Wybaczcie ale prymitywizm głównej bohaterki poraża. Wdaje się w romans z człowiekiem, który od początku wyznacza jej rolę erotycznej zabawki. W tych okolicznościach dziwić może szukanie głębi w psychice kochanka i zaskoczenie, że to jednak nie jest prawdziwa miłość. Czego można się było przepraszam spodziewać, po facecie którego jedyną troską było co i gdzie wsadzić kochance? Rozumowanie bohaterki daje się streścić do " zabrał mnie na przelot helikopterem, to znaczy że mnie kocha". Dziewczyna jest z całym szacunkiem na intelektualnym poziomie czterolatki, która myślała, że pedofil ma dobre intencje, bo przecież kupił jej cukierki.
Zdecydowanie widać, że masz problem z tą książkę. Zaczynasz drugi temat o tym samym. Po co to ?? Skoro tak bardzo Cię irytuje nie lepiej dać sobie z nią spokój i zapomnieć o niej. Po co się nakręcać i próbować innych przekonać do słuszności Twojej opinii.
Problem to może za mocne słowo. Zdecydowanie to dziełko należy do utworów, których fenomenu nie rozumiem. Za dyskusję szanownej koleżance dziękuję, ale zwyczajnie chciałbym dowiedzieć się, co ludzie widzą w tej książce (dlaczego z wypiekami na twarzy oczekują na film). Mój post może sprawiać, wrażenie zwykłego "trollingu", ale zapewniam, że powoduje mną zwykła ciekawość. "50 Twarzy Grey", w przeciwieństwie do np. gniotów typu "Intymność", nie jest nam stręczone przez zblazowanych krytyków jako kino ambitne. Zainteresowanie książką, a obecnie filmem jest jak najbardziej autentyczne (mechanizm troche podobny jak w przypadku Rolling, która niespodziewanie zbiłą fortune na Harrym Potterze). Skoro, ktoś osiagnął taki sukces na lichej ksiązczynie, to coś musiał zrobić naprawde dobrze. Szczerze chciałbym dowiedzieć się co. Odpowiedzi szukam więc u źródłą, czyli u fanek. Pozdrawiam
Myślę, że fenomen tej książki opiera się na głównym bohaterze. Grey stanowi uosobienie marzeń bardzo wielu kobiet - przystojny, uwodzicielski, pewny siebie, a jednocześnie czuły, sprawia, że kobieta czuje się przy nim bezpiecznie, dodatkowo, nie ukrywajmy - bogaty;] Do tego przedstawiany jest jako bóg seksu. Prawie każda by takiego chciała. A że na świecie ideałów nie ma, to można chociaż pomarzyć, przeczytać książkę (jaka by nie była) i odpłynąć.
No wybacz, ale trudno się z tą charakterystyką zgodzić. "Czuły" i "dający poczucie bezpieczeństwa" to chyba ostatnie rzeczy, które można powiedzieć o o mężczyźnie na wstępie sprowadzającym swoją partnerkę do roli pozbawionej niemal wszelkich przysługujących istocie ludzkiej praw ( popraw mnie jeśli się mylę, ale "kontrakt" wyłączał jedynie zwierzęta i trwałe uszkodzenia ciała). Co do "boga sypialni", to Grey również nie odkrywa Ameryki, a jedynie pozbywa się zahamawań sprowadzając kochankę na granice upodlenia. Większość meżczyn nie poważyłoby się na to ( jak widać niekoniecznie słusznie). Z bogactwa Greya też się bohaterka nie nakorzystała No chyba, że zakup kajdanek, pejczy i tym podobnych zabawek w najdroższych sklepach dla VIPów czyni jakąś istotną różnicę.
