PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31740}

Pianistka

La Pianiste
2001
7,3 45 tys. ocen
7,3 10 1 44900
7,7 52 krytyków
Pianistka
powrót do forum filmu Pianistka

bo podobno jest doskonała?
Proszę o parę zdań na temat, jak się ma do tego filmu?

ocenił(a) film na 5

czytałem książkę i dopiero potem oglądałem film. Muszę przyznac ze film mnie nieco rozczarował. Moze nastawiłem się nieco negatywnie bo nie jestem fanem Hanekego,ale film nie oddał tego aspektu psychologicznego głównej bohaterki który Jelinek ukazała bardzo mocno. Książka zawiera mocne opisy przezyc głównej bohaterki, czytając które chciało sie płakac albo zamknąc w domu i nie wychodzic przez tydzien;D Niestety film był trochę inny..

użytkownik usunięty
chat_noir_4

dzięki za odzew. Rozumiem, że polecasz :).

ocenił(a) film na 7

Książkę mogę polecić z czystym sumieniem, o ile nie zniesmaczyły Cię treści zaprezentowane w samym filmie (kto widział, ten wie). A czemuż to warto zapoznać się z "Pianistką" w wersji książkowej?
Otóż:

1) Pani Jelinek świetnie wyszydza i polemizuje (między innymi) ze stereotypowym wizerunkiem artysty. Nie dajmy się oszukać: Erika to nie wysublimowanie, estetyzm i ckliwość, to nie egzaltacja, subtelność i wzniosłość, wreszcie nie jest to redukcja twórcy wyłącznie do sfery duchowej. Pianistka to kobieta z krwi i kości, nieradząca sobie z własną seksualnością i "kilkoma" innymi problemami, między innymi, mocno wynaturzoną relacją matka-córka.
Nie sprawdza się w tym wypadku bajkowy schemat uwolnienia królewny z łap śmiercionośnego smoka. Tu każdy "jest po części" tym smokiem.

2) Warto zwrócić uwagę na wątki autobiograficzne, wyraźnie zaakcentowane przez pisarkę. Za przykład weźmy "lekko" zaburzone relacje Pianistki z Jej otoczeniem (o matce czy W. Klemmerze nie wspominając). Jak to się ma do Pani Jelinek? Ano tak, że noblistka, podobnie jak bohaterka "Pianistki", również posiada wykształcenie muzyczne (otrzymała dyplom ukończenia Konserwatorium w 1971 roku), że Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, przyznanej Jej w 2004 roku, nie odebrała tłumacząc się fobią społeczną
(źródło: http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/7067.html).
Podobieństw znalazłoby się pewnie i więcej. Szukajcie a znajdziecie :)

3) Język, język, język! Gry słowne, opisy prozaicznych, codziennych sytuacji, swoisty, odrębny "dialekt" Pani Jelinek, na który złożyłyby się elementy slangu, prymitywnej, pokaleczonej mowy potocznej, agresywnego języka reklamy itd. Język, to bezlitosne i wszechmocne narzędzie, przybiera tu formę upiornej kakofonii, wdzierającej się ze wszystkich stron do wnętrza naszego mózgu. Nieprzyjemny i zgrzytliwy to seans, który może nam zrobić niemałe kuku. Ale warto, w moim odczuciu, przedrzeć się przez gąszcz słów i pułapek lingwistycznych zastawionych przez Panią Jelinek, i dotrzeć, do tego, co ukryte między wersami. Bo kamera, niezależnie od tego, jak wybitną ręką będzie kierowana, nie
uchwyci chaotycznego pulsu tej powieści, i nie odda, niestety, warstwy językowej tej książki.

Więcej o samej książce można przeczytać na przykład tu: http://wyborcza.pl/1,75517,2435649.html
http://www.salonkulturalny.pl/ta-nieznosna-jelinek/

ocenił(a) film na 8
self_denial

Nie wydaje mi sie, żeby "ckliwość" należała do stereotypowych atrybutów/cech artysty.
Niestety, choć książkę mam, to przyznam, że film był na tyle przykry, ze nie odważyłem się na lekturę.

ocenił(a) film na 7
hauser

Oczywiście nie miałam na myśli każdego artysty (artysta=tkliwość to może trochę niefortunny skrót myślowy). Aczkolwiek w przypadku pianisty/pianistki taki (zdaję sobie sprawę z tego, że dość zafałszowany) wizerunek funkcjonuje w mojej świadomości, i to z nim wiązałyby się cechy takie jak przesadna skłonność do wzruszeń czy egzaltacja. Poecie-futuryście czy przedstawicielowi surrealizmu z pewnością nie przypisałabym takich cech :)

Co masz na myśli pisząc "przykry"? Czy dawka patologii, którą zaserwowano nam na ekranie, pozwoliła Ci sądzić, że książka w jeszcze większym stopniu emanuje opisami perwersyjnych zachowań? A może masz na myśli jednostkowy dramat głównej bohaterki, której, niezależnie od jej wynaturzonych relacji z otoczeniem, pozostaje tylko współczuć?

użytkownik usunięty
self_denial

Self, dzięki wielkie. :)
Przeczytam.

