dlaczego film tak przewidywalny, nudzący się nawet przy obecności "pozaziemskiego" antagonisty, zawierający wątki oraz sceny nie klejące się z główną historią (do momentu kiedy zaczniemy szukać ukrytych znaczeń i metafor, o których nawet J. Peele nie wiedział, że są w filmie) otrzymuje tak wysokie oceny od krytyków (nie mówiąc już nawet o wyniku na IMDB).
Byłem na "NIE!" w kinie, poświęciłem mu godziny refleksji, oglądałem recenzje i essaye, jednak nadal nie jestem w stanie zrozumieć, co jest w tym filmie tak dobrego, że krytycy nie wspominają o bałaganie, jaki panuje w tym filmie.
a co ty taki ciekawski. Jak się nie znasz na filmach to nie krytykuj, a przynajmniej oszczędź sobie wstydu w internecie pisząc takie bzdury. Przecież film ma oczywiste drugie dno powiązane z klimatem. Ale no cóż. Polecam ci Eight Legged Freaks (powinno ci się spodobać, a na pewno masz pewność, że zrozumiesz). Pozdrawiam
Mnie też irytują czarni wciskani w miejsca, gdzie nie pasują, ale tutaj akurat nic do nich nie mam. Ludzie jak inni i mieli pełne prawo znaleźć się w filmie o amerykańskiej współczesności.
Łapę daje sobie uciąć że jesteś krypto gejem. Zawsze kiedy coś napiszesz to LGBT musi paść w tekście. Ja bym to badał.
Nie zawsze, tylko komentarze na filmweb - a to nie jest cały swiat. Natomiast przemysł filmowy jest zdominowany przez naród wybrany, a oni gojom to serwują, mają nas za takich podludzi.
Ja nie, ale Ty na pewno tak. Idealnie wpisałeś się w misternie przygotowaną dla Ciebie szufladkę. Świat gejów, kryptogejów, itp, to Twój normalny świat w którym żyjesz. Brawo Ty!
Co ty dziecko pier****sz? Wytrzyj mleko spod nosa i weź się za odrabianie lekcji. Na zrozumienie świata jesteś albo za młody albo za głupi.
Ale się popisałeś! Timyphes ma w zupełności rację i nie ma się czego wstydzić, Ten film to klasyczna zabawa twórcy z samym sobą, a te drugie dna są przereklamowane i często po prostu nudne. "Powiązanie z klimatem" też możesz sobie darować. Te napuszone, pretensjonalne i pełne wyższości frazy i tak nie otworzą ci bram do elyty, chłopcze...
Specjalnie założyłam konto na Filmwebie, żeby odpowiedzieć xD
Zgadzam się z przedstawioną opinią. Po zwiastunie filmu, który był bardzo obiecujący, i po obejrzeniu dwóch poprzednich filmów Jordana Peele'a, miałam duże oczekiwania wobec Nope. Niestety, rozczarowałam się. Praktycznie przez cały film czekałam, aż skończą się te mało interesujące podchody i zacznie się ta właściwa akcja, jednak się nie doczekałam... Poprzez te "podchody" mam na myśli tak naprawdę bardzo prostą fabułę filmu i niełączące się wątki. Podczas seansu ciągle czekałam na jakiś przełom, że okaże się, że jest "coś więcej" (tak jak przy poprzednich filmach reżysera, gdzie w drugiej połowie wychodziły na jaw coraz to nowe intrygi) oraz na połączenie się wątków. Niestety, film ma pewną otoczkę bycia skomplikowanym i wielowarstwowym, jednak fabuła, po odjęciu wszystkich wątków niemających związku z główną linią fabularną, okazuje się bardzo prosta i oczywista, a wątki nie łączą się ze sobą. No jedynym połączeniem tych wątków może być symbolika - i w przypadku historyjki pobocznej z Gordym i w przypadku głównej historii mamy do czynienia z dziką istotą oraz próbą oswojenia tej istoty i czerpania z niej zysku. No spoko, że symbolicznie jest jakieś powiązanie, ale to trochę mało... Przydałoby się również powiązanie fabularne. Pierwsza scena filmu jest bardzo dobra sama w sobie, jednak okazuje się mało istotna dla głównej części filmu, mimo że jest wielokrotnie wspominana. Po poprzednich filmach Peele'a spodziewałam się czegoś z większą głębią. Tutaj jakiejś głębi można doszukiwać się jedynie na siłę.
