Też mi tego zabrakło. Myślę sobie, że z powodu Gagi - przecież ona jest ikoną takiej badziewiastej popkultury. W Narodzinach gwiazdy z Barbrą Streisand, do końca bohaterka trzymała muzyczny poziom

Muzyka z epoki "poker face" została określona przez jednego zażartych obrońców tego filmu jako "niesmaczna i budząca zażenowanie" co może odzwierciedlać prawdziwy poziom tej muzyki.
Powstaje wtedy pytanie: co sprawiło, że Ally została gwiazdą?
Twórcy filmu prześlizgnęli się nad tym tematem, niczego nie wyjaśniając i sklejając dziury artystyczne za pomocą cięć.
Scena w której Ally śpiewa do teledysku trwa ile? 15- 20 sekund?
Muzyki Ally z fazy pop, nie da się obronić a przecież rozbieżności w wizji artystycznej są fundamentem dramatu opowiedzianego w filmie.
Złoty glob dla Shallow, podkreśla tylko, iż w dalszej części filmu producenci polegli artystycznie.

A zauważyliście, że na koniec zmieniła look na taki jaki miała na początku? Jack chciał, żeby "wróciła do siebie" i tak zrobiła.

Czyli zmieniła kolor włosów na blond? Nie pamiętam kompletnie czy zmieniła kolor włosów, pamiętam scenę śpiewania w dużym amfiteatrze i ubiór stosowny do tego miejsca. To, czy miała włosy rude czy blond naprawdę mi umknęło.

Ta scena jednak nic nie wyjaśnia - wróciła do siebie po śmierci Jake. No ale skąd ona wiedziała, że mu to nie pasuje skoro nawet o tym nie rozmawiali, a on wciąż powtarzał jej że ją kocha, że jest piękna i cudowna.

podczas kłótni w wannie powiedział jej przecież że jest brzydka. Tak samo rozmawiał z tym jj przyjacielem o tym czyj to był pomysł z kolorem włosów itd.

Powiedział jej, jak odwiedziła go w ośrodku odwykowym, że miał nadzieję, że znajdzie tekst tej piosenki "I'll never love again", jak "już wróci do siebie"... Nie podobała mu się zmiana, jaką przeszła. Jak zobaczyłam, że zmieniła kolor włosów na taki, jaki miała wcześniej, pomyślałam, że to taki symbol, iż zrozumiała, że zamienia się w "gwiazdeczkę pop" i nie chce iść w tym kierunku. Jack nie tyle był zazdrosny, co nie chciał, żeby Ally zagubiła samą siebie w tym całym show-biznesie, a właśnie to się z nią działo. W ogóle to tego menadżera całego, to miałam ochotę ukatrupić za to, co powiedział Jackowi na końcu... Do więzienia powinni go wsadzić.

No cóż, dużo rzeczy w tym filmie zabrakło...

Akurat muzycznie ten film to w całości rzyg totalny, zarówno jeśli chodzi o tę muzykę, którą przedstawia jako "dobrą" i "artystyczną" jak i tę komercyjną. To, co Gaga śpiewa w pierwszej połowie filmu razem z Cooperem to przeegzaltowane, nudne pierdy, których nie da się traktować poważnie, bo wywołuje ciary żenady. Podział na muzykę artystyczną i komercyjną jest w tym filmie tak prostacki i żenujący, że brak słów. Country grane przez Coopera jest tak samo dla mas i o takiej samej wartości co kariera muzyczna postaci granej przez Gagę i patetyczne teksty o miłości czy szukaniu swojego miejsca w świecie niczego tutaj nie zmieniają. Tutaj każda piosenka powinna nosić tytuł "Shallow", bo każda jest tak samo płytka.
Zresztą mniejsza już nawet o podział - ukazanie muzyki pop w tym filmie woła o pomstę do nieba i świadczy o tym, że twórcy zatrzymali się muzycznie w pierwszej dekadzie XXI wieku.