Kolejnym filmem Szelc udowadnia, że jest kimś zupełnie osobnym w polskim kinie, świeżym powietrzem, pachnącym horrorem i magią.
Mój ogromny podziw budzi fakt, że to jednocześnie film dyplomowy studentów aktorstwa i pełnoprawny drugi film reżyserki. W Monumencie wszystko idealnie się ze sobą spaja - fikcja (hotel, praktyki studenckie, horror mierzenia się z różnymi traumami) i rzeczywistość - młodzi aktorzy dużo dali od siebie w tym filmie, to też jest dla nich przełom, szansa, aby z bezimiennych Ań i Pawłów stać się przyszłymi gwiazdami.
Wrażenie robią bardzo ciekawe, pełne niepokoju zdjęcia, pomysłowe udźwiękowienie i montaż, który te niby niezobowiązujące scenki z pracy w hotelu spaja w dobrze oglądającą się historię - dynamiczną i pełną napięcia.
Seans Monumentu jest inny od wszystkich i chociażby dlatego polecam wybrać się na niego, koniecznie z otwartą głową!
A po seansie - lub przed - zapraszam na obszerną analizę tego filmu:
https://www.youtube.com/watch?v=S-0pty5l2Xk
Ten świeży powiew fantastycznych pomysłów i mnie ujął oraz zachęcił do oczekiwania, po Wieża. Jasny dzień, na kolejny film, którym jest właśnie Monument.
I o ile chciałabym opowiedzieć o filmie, który mnie zaintryguje, o tyle odniosłabym się na sam właśnie początek do, jakby nie było, pomysłu, z mocno autorską wizją, niejako swoją osobistą już wizytówką. Odniosłabym się do opowieści, tym lepiej, iż z mocno zaakcentowanym suspensem. Dla widza, który jest w nieustającym oczekiwaniu, ku rozwiązaniu, dla owej tajemnicy, zagadki, w oczekiwaniu z napięciem na obrót, skądinąd, przerażajacych wydarzeń - bo przecież już samo oczekiwanie to nic innego jak delektowanie się poprowadzoną zręcznie fabułą.
Tym samym, odnosząc się już konkretnie do filmu, ciągła i nieustająca fascynacja wydarzeniami, pobudza umysł w oczekiwaniu na więcej, stąd też Monument w całej swojej okazałości przyjmuję w pełni usatysfakcjonowana, zarówno obrazem, jak i wizją aktorską, a także udźwiękowieniem, które... czy zdaje się będzie już może mocno charakteryzującym filmy autorki - mocnym, dającym poczucie dyskomfortu, przyprawiajacego o dreszczyk, a co więcej przecież, o grozę, a choćby o poczucie zagrożenia, to jest już coś, co można by nazwać "w punkt".
Owe więc mocne składowe filmu, niejako, najogólniej ujmując, wzór na powodzenie przedsięwzięcia, jakim jest film, w pełni oddaje właśnie Monument.
Odnosząc się do aktorstwa, przywołałeś grupę studencką, poddajacą się temu wydarzeniu, a jakże, gdyż przecież gratką dla każdego studenta jest w owej sytuacji zaprezentowanie postaci jak najbardziej charakternej, z jakimś chatakterystycznym rysem dla owej postaci; a co by nie powiedzieć o tym, iż każda z osób prezentujących tutaj swoją rolę miała jedynie pewną przejściowość, naprzemiennie prezentując swoje umiejętności aktorskie, jakby nie było, w okazjonalnych, choć równorzednych rolach, autorka filmu zaprezentowała postaci w sposób, który mógłby nawet i w tak minimalnym stopniu oddać charakter każdej z zaprezentowanych osób, które nie były przecież jednoimienne, gdyby odnieść się do ich wymiaru opisowego, by móc z łatwością scharakteryżować odmienność i różnorodność tej, a nie innej, przypisanej postaci, z aktorstwem wg mnie na poziomie wizji i tutaj własnej, określonej poprzez fantastyczne rozumienie prezentacji samej autorki filmu, jak i na poziomie oczekiwań każdego, nie tyle europejskiego, a światowego twórcy i producenta filmów.
Obejrzałam analizę filmu z linku ale wciąż mam problem ze zrozumieniem kilku rzeczy. O czym szeptał Mateusz Więcławek Zuzannie Lit w tej emocjonalnej scenie? Czemu kobieta której jedna z dziewczyn obcinała paznokcie nie mówiła? Kim był mężczyzna który leżał związany w łazience i kto go związał? Czemu w mięsie były zęby? Jeśli Macie jakiś pomysł na interpretację to jestem bardzo ciekawa
To jest typ filmu, który ma wzbudzić niepokój, który ma być tajemniczy, dlatego na pewno nie ma odpowiedzi na wszystkie pytania. Dużo tutaj zależy od indywidualnych interpretacji. Jedyną logiczną odpowiedź mogę udzielić a propos związanego mężczyzny - był to gość hotelu, którego pokój dziewczyny sprzątały. Chodziło o odwrócenie dynamiki władzy - one były pokojówkami, które miały być na zawołanie gościa, ale to one całkowicie gościa hotelu upokorzyły, ubezwłasnowolniły. Reszta przykładów, to dla mnie po prostu próba budowania grozy i obrzydzenia. Np. wiem, że aktorka mająca wątek z tym mięsem, jest wegetarianką, więc chodziło o wyobrażenie mięsa jej oczami - jako obrzydliwej masy postzwierzęcej.
Nie jest tak, że postać grana przez Więcławka zorientowała się, że jest na granicy życia i śmierci, że inni już nie żyją i wyjawiła tą tajemnicę Lit? Mówił jej też o tym żeby się nie martwiła, że jej dziecko jest bezpieczne.
Myślę że to prawdopodobne Zastanawia mnie jeszcze ta kobieta która nie mówiła której dziewczyna obcinała paznokcie Ale może to też próba przedstawienia jakiegoś wstrętu/strachu którejś ze studentek.
A jak dla mnie to kolejne pseudoarstystyczne badziewie z 3 krotnie przeciągniętymi scenami które nie są tak naprawdę po nic i wciskanie kitu że "własna interpretacja" to wolność. Nie, to lenistwo aby wyprodukować gniota i niech sobie każdy w nim szuka sensu. Coś na zasadzie efektu Elizy.
Kulminacyjna scena wyglądała jak teatrzyk dla hipsterów, którzy w sapaniu, tupaniu, darciu mordy i tarzaniu się po podłodze widzą zagadkę życia i śmierci.
A końcówkę przewidziałem już jak dojechali do hotelu. To jest naprawdę oklepany patent. Może reżyserka powinna oglądać więcej normalnych filmów, a nie "kina niezależnego" dla 5 ludzi, to by wiedziała że nie wymyśliła niczego specjalnego.