Takie nachalne wrażenie, że albo faktycznie lichawa chemia między aktorami, albo ktoś wyciął o kilka scen za dużo.. ze skutkiem braku wiarygodności w niemal każdą relację postaci (Defoe pomijam, bo to klasa czasem niezruszona).
Co do samego wąpierza.. rzec by można -- kto się boi "astmatyka Piłsudskiego"?
Muzyka natomiast, choć sama w sobie i na osobności atmosferyczna, uroku temu rodzajowi obrazu raczej umniejsza -- zwłaszcza w swych pompatyczniejszych momentach. No "meh" takie, a już z pewnością nie "masterpiece", jak to się niekiedy usiłuje gdzieniegdzie przedstawiać:/
pompa-tycznosc , przegieli w kazdym calu, montaz jest najgorszy jaki widzialem od bardzo dawna. Dafoe to klasa ale jak nie ma fabuly , dialogow i postaci to co aktor ma grac, wiecej sie na castingu nagrali niz w tym filmie. obzydliwy momentami do bolu i raczej wzbudza to politowanie i niesmak a nie groze. dla mnie porazka nowego roku.
no wlasnie pokazujesz na jakim poziomie inteligencji emocjonalnej jestes. z komorki z weglem wypuscili wczoraj? typowe podejacie,- jak ktos ma inny gust czy zdanie to jest moim wrogiem. jak nie potrafisz kulturalnie dyskutowac to nie dotykaj klawiatury.
Ale ja ci zadałem proste pytanie. Jak definiujesz kiepski montaż w tym filmie? Bo jak znam takich takich jak ty, którzy o filmie nie wiedzą nic lub prawie nic a chcą zaszpanować rzekomym znawstwem to zawsze pierdo....ą to samo, że kiepski montaż. Zatem, dlaczego kiepski? Bo..... kiepski, tak?
co musz wiedziec o filmie zeby go oceniac poza tym ze sie dramatycznie przemeczylem i go obejrzalem nawet bez przewijania, chociaz gdybym przewijal niewiele bym stracil. film przypomina jakajace sie dziecko ktore probuje spiewac, wychodzi z tego pol pantomima pol karykatura horroru. dialogi jesli sa sa na poziomie katatonika. zdjecia wygladaja jakby ktos komorka z lat 90tych krecil amatorski film w piwnicy. montaz - wisienka na torcie - dobry montaz w sposob plynny przeprowadza widza przez cala historie tak jakby byl jej czescia, tutaj to wyglada jakby szaleniec bawil sie nozyczkami, trzeba sie domyslac co sie dzialo pomiedzy kolejnymi kadrami, jest to wkurzajace ze najpierw wydaja kupe szmalu zeby cos nakrecic a pozniej robia wszystko zeby jak najmniej pokazac z tego co nakrecili a to co pokazuja nie ma ladu ani skladu.
"zdjecia wygladaja jakby ktos komorka z lat 90tych krecil amatorski film w piwnicy"
Wierzyć się nie chce, że ktoś może wypisywać takie bzdury i pewnie jeszcze uważać, że każdy ma prawo do wyrażania własnej opinii.
blogoslawieni ktorzy nie widzieli a uwierzyli, na szczescie wy ujrzeliscie a wiec zaprzeczanie rzeczywistosci chyba sensu wielkiego nie ma
mozesz mi na przyklad wyjasnic po co wiesniacy idac odkopac i zabic wampira zabieraja ze soba naga kobiete na koniu ?
Koń na którym jedzie dziewica lub dziecko nie przestąpi nad grobem wąpierza. Eggers należycie się przygotował do warstwy analogicznohistorycznej filmu.
W sztuce dosłownie nigdy nie chodziło o podawanie wszystkiego bez żadnych niuansów na tacy. Byłaś na chociaż jednych zajęciach z polskiego/literatury w życiu? Fakt, świadomość tego faktu sprawia, że człowiek myśli sobie 'kurczę, ile takich fajnych drobnych kwestii mi umknęło w tych wszystkich filmach które widziałam???' i to nie jest fajna myśl, ale za naszą niewiedzę dowalać twórcy i mieć do NIEGO pretensje, bo MY czegoś nie byliśmy świadomi? No nie tak świat działa. Ja też nie wiedziałam o tej dziewicy (choć częściej to było dziecko po prostu) ale WYGOOGLOWAŁAM i ot, wyskoczyło :) Jakie okropne by były filmy gdyby wszystko było werbalnie opisywane przez postaci żeby każdy nawet najmniej poinformowany widz ogarnął... nawet Nolan tego nie robi, a potrafi poświęcić pół godziny na opowiadaną ekspozycję.