To był układ, na który obie osoby się zgadzały, nikt nikogo nie zmuszał. Ty może czytałeś inną książkę, ale troszczył się o nią niesamowicie cudownie. A to, że czasami robił to w bardzo denerwujący sposób niczego mu nie ujmuje. Robił to trak jak potrafił zmagając się ze swoimi demonami przeszłości
"Z tym poczekamy, zresztą w tym przypadku nie możemy od razu skoczyć na głęboką wodę. Twój tyłek będzie musiał przejść szkolenie". Zaiste troszczył się o nią jak nikt inny. Ja wszystko rozumiem, ale jak można przejść do porządku dziennego, że ten oparty na trosce i poczuciu bezpieczeństwa zwiazek zaczyna się od instrumentalnego sprowadzenia partnerki w podpisanym kontrakcie do roli pozbawionego praw przedmiotu. Odrobina pikanterii w sypialni może wzbogacać związek (jeśli ktoś to lubi), ale kotntrakt na bycie seksualną niewolnicą nie jest dobrym wstępem do powżnej relacji opartej na zufaniu, czułości itp. "Demony przeszłości" natomiast to to liche wytłumaczenie dla zamiłowania do kulek analnych i chęci dominacji. "Miałem trudne dzieciństwo, więc teraz muszę odziewać swoje kochanki w ciasny kombinezon z foczej skóry i dźgać szydełkiem dla pełniejszego orgazmzmu. Czy to nie oczywiste"
Faktycznie się o nią troszczył. Np. załatwił jej wizytę u ginekologa mniej więcej tak, jak ja wzięłam swojego psa do weta na kastrację. Wzruszyłam się.
"No wybacz, ale trudno się z tą charakterystyką zgodzić. "Czuły" i "dający poczucie bezpieczeństwa" to chyba ostatnie rzeczy, które można powiedzieć o o mężczyźnie na wstępie sprowadzającym swoją partnerkę do roli pozbawionej niemal wszelkich przysługujących istocie ludzkiej praw ( popraw mnie jeśli się mylę, ale "kontrakt" wyłączał jedynie zwierzęta i trwałe uszkodzenia ciała)"
Ta część, o której piszesz stanowiła tylko 30% tej serii, przez 2 części była ukazana jego przemiana, to dla niej wyrzekł się swojego stylu życia.
"Ta część, o której piszesz stanowiła tylko 30% tej serii, przez 2 części była ukazana jego przemiana, to dla niej wyrzekł się swojego stylu życia".... nie lubię się strącać w zagorzałe dyskusje ale pragnę zauważyć, że z tego co zobaczyłem i przeczytałem w internecie o tym filmie ma to być ekranizacja pierwszej części prawda? można by przyjąć, że pisząc "Ta część, o której piszesz stanowiła tylko 30% tej serii" strzelasz do własnej bramki...przyznając swoim argumentem rację osobie, którą chciałaś przedyskutować ;] Jestem facetem, przyznam przeczytałem tą książkę na nudniejszych z wykładów na uczelni i muszę przyznać, że w pierwszej części czułości to on okazał tyle, że hmm można by to podpiąć pod zdrowy rozsądek a nie uczucia. Muszę się zgodzić z przedmówcą, okiem, ponieważ książka mimo, że wychwalana pod niebiosa na dobrą sprawę była to intryga, w której po pewnym czasie średnio rozwinięty szympans domyśliłby się, kto był "tym złym" i jak to się skończy. Nie oszukujmy się, historia może i mogła się podobać przez to, że ludzie lubią czytać/oglądać historie o czymś nieosiągalnym dla większości, osiągniętym przez potencjalną "Kowalską". Zamykając moją wypowiedź muszę podkreślić, ze sceny seksu tylko z początku mogły wydawać się soczyste lub jakkolwiek inaczej je nazwać. Na nieszczęście kiedy po raz X przeczytałem jak to Ana "rozpada się na miliony kawałeczków" a "jej wewnętrzna bogini to czy tamto" ziewałem, tak, ja jako facet ziewałem przy opisie scen seksu....coś jest nie tak i nie mam tu na myśli siebie...i podkreślam, ze to moje spostrzeżenia i nie chciałbym zostać obrzucony za nie internetowymi fekaliami zagorzałych fanek ;]
Tak jak napisała Aga_1a nie jesteś kobietą, więc ciężko Ci to będzie zrozumieć. To co robił Anie Christian nie nazwałabym upodleniem. No ale tu już dochodzimy do kwestii upodobań.
Oczywiście, że był wobec niej czuły. Z jego bogactwa Ana też korzystała. Mam wrażenie, że nie przeczytałeś książki do końca.