Pod względem estetycznym moim zdaniem film jest dobry, podobały mi się ujęcia i klimat. Sceny, które miały być straszne, faktycznie były straszne, jednak generalnie ja bardziej uznałabym Nope za science-fiction niż za horror.
Film podobał mi się na początku, kiedy myślałam, że "szykuje się coś grubego". Wprowadzenie wątku z małpą wzmagało ciekawość i bardzo interesowało mnie co jedna historia będzie miała do drugiej. Ale im bliżej końca filmu, tym bardziej byłam świadoma, że prawdopodobnie już nic przełomowego się nie stanie.
Mnie również dziwią te wysokie oceny filmu na różnych portalach. Rozumiem, że jest dobry pod względem technicznym, ale fabularnie jest dość pusty i prosty.
Też liczyłem na rozwinięcie sytuacji, a w sumie się nieco rozczarowałem. Jednak film sam w sobie nie był zły, dość przyjemnie się oglądało. Po seansie nawet rozkminiałem, że może coś przeoczyłem, że pewnie były jakieś "smaczki", ale analizując samemu i szperając po internecie, niewiele tego tam jest.
A mnie się podobał bardzo - i zaraz wyjaśnię dlaczego:
1) Nie każdy dobry film musi "działać" na poziomie stricte fabularnym. Tutaj historia jest prosta, ale mamy za to bardzo ciekawych bohaterów: właściciela parku kowbojskiego i straumatyzowaną byłą gwiazdę sitcomu w jednym, fanatycznego łowcę przyrodniczych ekstremizmów, czarnoskórych hodowców na skraju bankructwa, w końcu tajemniczego latającego stwora. Najciekawszy była wg mnie postać Kaluuyi – początkowo nieśmiały kontrast dla przebojowej siostry, z biegiem fabuły najlepiej radzący sobie z pozaziemskim zagrożeniem i – w znakomitej finałowej scenie – ze stoickim spokojem bezpośrednio się z nim konfrontujący.
2) Pod względem reżyserskim jest to prawie majstersztyk. Peele nie rzuca może strachami na prawo i lewo, ale jak już weźmie się za jakąś scenę, atmosferę można kroić nożem. Znakomite jest operowanie kamerą: w każdej scenie twórcy dokładnie wiedzą co zaakcentować, co zasugerować, a co ukryć przed widzem; a to niezmiernie kluczowe w gatunku jakim jest horror. Ogromnie podobało mi się wizualne budowanie grozy, np. w dosadnej, świetnie wygranej scenie „krwawego deszczu”. Ogólnie starcia z kosmitą są znakomite i przypominają dawnego Spielberga (w ogóle dużo jest tutaj Spielberga, od bezpośredniej inspiracji Szczękami po bezpośrednie cytaty z E.T. i Parku Jurajskiego)
3) Nie jestem jakimś fanem uzasadniania jakości filmu ilością zamieszczonym w nim metafor czy odniesień, ale pod tym akurat względem „Nie” broni się więcej niż dobrze. Poniekąd do różnych interpretacji skłania właśnie ta dziwna struktura filmu – nawet jeśli poszczególne elementy nie pasują do siebie pod kątem fabularnym, mają znaczenie w kwestii interpretacji. A punktów wyjścia może być tutaj bez liku: od niezdrowej fascynacji pejoratywnie rozumianym widowiskiem (sugeruje to początkowy cytat, mówił o tym także sam reżyser), przez charakterystyczne dla twórcy kwestie rasowe (w tym przypadku chociażby gorsze traktowanie przez lata w przemyśle filmowym), aż po najbardziej intrygujący dla mnie motyw, jakim jest kontakt człowieka z czymś ponadrozumowym (w tym przypadku pozaziemską istotą) w którym strach łączy się z ogromną fascynacją.
