Moim zdaniem bardzo udany debiut reżyserski i świetna gra aktorska.
Przyznam się ,że oglądnęłam ten film ze względu na Toma Hiddlestona.
Jeśli chodzi o jakość obrazu jest znacznie lepszy od jakości obrazu filmu Archipelago. Tam obraz
jak dla mnie był trochę niewyraźny,lekko zamazany.
Film interesujący. Czy świetny, ciężko mi powiedzieć.
Jedyne, co mnie lekko drażni to fakt, że Anna chyba zapomniała, jak nazywa się jej towarzysz i w scenie na polu, po wyjawieniu prawdy o samochodzie, mówi "Sorry, Tom". Możliwe, że to ja się gdzieś pogubiłam, ale wydawało mi się, że to był Oakley ;-)
To samo "rzuciło" mi się w uszy ;) Może to imię ma coś do siebie, w którejś części Mission Impossible też ktoś zwrócił się do Cruisa po imieniu ;)
Co do filmu bardzo mi się spodobał, widziałam także Archipelago i stwierdzam, że w obu panuje straszna cisza. Nie wiem czy w reszcie filmów Joanny Hogg też tak jest, ale to szczególnie zwraca moją uwagę. W większości filmów wszystko toczy się dosyć szybko, a tutaj widzimy życie takim jakie jest, problemy, niedopowiedzenia, tajemnice. Odbiorca przeżywa rozterki bohaterów, mimo że w tle nie leci nastrajająca muzyka, która nas rozczula czy też rozbawia. Interesująca postać z pani reżyser muszę powiedzieć.
Akurat ta scena z imieniem nie jest żadną pomyłką. Nawet George w jednej scenie zwraca się do syna "Thomas". Brytyjczycy już tak mają, że różnie się do siebie zwracają (nie zawsze pierwszym imieniem). Tu podejrzewam, że Oakley to raczej nazwisko (zwłaszcza, że Oakley był najstarszym/jedynym synem) lub drugie imię. O ile dobrze wyłapałam (oglądałam bez napisów więc mogło mi coś umknąć) dwa razy w filmie mówią do Oakley'a per Tom/Thomas.
1. Zwraca się tak do niego ojciec (pewnie chcieli w ten sposób podkreślić sztywną relację ojciec-syn)
2. no i drugi raz Anna - wydaje mi się, że miało to pokazać, że ich relacje się zmieniły, Anna zawiodła jego zaufanie i już nie są "przyjaciółmi " (stąd tak oficjalnie po imieniu ;))