Właśnie wróciłem z kina i muszę przyznać, ze film była całkiem fajny.... prawie do końca :-) Za wyjątkiem zakończenia - całkowicie nierealnego i nie pasującego do reszty filmu. Uczta na obiad, ale zakalec na deser :-(
W książce jest wyjaśnione zakończenie. Szkoda, że zabrakło go w filmie. Jeśli obraz cię nie zniechęcił - polecam książkę. Wciąga. Film jest tylko ilustracją. Wierną, ale bez wszystkich szczegółów. Jak widać nawet tych niezbędnych.
Ja kto w książce jest wyjaśnienie? Tzn. jakieś inne niż we filmie. Czytałem ją 2 razy i nic więcej, niż we filmie, nie odkryłem:-)
Zakończenie jest takie samo, ale w książce jest podane więcej szczegółów. Dzięki temu zakończenie książki podobało się wszystkim moim znajomym, którzy przeczytali "Pachnidło". Na temat zakończenia filmu zdania są za to podzielone między tych co czytali książkę i tych co znają tylko film.
Nie czytałam książki. Właśnie wróciłam z kina i jestem pod ogromnym wrażeniem tego filmu. Zakończenie bardzo mnie zdziwiło, pozytywnie, ponieważ sprawiło, że ten, z pozoru przewidywalny film, potrafił mnie zaskoczyć.
Bez problemu zrozumiałam o co w nim chodzi, domyśliłam się też, że Jan Baptysta został zjedzony. Zastanowiło mnie jego imię, dlaczego akurat "Jan Chrzciciel"?
A aktor grający główną rolę rzeczywiście był przystojny, czasami zamiast oglądać cały obraz, gapiłam się na jego oczy.
Ale aparycja aktora nie wpływa na moją ocenę tego filmu. Jestem pod wrażeniem głównie dlatego, że Pachnidło dało mi dużo do myślenia, kazało się zastanowić nad pobudkami skłaniającymi bohatera do takich a nie innych czynów. Coraz mniej jest filmów, nad którymi trzeba się zastanawiać, a może to tylko moje wrażenie, bo rzadko do kina chodzę...
Gorąco polecam ten film, jest warty obejrzenia.
Dlatego też zamierzam przeczytać książkę. Skoro jest (ponoć) lepsza, chcę porównać te dwa dzieła.
Jak dla mnie zakończenie było czysto metaforyczne... Ale nie o tym chcę napisać... Imię bohatera "Jean Baptiste" to raz, dwa: czy scena wyroku nie przypominała biblijnego osądu? w dodatku skazanie na ukrzyżowanie... Trzy: każdy kto "sprzedał" gł.bohatera zapłacił za to śmiercią (Judasz i srebrniki?). Może porostu jestem przewrażliwiona.. :P
pewnie żeby wszyscy się w sobie zakochali i żyli długo i szczęśliwie, a Jan Baptysta został perfumiarzem znanym na caaaały świat ;)
pozdrawiam :)
Zaznaczę na wstępie, że książki nie czytałem. Co do zakończenia to uważam, że lepsze byłoby zakończenie bardziej realne. Zakończenie w stylu wylewania na siebie perfum oraz co? Zawąchanie go na śmierć ??? Skoro chciał umrzeć, to mogli to pokazać w inny sposób.
Pozdrawiam
oni go zjedli!i to dosłownie, też książki nie czytałem, ale się domyśliłem, rzucili się na niego i każdy z "miłości" chciał mieć kawałek Jana Baptysty, przecież widać było jak go gryzą ;)
ja w ogole tego filmu nie zrozumiałam... a zakończenie to już w ogole mnie wybiło z tematu ;/ moze ktoś by mi wytłumaczył o co tak naprawde chodziło? ktoś kto czytał książkę?
