Żałuję 22 zł wydanych na ten film. Rzadko wystawiam negatywne komentarze, ale w tym
przypadku muszę. Scena, gdy bohaterowie ryczą - o co kaman w ogóle?! Po niej straciłam
nadzieje na dobry film. Scenariusz nie powala (chyba, że ze śmiechu). A ta niby miłość, to to
to za miłość? Kompletnie odrealniona, wydumana historia, która zupełnie do mnie nie
przemawia. Jakie wnioski po tym filmie, oprócz takich, że fajnie, że mamy zmysły? Yyyy...?
No nie powiem, dawno żaden film nie wywołał u mnie tylu komentarzy, ale próżno szukać
pozytywów.
Bohaterowie bez charakteru - niby po przeżyciach...
Komentarze dotyczące tłumaczenia tytułu wydają się już zbędne :)
nuda taka ze szlag - ja starcilam zmysl czucia (tylka ktory rozbolal mnie od siedzenia ogladajac ten gniot).
płytki, wydumany, nudny i jakiś taki pretensjonalny, aż jestem zażenowana oglądając go.
Masz rację, Poszłam na niego, bo myślałam, że to będzie takie wytchnienie. Tematyka trochę kojarzyła mi się z moim zdaniem znakomitym Miastem Ślepców. Na samym początku filmu jeszcze było w porządku. Idea była ciekawa, utrata zmysłów po kolei, aż dojdzie się do "nicości". W połowie jednak odniosłam wrażenie, że mimo ciekawej idei, pomysłu, twórcy tak na prawdę nie mieli pomysłu na realizacię i film faktycznie stał sie nudny i wydumany, wątki poboczne też były jakieś takie "słabe" - że, każdy kryje w sobie mroczą tajemnicę. Podobały mi sie za to momenty graniczne, gdy ludzie tracili kolejny zmysł, ciekawe i zastanawiające, ale właściwie niekonsekwentne, zapamiętałam jedynie smak i słuch. Generalnie rzecz biorąc bardzo żałuję, że pomysł był fajny, a film z tego zrobiono marny i pretensjonalny. Cóż, życie ;)
Płytka widocznie jesteś Ty. Nie do każdego ten film dotarł ale jeśli ktoś jest w stanie się wczuć w fabułę i odnieść ją do dzisiejszego świata to doceni tą produkcję. Widać nie każdy jest na tyle bystry...
kto tu jest płytki? ktoś komu się nie podobał film i daje temu wyraz czy ktoś kto twierdzi że myslącemu człowiekowi musi on się podobać bo jemu się podobał? to jest dla mnie naprawdę zagwozdka. wszyscy tacy głębocy i myślący a zachowują się jak prymitywne trole atakując personalnie innych za to że coś im się nie podobało. Po prostu wychodzisz z założenia że twój gust jest wyznacznikiem dla poziomu intelektualnego innych. I to jest dopiero płytkie.
A nie przeszło ci przez mysl że to może jest na odwrót? Że niektórzy sa na tyle bystrzy że nie zachwycą sie byle opowiastką o miłości i bliskości na tle dramatycznych wydarzeń i że to właśnie płytkim ludziom wystarczy zapodać kilka banałów okraszonych scenkami z codzienneog życia aby uznali film za głęboki?
Proponuję więcej obiektywizmu.
gdy bohaterowie 'ryczą' chodziło o to że był to jeden z objawów choroby. Jeśli chodzi o uczucie - to jak zwykle pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie. jak zawsze zresztą. Ona zrażona poprzednim związkiem a on - facet, który miał panienki tylko na jedną noc. odnajdują siebie w obliczu tej przerażającej wizji początku końca. Mówisz że nic nie wyniosłaś z tego filmu oprócz tego że fajnie mieć zmysły. Wyobraź sobie że rzeczywiście fajnie jest je mieć. Dopiero gdy coś tracimy zaczynamy to doceniać. Wiatr we włosach i zapach trawy czy nawet drugiej ukochanej osoby, poczucie bezpieczeństwa to wszystko sprawia że czujemy że żyjemy. W tym filmie zauważmy że bohaterom nie zostało nic innego jak tylko miłość. No bo tak zazwyczaj jest, że w czasie kataklizmów, wojen przestajemy myśleć o tym co przyziemne. Uważam że film był świetny. Pominę już moje uwielbienie dla Eve Green, ale naprawdę dał mi wiele do myślenia.
Film ciężko się ogląda, ale mi się spodobał. Pokazuje samotność w chorobie i przede wszystkim ma przesłanie. Trzeba doceniać to, co się ma i chwytać każdą chwilę z najbliższymi, bo nigdy nie wiadomo, czy będzie nam dane długo się nimi cieszyć. Polecam do obejrzenia, choć nie jest to prosty film.
"nie jest to prosty film" ja miałam kompletnie inne odczucia po obejrzeniu, wydaje mi się, że prościej tego banalnego przesłania "doceniajmy życie" i biadolenia o miłości nie dało się ukazać.
nad niczym się nie zastanawiasz, wszystkie wnioski są podane na tacy, film przeciętny.
