Ja się dałam uwieść: obrazowi, muzyce i historii. Tu nie ma nic skomplikowanego - ot, po
prostu dwie kobiety, które w innej sytuacji byłyby razem.
Po pewnymi względami przypomina mi Karmel.
Nie jest porno, nawet nie wiem czy jest erotykiem. Po prostu nieczęsto spotykamy takie
sceny między kobietami i dlatego zaskakują, ale filmów z ostrzejszym seksem
heteroseksualnym znam mnóstwo.
Owszem - dużo niedomówień i subtelności, gry znaczeń - ale to dodaje magii filmowi -
moim zdaniem.
Przegadany? Ale my kobiety takie czasem jesteśmy. Znam takie noce jak ta. Może dlatego to
rozumiem :)
Dokładnie wszystko, co układałam w myślach w ostatnich minutach filmu, a nawet ciut więcej. Choć zabrakło jednej rzeczy: co to była za muzyka! Cudowna...
W końcu film erotyczny, który opowiada jakąś historię. Przyznam się szczerze - bałem się, że to będzie 'ambitny' obraz zbliżony do "9 songs", 'ale nie, ale nie'.
Moja ocena oscyluje między 7 a 8 na 10. Jak zaznaczyła koleżanka wyżej, pomimo, iż nie ma tu niczego skomplikowanego, "Pokój w Rzymie" (i w lecie) potrafi wciągnąć poprzez muzykę, ujęcia i grę pozorów, która toczy się między dwoma kobietami, a która stopniowo odsłania prawdę - ich doświadczenia, lęki i marzenia, demony, a także to, kim tak naprawdę są i czego pragną. "Room in Rome" to spokojny, stonowany film, który potrafi zachwycić swoją estetyką. Pomimo, że słucham dość ciężkostrawnych rzeczy, to muszę przyznać, iż muzyka bardzo mi się podobała - świetne wpasowuje się w to, co dzieje się na ekranie.
Reasumując - "Pokój w Rzymie" to co najmniej dobra produkcja, warta poświęconego jej czasu. Dla erotomanów dodatkowy atut - dwie ponętne kobiety (choć nie w moim typie), które przez większość czasu przechadzają się nago po ekranie (nie mówiąc o scenach uprawianego seksu).
Dokładnie. Film pozwolił mi zupełnie oderwać się od rzeczywistości. Czasem dialogi były nużące, ale klimat wszystko rekompensował. Tak perfekcyjne zbudowanego klimatu nie widziałam już od dawna, muzyka, światło, wystrój tego pokoju i urocza wybrukowana uliczka z pierwszej sceny sprawiały, że nie mogłam oderwać wzroku od tego filmu. Bardzo podoba mi się zamysł tej historii, dwie kobiety z różnych stron świata spotykają się przypadkowo w jednym miejscu, widać w tym wszystkim jakąś spontaniczność, młodość i radość po prostu z bycia z drugim człowiekiem. No i główna piosenka "loving strangers" - cudowna :).