PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=715533}

Marsjanin

The Martian
7,6 286 090
ocen
7,6 10 1 286090
6,6 43
oceny krytyków
Marsjanin
powrót do forum filmu Marsjanin

Zamykający film montaż jak i końcowa piosenka przekonują, że obejrzeliśmy właśnie sympatyczny, wyluzowany film z odrobiną emocji o którym od razu opowiemy znajomym. Niestety tak nie jest, filmowi brakuje werwy, jest dość ospały, jego luz sprawia wrażenie wymuszonego, a motywy które na papierze miały znakomity potencjał komediowy podane są dość mechanicznie.

Matt Damon poradził sobie całkiem nieźle, ale ma słabo napisaną postać, jego bohater nie przechodzi żadnej przemiany, nie świruje, nie ma zwidów, nie gada do piłki, nie marzy o seksie, prysznicu, Burger Kingu, czymś innym niż odcinki Happy Days i składanka przebojów disco na które jest skazany. Właściwie oprócz paru krótkich ataków złości i kilku smutnych minek nic się z nim nie dzieje. Cały czas pozostaje dowcipkującym prowadzącym telewizyjnego show, miałem nieodparte wrażenie oglądania reżyserowanych przygód Beara Gryllsa na Discovery, które w drugiej połowie skręciły w setną, zachowawczą lekcję z dramatu o NASA.

Bogato obsadzony drugi plan nie ma tutaj zbyt wiele do roboty. Kristen Wiig ma za zadanie martwić się przebiegiem misji i zmieniać żakiety, Jessica Chastain porobi kilka strapionych min, ale jej postać służy tylko do w kółko powtarzanego żartu o złym guście muzycznym. Może odrobinę wyróżnia się Jeff Daniels, ale taki stary rzemieślnik z palcem w nosie gra role z wierzchu twardych, ale w głębi poczciwych dowódców. Porządny jest Ejiofor, który z kolei może "wyrosnąć" na solidnego rzemieślnika w stylu Danielsa. Niech będzie 6/10, tutaj trzeba było młodego wilczka z zacięciem komediowym, a nie Scotta. Jasona Segela albo Setha Rogena, a nie Matta Damona (mimo, że dał radę i nie powiem o jego roli niczego złego).

ocenił(a) film na 4
_Szaman_

Ten film jest w gatunku Sci-Fi, akcja, co według mnie jest zmarnowaniem potencjału na wybitny dramat niczym Interstellar. Po tym filmie stwierdzam, że Ridley Scott najlepsza lata ma już dawno za sobą. Komediowe wątki? Kilka osób na sali śmiało się SPOILER (nie widziałeś filmu, nie czytaj dalej), kiedy Markowi wybuchł gaz przed twarzą. No ale cóż, tak to jest jak ogląda się "comedy show" na MTV polegający na wyśmiewaniu ludzi, którym przytrafia się groźny wypadek. Filmem jestem zawiedziony.

spes_filmweb

U mnie była grobowa cisza, ale było może z 15 osób, więc ciężko uznać ich za reprezentatywną próbę.

ocenił(a) film na 6
spes_filmweb

Zgadzam się. Film prześmieszkowany.

ocenił(a) film na 5
a_kanska

tez sie zgodze.poza tym flm naiwny, do bolu,przewidywalny,wiedzialam co dana osoba zaraz powie przez wiekszosc filmu, I ta muzyka disco ze niby tak wlasnie na luzie,mimo ze na marsie ;) cieniutko.

ocenił(a) film na 9
spes_filmweb

Film jest adaptacją książki, która jest utrzymana w takim klimacie. To nie jest film autorski

ocenił(a) film na 5
angus_peterson

ksiazka jest banalna I momentami zabawna.film niestety tez.

