Film mogę uznać za udany, oglądało się ciekawie - coś jak Children of Huang Shi. Jedna rzecz jednak nie daje mi spokoju. Początek filmu (właściwie, to sceny w obozie) wybitnie kojarzyły mi się z powieścią Herlinga-Grudzińskiego. Nie czytałem powieści Rawicza, ale z wielką chęcią po nią sięgnę.
co może być w tym dziwnego? Twórcy filmu inspiracji szukają w różnych książkach i może trafili na Herlinga:)
Szkoda z kolei, że Weir nie przypomniał sobie, że zrobił ,,Piknik pod wiszącą skałą" gdzie natura odgrywa porównywalnie istotną rolę. A on jako Australijczyk z takim nieco panteistycznym podejściem do niej mógłby znacząco podnieść temperaturę opowieści. W rezultacie otrzymujemy kino letnie nie wywołujące szybszego przepływu krwi.Tak już było przy poprzednim filmie
,,Pan i władca...". Chyba najlepsze filmy Weir już nakręcił?!
Good night and good luck, esforty.
5/10
no ale popatrzcie realnie, co można innego wymyslić jesli pokazuje się historie opartą bądz co bądz na fakcie. Fakty są nie zmienne a oba tytuły dotyczą tego samego.
Ja też miałam takie wrażenie właśnie ale i tak film bardzo mi się podobał. Dotyka histori i w piękny sposób pokazuje nadzieję. co powinno być dla nas - młodych kopem do przodu. My użalamy się nad tym ze zawiesił się internet oni miesiacami szli przed siebie i nie marudzili ...