nie uwazam tego filmu za porazke z powodu "dziewicy" na koniu - rozumiem ze ja badali na to dziewictwo zanim ruszyli :)- choc po co byla naga? a co gdyby wampir lezal w grobowcu, wtedy nici z testu. nie zastanawiam sie ile niuansow mi umknelo bo jesli tworca tak to nakrecil ze umyka to jest jego wina nie moja jako odbiorcy. nie potrzebuje tez miec wszystkiego podanego na tacy bo historie znam i bardzo swego czasu ja lubilem - wlasnie dlatego uwazam ten film za slaby bo tknal cos fajnego i to spapral od poczatku do konca. tez potrafie googlowac jak kazdy ale skoro po obejrzeniu filmu musze to cos jest nie tak
konie to kaprysne stworzenia, jak maja humor to potrafia nie chciec skrecac w jedna strone a tym bardziej przechodzic nad grobem gdzie o uraz konczyny nie trudno, wiec no to wyjkowo glupi zabobon
Nikt nie mówi że ten czy inny zabobon jest mądry albo sensowny, to jest tylko PRZEDSTAWIENIE go. A to że była naga i że była na białym koniu to odmiany tego samego zabobonu; wiesz jak to jest, jak ubrana dziewica na karym koniu nie działa, to może jak koń będzie również "czysty" (biały wystarczy) a dziewica naga, to wtedy zadziała? ;) To tak a propos dziewicy na koniu. A co do tego że nie szukasz niuansów bo, parafrazując, to autor dzieła ma Ci wszystko podać tak żebyś zrozumiał(a)... Cóż, tylko najniższa sztuka tak działa. Taka, która nie ma do zaoferowania nic poza fabułą, która ma ogłupić społeczeństwo, zapewnić rozrywkę bez myślenia. A jak przychodzi coś, co zamiast nakładać klapki na oczy prezentuje 5 hektarów do wolnej zabawy umysłowej i przemyśleń (niedajborze jeszcze w pięknym opakowaniu!) to myślenie boli, bo lud chciał prostej opowiastki bez podtekstów. Piszesz, że znasz i lubiłe(a)ś oryginalną historię. Trudne do uwierzenia, bo ona też była mocną alegorią, komenatrzem społecznym itd., a Ty piszesz że nie lubisz się domyślać. Co Ty oglądałe(a)ś/czytałe(a)ś? ;) Chyba nie to, co myślisz. Jak byś chciał(a) ogarnąć trochę o co mi chodzi to polecam filmik "Nosferatu: Our Vampires, Ourselves" kanału shasha not sasha - fajnie podsumowuje motywy w kolejnych wersjach Draculi/Nosferatu
Po co? jesteś typowym 14 letnim widzem któremu trzeba tłumaczyć wszystko po trzy razy bo inaczej nie zrozumie? Nadmierna ekspozycja,to plaga i przekleństwo obecnych filmów made in usa. A tak swoją drogą . Dwie gwiazdki? Tyle to daję temu pastuchowi Patrykowi Vedze za jego wypociny i to jak mam dobry dzień. Tutaj sama warstwa audiowizualna zasługuje na 8-9 gwiazdek
warstwa audiowizualna akurat sprawila ze cieszylem sie iz nie jadlem obiadu bo bym go zwrocil - takie jest moje zdanie o tej warstwie. Film musi opowiadac historie a nie byc niesmacznym performance'em. wampir kaleka cedzi slowa jakby byl po udarze i ja mam za to dawac 8 gwiazdek, czy za to ze opowiesc nie ma porzadnego poczatku rozwiniecia ani zakonczenia. glowny bohater amant jest takim dzieciuchem ze jest az smieszny. glowna pieknosc jest brzydka jak noc, Dafoe jedynie cos tam gra. daj spokoj z udawaniem konesera bo naprawde to nie francuska knajpka z serem i winem
Oglądaliśmy chyba inne filmy. Przecież historia jest tu prosta i zrozumiała. Skoro warstwa wizualna wywołała u Ciebie tak silne emocje gastryczne to znaczy że działa. Skarsgard przeszedł specjalny trening głosowy żeby właśnie tak mówić, Głównym bohaterem tego filmu nie jest Thomas Hutter tylko Nosferatu . ,,glowna pieknosc jest brzydka jak noc" Nie wiem jakimi kryteriami oceniasz atrakcyjność kobiet i chyba nie chcę wiedzieć :))
zupelnie nie trafilo to wszystko w moje specyficzne gusta, malo tego dotyka tematu ktory bardzo lubie i go dosc mocno kaleczy. pol litra wypite duszkiem tez dziala ale podziekuje za taka przyjemnosc. kieruje sie swoimi kryteriami tylko i wylacznie , nie klaszcze gdy inni klaszcza a mnie nie do smiechu po prostu. dla mnie jest to pseudosztuka. zborowski kiedys powiedzial ze dwie osoby patrza na te sama sztuke i dla jednego to arcydzielo a dla drugiego totalne dno wiec pewnie pod tym wzgledem ogladalismy 2 rozne filmy.