ocenił(a) film na 9
_Szaman_

Ziomeczku, w książce było wszystko doskonale opisane, nie świrował m.in ze względu na swój charakter i osobowość. Opisywany był jak najzabawniejsza osoba z całej załogi, bez przerwy opowiadał dowcipy. Sama książka była napisana w bardzo humorystyczny sposób, wiele z dobrych dowcipów w ogóle nie została uwzględniona w filmie. To był gotowy scenariusz, ale został trochę okrojony przez ludzi z hollywood. Co nie zmienia faktu, że to jeden z najlepszych filmów sajensfikszyn jaki powstał.

punks1989

Problem w tym, że scenariusz woli sprawdzać co tam się dzieje u Danielsa i Chastain niż pokazywać przemiany u naszego bohatera, albo pokazywać jak jego bohater radzi sobie dzięki swojemu charakterowi. Kilka razy zostawiamy go na długie tygodnie, wydaje mi się, że takie decyzje montażowe rozwadniają film który traci z oczu to co najważniejsze- swojego Marsjanina. Porównaj z Cast Away, tam mimo jednego, potężnego przeskoku czasowego, zawsze jesteśmy obok Hanksa i możemy obserwować jak radzi sobie z kilkuletnią samotnością. Damon reaguje inaczej niż Hanks, ale u Damona jest to ledwo nakreślone.

_Szaman_

Tylko z czym ty masz problem? Film jest oparty na książce a Mark Watney od samego początku postanowił, że zrobi wszystko by przeżyć.. Choć czasami miał trudniejsze momenty to po chwili obracał to w żart, a całość jego zmagań na marsie zapisywał w dzienniku na wypadek jakby mu się nie udało. A to,że scenariusz skupia się na postaci Lewis to rzecz naturalna.. była ona dowódcą misji i na niej osobiście ciążyło to, że na jej warcie zginął członek załogi. natomiast Teddy i Mitch na ziemi starali się uratować Marka po tym jak się dowiedzieli, że przeżył. W książce były im poświęcone całe rozdziały. Poza tym niema co porównywać Marsjanina do Cast Away, bo po pierwsze Mark posiadał wszystkie możliwe specjalizacje by sobie poradzić nawet w marsjańskich warunkach natomiast postać grana przez Hanksa tego nie posiada.. uczy się sztuki przetrwania. Do tego można też dodać, że Mark nie spędził kilku lat na marsie i samo to, że w pewnym momencie nawiązał kontakt z ziemią jest dla niego dużą sprawą, bo wie, że niedługo ktoś po niego przybędzie. Czego nie można powiedzieć o postaci Chucka Nolanda. Tak więc u Marka nie musi zachodzić żadna przemiana dlatego, że został na marsie, i w zasadzie nie można porównywać tych dwóch filmów, bo jedyne co je łączy to to, że obie te postacie znalazły się w trudnych warunkach i walczą na swój sposób o przetrwanie.

SagaTM

Problem mam głównie z tym, że Wy mi tutaj o książce, a ona nie ma żadnego znaczenia co do oceny filmu. A także z tym, że film traci optykę skierowaną na Damona, pierwszego kolonizatora Marsa, aby zbyt dużo czasu poświęcać kolejnej wariacji na temat Apollo 13, czy innego, dowolnego filmu z akcją w centrum dowodzenia NASA.

_Szaman_

Książka jest podstawą scenariusza na podstawie, którego powstał film. Więc znaczenie ma spore, szczególnie wtedy gdy zaczynasz porównywać rozterki głównego bohatera Cast Away i stwierdzasz, że tego brakuje w Marsjaninie. Do kina wybieram się dopiero w piątek, więc po tej dacie odniosę się do tego jak zostało to wszystko przeniesione na ekran, bo o oprawę audio wizualną u Scotta martwić się nie muszę.

SagaTM

Zdecydowanie nie musisz. Mars oddany jest niesamowicie autentycznie, podobnie jak scenografia statków kosmicznych, kostiumy i cała otoczka bardzo delikatnie sugerująca, że mamy do czynienia ze światem niedalekiej przyszłości.

