Film jak i jego książkowy poprzednik cieszą się popularnością bo... opowiada jak pewna świeżynka daje się uwieść (tudzież przelecieć analnie i związać) przystojnemu biznesmenowi. Hit dla tłuszczy :)
Ludzie, przecież znając w życie to będzie jakieś miałkie romasidło, a sceny "erotyczne" będą całkiem normalne jak to w filmach tego typu. To, że babka ma opaskę i kajdanki to co w tym takiego?
NO ALE TO GREY PRZECIEŻ I POŁOWA PANIENEK LICZY NA SPUSZCZENIE Z PIE.ROŻKA A POTEM BĘDZIE PEŁNO EKSPERTEK NA MIEŚCIE A CO DO CZEGO TO NIE NIE W P.UPKE BOLI hahaha dno.
Nie wszyscy. Na ten film lecą głównie dziewczynki 13-15lat i feministki(w końcu znalazły ideał :O) Gdyby w tym pseudofilmie było chociaż 10% scen z książki(która swoją drogą jest tak strasznie napisana i ogólnie beznadziejna) to 95% osób by nie mogło wejść bo byłyby za młode
Podobno nie jest najlepiej napisana dlatego, że nikt przed oddaniem do druku nie sprawdzał po autorce tekstu.
A dlaczego niby feministki miałyby pochwalać ten film?
Przecież główna bohaterka jest uzależnioną od swego Pana i Władcy głupiutką laseczką, która pozwala robić ze sobą, co się Jaśnie Panu podoba, a asertywności uczyła się chyba od aktorek porno. Mało to feministyczne.
Facet traktujący kobiety jak przedmioty służące do zaspokajania swoich wynaturzonych seksualnych fantazji to jest ideał dla feministek?
Według 90% czytających Grey to ideał każdej kobiety. Pozostałe 10% to ci, którzy wytrwali do końca mimo miernoty fabularnej, warsztatowej i obrzydliwych, a zarazem niedorzecznie głupich scen seksu. Greyowi bym psa z kulawą nogą nie oddała, a Anastasię pozbawiła możliwości decydowania o sobie, bo wszystko wskazuje na to, że jest poważnie upośledzona.
Niestety, książka cieszy się popularnością wśród mamusiek i niewyżytych nastek, które wierzą, że seks serio tak wygląda, a Grey jest cudownym wcale-nie-despotą-i-tyranem (heloł, on zgwałcił Anastasię praktycznie, jak żartowała, że zrywa umowę. Umowa to w ogóle cała rzesza patologii). Czytelniczki najczęściej są targetem po Zmierzchu, który przynajmniej związki z despotami promował w sposób zawoalowany. Swoją drogą, wydawanie naprawdę przerobionego tylko przy oczywistościach (jak nazwiska) fanfika do Zmierzchu jest szczytem idiotyzmu, zwłaszcza, gdy fanki Greya upierają się, że ta książka nic wspólnego z Tłajlajtem nie ma. Ale to tylko w ramach wtrącenia na marginesie.
Najśmieszniejsze i tak jest to, że w tej książce nie ma ani jednej sceny, która naprawdę może się zaliczać do BDSM :)
Kobiety to najbardziej poszkodowana przez obecny system klasa społeczna. Nie awansują uderzając o szklany sufit, więc aby zająć ich umysły system produkuje "szkolenia rozwoju osobistego" i pseudo prowokacje wzorowane na Emmanuelle. Winą kobiet jest jednak to, że nie potrafią wytworzyć reprezentacji swoich interesów i dają się ogłupiać komercji. Jeżeli miała by nastąpić rewolucja światopoglądowa wśród kobiet w kierunku prawdziwego rozwoju, musiała by się zacząć od wyrzucenia przez okno telewizora.
Winą kobiet świadomych swojej sytuacji jest to, że zdały się zdominować nazifeministkom. A raczej pozwoliły im dojść do głosu i teraz każdy przejaw feminizmu i pragnienia równouprawnienia jest kojarzony z Amerykanką wielkości dwóch kanap, która dumnie nosi transparent "No, YOU make ME a sandwich!", przy tym nienawidząc mężczyzn. Ogółem, prawdziwe feministki mają przechlapane, wspominając o jakichkolwiek swoich prawach czy reprezentacji w mediach, bo od razu się na nie naskakuje i drwi argumentami w stylu "wnieście same pralkę na szóste piętro to pogadamy". Okropne, że tacy ludzie czują się uświadomieni gdy jakieś drewno aktorskie typu Watson się dopiero odezwie, że feminizm nie polega na nienawiści wobec mężczyzn.