SPOILER BĘDZIE
przyznam się, książki nie czytałem, ale zrozumiałem w pełni, Jan Baptysta chciał zdobyć zapach idealny i okazało się, że to zapach miłości, której on nie potrafił okazywać i nie znał i dlatego chciał umrzeć. Proste.
a książkę muszę w końcu przeczytać :P
achaaaaaa no teraz to rozumiem!:P Gdybym przeczytała książkę przed obejrzeniem filmu, to na bank bym zrozumiała:P Dzięki wielkie xD
a mnie wlasnie najbardziej podobalo sie zakonczenie zwlaszcza ze nawet biskupa nie ominelo to uczucie ktore zostalo sprowadzone do tak ziemskich doznan!
sądzę że chodziło o to, że przy tworzeniu tych perfum, jemu najbardziej brakowało bliskości z tamtą kobietą, nie zdążył tego zaznać, o tym myślał najintensywniej i tak też był skutek perfum dla innych ludzi
uważam dokładnie tak samo...
film ogolnie mi sie podobal, ale zakonczenie mnie rozczarowalo
nie wiem jak wy ale ja uwazam ze najlepsze zakonczenie byloby wtedy gdyby na glownym bohaterze po prostu wykonali egzekucje i tyle. Poza tym film bardzo w porzadku. Pozdrawiam
Norciu!Gdyby na głównym bohaterze wykonali egzekucje to film można by było nazwać przewidywalnym i pod hollywoodzką manierę! Tak koniec zaskakuje, choć dla mnie jest logiczny. Pozatym wtedy film nie byłby wierny oreginałowi i pewnie wtedy były by głośne prostesty fanów ksiązki w stylu "nieodważyli się na prawdziwą końcówke ksiązki, poszli na komerchę!!". Naszczęście tak nie jest. Zresztą co to za ekranizacja z inna końcówką niż w książce?
Ale tak jest w książce,więc gdyby zmieniona zakończenie to już nie byłby ten sam film.Moim zdaniem końcowa scena orgii jest świetnie przedstawiona ,ale nie ta na której ludzie z Pryża go zjadają.Bo nie widac tam tego dokładnie i osoby które nie czytały książki mogą się nie domyślić.Więc gdybyś przeczytała ksiązkę to zakończenie abolutnie by Cię nie rozczarowało.Polecam książkę, bo film jest uboższy o treść.
wiecie jak sie tak dobrze zastanowic to chyba macie racje :) tylko ze ja lubie smutne zakonczenia i moim zdaniem wykonanie egzekucji byloby gorsze niz to ze go zjedli. W kazdym razie nie czytalam ksiazki ale na pewno to zrobie.
Oj chyba reżyser popełnił błąd wybierając Bena na Grenouilla skoro niektórzy stawiają urode tego aktora nad obrzydiwość postępowania Jana Baptysty ;P Oczywiście pisze to w ramach żartu :)
No, ja myślę ! xD A co do postępowania... to przecież z jednej strony to co robił było dobre, bo stworzył Perfumy Miłości ! ;)
Głupi filmweb się zacina!! Tak, Jan miał całkiem dobry cel, ale dochodził do niego po trupach (dosłownie i w prznośni).
Czy w tym zakonczeniu nie chodzilo czasem tylko o to ze on po prostu w czasie tej egzekucji, jak byl juz w amoku mial taka wizje ?? Ja po wyjsciu z kina wlasnie tak zinterpretowalem to zakonczenie.
nie czytałam książki, ale film mnie zawiódł. moim zdaniem zakończenie było strasznie głupie, być może tak jest w książce, ale tak czy siak nadal uważam, że było głupie. początek był bardzo udany, rzeczywiście bardzo sugestywnie "ukazano" zapachy, ale od mniej więcej połowy filmu miałam wrażenie, że jest szalenie niedopracowany, że reżyser nie miał pomysłu. nie wiem jak w książce przedstawiony jest pościg grenouille'a za laurą, ale ten filmowy był wręcz fantastyczny. grenouille niczym forest gamp pokonał góry i lasy za laurą i jej ojcem. może to magiczny nos? nie wiem. film mi się nie podobał. nie wiem czy warto go polecić, może tak, może nie... .
pozdrawiam.
Owszem, zakończenie było trochę niewyjaśnione. Ja czytałam książkę, a to zupełnie co innego - cały film spodziewałam się, jakie będzie zakończenie (tylko spodziewałam, bo oni róne rzeczy wymyślają, więc lepiej się za bardzo nie nastawiać na zgodność z książką ;) ), ale mojej mamie, która oglądała ze mną, musiałam już co nieco wytłumaczyć. Tego właśnie ja oczekuje od adaptacji - aby były rozumiane jako sam film, a nie dopełnienie książki. A często tego właśnie brakuje.
