Jak dla mnie ten twór czerpie całymi garściami z Pasoliniego. To taka rosyjska odpowiedź na jego trylogię, zrobiona z takim samy poczuciem dobrego smaku (raczej jego brakiem), podobnym humorem oraz przede wszystkim nakręcona w jednakowo chaotyczny sposób. Jak u twórcy "Chlewu" nie ma żadnego klucza, względem którego dobierano tu nowele. Niektóre mają 10 minut, inne 20 sekund. Raz są one pełne magii, innym razem ledwo trzymają się tematu. A jednak mimo identycznego klimatu, dzieło Fedorchenko trzyma poziom.
To zabawny zbiór anegdotek z życia Maryjczyków, świetne ukazujący zderzenie zabobonów z religijnością. Bardzo fajnie, że głównymi bohaterkami uczyniono kobiety w ten sposób oddając hołd ich roli w wiejskich społecznościach. Ujęło mnie w tym wypadku poczucie piękna jakie wykazywał reżyser. A jest ono bardzo nieszablonowe. Dobrze to wszystko również ze sobą połączono dzięki muzyce która wahała się między klasyczną, ludową i... tandetnym disco.
Jednym słowem, niebanalny film. Warto się wybrać, gdy trafi do szerszej dystrybucji.