6/10 tylko za szkocki akcent
"ma przesłanie. Trzeba doceniać to, co się ma i chwytać każdą chwilę z najbliższymi, bo nigdy nie wiadomo, czy będzie nam dane długo się nimi cieszyć"
No i właśnie to jest banał
Nie czepiam się zanadto przesłania filmu, tylko sposób, w jaki zostało mi to podane... jakoś mnie nie przekonało i tyle.
Postanowiłam zobaczyć ten film ze względu na obsadę. Jeśli chodzi o grę aktorów, to nie zawiodłam się, gdyż zarówno Ewan, jak i Eva Green, moim skromnym zdaniem, byli rewelacyjni. Film ogląda się ciężko, ponieważ jest katastroficzny i wszystko zmierza ku zagładzie. Na początku dałam ocenę 5. Pod 2 dniach przemyśleń zmieniłam na 7. W filmie głównie chodzi o przesłanie, które mówi, że więzi między ludźmi są najważniejsze.
Jak może Ci się spodobać film, jak Ty najprostszych rzeczy nie rozumiesz w nim : ) "Skąd ten płacz?" Oglądaj uważnie filmy, albo oglądaj mniej wymagające. Dla własnego dobra.
Pozdrawiam.
Dawno się tak nie uśmiałem na żadnym filmie, dlatego nie uważam czasu poświęconego na seans za stracony. Akurat miałem kiepski humor, a ten film wybitnie podniósł mnie na duchu. Pomysł, zamysł i przesłanie jakieś było, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Nawet aktorzy nabijali się ze swoich ról jedząc mydło. Poza tym film z denerwującą manierą pozuje na kino niszowe.
Odpowiedź na pierwsze pytanie: zdecydowanie sci-fi nie jest dla mnie. Odpowiedź na drugie: Chcesz mi zrobić wodę z mózgu? Pozdro :D
a mnie się ten film podobał i tyle. Nawet go zostawiłem na dysku, a to już coś :)
z tego co widzę po twoich ocenach to potrafisz docenić dobre kino, niestety tutaj coś przeoczyłaś. Nie wiem na co liczyłaś, na jakiś 3 godzinny melodramat z holiłudu ? Film jest bardzo dobry, jest bardzo prosty do tego więc nie wiem czego tam nie zrozumiałaś. Poza tym to realny film o końcu świata bez robotów i innego gówna, po prostu coś się zaczyna dziać i jest problem. Miał prawo ci się nie podobać ,kwestia gustu, ale niesprawiedliwie oceniasz ten film. Dziwię się, że Bękarty Wonny cię nie zagadały na śmierć, moim zdaniem ten film przebił w swojej nudzie, beznadziejnych bohaterach i przekombinowaniu fabuły bardziej samą Jackie Brown. No nic, szkoda, że nie doceniłaś tego filmu.
Delikatność a zarazem jakieś niedopowiedzenie (mało widać środków zaradczych i walki z epidemią, nie ma ludzi w kościołach, ani Prezydenta Haaaameryki:) pozwalają trwać przy ekranie. Liniowość filmu, która prowadzi bezpretensjonalnie i niemal bezkrwawo do pewnego rodzaju zagłady bohaterów z towarzyszącą ( i jednak tryumfującą) miłością nie drażni, a nawet staje się naturalna. Da się wyczuć skandynawski chłód plus Glasgow dla oka oraz uroda Evy Green. U mnie 9tka.
Widocznie co innego cenimy w filmach. Uwielbiam dialogi, a nawet monologi w Bękartach - dla mnie nie są ani kapkę nudne. Bohaterowie przerysowni, ale właśnie o to chodziło w tym filmie. No a "Ostatnia miłość..." no cóż... nie trafiła w mój gust i to tyle - bywa...
Widocznie ludzie mają różny rodzaj wrażliwości, może dla Ciebie miłość jest czymś innym, a wprowadzenie wątku sci-fi powoduje zawroty głowy (zbyt skomplikowane?). Nawet po tym poście śmiem wątpić, czy zrozumiałaś to co pojawiało się na ekranie.
A dla mnie arcydzieło: genialne połączenie apokaliptycznego sci-fi (kocham ten gatunek) z filmem o miłości. Do tego świetna muzyka, fantastyczny klimat, wspaniała gra aktorska - czego chcieć więcej? Ah, wiem już czego - uczuć. Film musi wywoływać uczucia - czy to pozytywne (śmiech) czy negatywne (smutek). W tym przypadku film odebrałem bardzo mocno - ryczałem jak dziecko, a później drugi raz jeszcze bardziej na seasie z dziewczyną. I to jest właśnie Film, Film przez duże F.
Polecam wszystkim wrażliwszym niż OP.
A widzisz, może to i rzeczywiście kwestia wrażliwości. W filmie podobał mi się właśnie jedynie montaż i muzyka
Jutro idę na to do kina podziemnego tzn,nie multipleksu,bilet 8 zł,nie umrę jak film będzie słaby hehe.