Jeśli wiazanie i wkłądanie stalowych kulek to przejaw czyłosci zaiste bohater był czuły. Autorzy anonsów "Pan szuka uległej niewolnicy" zapewne zdziwiliby się, że są ciepłymi romantycznymi młodzieńcami poszukującymi swojego "ja" zatraconego w dzieciństwie.
Zgadza się, ale nie wssycy udaja, że wkłądanie parnetce plastikowych penisów jest nomen omen głebokie...
Haha :D Jak głęboko wkłada to jak to inaczej nazwać?
Facet może być czuły, kochany i opiekuńczy, a jednocześnie być fanem spankingu i ołowianych kulek. Dla mnie to się nie wyklucza.
Oczywiśnie nie wyklucz, choć ja nie przepadam. Anastazja i Grey nie byli jednak zakochana parką, która postanowiła ostrzej poeksperymentować w sypialni. Nie łaczy ich niemal nic, BDSM był trzonem ich związku i od tego wszystko się zaczeło (w pierwszej części również praktycnie na tym się skończyło)
"Jeśli wiazanie i wkłądanie stalowych kulek to przejaw czyłosci zaiste bohater był czuły"
Akurat nie to miałam na myśli pisząc o tym, że był czuły. Raczej to jak zachowywał się w stosunku do Anastasii po seksie.
Myślę, że nie można powiedzieć, że Christian był wobec Any tylko miły. Ale to też każdy odbiera na swój sposób. W moim przekonaniu przytulanie, całowanie, głaskanie, troska o drugą osobę jest czułością. Można by było powiedzieć, że był miły gdyby powiedział jej po seksie dziękuję, dał całusa i ją zostawił:P Zaś upodleniem byłoby dla mnie gdyby ją zerżnął i wyszedł bez słowa. Każdy ma inne podejście do tematu.
Różni nam się pogląd na bycie "miłym". Dla mnie bycie miłym, a nawet normą po seksie jest właśnie to przytulanie i głaskanie.
Dla mnie czułość nie sprowadza się tylko do tego co jest po seksie, a właśnie do tego jak traktujemy siebie poza nim.
Moim zdaniem czułość odnosi się do całokształtu bycia razem, nie tylko do tego co jest po seksie. Zle się wyraziłam.
Tak to zabrzmiało :) Dla mnie to co jest po seksie ma niewiele wspólnego, to bardziej coś w rodzaju obowiązku.
Ja jestem kobieta i takze nie rozumiem.... Gosc wybieral dziewczynie znajomych, w razie nieposluszenstwa karal fizycznie, kurcze m, on nawet musial kierowac firma w ktorej ona pracowala - moim zdaniem daleko tu od czulosci i niestety bard.zo blisko do upodlenia.... W kazdym razie ten zwiazek do zdrowych nie nalezal
Obawiam się, że musiałbyś być kobietą aby to zrozumieć, ale to nie jest możliwe ... :) Osoba powyżej bardzo trafnie to wyjaśniła
A jeżeli chcesz wiedzieć jak to się dzieje, że infantylna ksiązka osiąga taki sukces to odsyłam cię do źródła- autorki. My jesteśmy tylko odbiorcami, nie potrafię Ci wyjaśnić dlaczego Tobie sie nie podoba, a miliony kobiet oszalały na jej punkcie.
No tu akurat się z Szanowna Koleżanką nie zgodzę. Czy J. K. Rolling przypuszczała, że zostanie milionerka przynosząc pierwszą część "Harrego Pottera" do redakcji? To czytelnicy zakochali się w postaci małego czarodzieja. Podobnie Grey z jakiegoś powodu zyskał miliony fanek. Ksiązka musiała odpowiadac potrzebom współczesnych kobiet i to jest zastanawiające.
z jakiegoś powodu? jak dla mnie to autorka pisała specjalnie po to by trafić w konkretną grupę docelową tylko pod wydanie maszynki zarabiającej pieniądze.
Oczywiście, w tym sensie, że każdy przynosząc książkę do redakcji liczy, że się sprzeda. Mówie jednak o skali sukcesu. Lichych książeczek z pikantnymi romansami było sporo, ale do sukcesu "Greya" im daleko.
jest łatwa i lekka, a główna bohaterka jest po prostu beznadziejna i wobec tego dość sporo zakompleksionych kobiet się z nią utożsamia, a bohater jest z wyglądu idealny i co najważniejsze jest taki podły i niedobry, ale kocha anę :P To tak skrótowo.