Na dodatek, nie wszystkie dają się ogłupić komercji, nawet w internecie można znaleźć wiele naprawdę bystrych kobiet, które chcą zmienić pozycję swojej płci w czymś tak - wbrew pozorom - ważnym, jak sekcja medialna. Bo to w niej kobiety są przedstawiane najschematyczniej i najgorzej reprezentowane. Nie muszę chyba dodawać, że oprócz pochwał spotykają się za to z ogromną nagonką i groźbami, również bardzo realnymi. Bo np. powiedziały właśnie, że w Greyu kobiety są niesamowicie krzywdzone tym, jak się je ukazuje.
Choć wbrew pozorom, mężczyźni też są pokrzywdzeni w mediach. Tylko w inny sposób.
Zgoda, argumentacja trafna.
"Feminazizm" wyrósł na gruzach feminizmu z lat '60 i początku '70 gdy feministki II giej fali potrafiły wytworzyć reprezentację polityczną i rzucić wyzwanie establishmentowi w Waszyngtonie. System poszedł po "rozum do głowy" i kupił nowe pokolenie feministek wmawiając im, iż rodzice jako wapniaki nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Powstał feminizm III ciej fali oparty na haśle "nie jestem siostrą swojej matki" i "wapniaków nie słuchamy".
"Przyjmując dziedzictwo wcześniejszej feministycznej walki, [feminizm] powinien pozostać, tak jak wszystkie feministyczne fale, napędzany przez rówieśniczki: nieważne jak mądra byłaby rada matki, słuchamy swoich rówieśników." Nami Wolf, The Beauty Myth
W ten sposób system zerwał więzi pokoleniowe i zrobił to co robi zazwyczaj, czyli szczuje jedną mniejszość na drugą. W efekcie córki walczyły z matkami a feministki z mężczyznami wytwarzając kultur kampf rodem ze szkoły frankfurckiej marksizmu kulturowego.
Wszyscy zapomnieli, że przeciwnik jest sprytny i stracili z pola widzenia "większy obrazek". Teraz co by feministki nie powiedziały i tak są uważane za ruch skrajny i wrogi społeczeństwu. O to właśnie chodziło.
I właśnie to jest najgorszy problem. Zresztą, poza kobietami zmagają się z nim (lub formą tej podobną) też inne grupy społeczne, ale najłatwiej zauważyć, jak to kobiece upominanie się o jakieś prawa jest mieszane z błotem. Czarnoskóry mężczyzna żąda równej płacy - okej, w sumie nie ma powodu, żeby mu jej nie dać, kolor skóry człowieka nie czyni. Kobieta żąda równej płacy - nie jest przecież równie efektywna na tym stanowisku, co facet, który mógłby tam pracować! Podobne przykłady można mnożyć długo. I najgorsze jest to, że wbrew pozorom sytuacja się bardzo niewiele posuwa do przodu.
To nie chodzi o równą pracę, przynajmniej nie tylko o nią.
Zauważ, że "koszty" wykształcenia dziecka spadają w całości na rodziców głównie na matki. Zbudowano cały system w którym koszt kształcenia domowego jest równy 0. Tak samo traktuje się system opieki nad pełnosprawnymi zabraniając matkom dzieci upośledzonych pracować jeżeli chcą mieć zasiłek pielęgnacyjny. I nikogo to nie obchodzi a najmniej feministki których nie widziałem w manifestacjach matek pod kancelarią premiera. Obecnie feminizm jest to komercyjny produkt systemu konsumpcji generujący uwaga kolejne sztuczne potrzeby kobiet jak:
- buty najlepiej z czerwoną podeszwą
- jaskrawe szminki do ust jako wyznacznik kobiecości
- podążanie za modą zmieniającą się co rok
- posiadanie tego co reklama podsunie
...
itd..
Film obracający się wokół dziewicy, która przez 21 lat "nie wiedziała, że ma waginę"... Czuję Oscara.
Nie wiem, koleżanka próbuje mnie wyciągnąć. Wykręcam się jak mogę. Nie powalił mnie zwiastun i opis filmu.
