Nie jestem może jakimś wielkim fanem twórczości Romana Polańskiego, jednak doceniam ją i będąc w trakcie jej poznawania ,znajduje elementy na których można by się wzorować.
"Matnia" to film, ktory zdecydowanie do mnie trafił. To dzieło skończone. Niema tu nic do dodania ani nie ma co odjąć. Całym światem tego obrazu jest zamek na pewnym wzgórzu, droga do niego oraz morze. Ów zamek znajduję się na zupełnym odludziu. Świat zamknięty, świat wyobcowany i kilku bohaterów zmagających się z sytuacją, w której się znaleźli. Głównym bohaterem zdaję się być chudy, łysy jegomość, trochę śmieszny, nawet dla swojej żony, zwłaszcza. Żona co tu dużo mówić, to kobieta lekkich obyczajów. Pewnego dnia "szczęśliwych małżonków" nawiedza dwóch gangsterów. Obydwaj są ranni, w tym jeden ciężko. Drugi - ważniejsza postać - gruboskórny, grubawy, budzący odrazę, który jednak ma "delikatną skórę", jak sam ma okazję o sobie powiedzieć. Na tym kończę ten marny i niepotrzebny opis filmu.
Sytuacja, która nastaje w pełni rozwala fałszywy spokój i harmonię życia małżeństwa. W tym ciekawym i pełnym dobrych dialogów filmie Polański przedstawia ludzi, którzy chyba nie powinni byli na siebie trafić. Wszystko cały czas zmierza do tragedii, pomimo wielu sposobności ona jednak długo nie zachodzi. Właśnie w pewnym momencie pod koniec akcja filmu nagle staje, usypia jak główni bohaterowie nad wieloma możliwościami zakończenia. Głównym przyczynkiem do tragedii ostatecznie okazuję się być kobieta, która jakby jej pragnęła. Jednak reżyser wcale wyraźnie tego nie zaznacza. Owa "musząca się wydarzyć" tragedia oczywiście nie jest pełna pompatycznego dramatyzmu, po którym widz ma na twarzy spazmy. Dzięki temu nie narusza konwencji i świenie pasuje do tego nie specjalnie ciężkiego filmu. Na szczęście podobało mi się zakończenie, którym to reżyser wydaję się twierdzić: "Matnia, niepewność, chaos trwają, to o się wydarzyło niczego nie kończy, być może zaczyna nowy rozdział".
Ot taka refleksja nad bardzo dobrym filmiem.
Przez cały czas oglądania miałem nieodparte wrażenie, że mam do czynienia z kinem a'la kino braci Coen. Co oczywiście nie jest możliwe, bo bracia Coen wtedy jeszcze nie myśleli(chyba) że będą robić filmy. Może być tylko na odwrót, to bracia Coen mogą czerpać z tego obrazu.