_Szaman_

Dobre spostrzeżenie. W końcu amerykanie mają wysłać człowieka na Marsa do 2020 roku i trzeba społeczeństwo przygotować. Myślę, że poleci z nimi co najmniej 1 chińczyk... PR to ważna sprawa nawet dla NASA.

ocenił(a) film na 6
SagaTM

Nikt nie chodzi do kina z książką w ręku. Film ma się sam obronić.

Sony_West

Tylko, że my tu o czym innym rozmawiamy.. zacznij czytać ze zrozumieniem zanim coś napiszesz :|

ocenił(a) film na 6
SagaTM

Ty tez postaraj się wysilić nad zrozumieniem mojej wypowiedzi. Jest krótka, więc na pewno dasz radę.

ocenił(a) film na 6
SagaTM

Sony przecież przeczytał ze zrozumieniem to co napisałeś. Tylko Ty Sago masz problem z rozumieniem tego kto inny pisze i o zgrozo tego co sam wytworzyłeś. Nie obraź się, ale to samo widzę w dyskusji między Tobą, a Szamanem, więc to raczej nie jest przypadek.
Oboje mówią o tym co jest najważniejsze, że film to film, a książka to książka. Nie idziesz przecież do kina by czytać książkę tylko jej adaptacje filmową. W książce wiele rzeczy ujdzie takimi jakie są, ale zależnie od od tego z jaką książką się pisze scenariusz to często bywa tak, że jeśli się za dużo jej odda w filmie, a za mało lawiruje między wierszami i odpowiednio buduje klimat scen to wychodzi kolokwialnie mówiąc - kupa. Innymi słowy nie wszystko co pasuje w książce pasuje w filmie. Przykład Hobbit. Gdyby Peter Jackson nakręcił w 100% to co się dzieje w książce i oddał jej klimat takim jakim się wydaje na papierze to wszyscy by usnęli po godzinie, bo wyszłoby na to, że te karły nie robią nic tylko żrą, śpią i narzekają. Zamiast więc widoku śpiącego Hobbita mamy trochę życia i akcji. Oczywiście nie mam teraz na myśli o usuwaniu ważnych wątków z książki czy dodawaniu jakichś nieistniejących romansów. Po prostu sam fakt tego, że czasami pewne rzeczy trzeba ukazać inaczej na ekranie niż są na papierze, bo towarzyszą temu inne emocje. Wszystko to też może być podyktowane faktem, że nie da się zbudować odpowiedniego klimatu książki mającej ileś set stron w filmie trwającym parę set minut, bo to po prostu za mało. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 5
_Szaman_

100 % moich przemyśleń co do scenariusza i filmu.

_Szaman_

Zgadzam się z opinią, że film jest średni. Wg filmu astronauci zajmują się przede wszystkim jedzeniem. Czasem jeszcze chodzą w skafandrach... Nierealistyczny film, kiepska gra aktorska. Lubię aktora grającego główną rolę, ale nadaje się głównie do lekkich komedyjek.
Co do realności takiego pobytu na Marsie:
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,396202,promieniowanie--smiertelna-pr zeszkoda-w-locie-na-marsa.html

ocenił(a) film na 7
gdybacz

Film jest głównie o jedzeniu, bo to jest największym problemem głównego bohatera jeśliby pominąć to promieniowanie. Musi wymyślić jak zdobyć jedzenie, a dopiero później może sobie "pochodzić w skafandrze". Większość rzeczy była raczej wytłumaczona naukowo, zdobywanie wody, robienie bomby, gra aktorska też nie była beznadziejna. A jeśli uważasz, że Damon nadaje się tylko do komedyjek to obejrzyj trylogię o Bourne'ie.

maciekoj

Tylko, że film sugeruje, że jedyne co robił poza doglądaniem uprawy to słuchanie muzyki i oglądanie filmów.
Czy można wogóle wytłumaczyć fakt, że NASA wysłała biologa na planetę gdzie nie ma roślin?
Ja rozumiem chemika, ale biologa? Co biolog miałby tam robić przez parę miesięcy?

Myślę, że skupiając się na takich rzeczach jak skafandry i reszta "realizmu", gubimy ogólne spojrzenie.