Ogólnie byłam bardzo pozytywnie zdziwiona tym, z jaką prezycją i nastrojem została oddana tak świetna książka. Długo czekałam na ten film nie będąc pewną, czy reżyder podoła realistycznemu przedstawieniu zarówno psychiki bohatera, trzymającej w napięciu atmosfery, jak i sztuki powonienia, przedstawionej w sposób tak subtelny, artystyczny i niekonwencjonalny. Udało mu się to zadziwiająco dobrze, do czego dochodzi też świetna gra aktorska Hoffmana i Rickmana. Natomiast praktycznie przez cały film nie mogłam przyzwyczaić się do wyglądu głównego bohatera. Według mnie miał zdecydowanie zbyt mało odpychającą aparycję.
Jednego tylko nie rozumiem... Dlaczego na początku pokazane jest, jak wyprowadzają go przed tłum, tłum wiwatuje, czytają mu wyrok i tak dalej? Byłam pewna, że będzie to potem ostatnią sceną, i gotowa byłam wyjść z kina za taką niezgodność z książką. Na szczęście jednak powstrzymałam się, żeby się przekonać, że potem ta scena nie miała żadnego znaczenia. O co chodzi?
Scena początkowa, gdy czytają mu wyrok dzieje się 2 dni przed egzekucją. Jest to typowy chwyt reżysesrski, gdyż widz nie znający książki już od początku myśli, że wie co się Janem Baptystą stanie. Dzięki temu, widz pewny jego śmierci, zostaje podwójnie zaskoczony wyglądem egzekucji pod koniec filmu. Scena skazania też jest niejako wstępem do opowiedzania historii tego człowieka.
Co do zrozumienia końcówki, ja nie czytałam książki a wszystko zrozumiałam bez tłumaczenia:)
Mi sie akurat zakonczenie bardzo podobalo. Nie czytalam ksiazki ale zrozumialam ze go zjedli, no i bardzo mnie to zaskoczylo. Ogolnie to film swietny :)
Akurat zakończenie jakoś ten film odznaczało. Chyba najlepsza scena. Było oryginalne. Pomysł na fabułę (tak, wiem że to ekranizacja/adaptacja) też był oryginalny, ale nie wiem...nie trafiło to do mnie.
no własnie zakończenie było świetne, dlaczego nie pasowało do reszty filmu? reszta filmu się nie klei. spoko recenzja na ten temat http://www.lolipop.pl/?pageindex=film&s=20 też nie rozumiem czy ten film miał jakieś konkretne przesłanie, bo to, co wydaje się być przesłaniem jest w całym filmie słabo zaznaczone, właściwie tylko na końcu
Eee tam. Zakończenie mi się właśnie podobało, bo mnie całkowicie zaskoczyło. Cały film podskórnie bałam się, że pokażą bardzo realistycznie morderstwo Jeana, zadawanie każdego z dwunastu ciosów, a ostatni - za Laurę - najmocniejszy i przejumący krzyk mordercy. Jestem naprawdę zadowolona, że tak się nie stało, że Jean zatriumfował jako genialny perfumista trzymający w garści miasto, a gdyby nawet zechciał, i cały świat.
Co do filmu - moim zdaniem naprawdę porządnie zrobiony, pokazujący zmyślnie i pomysłowo świat zapachów i poczynania Jeana. Zarzucam mu tylko brak logiki w niektórych momentach. Trudno bowiem uwierzyć, że Grenouille prawie z prędkością światła przedostawał się z miejsca na miejsce, zwłaszcza, że dysponował nie jak Laura i jej ojciec pomocą konia, ale tylko własnych stóp. Poza tym, bohater, wychodząc z jaskini (gdzie według filmu przebywał długo), ma dłuższe włosy, zaś zarost, który posiadał, podejrzewam, że można zapuścić w krótszym czasie. I... z czego on tam żył? Nie chce mi się wierzyć, że był tak opętany żądzą zapachu, by nie jeść, pić dużo, spać normalnie... Tyle tego.
A wiecie, co ja pomyślałam na samym początku, gdy Jean rozproszył kroplę perfum i kat padł na kolana, krzycząc 'Ten człowiek jest niewinny!'? Że Jean uknuł nie tyle zapach miłości (bo o to chodziło, tak? Ten niezwykły zapach to miłość? czy po prostu coś, co przynosi niebywałą rozkosz?), ile po prostu niewinności - otrzymując zapach dwunastu dziewic, które są niewinne, stworzył zapach właśnie czegoś, co po prostu zapewni mu przekonanie tłumu o tym, że nic złego nie zrobił. Dopiero potem zauważyłam, że ludzie nie tylko mu wierzą, ale i sami czują się jak w raju ;-) Ale mimo wszystko nie mogę się oprzeć wrażeniu, że coś w tym było... w tym dwuznaczym pojęciu niewinności.