Ale przede wszystkim film był dla mnie znakomitym kinowym doświadczeniem – widowiskiem właśnie, od którego tak bardzo odcina się Peele. Ale może o to właśnie chodziło?:)
Rozumiem Twój punkt widzenia, pod względem dopracowania scen faktycznie film jest dobrze zrobiony. Mi też podobała się scena krwawego deszczu, była nagła i niespodziewana i widząc ją w kinie na dużym ekranie można było się przestraszyć. I jeszcze po krwi te wszystkie ostre i metalowe przedmioty "wypluwane" przez potwora... Ciekawy pomysł.
Jednak jeśli chodzi o postacie w filmie to moim zdaniem są bardzo płytko i jednowymiarowo zrobione... Każdy ma jakąś jedną lub dwie główne cechy, spełnia swoją rolę i swoje zadanie w filmie, jakoś rusza fabułę do przodu, ale to tyle... Postacie nie mają jakiejś głębi i niektóre dosłownie są tam po to, żeby odegrać jakąś rolę i wypełnić bardzo konkretne zadanie, a nie mają żadnej osobowości. Na przykład ten blondyn ze sklepu z elektroniką... Jaki jest w ogóle sens wprowadzenia tej postaci to ja nie rozumiem. Może dodanie jakichś elementów humorystycznych lub może ukazanie kolejnej postaci, która jest gotowa ryzykować własne życie dla widowiska. No ale to tylko spełnienie swojej roli w filmie, trudno w ogóle opowiedzieć coś o cechach tego chłopaka, jest bardzo płytką postacią. Najlepszym bohaterem z filmu wydaje mi się Holst, ten operator kamery, który swój wątek ma pod koniec filmu. Jego decyzja podjęta w trakcie filmowania stwora była ciekawa i niespodziewana. Jednak on dostał niewiele czasu antenowego. Jupe, ten właściciel parku kowbojskiego, również miał niewiele czasu antenowego, przez co jego postać jest mało rozwinięta. Rozumiem jakby symbolikę jego postaci, że przez wydarzenie z dzieciństwa i przez to, że akurat on przeżył, poczuł się "wybrańcem" (jak sam zresztą mówi) i przez to uznał, że może pozwolić sobie na poskromienie czegoś pozaziemskiego. Jest to w miarę ciekawa historyjka, ale trochę mało rozwinięta.
Jeśli chodzi o metafory w filmie, to wydaje mi się to trochę naciągana sprawa... Doszukiwać się można, no ale we wszystkim można się czegoś doszukiwać jak ktoś chce. Jest tutaj ten motyw dzikiego zwierzęcia / nieposkromionej bestii, ale nie jest to jakiś bardzo oryginalny motyw. A przykładowo bucik widoczny w pierwszej scenie filmu, który potem jeszcze pojawia się wielokrotnie, wydaje mi się być wprowadzonym tylko po to, żeby widz zastanawiał się co on oznacza i myślał sobie, że na pewno bucik jest elementem kluczowym, kiedy tak naprawdę został tam wprowadzony dla bajery i żeby ludzie tylko myśleli, że coś oznacza, kiedy pewnie nie oznacza za wiele.
W kinie nie oglądało się tego filmu jakoś źle, oglądało się nawet w porządku, czasami był dla mnie nudny, czasami ciekawy, niektóre sceny faktycznie robiły wrażenie, inne trochę się dłużyły i były bez sensu. Dla mnie to raczej średni film.