Dużą rolę miał tutaj marketing, min. dlatego dostałam tą książkę na urodziny.
*Rowling. Kiedy przeczytałam za pierwszym razem, sadzilam ze to literowka ale widzę ze jednak nie. Na przyszłość podając w przykładzie jakieś osoby może warto sprawdzic jak pisze sie ich nazwisko. Bo to istotne.
Dlaczego główna bohaterka zainteresowała się Greyem? Wydaje mi się, że chodzi tu bardziej o miłość, no może nie od razu ale Anastazja zakochiwała się powoli w Christianie. Była nim zauroczona, nie wyobrażała sobie życia bez niego. Dzięki niemu zasmakowała tego, czego nie było jej dane zaznać przez te kilkanaście lat. Mam wrażenie, że albo nie doczytałaś książki albo robiłaś to nieuważnie bo na końcu 1 części Ana podjęła decyzję ze względu na to jak Grey ją traktował. Potem (o ile czytałaś 2 część, a nie chce tu spojlerować bo nie każdy kto chce obejrzeć film, przeczytał książkę) zmienił swoje nastawienie w stosunku do niej i całego 'kontraktu'. Poza tym, wiemy także dlaczego zachowywał się tak, a nie inaczej.
Ja jeszcze raz podkreślę, można dla relaksu czytać kiepskie książki i oglądać słabe filmy (mnie się to w każdym razie zdarza). Ale fanki zdają się widzieć w bohaterach, coś czego ewidentnie tam nie ma. Relacji , która rozpoczyna się od pisemnej umowy na najwymyślniejsze perwersje, jakie mają być dokonane na partnerce można nazywac różnie, ale na pewno nie miłością. Roztkliwianie się na Anastazją, która "zasmakowała tego, czego nie było jej dane zaznać przez te kilkanaście lat", też dziwi. Rozumiem wieloletnie poszukiwanie miłości, ale bohaterka jak rozumiem długie mogła znaleźć męzczyzny, który upokorzy ją w sypialni wysmaga a na koniec włoży komplet ołowianych kulek. Skoro biedaczka miała takie potrzeby, ktoś powinien jej polecić skorzystanie z erotycznych portali ogłoszeniowych, gdzie pełno anonsów typu "Pan z doświadczeniem szuka uległej niewolnicy". Nie z zgadzam się też z tezą, skad się wzięły nawyki Greya. "Trudne dzieciństwo", które ma wyjaśniać wszystko nie wyjaśnia niczego. Twierdzenie, ze każdy, kogo nie kochała matka, w przyszłosci nabierze sympatii do kajdanek i kulek analnych jest cokolwiek naciągana. Główna bohateterka lubi BDSM, zdarza się, ale uparte doszukiwanie się głębszych motywaów swoich upodobań jest żałosne.
Dokładnie :)
Boję się, że fanom ostrzejszego seksu przez takie bzdurki może się oberwać. Lubisz jak Cię facet zerżnie jak sukę, a potem wysmaga paskiem? Oznacza, że miałaś problemy w dzieciństwie...
"Nie z zgadzam się też z tezą, skad się wzięły nawyki Greya. "Trudne dzieciństwo", które ma wyjaśniać wszystko nie wyjaśnia niczego. Twierdzenie, ze każdy, kogo nie kochała matka, w przyszłosci nabierze sympatii do kajdanek i kulek analnych jest cokolwiek naciągana. " Tu się z Tobą zgodzę.
Tak czy siak, książka odniosła sukces, bo (tak przynajmniej mi się wydaje) autorka zawarła w niej fantazję erotyczną wielu kobiet. Kobiety (nie wszystkie) marzą o takim, hmm, jakby to nazwać - czułym brutalu, który podczas seksu wychłosta, a potem pogłaszcze i wycałuje zbolałą pupcię:P
Kontrakt był na samym początku, wtedy żadnej miłości między nimi nie było. Pojawiła się z czasem.
