Dwie pary małżeńskie podczas morskiego rejsu i ich próby poradzenia sobie z problemem bezdzietności...
Głupawa komedia - jak to byśmy dzisiaj zapewne określili - erotyczna. Głównym wabikiem filmu jest możliwość podziwiania wdzięków Jayne Mansfield. Tym samym, ta grubymi nićmi szyta farsa, na trwałe znalazła swe miejsce w historii X muzy: był to pierwszy przypadek w dziejach kina dźwiękowego, gdy gwiazda filmowa pojawiła się przed kamerą nago. Nie byłoby to oczywiście możliwe bez zniesienia kodeksu Haysa. Trzeba jednocześnie przyznać, że jak na owe czasy, od strony obyczajowej film jest dosyć śmiały. Nie mam na myśli samej golizny nawet, a podejmowaną tematykę: w szczególności pojawiający się tutaj motyw zdrady małżeńskiej mógł gorszyć ówczesną publiczność. Dowcip jest frywolny, rubaszny wręcz, ale nie oznacza to bynajmniej, że jest się z czego śmiać. Tak czerstwych grepsów i błazeńskich popisów nie powstydziłyby się polskie kabarety.
Co do samych scen rozbieranych, to też rewelacji nie ma: dostajemy trzy krótkie sekwencje, które wplatane są do znudzenia w akcję. Oprócz popisowych numerów w wannie z pianą, Mansfield śpiewa również dwie piosenki. I to w zasadzie tyle dobrego, co można powiedzieć o tej pozycji. Wyłącznie jako ciekawostka kinofilska.