self_denial

To jest świetna recenzja tej książki, sam bym lepiej jej nie ujął. Ja czytałem wiele książek Jelinek i jedno mozna śmiało o nich powiedzieć - ta pisarka nie koloryzuje życia i ludzi.

self_denial

hm, dodałabym jeszcze, że te próby obalenia mitu artysty to także postać ucznia, Waltera.

użytkownik usunięty

Przede wszystkim uważam, że Haneke skupił się przede wszystkim na klinicznym ukazaniu patologi, niż na problematyce feministycznej, której u Jelinek ciut za dużo. Na przykład w scenie czytania listu przez Waltera Jelinek cały czas pisze z punktu widzenia kobiety i z lekkim szyderstwem opisuje pogardliwą reakcję mężczyzny-samca. W filmie cała sytuacja była usprawiedliwiona obscenicznością tego listu - ja też poczułam obrzydzenie i doskonale rozumiałam Waltera.
No i zakończenie jest lekko zmienione.

Językiem Jelinek aż tak się nie zachwycam - przyznaję, jest poetycki, ale za bardzo toksyczny jak dla mnie, trochę też pretensjonalny.
Ogólnie reżyser i pisarka dobrze się uzupełnili - nikt poza Hanekem nie mógłby nakręcić tego filmu.

ocenił(a) film na 7

W moim przypadku to właśnie język pani Jelinek okazał się dość istotnym walorem jej twórczości. Wspomniane przez Ciebie "toksyczność" czy "pretensjonalność", jedni będą poczytywali za wady, inni za zalety, ale wydają mi się 'organicznymi' własnościami tego pisarstwa. Sama Jelinek zapewne uśmiechnęłaby się upiornie na samą myśl, o tym że ktoś stosuje wobec jej tworów takie określenia. Bo takie oto zadania stawia przed sobą jako artystką: drażnić, bulwersować, wywoływać zgrzyt, itd.:

„nie chodzi mi wcale o trójwymiarowych ludzi, z ich błędami i słabościami. Chcę polemiki, ostrych kontrastów, mocnych kolorów, czarno-białego malarstwa; czegoś w typie drzeworytu. Jakbym waliła siekierą, by w miejscu pojawienia się moich postaci już nigdy nie wyrosła trawa”
http://www.feminoteka.pl/readarticle.php?article_id=68

Dlatego jak ulał pasuje do Jelinek określenie "noblistka z siekierą", zaproponowane przez K. Szumlewicz w podanym artykule: http://www.lewica.home.pl/index.php?id=9672

Twórczość Jelinek, było nie było, to pisarstwo czynnie zaangażowane. Co przez to rozumiem? Ano np. bezkompromisowość w obnażaniu całej prawdy o swoich rodakach (i nie tylko) - a to zdzieranie płaszczyka okrywającego szczelnie obłudę filistra, a to miejscami wręcz obsceniczne podglądactwo i branie pod lupę motywów kierujących postępowaniem jej bohaterów.

Erica wykłada Walterowi szczegółowe instrukcje dotyczące tego, jak "niedelikatnie" powinien obejść się z Jej osobą.
- tak odebrałabym to na płaszczyźnie dosłownej.
Przenośnie może się to wiązać z pragnieniem bycia zdominowaną przez mężczyznę (na co wskazywałby wcześniejszy dorobek Jelinek: m.in. "Co się zdarzyło, kiedy Nora opuściła męża albo Podpory społeczeństw" czy "Amatorki" i postawy sportretowanych w nich kobiet), niekoniecznie w sferze przemocy fizycznej. A to niespodzianka, okazuje się, że osobami wspierającymi kulturę patriarchalną są... same kobiety.
Albo też ten "niekonwencjonalny" rodzaj prośby to próba odepchnięcia od siebie mężczyzny, który mógłby wprowadzić sporo zamętu (jak uczyły babunia i mamusia) w życie Pianistki.

Mnogość interpretacji.
A najlepsze w tym wszystkim to, że Jelinek nie uważa się za feministkę.
...

użytkownik usunięty
self_denial

Po przytaczanych linkach i zaimkach pisanych z wielkiej litery poznaję fankę EJ z tematem obeznaną :)

"drażnić, bulwersować, wywoływać zgrzyt, itd." - Mnie ten jej język nie drażni ani bulwersuje, skądże znowu :) Ja po prostu lubię pisarzy, którzy stosują prosty, precyzyjny język i potrafią skonstruować za jego pomocą fascynującą opowieść: Shirley Jackson, Jamesa Clavella, Harper Lee (jedna książka, ale jaka!). Wszelka manieryczność jest początkowo ciekawa, ale w miarę czytania zaczyna mocno przynudzać. Z tego samego powodu nie trawię rodzimego ryżego enfant terrible Masłowskiej Dorotki.

Analizować jej motywów wobec Waltera się nie podejmę, za chore to dla mnie. Ona była chora, jej mózg to jakby tak poduszeczka do igieł zaostrzonych z obu końców - kaleczy na zewnątrz i do wewnątrz (wiem, głupie porównanie, ale psycholog ze mnie żaden ;)

Nie dzielę ludzi ze względu na płeć - po obu stronach zdarzają się wartościowe jednostki i szumowiny. Na nikogo nie patrzę przez pryzmat płci, lecz tego, co sobą reprezentuje ("Po owocach ich poznacie" itd.) Kobitka chce siekiery - wolno jej, ale w praktyce o takich czarnych lub białych ludzi trudno.