Doprawdy bawi mnie zachwyt kobiet nad tym czymś, biorąc pod uwagę, że kobieta w tymże "dziele" traktowana jest jak śmieć.
Mnie nie zachwyca, idę dla beki.
Nie czytałam dokładnie książki więc nie wiem jak tam na serio jest potraktowane sado-maso, ale mogę ci zapewnić że prawdziwi ludzie taki seks uprawiający zazwyczaj tak się naprawdę nie traktują. Tylko w łóżku. Za obopólną zgodą. I nie ma w tym nic złego.
Bo to idealny produkt dla kobiet wychowanych na bajkach Disneya. Tyle, że z dodatkiem seksu. Bogaty, super przystojny zakochany po uszy książę, który ratuje biednego, szarego Kopciuszka z każdej opresji.
Oczywiście też wychowałam się na bajkach Disneya, więc normalnie wpadłabym w misternie zarzucone na mnie sieci, ale niestety - książka jest tak fatalnie napisana (choć trzeba przyznać, że można spokojnie połknąć ją na dwa gryzy jak burgera z McD), że czytając po raz setny jak Ana zagryza wargi i patrzy na swoje potargane włosy, zaczęłam ją sobie wyobrażać jako niepełnosprawną umysłowo, więc już nawet nie przebrnęłam do końca. Ale mimo wszystko rozumiem dlaczego większość kobiet wyczekuje ekranizacji.
O przepraszam, ja wychowałam się na księżniczkach, do tej pory je uwielbiam, a historię o Greyu uważam, za miałką i bez sensu. A książka to już w ogóle...
Z szacunkiem do wszystkich "hejterów": Ja uważam że ksiązka jest dobrze przemyslana. Jest całkiem inna niż inne romansidła. Chyba cos w niej musi byc skoro tyle osób ja przeczytało. Fakt, że to może nie jest jakas cudowna powiesc fantasy ktorymi tez sie ludzie zachwycaja. Taki rodzaj literacki wybrała aktorka i nic juz nie poradzicie. O gustach sie nie powinno dyskutowac. A film może zacznijcie hejtować jak go zobaczycie :) Nie rozumiem tez tego dlaczego wysmiewacie tych wszystkich fanów. Widocznie lubia takie rzeczy wiec po co ta kpina z nich. Osobiscie przeczytalam ksiazke i byla bardzo wciagajaca. Wystarczylo ja tylko przeczytac do konca. Wiec zamiast objeżdżać innych za to ze to lubia napiszcie gdzies pozyteczny komentarz pod czyms co wam sie podobalo, po co marnujecie czas pod filmami ktorych nie tolerujecie :) Pozdrawiam.
Tyle w niej jest, że to kolejna denna moda, typu "wszyscy czytają - to ja też, niech myślą, że jestem fajna". Mnie aż coś trafia widząc te masy jarających się kobiet, najeżdżających na swoich facetów, bo nie są Greyami. Jestem bardzo, bardzo ciekawa, czy gdyby nagle przyszły do domu, a ich mężowie, czy chłopaki czekali by na nich z biczem w ręce i zestawem klapsów nadal były by tak zaoferowane. Niech zgadnę, wtedy połowa tych cwaniar poleciałaby na policję i zgłosiła przemoc psychiczną i fizyczną. Żałosne mamy czasy, że niewyżyty seksualnie psychol stał się fenomenem.
dokładnie. Najgorsze jednak jest to, że te tłumy bab muszą być ostro stłamszone seksualnie, skoro tak się tym jarają. Powinni tą kasę wydać na kampanię traktującą o zaspokajaniu swoich potrzeb przez kobiety, a nie na ten film. Pełno jest miejsc i ludzi, którzy chętnie jedną z drugą zapną w kakao kiedy ta będzie podwieszona pod sufitem :D :P
może macie racje ze ich chęć poczucia się jak główna bohaterka mija się z rzeczywistością. Z reszta ja akurat znam masę kobiet które tą książkę czytają i nie oczekują od swoich partnerów zachowywania się jak Grey. Podchodzą do tego bardzo zdrowo. Ale powiedzcie mi jedno co wam do tego? Są fanki i tyle. Czy bardziej boli was to, że nie możecie być jednymi z wielu? tylko wasza duma nie pozwala na pojscie za tlumem. Zastanowcie się, czy jest sens hejtować ludzi bo nic nie wskóracie :)
nie 'hejtuję' tylko wyrażam swoją opinię. za dużo internetów na dziś! :D Dzisiaj wszystko to hejt i -fobia. Zwisa mi kto co tam sobie wyobraża, mówię tylko że to przerażające, a film nie zachęca :D
Ale to, że nie jesteśmy jednymi z wielu to tylko nasza świadoma decyzja. Nikt nam nie zabraniałby szaleć za Greyem. Po prostu musiała bym upaść na głowę, żeby zachwycać się, gadać i szaleć za facetem nadającym się do leczenia w zakładzie zamkniętym. I przeraża mnie to, że większości kobiet to się podoba. Widząc jak on traktuje Anę powinny zniesmaczyć się i uznać ich związek za toksyczny, a nie zazdrościć.
