Mimo że sam Rawicz nie uczestniczył w tej wyprawie a raczej przywłaszczył sobie tę historię, to nie zmienia to faktu że film jest oparty na prawdziwych wydarzeniach. I nie piszcie więcej tematów jaka to głupia i nierealistyczna bajka.
Oparty na książce, a to nie to samo (no chyba żeby założyć że każda książka zawiera prawdę). Nie ma żadnego dowodu, że opisane fakty miały miejsce. Można w nie wierzyć albo nie.
Ale książka również jest oparta na prawdziwych zdarzeniach i jest to potwierdzone.
Piterrek, nic nie zostało potwierdzone. Udowodnione zostało jedynie, że uczestnikiem opisywanych przez siebie wydarzeń nie mógł być Rawicz, czyli autor "Długiego marszu". Teraz twierdzi się, że jest to prawdziwa historia innego Polaka, Witolda Glińskiego, którą Rawicz przypisał sobie. Problem w tym, że panu Glińskiemu wierzyć trzeba na słowo, bo żadnych dowodów na prawdziwość jego słów (i całej tej historii) po prostu nie ma i raczej nie będzie.
slasher518, książkowy "Długi marsz", który miałem niedawno okazję przeczytać, jest jeszcze bardziej "hollywoodzko podkolorowany" niż film Weira. Dlatego też dziwi mnie fakt, że dopiero w ostatnich latach rozprawiono się z mitem Rawicza. Ja zarówno literacki pierwowzór jak i sam film postrzegam po prostu w kategoriach przygodowych oraz jako pewien symbol - niejeden człowiek z gułagu na pewno uciekł i choćby miał przebyć tylko 500 km, a nie 6 tys. to jest to wielki wyczyn, godny podziwu i warty zapamiętania.
jak już patrzeć w takich kategoriach to mój dziadek był na syberii po pierwszej wojnie światowej siedem lat, po czym wrócił... a z tego co ponoć opowiadał to miał masę niesamowitych przygód... Historii o ludziach którzy uciekali na piechotę z syberii jest bardzo dużo i wszytstkie z pewnością są niezwykłe
Jest dowod na to ze rzeczywiscie 3 uczestnikow wyprawy rozmawialo z brytyjskim oficerem w Kalkucie bodajze. Oficer ktory zyje do dzisiaj nie pamieta jedynie ich nazwisk ale z tego co czytalem to podobna opowiesc opowiedzieli mu co Glinski
I to bardzo dobrą. I dobrze udokumentowaną. Obawiam się tylko, że Sołżenicyn w grobie się przewraca na takie porównanie.
link do artykułu z wyborczej, w tekście przekierowanie do artykułu etnologa z UW - całkiem dobrze się to czyta:
http://wyborcza.pl/1,76842,9015850,Polski_bohater__czy_polski_baron_Muenchhausen .html
Ten "artykuł" jest akurat beznadziejny z czysto dziennikarskiego punktu widzenia. Ja bym się wstydził coś takiego opublikować. Natomiast "Śladami wymyślonej ucieczki" czytałem już wcześniej i nie dziwi mnie taka a nie inna opinia o prawdziwości przedstawionych wydarzeń, bo także dla mnie wydawała się ona grubymi nićmi szyta (choć o faunie, florze i realiach obszarów, które autor rzekomo pokonał, nie mam bladego pojęcia). Zdecydowanie jednak byłbym ostrożny w wydawaniu sądów, że podobnej trasy w podobnych okolicznościach nikt nigdy nie mógłby pokonać, bo ludzie już nie raz robili rzeczy, o których się innym nie śniło. I jak już wcześniej wspomniałem, tak też traktuję i film i książkę - jako pewien symbol, opowieść o ludzkiej zawziętości i wytrwałości oraz pogoni za wolnością. Inna sprawa, że dzieło Weira nie bardzo przypadło mi do gustu z powodu bardzo przeciętnej realizacji...
Obie publikakcje, a szczególnie tego naukowca, są szalenie ciekawe. W świetle tego co pisze etnolog , pokonanie tej trasy jest absolutnie niemożliwe w takich warunkach i to przez osoby, które nie miały prowiantu, dodatkowych ubrań, leków czy przewodnika. To co zawarte jest w publikacji koresponduje z wiedzą historyczną, geograficzną, polityczną.
Każdy, kto się wypowiada o filmie, a szczególnie ten, co sie nim zachwyca, powinien te materiały przeczytać.