Według mojej opinii wszyscy jesteście myślowymi pokrakami, jak można tak bardzo wykazywać się nie wiedzą oraz takim słownictwem bez znajomości polskiej pisowni.
ekpertow Ci tutaj dostatek, w kazdej dziedzinie a jezykowo to na peczki. tak wiem kaleczymy polska mowe w slowie pisanym i wiesz co mamy na to wy.... . o jakiej znowu niewiedzy mowisz , ze ktos nie jest znawca chlopskich zabobonow rodem z karpat. doprawdy zmeczyly mnie te dyskusje dlatego kasuje to smieszne konto bo noramalnych ludzi chyba gdzies wywialo, bedziesz mogl pielegnowac prawdziwa polszyzne i nadymac sie na kazdym kroku. milego
https://www.ortograf.pl/watpliwosci-jezykowe/jak-piszemy-nie-wiedza-czy-niewiedz a-razem-czy-osobno
„Główną piękność brzydka jak noc” - a widziałeś kiedyś ładną Niemkę? I tak jak do roli Niemki to wzięli zbyt ładną aktorkę. Deep ogarnęła i jest bardzo ładną kobietą.
Zamiast skupiać się na efekciarskich porównaniach podaj przykład złego ujęcia, złego kadrowania itd. Bo takie generyczne pierdy typu "zdjęcia wyglądające jak robione komórką" na serio zostaw, nie wiem, komu... fanom Zenka, którzy będą chcieli uwiecznić jego koncert?
Nie ma sensu abym Ci pisał co mi się w tym filmie podobało bo nie chcesz tego wiedzieć.
ale co mam Ci powiedziec 23 minuta i 15 sekund zly kadr czy jak ? pomysly sa dosc slabe, czemu ona go wezwala, dlaczego on odpowiedzial, jak to mozliwe ze sie obudzil jak mial dostac w leb i takich pytan moglbym mnozyc ? napisz co Ci sie podobalo , nie wszystko bylo zle, calosciowo jest dosc slabo wedlug mnie.
Ok, możemy pogadać kulturalnie tak jak sobie tego życzysz:) Wiesz, ja lubię Eggersa, dla mnie jego filmy są takie, bardzo esencjonalne, kojarzą mi się z komiksem, w takim pozytywnym sensie tego słowa. Lubię bardzo tę jego stylowość. Jest tam piękna scenografia, kostiumy. Bardzo odpowiada mi design Orloka, nie powielający wyglądu wampira z innych filmów, taki zwyrol wprost wyjęty z dzikiego średniowiecza. Najbardziej jestem zachwycony chyba finałem. Mam na myśli scenę śmierci postaci. Piękne, upoetyzowane, bardzo plastyczne.
vikinga chyba widzialem i chyba mi sie podobal. esencjonalnosc jest dla mnie zbyt skrajna, teatralnosc mogla byc fajna tyle ze tresc zrobila troche kaleke z Orlocka i w sumie pewnie o to chodzilo zeby go pozalowac. taki kozak pewnie wpisuje sie w region ale czy w hrabiostwo? zakonczenie mialo cos w sobie, ale mnie troche zniesmaczylo i bylo zbyt proste. zbyt wielu rzeczy trzeba sie domyslac. kostiumy, scenografia, oddanie epoki ok.
upoetyzowane?? tam dosłownie nie ma żadnej głębi, metafory ani nic takiego. Sama scena jest bardziej śmieszna, ale to może jest to spowodowane tym jak postać Ellen była napisana i zagrana bardzo słabo
Co w tym jest śmiesznego???? Bo na serio nie rozumiem i chyba nie zrozumiem. Aaaaach, rozumiem. Masz mentalnie 9 lat i jeśli widzisz w filmie intymną scenę pomiędzy dwojgiem ludzi, np pocałunki to za bardzo nie wiesz co z tym począć i zaczynasz chichotać. No tak, teraz to ma sens. Oglądaj filmy Pixara i Disneya. Tam wszystko będzie dla ciebie poważne.