Sądząc po napisanym przez Ciebie zdaniu: "Po prostu musiała bym upaść na głowę, żeby zachwycać się, gadać i szaleć za facetem nadającym się do leczenia w zakładzie zamkniętym", i biorąc pod uwagę to, że napisałaś je w pełni świadomie i z pełną odpowiedzialnością, będziesz również potrafiła wyjaśnić na jakiej podstawie kwalifikujesz Graya do leczenia w zakładzie zamkniętym.
Jestem również ciekawa, na jakiej podstawie uważasz, że "większości kobiet to się podoba"? Prowadzisz jakieś statystyki? może potrafisz przytoczyć przynajmniej 50 krótkich komentarzy kobiet, które sugerują takie upodobania ? (albo chociaż 10)?
I ostatnie co mnie zaciekawiło... -"Widząc jak on traktuje Anę "- no właśnie... jak ? czy czynił coś wbrew jej woli ? pod przymusem ?
Czy wiązanie kobiety, wymachiwanie biczem, klapsy, chęć całkowitej kontroli jeśli chodzi o seks, to dla Ciebie normalne reakcje? Jeżeli tak to nie mamy o czym rozmawiać. Co do wypowiedzi kobiet, statystyk nie prowadzę, ale widzę co większość kobiet pisze tutaj i na innych stronach związanych z filmem i książką. To wystarczy, żeby wyrobić sobie opinię na temat takich pań.
Fakt, to dzieje się za jej zgodą, co w sumie świadczy, że oboje nadają się na leczenie.
Aha czyli ktoś ma inne upodobania względem seksu niż ty to od razu uznajesz że ten ktoś jest chory psychicznie? Bardzo mądrze.
Tak: niektórzy lubią wiązanie, klapsy, bicze i te inne. Całkowita kontrola nie jest normalna, jednak wtedy kiedy ktoś kogoś stalkuje wbrew jego woli - tutaj Ana na wszystko się zgodziła z tego co wiem, a on jej powiedział: nie musimy tego robić, to jest moja gra, wchodzisz ją albo nie. Oburzanie się na takie rzeczy (że ktoś lubi ostrzejszy seks) jest jakieś niedorzeczne, zupełnie tak jakby ktoś uważał za nienormalne że ktoś lubi tylko pozycje misjonarską. Pozdrawiam.
Tu nie chodzi o upodobania, niech każdy robi co chce, ale jednocześnie nikt mi nie wmówi, że facet, który w ten sposób się zabawia, chce czuć tak znaczącą przewagę nad kobietą i lubi zadawać ból jest kimś całkiem normalnym, jest to ewidentnie spaczony umysł. I przeraża mnie właśnie model tego związku, przecież to chory, toksyczny związek z którego trzeba uciekać, a nie rozmyślać o nim jako o cudownej relacji, a o Greyu jako księciu z bajki, a tak właśnie robi wiele kobiet, same się do tego przyznają, wystarczy poczytać. Pozdrawiam również.
BDMS to nie ostrzejszy seks,zreszta w ksiazce to nie prawdziwy BDMS , wiazanie,
lekkie klapsy-takie rzeczy to mnie intresuja a fanka BDMS nie jestem
Hej, hej, slow down, ludzie mają różne preferencje. I nie bronię tu "50 shades" w żadnym razie, bo z resztą Twoich wypowiedzi się zgadzam, a model związku tam zawarty jest mocno przerażający, ale samo BDSM za zgodą obu stron nie jest powodem do leczenia.