Fakt, że sporo tu niedopowiedzeń, urwanych wątków; ale myślę, że w tym też tkwi urok tego filmu. Peele trochę bawi się z oczekiwaniami widza – najpierw rzuca sporo tropów i sugeruje skomplikowaną intrygę, a potem rozwiązuje zagadkę rzekomego UFO w połowie filmu oraz uśmierca kluczowych bohaterów nie dając im „domknąć” własnych wątków. Do tego powoli snuje fabułę, nie próbuje trzymać napięcia przez cały seans i rzuca dziwnymi żartami. Dziwna to trochę konwencja, ale im coś dziwniejsze, tym bardziej enigmatyczne, a więc – paradoksalnie – horrorowe. Gdyby wszystko się na końcu połączyło i wyjaśniło, znikłoby towarzyszące przez cały seans poczucie „obcości”. Myślę, że reżyser chciał w specyficzny sposób poigrać z naszymi filmowymi przyzwyczajeniami – i to mu się udało.
Wiesz, jest taka prawidłowość - im większe oczekiwania tym większe rozczarowanie. Gdybyś powiedzmy urwała się z choinki i nie znała ani reżysera ani trailera, to domyślam się że film odebrałabyś o wiele bardziej pozytywnie. Dlatego ja staram się chodzić na filmy z takim podejściem Tabula Rasa, i nawet unikam oglądania trailerów, które przecież działają jak reklama, mają przekonać do filmu a nie opowiedzieć o czym ten film jest...
To też prawda... Na pewno gdybym wcześniej nie oglądała "Uciekaj!" i "To my" to Nope!" bardziej by mi się podobało. W sumie nawet coś czytałam, że Peele sam mówił coś w stylu "Pozwólcie mi zrobić po prostu film" mając przez to na myśli, że nie chce, żeby po jego dwóch świetnych filmach ludzie mieli wobec niego aż tak duże oczekiwania.
Tak czy inaczej, nie znając poprzednich filmów reżysera, podejrzewam, że film byłby dla mnie i tak tylko średni. Pewnie bym aż tak nie narzekała i nie mówiła o braku skomplikowanej fabuły i braku pojawienia się zaskakującego faktu w drugiej połowie lub w końcówce filmu, jednak nawet nie porównując "Nope!" do dwóch poprzednich dzieł Peele'a, wypada ono moim zdaniem po prostu średnio. Pewnie po prostu miałabym myśl, że obejrzałam film, który w moim odczuciu jest średni, z wieloma plusami, ale i tak średni, po prostu miałabym mniejszy ból dupy xD. Bo nie byłoby aż takiego zderzenia oczekiwań z tym co otrzymałam.
Małpa i to coś krzywdzilo ludzi. Nie krzywdzilo, zjadało zwierząt - np świnia na dachu.
Trzeba było na szybko wymyślić jakiś względnie kreatywny nick, a kreatywną osobą nie jestem, więc padło na pewien bardzo chwytliwy tekst refrenu znanej nam piosenki xD
też nie kumam jak ten film dotał od krytyków średnią 7. totalna nuda zero napięcia , akcji. aktorzy też drewno. i wisienka na torcie - główny bohater bestia- ze wstążek i szmat. paradne !
ale akurat ta bestia byla ciekawa metafora Hollywood. Nawet na koniec jak na tacy pokazali jej "gebe" jako obiektyw. Nawet dzwiek klikania bylo slychac. Wedlug mnie najwiekszym minusem bylo to, ze na tych metaforach sie tak skupiono, ze polaczenie watkow i fabuly do wiekszego "wow" pominieto.
Nie wiem, tu działa chyba coś w rodzaju "Słowacki wielkim poetą był, wielkim poetą był!"