Napisałam, że miłość rozkwitała powoli. Na początku Anastazja zauroczyła się w Christianie, przyłapywała samą siebie jak uśmiecha się, myśląc o nim, co było dosyć częstym zjawiskiem. Zafascynowana, zgodziła się zostać uległą. By być bliżej osoby, która budzi w niej uczucia jakie nie żywiła do nikogo innego (?) jak widać nawet za cenę poniżenia. Cóż, taka właśnie była.. Przejrzała pod koniec części pierwszej, jak już wcześniej wspomniałam.
No to jest jakiś emocjonalny odpowiednik zupy na gwoździu. Tworzymy teorię i otoczkę wokół niczego, a potem się w tych własnych fantazjach i domysłach zakochujemy.
Sęk w tym, że książka wcale nie traktuje o kobiecie, która poznaje wspaniałego faceta, a później daje się dla nie go poniżyć. Ona nie poznaje go w ogóle. Daje się upadlać, a później szuka dla swojego postępowania uzasadnienia. Przypomina w tym nastolatke, która spytana dlaczego kocha cierpiącego na paranoje agresywnego narkomana odpowiada, że "ma w sobie to coś" albo "kocham go do szaleństwa za to, że jest".
Wybacz, ale powtórzę się, zdecydowanie masz problem z ta książką, po co wchodzić na to forum jeżeli jej nie lubisz, myśleć o niej i irytować się niepotrzebnie. Każdy ma inną wrażliwość, każdy ja inaczej odbiera. Dla mnie jest lekka, łatwa i przyjemna. Ty widzisz tylko w niej demoralizację, inni opisaną miłość. Bez sensu się o to kłócić, nie przekonasz mnie do swojego zdania. Więc lepiej zakończyć ten temat niż drzeć koty...
Każda dyskusja na forach tego rodzaju to "kawał dobrej nikomu niepotrzebnej roboty". Prezentuje swój pogląd, ale wbrew temu co piszesz, nie sądzę by, udało się mi przekonać którakolwiek z fanek. Nie obgryzam też nerwowo paznokci czytając kolejne wątki. Skoro się powtórzyłaś, to ja taż pozwolę sobie na powtórke. W sukcesie książki najbardziej zastanawia mnie fakt, że wiekszość fanek widzi tam coś, czego nie ma. Bohater zawiera z przygodnie poznaną dziewczyną kontrakt BDSM oparty na szablonie ogłoszeń jakich w internecie pełno ("Pan szuka uległej niewolnicy. 100% bólu i poniżenia. Żadnych pytań"). Czytam natomiast Panie, które piszą mi o historii trudnej i "dojrzewajacej powoli miłości", "pełnym ciepłą i czułuści partnerze z prtzeszłością". To trochę, jakby pojawiła się nagle rzesza fanów "Śpiącej Królewny" Charlesa Perraulta (co przyjąłbym do wiadomości), którzy wmawialiby wszystkim wokół, że to trzymająca w napięciu powieść szpiegowska.
Najwidoczniej skoro nie potrafisz zrozumieć sukcesu tej książki to już to nie nastąpi. Została specjalnie napisana tak żeby łatwo można było ją sprzedać, czytać. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale co jest w tym złego? Co jest złego w tym, żeby czasem oderwać się od codzienności?
Nie rozumiem.. zgodziła się na traktowanie siebie w taki, a nie inny sposób. Tak książka została napisana. Nie zmienisz tego więc nie widzę dalszego sensu ciągnięcia tego tematu i upierania się przy swoim. Jeżeli nie spodobała Ci się, nie czytaj kolejnych części, proste. Nikt Cię przecież nie zmusza. Wątpię, że sięgnęłaś po książkę nie wiedząc jakiego gatunku ona jest, najwidoczniej nie jest dla Ciebie. Jest wiele innych, być może lepszych, które w swojej egzystencji przeczytasz, niekoniecznie tego pokroju.
Gdyby fanki książki, mówiły coś w stylu "uwielbiam te pikantne opisy i zawsze czytam je z zagryzionymi wargami". Opowiadania erotyczne napisane podobnie kiepskim językiem istnieją i mają amatorów (oraz amatorki). Zastania jednak, czemu w książce o kobiecie, która godzi się zostać niewolnicą SM przygodnie poznanego cżłowieka, fanki widza wszystko poza "kontraktem", który jest rdzeniem utworu. To nie jest kwestia opisu czy fabuły, tam po prostu NIE MA, "ciepła, czułości" i "trudnej miłości dojrzewającej powoli", które wielu stara się usilnie zobaczyć.
