Jak na dzisiejsze standardy konpletnie nic nie wnosi. Nie wywołuje emocji i jest nudnawy. Najgorszy film Scotta jaki widziałem.
"Jak na dzisiejsze standardy konpletnie nic nie wnosi."
To stwierdzenie jest trochę bez sensu. Przecież żadnego filmu nie tworzy się z myślą, że za 20 lat będzie coś "wnosił".
Nie jest bez sensu a moim zdaniem wręcz przeciwnie, ponieważ przekazuje ważną cechę tego filmu potencjalnemu odbiorcy. Wiele jest filmów ponadczasowych jak i tych, które tylko w danym okresie były atrakcyjne dla większości. Jeśli ktoś należy do tej mniejszej grupy to dla Niego taka informacja jest cenna. Życzę trochę szerszego spojrzenia.
Ok, ale trzeba czasem spojrzeć na realia, w których coś powstaje - a myślę, że akurat większość filmów sensacyjnych odchodzi w zapomnienie, bo przychodzą kolejne, nowsze, po prostu bardziej współczesne. Mnie taka lekka anachroniczność nie przeszkadza.
Na sensacyjnych się nie znam, bo nie oglądam i nie lubię. Mówiłam ogólnie a jak ktoś ceni bardzo dany film, to będzie go cenił niezależnie od wszystkiego W dużej mierze to kwestia jakości, która często wygrywa z anachronicznością.
To fakt. W tym się zgadzamy :) Klimat, zdjęcia, wiarygodność psychologiczna dla mnie akurat są najważniejsze. A anachroniczność poza tym czasem ma swój wdzięk.