Z książki zostały tylko nazwiska i kilka scen. Przeniesienie akcji o 3 lata spowodowało, że euforia w 1917 wygląda sztucznie. Sceny z negocjacji nudne jak flaki z olejem, a sceny z generałem pachniały parodią.
Brak szkolenia, urlopu, nauczyciela i kilku innych wątków wypacza sens.
Powstał film o niczym, nudny, gdzie sceny batalistyczne przysłaniają słaby scenariusz. Nuda do bólu.
Masz swoje argumenty, ale film ma też swoje zalety i na tle dzisiejszego kina prezentuje się dobrze, również pod względem technicznym.
Wolę oceny bezwzględne niż relatywizowanie "na tle". Film słaby jest słaby, a że inne są gorsze... W tym filmie nie ma nic: ani scenariusza ani aktorstwa (oglądanie pana DB sprawia fizyczny ból), a już na pewno nie ma emocji.
Jeśli w filmie nie ma nic, to skąd aż cztery oczka w ocenie? Technicznie film na pewno jest czymś więcej niż "nic".
Tytuł książki i filmu ( nawet trzech filmów ) to " Na zachodzie bez zmian". Odnosi się to do zakończenia książki cyt "Poległ w październiku 1918 roku, w dniu, który był tak spokojny i cichy na całej linii, iż biuletyn armii ograniczył się do tego jednego
zdania, iż – na zachodzie bez zmian."
Po wybryku scenarzystów zmieniających prawie wszystko ( na gorsze ), tytuł tego filmu jest całkowicie bezsensowny. Mamy ostatni dzień wojny, zawarcie rozejmu, koniec czteroletniej rzezi a oni - na zachodzie bez zmian ???
Mam bardzo podobne wrażenia, ale te nudne sceny pertraktacji zasiały we mnie straszy niepokój, bo na froncie każdej minuty ginęli ludzie i ważna była każda minuta skracająca rzeź. Aż mnie skręcało ze złości. To chyba o to chodziło.
Chyba na tym polega ten film. Ten generał, dla dumy ?, honoru?, każący atakować w ostatnich ,minutach wojny. Polecam jako uzupełnienie oglądnąć ścieżki chwały z 1957, jako uzupełnienie bezwzględnych karierowiczach kadry dowódczej z I WW ale od strony francuskiej
Faktycznie brakuje tu ekspozycji emocji. Częściowo winię za to ścieżkę dźwiękową która jakby odczłowiecza, jest mroczna, minimalistyczna, podsumowująca dramatyzm wojny, ale nie wzmacnia odbioru indywidualnych doświadczeń. Ogólna melodia tego filmu jest jednostajna, nużąca.
Na plus zaliczyłbym malarskość ujęć. To się świetnie maluje na dużym ekranie i trochę rekompensuje nudę bo seans moim zdaniem trwa za długo. Niektóre dialogi są zbędne, nic nie wnoszące. Opisywanie tego co już zostało pokazane w akcji to takie trochę masło maślane. Rzeczywiście scenariusz kuleje.
Myślę, że taki zabieg jest celowy. Ktoś kto grzebał w historii I WŚ świetnie się odnajdzie w tych realiach, bo widać że naprawdę się nad tematem pochylili... A że brak emocji, to raczej indywidualny odbiór.
Rzeczywiście nie znam zbyt dobrze realiów I WŚ i nie czytałem książki. Więc mój punkt widzenia jest spojrzeniem dyletanta tematu. Co do scenariusza i dialogów to myślę, że obroniłbym te tezy w bardziej obiektywnym obszarze, tylko że to by wymagało czasu na wyłuskanie konkretnych przykładów.
Jakbyś chciał troszkę liznąć z przebiegu to "Apokalipsa I Wojna światowa", jak z realiów życia w okopach to "I młodzi pozostaną"...
Zgadzam si ę. Tytuł to pomyłka. Film ma niewiele wspólnego z książką. Wiele scen traci sens, jak np. euforia początkujących żołnierzy. Nie ma przemiany bohaterów Nie ma codzienności i wypaczeń wojny np. wątek z butami po zmarłym koledze. Wiele rzeczy dzieje się od tak, znikąd.
Spojrzałem kto napisał scenariusz - dwójka producentów wykonawczych ,Anglik i Szkotka - ona to thriatlonistka , przez wiele lat uprawiająca zawodowo ten sport . Może dlatego w filmie jest tak wiele minut o biegających żołnierzach ? Tytuł zawłaszczony by nabić widzów Netflixowi. Gdzie się podział czarny humor z powieści - ja się pytam ?
w odróżnieniu od wersji z 1930 jakoś nie potrafiłem polubić bohaterów. Jacyś tacy papierowi. Chyba już nigdy "Kata" nie zagra lepiej niż Louis Wolheim.
Bardzo trafny komentarz. Można to było po prostu nazwać jakoś inaczej, bo z książką to nic wspólnego nie miało. Bardzo przeciętny film. Na plus sceny batalistyczne plus ogólny wygląd okopu, natomiast scenariusz bardzo słaby.