Warsztat autorki to już całkiem inny temat. Może dlatego, że 'fanki' skupiają się bardziej na fabule i potrafią dostrzec coś czego przeciętny człowiek, czytający byle by tylko czytać, nie widzi. Dla mnie osobiście sceny seksu nie są głównym wątkiem, a jedynie pobocznym elementem, który co prawda jest wysunięty na pierwszy plan. Jednak nadal to książka, która ma do 'zaoferowania' coś więcej niż tylko opisy erotyczne.
"Może dlatego, że 'fanki' skupiają się bardziej na fabule i potrafią dostrzec coś czego przeciętny człowiek, czytający byle by tylko czytać, nie widzi. Dla mnie osobiście sceny seksu nie są głównym wątkiem, a jedynie pobocznym elementem". Ależ w książce opisy "momentów" są na pierwszym planie (nawet objętościowo) i nie da się temu zaprzeczyć. Odnośnie "rozwijajacego się powoli uczucia" i "pieknej, ale trudnej miłości" to ich tam nie uświdczysz, bo mamy związek z obcym facetem , który partnerce ma do zaoferowania jedynie kajdanki, kulki i podobne wynalazki. Idąc tym tropem możnaby uznać, ze filmowe hity z Sashą Grey to hitorie wrażliwego kochanka dbającego o swoją dziewczynę, który subtelne uczucia ukrywa pod płąszczykiem czytego aktu erotycznego będąc niezdolnym do ukazania uczuć wprost ze względu na trudne dzieciństwo.
Nie wiem ile razy można Ci powtarzać, że obie strony się na to zgadzały, nikt nikogo nie zmuszał. Bohater nie znał innego związku, niz ten który zaoferowal Anie, W wieku 15 był wykorzystywany przez starszą o 30 lat kobietę, to mogło trochę zachwiać jego psychiką i odbic się na życiu dorosłym. To znał i było to dla niego "biezpieczne". Dlaczego piszesz, że miał do zaoferowania partnerce tylko kajdanki?? Poza sypialnią troszczył się o nią, dbał, ubiegał o jej względy, a to że wykorzystywali różnego gadżety niczego nie ujmuje. Przez całą serię następuje jego przemiana, uczy cię kochać, uczy się byc kochanym i moim zdaniem poradził sobie bardzo dobrze.
"Obie strony się na to zgadzały, nikt nikogo nie zmuszał".A czy gdziekolwiek napisałem, że zmuszał?
Niewolniczy kontrakt BDSM można zawrzeć dobrowolnie, co nie zmienia faktu, że jest cokolwiek upokarzający. Pozbawia "niewolnika " podmiotowości i nijak nie da się porównać do paru klapsów w sypialni. Grey miał trudna przeszłośc? Zgoda, ale to jedynie może (choć nie musi) tłumaczyć jego postępowanie, nie czyni go jednak sympatyczną postacią i godnym uczucia partnerem. Czy fakt, że narkoman wpadający w furię na widok swojej partnerki zachowuje się tak, bo pochodzi z patologicznej rodziny, czyni go frapująca postacia i wymarzonym mężczyzna.
Ale o to w tym chodzi. BDSM ma być upokarzające, a kontrakt ma w sobie coś mocno erotycznego. Każdy ma inne potrzeby erotyczne.
Ale co to niby ma tłumaczyć, przeszłość raczej nie ma zbyt dużego związku z upodobaniami w sypialni ;/ To jest właśnie to szukanie głębi na siłę.
"Ale o to w tym chodzi. BDSM ma być upokarzające, a kontrakt ma w sobie coś mocno erotycznego. Każdy ma inne potrzeby erotyczne." Zgadza się i jako liberał nie wtrącam się w nawyki sypialniane bliźnich (nawet, jesli nie podzielam ich upodbań). BDSM to jednak BDSM a nie fundament delikatnej prawdziwej miłości.
"To jest właśnie to szukanie głębi na siłę." nic dodać, nic ując.