To bardzo proste. Film jest dobrze nakręcony i zagrany, ogólnie pod względem technicznym nie można mu nic zarzucić. Nietuzinkowa fabuła, jakkolwiek prosta, trzyma jakoś w napięciu. Całościowo, nawet jeśli się nie podoba, nie można powiedzieć, ze to zły film. Nie jest nawet średni, co tutaj dowodzisz, bo o średnich filmach się nie pisze i nie rozprawia. Nie próbuje się ich zrozumieć, tylko odhacza w pamięci dziękując wszechmogącemu, ze nie był dłuższy. W czym więc problem?
Widzisz, byłeś w kinie, reflektowałeś nad nim dłużej niż ja, ale nie umiesz przestać marudzić. Dlatego tu należałoby zapytać dlaczego oceniasz ten film jako średni? Z powodów osobistych, wręcz można powiedzieć irracjonalnych. Nie oceniasz filmu za to czym jest, ale za to czym chciałbyś by był. Podobnie jak każda inna osoba tutaj, pomijając ludzi co są tępi i nie umieją zrozumieć tak prostej fabuły, tych pomijam.
Tak czy inaczej problem takich ludzi jak Ty tkwi w Was samych, film nie podobał Ci się nie dlatego, że był zły, ale dlatego, że "ja chcę". Oglądasz to z nastawieniem "ma być taki i taki, a jak nie jest to słaby". Masz przez to irracjonalne wymagania, którym nic nie mogło sprostać, nie ważne jak dobre by było. I stąd Twoje marudzenie i brak zrozumienia dla innych. Bo na krytyków patrzysz też przez ten pryzmat 'Ja chcę', zamiast przyjąć ich opinię jako odmienny argument, który należałoby zrozumieć. Krótko mówiąc jesteś samolubny, podobnie jak inne osoby tutaj, dlatego nie umiesz zrozumieć czegoś tak prostego. Cholera wie czego się spodziewałeś, ale dla mnie to trochę tak jak byś poszedł restauracji, zamówił w ciemno przepyszne danie dnia i narzekał, że dostałeś stek, a miałeś ochotę na naleśniki. A potem spędzasz godzinę kłócąc się z kelnerem o to dlaczego nie podali Ci naleśników, zastanawiając się dlaczego wszystkim w koło tak smakuje ten głupi stek, chociaż Ty masz ochotę na naleśniki.
w mojej wypowiedzi nie napisałem ani razu, że film jest po prostu zły, użyłem określeń, które są dość wyraźnie zgodne z tym co odczuwa się podczas seansu. Nie napisałem również, iż uważam moją opinię za jedyną prawidłową, stąd ta wypowiedź ma postać pytania o to, dlaczego żaden z krytyków nie uwzględnił wad filmu, które wyraźnie są w NIE!. Spojrzałem przed seansem na recenzje i oczekiwałem właśnie tego, czym krytycy pisali, że film jest (co w mojej opinii nie jest irracjonalne). Mogę więc powiedzieć, iż nie bez powodu miałem wysokie oczekiwania. Nie napisałem też ani razu o tym, że film niby mi się nie podobał. Jest prosty, pełny ładnych ujęć oraz ciekawych pomysłów. Nie oznacza to jednak, że zasługuje na tak wysokie oceny, stąd pytanie. Podsumowując zamówiłem danie dnia, które jest zachwalane przez wiele osób w restauracji. Jednak za równo ja, jak i pół knajpy nie rozumie, czemu tamte osoby nie wspomniały o tym, że to właśnie ładnie podane i wyglądające danie, pozostawia wiele do życzenia w smaku.
btw czytaj ze zrozumieniem, nerwów sobie oszczędzisz
Jak to nie rozumiesz? Film do oskara. Odpowiednia ilość czarnych i Azjatów, Jest kobieta lesbijka, jest niepełnosprawna na wózku. Wszystkie okienka zakreślone. Nie łatwo jest wrzucić do filmu te wszystkie chore wymagania.
rety nie zwróciłem uwagi, teraz rozumiem. Fakt, że nie zauważyłem, jak zgrabnie w filmie twórcy uszanowali zarówno środowisko LGBTHC+, jak i kilka ras na raz (choć denerwowało mnie, że bystry gość od sprzętu musiał być biały), będzie długo ciążyć na moim sumieniu. Dziękuję za uświadomienie.