Napisałem ci, że jest bardziej śmieszna niż poetycka co wcale nie znaczy, że się śmiałem. Napisałem też, że może być to wynikiem żałosnej gry pani Depp w przeciągu całego filmu i bardzo słabym przedstawieniem postaci Ellen. Może ty mi wytłumaczysz co w tym poetyckiego co nie będzie mnie wykręcać z cringu. Jestem wielkim fanem wszelkich metafor i drugich znaczeń w filmach, ale ten mi po prostu jebie gównem.
A ty czemu nie odpowiadasz? Tak się tu kłócisz ze wszystkimi, żeby podali przykłady popierające swoje opinie, którymi z jakiegoś powodu jesteś oburzon*
Bo nie rozmawiam z inteligentnymi inaczej, którzy gówno wiedzą i nie potrafią odpowiedzieć na proste pytania.
Polecam filmik "“Nosferatu” Symbolism & Ending Explained" na yt kanału Book & Hearth, wykłada dwie bardzo sensowne interpretacje - sensowne z tego względu że żona Eggersa jest psycholożką więc pewnie miał w niej jakieś źródło dla tego przesłania opartego na psychologii :)
Obejrzałem i niestety uważam, że taka interpretacja jest bardziej szkodliwa niz ciekawa i poetycka. Czasami nie warto na siłę szukać i tłumaczyć "dzieła", które tak naprawdę jest skokiem na kasę oraz próbuje wywołać skrajne emocje i zagrać na uczuciach widza. To właśnie moim zdaniem zrobił Eggers, chociaż zdecydowanie nie był to główny cel. Szkoda bo bardzo lubię na przykład jego film Lighthouse i można było się spodziewać czegoś bardziej ambitnego. A no i to, że jego żona jest psycholożką w żaden sposób nie nadaje sensu, ani wartości poetyckiej jego filmowi. Tak właściwie to do poezji tu bardzo daleko.
Nie zgadzam się z Tobą w ogóle. Dlaczego takie interpretacje są szkodliwe? Bo nie podałeś dlaczego tak sądzisz. Moim zdaniem w świecie, w którym ze świeczką szukać można dzieł filmowych, z których w ogóle da się wyciągnąć jakiś przekaz czy interpretację (bo króluje tylko i wyłącznie fabuła, żeby nie trzeba było myśleć, wystarczy tylko oglądać), dzieła takie jak najnowszy Nosferatu są bardzo cenne. Szczególnie jak przyznasz się przed sobą że niekoniecznie znasz się najlepiej i wgłębisz się w sam film (co uwzględnia obejrzenie więcej niż raz...), w historię, proces twórczy i różne interpretacje. A to że żona reżysera jest psycholożką ma znaczenie takie, że będąc z nią chcąc nie chcąc zapewne wchłonął i nauczył się różnych koncepcji na temat działania umysłu i procesów psychologiczno-społecznych, które potem zastosował w filmach. Moim zdaniem to dobrze, kiedy film zostawia okruszki dla tych zainteresowanych, zamiast pchać nam całe ciastko prosto do gardła, jak to robi większość popularnych filmów. Uważam również że to, iż część społeczeństwa tak głośno postanawia krzyczeć że film jest do bani, nawet usłyszawszy i przeczytawszy bardziej poinformowane wypowiedzi, świadczy o tych ludziach i o tym że po prostu nie są docelową publiką, a nie o filmie.
Dlaczego są szkodliwe? Nie wiem ale wydaje mi się, że romantyzowanie k*rwa depresji i samobójstwa nie jest zbyt ambitne i piękne. Czy wszystko musisz mieć podane w jakimś filmiku albo powiedziane dosłownie? Przecież jesteś wielką fanką metafor i przekazów w filmach. Ja też je lubię, ale Nosferatu do nich nie należy i jest to blockbuster przebrany za jakieś wielkie dzieło. Film zawodzi jako horror, jako dramat i nie zasłużył na hype jaki dostał. I wracając do tej żony psycholożki to dla mnie nadal to jest argument z dupy, Eggers może i jest dobrym historykiem, ale na pewno nie zna się na psychologii tak jak uważaasz, i żadna osoba otaczająca go by tego nie zmieniła.