Żeby nie było wątpliwości, nie mam tam wyżej na myśli przenoszenia schematu BDSM do życia codziennego.
Camilla3:
"Czy wiązanie kobiety, wymachiwanie biczem, klapsy, chęć całkowitej kontroli jeśli chodzi o seks, to dla Ciebie normalne reakcje?" - Widzę, że nie czytałaś 2 części, gdyby tak było, wiedziałabyś, że to wybór stylu życia a nie sadyzm seksualny. Adnotując do 3 przy okazji, jeśli dzieje się to za zgodą dwóch osób to nie ma w tym nic złego,
"ale widzę co większość kobiet pisze tutaj i na innych stronach związanych z filmem i książką. To wystarczy, żeby wyrobić sobie opinię na temat takich pań" - tak samo, jak wystarczyło przeczytać 1 część i zobaczyć krótki zwiastun, aby wyrobić sobie zdanie na temat całości... - Wow! Niesamowite jak strasznie łatwo jest zmanipulować człowieka i narzucić myślenie.
Zachęcam do przeczytania pozostałych części, chociażby po to, aby po przeczytaniu puknąć się w czółko i przez chwilę zastanowić się nad tym jak ważne jest PRZEMYŚLENIE tego, co chce się powiedzieć tudzież ODPOWIEDZIALNOŚĆ za własne słowa. Nie sztuką jest wyrazić opinię, lecz niech ta opinia będzie konstruktywna. Poparta sensowną argumentacją.
W tym bestsellerze jest głębsze podłoże, jeżeli ktoś natomiast nie zagłębia się, nie wnika i nie czyta ze zrozumieniem, to nie dziwne, że podchodzi się do tego negatywnie.
Komentarz Camillii 10/10. Nie, to nie duma nie pozwala mi pójść za tłumem, ale rozsądek i własne refleksje. Mamy prawo do głosu krytyki, tak jak fanki tej książki mogą zachwycać się nad czymś, co nam się nie podoba. Poczytność i miejsce na liście bestsellerów naprawdę nie są wyznacznikiem niczego poza popularnością. A film skrytykuję z czystym sumieniem dopiero po ewentualnym obejrzeniu ;)
Nie rozpiszę się zbyt dużo w temacie, natomiast brawo dla Camilli za wyrażenie zdrowej refleksji. Tak, zdrowej. I mówi to facet.
Wiara w ludzkość jednak jeszcze istnieje.
PS.
nie czytałem książki ani nie czekam zbytnio na film więc się nie wypowiadam głośno - wolę zostawić moją opinię dla siebie.
Ja tam książkę przeczytałam nie wiedząc jeszcze, że jest na nią jakaś wielka moda (może wtedy jeszcze w Polsce nie została tak "rozgłośniona"). W sumie przeczytałam ją ponieważ natknęłam się na anglojęzycznego bloga na podstawie "50 twarzy greya". Faktycznie to ciągłe przygryzanie wargi było wkurzające, ale dla kogoś, kto często czyta amatorskie opowiadania typu blogi nie było dużą przeszkodą. Mi osobiście wydaje się, że kobiety tak lecą na tę produkcję, ponieważ jest to takie porno z fabułą i romansem. Ja nadal chcę to obejrzeć, ale nie szaleję już za Greyem tak jak kiedyś :)
Powiem tak: książka to beznadziejnie napisane romansidło które jednak może wciągnąć czytelnika i nie ma w tym nic złego. Przeczytałam pierwsza i drugą część, trzeciej nie dałam rady. Wniosek jest prosty: ludzie czytają w dzisiejszych czasach bardzo mało a ta książka nie wymaga od czytelnika zbyt wiele. Sam pomysł i historia są ciekawe, z wykonaniem gorzej ale kolejna rzecz: to jest forum filmowe nie książkowe: wiadomo na film pójdą raczej panie niż panowie, ale czy to powód żeby wszystkie te kobiety pakować do jednego worka? Tak samo było ze zmierzchem, pretty woman i innymi romansidłami. Po prostu i nie ma się tu czego doszukiwać.
Dlatego też na film pójdę bo od książki na pewno nie będzie gorszy a może się okazać wciągający. Oscarowych ról nie oczekuje i w najgorszym wypadku ponudzę się w wygodnym fotelu, przygryzając serowe nachosy :)