A to nie jest tak, że cały ten Peele to po prostu czarny rasista służący idei BLM i całej tej nowej narracji feministek, tranzystorów i innych sojopijców? Kreuje się go na geniusza a tak naprawdę jest tak samo wyjątkowy jak Beyonce czyli nie za bardzo. To tylko pasująca do trendu pacynka. Tęsknię za Sidneyem Poitier, Michaelem Jacksonem i Bodycount z Ice T. Dobrze, że jest jeszcze Angela Bassett.
Owszem, są. Ale prawdę mówiąc zwróciłam na to uwagę, dopiero po przeczytaniu twojego komentarza. Zatem nawet jeśli odhaczano tu czeklistę, to zrobiono to dobrze i nie szkodząc dziełu.
Proszę nie narzekaj. Parytety ról w filmie są przecież spełnione. To powinno wszystkim wystarczyć zamiast ciekawej fabuły :-) :-) :-)
Nie wiem czego w tym filmie szukaliście ale dla mnie jako horror o obcych jest całkiem spoko. Najlepszy film Jordana so far. To my było totalnym gównem o niczym. Tutaj jest bliżej "uciekaj" ale nie ma takiego rozczarowania zakończeniem i głupotą bohaterów. Jak dla mnie jest to zwykły film, a nie jakiś przeintelektualizowany crap i wreszcie da się to oglądać. Mnie trzymał w napięciu cały czas, był dobrze nakręcony ze świetnym audio. Dostarcza odpowiedzi i satysfakcjonujące zakończenie. Jak ktoś oczekiwał wybuchów w filmie tego typu to jego problem XD Dla mnie jako zwykłego widza który gardzi krytykami i ich pomysłami na interpretację jestem zadowolony i zdziwiony, że film nie ma średniej chociaż 7,1.
A reszta sobie i tak dorobi teorie, część z nich może będzie nawet słuszna (cały film był próbą dokonania kolejnego wielkiego przełomu w kinematografii przez czarnych, ale tutaj nie trzeba metafor więc nie narzekam).
Często staram się pisać że film jest zaskoczeniem, ale tu jest akurat w drugą stronę. Liczyłem na finezyjny thriller/horror s-f, co to będzie straszył, zastanawiał i wykręcał zwoje mózgowe, a otrzymałem film o foliowej reklamówce zjadającej konie. I chowającej się za chmurką.
No słabe to było i nic się nie kleiło. Wątek o oswajaniu dzikości (nasze UFO i szympans)... hmmm... no nie urzekła mnie ta historia, niczym z "Trudnych spraw". Wątek chęci zarobku na dziwnościach - no ten show Azjaty to była jakaś aberracja totalna. Wątek reżysera szukającego idealnego ujęcia i ostatnie jego nagranie - jak z filmów s-f lat '60, prawie się sznurki unoszące aktora widziało. A i ten zasysający flak to chyba robiono w garażu z budżetem 158 dolarów, bo jak ze szkolnych jasełek to wyglądało.
No i balon jako dzieło kosmicznego zniszczenia, heh, jak dla mnie to smok z naszego Wiedźmina kładł CGI na głowę i rozkładał na łopatki.
I przyznam, że sporej części wątków nie ogarniałem. Tu pojawia się jakiś motyw motocyklisty w srebrnym kasku, tu figurka konia w samochodzie, pół godziny międlenia o upadającej końskiej firmie co nie ma totalnie znaczenia fabularnego, no i absolutnie wszystkie (ale to wszystkie) urządzenia elektroniczne, zaczynając od gramofonu a kończąc na walkie-talkie obowiązkowo spowalniają głos przy zaniku napięcia. To doprawdy niesaamoooooowiiiiiiiiiiiiiiiteeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee.. .
