jest w pełni zasłużona.
Pozdrawiam.
A co jeśli niektóre choreografie mnie zachwyciły, a niektóre doprowadzały do przeogromnego znużenia? Nie rozumiem tej formy wyrazu? Czy może film jest nierówny. Często próbujący zawiązać w nas jakieś emocje. I czasami robiący to z powodzeniem, a czasami nie. Dla mnie absolutnie nie można rozpatrywać tego w kategoriach 9.
Taniec nie jest tym, co mnie szczególnie interesuje i co za tym idzie nie poświęcam zbyt wiele czasu na oglądanie go. Z tego powodu moje spojrzenie tylko i wyłącznie było spojrzeniem laika, który jednak zachwycił się pięknem oglądanego tańca.
Ciebie niektóre choreografie zachwyciły, a inne wręcz przeciwnie - mnie zachwyciła całość. Mówię o choreografii i muzyce, której z kolei jest dla mnie bardzo ważna.
Być może, będąc pod silnym wrażeniem Piny Bausch, przesadziłem z tą oceną 9. Nie tyle oceniałem dzieło Wendersa, co choreografki i to być może był błąd - dziś, 2,5 roku po seansie, już nie pamiętam zbyt dokładnie. Oceniałem spontanicznie, jednak, z tego co pamiętam, absolutnie nie można rozpatrywać tego w kategoriach 5.
Cóż więcej można dodać? Oceniamy odmiennie i to wszystko.
Teraz już przynajmniej rozumiem Twoje motywacje. Zgodzę się co do muzyki - była zachwycająca. Co więcej film zachęcił mnie do zobaczenia teatru Piny na żywo, ale, niestety, wyłącznie dlatego, że sam był słaby i czułem, że coś tracę. w moim odczuciu najsłabiej wypadł po prostu reżyser. A to że oceniamy odmiennie jest siłą każdej dyskusji. ;)
Wspaniały dokument- bez nudnych "gadających głów", pokazuje to, co realnie pozostawiła po sobie Pina - miłość jej uczniów, którym umożliwiła rozwój, oraz jej wizję tańca jako formę wyrażania siebie. Jak powiedziała, słowa wyrażają mało. Podobno zaledwie kilkanaście procent tego, co mamy do powiedzenia i uczniowie Piny pięknie nam to pokazali. Komunikujemy się głównie niewerbalnie. Żadne gadające głowy nie pomogą, jeśli ktoś jest niezdolny do empatii. Nie zauważyłam u Piny jakichś "supermocy", tylko to, że żyła swoją pasją i umiała pielęgnować zdolności młodych talentów, co się rzadko zdarza. Była wyjątkowym talentem i wyjątkową nauczycielką. Film dla koneserów - wrażliwości nie można się nauczyć.