Słowo o motywach postępowania bohatera. Wcale nie uważam, by Jean cierpiał, bo zakochał się w dziewczynie sprzedającej śliwki (nie, moim zdaniem po prostu był pod wielkim wrażeniem jej zapachu, bo po raz pierwszy odkrył, że jego życie ma cel) czy też dlatego, że zrobiło mu się żal swoich ofiar, absolutnie nie. Po prostu widząc ogromny tłum, który dzięki niemu otrzymał szczęście, poczuł, że 'też by tak chciał', mówić wprost... Przypomniał sobie swoją pierwszą ofiarę, niewinną 'śliwkarkę' i wyobraził miłość fizyczną z nią jako osobą, która go pokocha. Wtedy jest moim zdaniem najbardziej poruszająca scena w filmie, gdy Jean zaczyna płakać z nieszczęścia. (Yyy, btw, czy ojciec Laury, mówiąc do Jeana 'mój synu' miał na myśli prawdę, czy tylko metaforę?)
Podoba mi się, co zrobił nasz twórca na końcu. Jak mówi narrator, mógł przecież zawładnąć całym światem, mógł zrobić wszystko... Ale wolał wrócić na miejsce narodzin, do śmierdzącej dzielnicy Paryża i (chyba dlatego, że zdał sobie sprawdę, że jego perfumy są tak naprawdę bezwartościowe) dać się zjeść z miłości przez brudnych wieśniaków, którzy byli po prostu częścią jego życia, rodziny. Przecież gdyby ktoś chciał umierać, chyba każdy, mając do dyspozycji takie perfumy, wolałby (jeżeli już w ogóle) zostać zjedzonym przez osobistości (wiem, jak to brzmi, ale inaczej chyba nie potrafię napisać...) pachnące, znane, niż gnijące środowisko, z którego się wywodzi... Ale Jean dał wieśniakom zarówno pokarm, jak i upojne chwile uczucia, którego ci ludzie nie zaznali - miłości.
Szczerze mówiąc, jestem pod wielkim wrażeniem obsesji Jeana - za każdym razem, gdy mordował swoje ofiary, nigdy nie interesował go podtekst seksualny, nigdy nie zakochał się w żadnej dziewczynie. To niesamowite, był tak opętany wizją stworzenia zapachu idealnego, że nie zwracał uwagi na nic innego. Nie sądzę też, by Jean miał na celu stworzenie zapachu miłości, bo myślał, że wtedy ją osiągnie - taką opinię gdzieś tu przeczytałam, a wydaje mi się ona zwyczajnie śmieszna :-P Dopiero potem narrator mówi, że pachnidło nie mogło uczynić tylko jednej rzeczy - sprawić, że Jean będzie kochać i być kochanym prawdziwie. A bohater nie potrafił kochać. Myślę przy tym, że nasz morderca nawet do końca nie zadawał sobie sprawy, że to, co robi, jest ZŁE... on po prostu uważał pewnie, że wykonuje tylko swoją pracę, dąży tez do celu, który był jego życiowym zapalnikiem, jedyną wartością, dla której warto egzystować, żyć.
Chwilami robiło mi się naprawdę żal Jeana, szczególnie, gdy 'mistrz' się z niego wyśmiewał (tylko dlatego, że chłopak, choć był zapachowym geniuszem, nie miał wyszktałcenia, a to nie jego wina) lub gdy ludzie myśleli, ze wiedzą więcej od niego, a naprawdę nie wiedzeili nic (gdy Jean mówi, że 'kwiaty potrzebują więcej czasu', a typ nie chce mu uwierzyć) Dlatego tym bardziej ucieszyłam się, że ten biedny chłopak na końcu stal się zbawieniem i cudem dla tłumu, który go pokochał. Odniósł triumf. Spełnił marzenie swojego życia. Został doceniony.
Przepraszam, że tak długo, nie mogłam się powstrzymać ;-)
Wspaniale beznadziejny komentarz. Film denny, a ten nikomu nie potrzenby komentarz nic nie wnosi ciekawego.
Nie pozdrawiam