Sumarycznie: duży hype wokół filmu który nada się na kanał telewizji młodzieżowej o 10.30 rano po Teleranku.
Obejrzalem i powiem że nie doszukałem sie sensownych metafor ani drugiego czy trzeciego dna w tej historii a obejrzałem już w życiu sporo ambitnych pozycji filmowych .
Na 1 to bym nie ocenił ale na 5 maks.
Ponieważ film ten robi to, co porządne dzieło filmowe (czy sztuka w ogóle) robić powinny:
- wywołuje emocje,
- (wbrew twojej opinii) zaskakuje.
A do tego posiada jeszcze jakąś wewnętrzną metastrukturę (którą byłeś łaskaw nazwać "nieklejącymi się scenami").
A poza tym posiada jeszcze gęste, "brudne" zdjęcia, ale to akurat najmniejsza zasługa.
Po obejrzeniu tysięcy podobnych, nudnych produkcji ze strzelaninami, pościgami i niezwyciężoną US-ańską kawalerią naprawdę tęskni się do czegoś, co nie będzie w kółko tym samym. I tutaj do dostajemy, to prawie jakby Hitchcock ożył i zdecydował się nakręcić coś znowu zza grobu.
Ty naprawdę do Hitchcocka porównujesz ? Rozumiem że ten film może sie podobać bo sam go obejrzałem z ciekawością ale robienie z tej pozycji filmowej czegoś więcej niz jest w istocie to gróba przesada. Napiszę też że na podstawie obecnych opinii na temat UFO to raczej film nie zaskakuje nowatorskim podejściem do tematu . Natomiast zgadzam sie że nie jest to pozycja jakich setki w tym gatunku filmowym.
Krytycy kierują się jakąś absurdalną uprzejmością albo ich gusta sa tak wyśrubowane, że dla przeciętnego człowieka gówniany film w ich oczach to arcydzieło z głębokimi wątkami. Ten film jest nudny, nużący, idiotyczny... jak dla mnie powinni go usunąć i przeprosić za nakręcenie.
Popieram całkowicie. Oglądając ten paszkwil zastanawiało mnie jedno. Mieszkasz USA na oddalonym od reszty świata zadupiu, wielki dom, stajnie , dużo koni i nie masz żadnej broni, żadnego zabezpieczenia na wypadek kłopotów??? XD. Każdy normalny Amerykanin w takim przypadku po prostu skorzystałby za swojego arsenału. Po prostu strzelałby do tego " zwierzęcia" i obserwował skutki.
Ale to Kalifornia, tam nie wolno mieć broni palnej. To najbardziej komunistyczny stan w USA, przepełniony nakazami, zakazami i innymi bzdurnymi przepisami. To powoduje że jego mieszkańcy zaczęli masowo się przeprowadzać mając dosyć życia w takim miejscu. Niedługo zostaną tam sami bolszewicy, hipsterzy i Hollywood bo normalny człowiek tam nie przeżyje.
Krytycy to tacy co za pieniądze każde g zachwalą ;) ale ja i tak jestem pozytywnie zaskoczony reakcjami na forum. Jednak wielu ludzi jest zawiedzionych tym filmem i na siłę go nie chwalą. Bądź co bądź poprzednie filmy Peele'go były niezłe.
Ale po co w ogóle doszukiwać się ukrythc metafor, których i tak pewnie nie ma/ Sami się dopatrujemy gdzieś czegoś, gdzie nikt nawet o tym nie pomyślał. To głupie jest ;D Sam nie ogasrniam o co chodziło z małpą. Bo co? Bo jeden dzieciak nie był rasistą? I traktował szympansa normalnie? Totalnie nie ogarniam tego wątku.