Hmm chyba jednak nie obejrzałeś tej analizy na YT, co? Jeśli interpretować zakończenie jako samob*jstwo, to interpretacją nie jest, że to jest dobre, tylko że do tego doprowadza wyparcie, wpajanie poczucia winy, odrzucenie, brak zrozumienia; w przypadku tego rozumienia to NIE jest pochwała kończenia ze sobą, tylko krytyka postawy społeczeństwa. W przypadku drugiej zaproponowanej interpretacji, czyli shadow self Junga, nie ma w ogóle mowy o sam*bójstwie, bo końcowy akt bohaterki to uwaga uwaga również metafora -- Ellen stawia czoła swojemu shadow self, dosłownie embraces it, i ono nie musi już istnieć, w ten sposób 'łącząc się' z tą częścią siebie ratuje świat dookoła bo, uwaga uwaga, dysocjacja i (metaforyczne) 'puszczanie tej strony siebie wolno' jedynie nocą bez swojej kontroli jak widzieliśmy na filmie, z powodu poczucia wstydu i winy i ignorowania przez świat Twoich problemów i traktowania ich jak tabu, JEST SZKODLIWE tak dla cierpiącego na to jak i dla jego otoczenia. Romantyzowanie by było, gdyby Orlok był piękny i sexi, a po zakończeniu nie usechł tylko by razem z Ellen na wieczność terroryzowali świat. Co do Twojej uwagi że dlaczego wszystko muszę mieć w analizach innych jak jestem fanką metafor -- tak, bo chociaż jak już mi się coś poda to widzę rzeczy i potrafię się bawić interpretacjami, to nigdy nie byłam orłem na polskim i na literaturze, i po prostu akceptuję to, że nie jestem najmądrzejszym i najbardziej obeznanym widzem na świecie i nie widzę z automatu wszystkiego co można zobaczyć, polecam taką postawę. Jak coś mnie zaintryguje to słucham osób bardziej zorientowanych od siebie w tych czy innych aspektach i rozmyślam dalej z ich propozycjami. Sztuka, szczególnie ta szczebelek wyższa niż miałkie produkcje dla mas, ma taki zwyczaj że nie podaje za wiele na tacy, natomiast otwiera wiele możliwości interpretacji. Nawet w szkole nikt nie oczekiwał od nas żeby samemu odgadnąć wszystkie możliwe rozumienia, nie spostrzeżenie możliwych przekazów od razu to nic złego i nie wpędzisz mnie w uczucia i reakcje, w jakie próbujesz mnie wpędzić. A Nosferatu trudno nazwać blockbusterem, same reakcje jak Twoja dowodzą, że nie był jako taki projektowany -- wówczas nie miałby żadnych warstw, możliwości interpretacji, tyle przygotowania historycznego i nie byłby ogólnie tak niszowo sformułowany, byłby kolejną papką składającą się wyłącznie z łatwej do zrozumienia fabuły i prostych powtarzalnych lekcji jak „przyjaźń ponad wszystko”, „miłość przekracza granice”, czy „warto być sobą”.
Hmm chyba obejrzałem i automatycznie jak autorka zaczęła opowiadać o tym, że Nosferatu śnił jej się już PRZED tym jak zobaczyła film to wiedziałem z czym mam do czynienia- ze strasznie subiektywną interpretacją, która może trafia jej odbiorców, na pewno nie do mnie. I nie, romantyzowanie czegoś nie oznacza wcale sprowadzania tego do kontekstu seksualnego itp., W tym wypadku przedstawienie samobójstwa jako jedynego wyjścia (niezależnie czym spowodowanego) i jako ratunku dla świata jest romantyzowaniem i JEST SZKODLIWE. Co do tej drugiej interpretacji to XD- brzmi jak z jakiegoś filmu o wampirach dla nastolatek, dla których to może być relatable z jakiegoś powodu. Zabawne jest też to jak kilka razy zaznaczyłaś w swojej odpowiedzi, że wiesz co to metafora i umiesz ją odczytać- super. Ja wcale nie mówię, że zawsze sam odczytuje i interpretuje filmy, ale często staram się to robić, czasami jednak warto poznać interpretację innych, niestety nie w tym wypadkuTo, że
nie był promowany jak inne blockbustery wcale nie znaczy, że nie był skokiem na kasę i nie próbował się wybić na kontrowersji. No ale nie ma ich co winic jakoś musieli zarobić nie.