Po tym zdaniu o kobietach wspierających patriarchat przypomniała mi się sprawa fritzla (niedługo będzie miał sk... proces) i ta jego ślubna, co niby o niczym nie wiedziała. Tak mi przyszło na myśl, że może właśnie Jelinek mogłaby być właściwą osobą do napisania o tym książki... nie wiem.

Pozdro, anyway :-)

ocenił(a) film na 7

Za fankę EJ ja się nie uważam, jest to raczej wyraz szacunku dla osoby która (w moim mniemaniu) posiada świetny warsztat literacki. Żeby nie było za słodko, "muzyczność" utworów Jelinek i czerpanie przyjemności z obcowania z tą literaturą to jedno, natomiast w dorobku noblistki pojawiają się też słabsze pozycje ( wypadające moim zdaniem gorzej niekoniecznie pod kątem opowiadanej historii, ale nie tak dobre pod względem kompozycji czy warstwy językowej).

Linki pojawiły się głównie z tego powodu, aby nikt mnie nie posądził o gołosłowie - to raz; a dwa, że nie chodzi mi o to, ażeby o noblistce pisać w samych superlatywach, tylko by każdy mógł wypracować sobie na temat Jelinek własne zdanie. Niekoniecznie wartościujące jej twórczość, dzięki czemu m.in. dyskusja nie umrze śmiercią naturalną :)

Analiza motywów kierujących głównymi bohaterami to dla mnie, wbrew pozorom, ciężki orzech do zgryzienia. Z jednej strony Jelinek korzysta z gotowych już kalek zachowań, więc postaci pojawiające się w jej książkach będą nakreślone bardzo grubą kreską. Ten
sposób patrzenia wiąże się ze świadomym i bardzo zamierzonym przejaskrawieniem. Ale z drugiej strony sama Jelinek przyznaje, że "Pianistkę" przenikają motywy autobiograficzne, a troskliwa mamusia Eriki nie wyłoniła się z niebytu.
Skrypt z "Amatorek" głosi, że taki rodzaj więzi łączącej matkę i córkę (zarówno panie Jelinek, jak i ich wersje książkowe - panie Kohut) Niemcy określają jako "hassliebe". To również daje wiele do myślenia.

Swoją drogą być może nieco zapędzam się w "analizie i interpretacji" zachowania Waltera czy Pianistki - nadinterpretacji również należy unikać.(chociaż analiza postaci z perspektywy psychoanalizy - niekoniecznie freudowskiej - wydaje się kusząca... Strach się bać... :-)

Masłowska to trochę inna bajka, i w moim odczuciu, dużo niższa półka. Ale z wydawaniem opinii na temat tej pani chwilowo się wstrzymam. A nuż uda się jej mnie zaskoczyć.

Na sam koniec słówko odnośnie wymienionych przez Ciebie literatów. I tu muszę przyznać, że są to nazwiska zupełnie (może oprócz Harper Lee) mi obce, i co tu dużo ukrywać, nie posiadam kompetencji ażeby sensownie wypowiedzieć się w tym temacie. Może jakieś nazwisko z kręgu lit. europejskiej naprowadziłoby mnie na właściwy trop...

użytkownik usunięty
self_denial

Wydaje mi się, że to już nie psychoanaliza, a wręcz medycyna sądowa - dziadzio Freud mógłby nie dać rady ;)

Co do literatów, chodziło mi po prostu o to, że akrobacje językowe to nie jest to, co wywołuje u mnie zachwyt. Mam tak skonstruowany umysł, że prostota to według mnie najwyższa forma doskonałości. Umiejętność konstruowania muzycznych fraz i wykoślawienia słów bywają naprawdę śliczne, nie przeczę, ale wydaje mi się to sztuką dla sztuki, taką ładną wydmuszką. Kiedy odrzeć z "Pianistki" cały ten językowy balast, zostaje film Haneke - kliniczne studium patologii.

"hassenliebe" - przydatną właściwością języka niemieckiego jest łatwość tworzenia nowych terminów z dwóch (lub więcej) często nawet przeciwstawnych znaczeniowo wyrazów, przy czym tak powstały termin w pełni oddaje istotę zjawiska, nie tracąc przy tym nic ze znaczenia wyrazów macierzystych :-)

Pozdro

ocenił(a) film na 8

Dobra książka.Jeśli chodzi o język,treść jak i formę.Myślę, że jest to lektura bardziej jednak trafiająca do kobiety,w
końcu napisana przez kobietę i o kobiecie.A Nobel jest za całokształt twórczości, a nie za jedną powieść.

-__-

ocenił(a) film na 6
grandfaiser

Czytałam Pianistkę, widziałam film i uważam, że na swojego Nobla bardziej zasługiwał twórca lobotomii.

Birke_La_Folle

A gdzie można obejrzeć ten Film online ?