Nie chcę spoilować, ale np. głosowanie nad buntem to było kuriozum dla mnie i w zasadzie przypominało mi raczej głosowanie nad decyzją do której knajpy wyskoczyć dziś wieczorem.

Dla mnie film był nierealny, przewidywalny i nudny, ale może tak dobrze działa na wyobraźnię widzów w kwestii lotów na Marsa, że nie widzą jego mierności? Na pewno mają do tego prawo, bo idea lotów na Marsa jest naprawdę ciekawa.

ocenił(a) film na 10
gdybacz

Miał w ciągu dość długiego (przerwanego burzą) pobytu testować plantacje na marsie z nasion przywiezionych z ziemi, z nasionami coś się niestety stało. Książka sporo wyjaśnia. Co do nierealności pobytu na marsie panowie i panie ze SpaceX tak nie uważają http://waitbutwhy.com/2015/08/how-and-why-spacex-will-colonize-mars.html. Przeszkody są, ale nie nie do pokonania, nie dziś ale za kilkadziesiąt lat tak.

Wszystko o czym piszesz, że wydaje się nierealne wydaje się takie, gdyż nie udało się wcisnąć w 2 godziny wszystkiego co było w książce. Moim zdaniem owszem końcówka nawet w książce była trochę nierealistyczna. Ale poza tym jak najbardziej wszystko trzyma się kupy. Książkę na prawdę polecam. W filmie została wycięte 1/3 akcji, zmienione kilka rzeczy (zakończenie), niestety wycięte zostało 90% wszelkich obliczeń, planowań, opisów problemów i ich rozwiązań. Gdy znajdą się brakujące obliczenia, które statystycznego widza zanudzą nagle większość wydaje się w pełni uzasadniona.

Czego jeszcze można się przyczepić? Burze na marsie (mam zamiar się trochę dowiedzieć co do wyglądu i policzyć jakie siły mogą tam działać), rana (wyglądało w filmie jakby wbiło się na prawdę mocno, a rehabilitacja była krótka), zabezpieczenie uszkodzonej śluzy (wyobrażałem sobie to solidniej, w sumie też można policzyć siły działające na folię, jednak przypominam że do tego ta folia była stworzona)

_Szaman_

Pięknie to opisałeś. Niestety Nolana nieszybko uda się przyćmić.

ocenił(a) film na 7
_Szaman_

Jeżeli jest tak "ospały", jak INTERSTELLAR, to tym bardziej nie mogę się doczekać seansu:)

agvis

Interstellar jest dramatem SF opartym na dialogach, Marsjanin to lekki film przygodowy/SF z elementami komedii. Twórcom przyświecały zupełnie inne intencje, raczej nie ma sensu porównywać ze sobą tych filmów.

ocenił(a) film na 7
_Szaman_

Obejrzałam. Masz rację, zupełnie inna bajka. Interstellar miał naprawdę kosmiczny klimat, a Marsjanin to sympatyczny, komediowy film przygodowy. Pierwszy zapada w pamięć (m.in. dzięki ścieżce dźwiękowej), o drugim zapomni się szybko. Co do głównego bohatera – też jego zachowanie wydało mi się oderwane od rzeczywistości, ale ludzie są tak różni i tak różnie reagują, że jego postać da się wybronić. A propos burger kingów i innych potrzeb – nie na wszystkim musieli się skupić i, np. dla mnie, wycięcie tego z filmu jest jak najbardziej na plus.

_Szaman_

Mimo ciekawego tematu, świetnych aktorów i pięknych zdjęć niestety się wynudziłam. Po 'Robin Hoodzie' i 'Krolestwie Niebieskim' stwierdzam że Ridley Scott ma 'talent' do pieknych wizualnie filmów, ale strasznie przynudza - chyba problemem jest właśnie brak emocji, psychologii, przekazu. Jakoś nie do końca przekonuje mnie konwencja lekkiego filmu przygodowego w gatunku s-f, przynajmniej nie w tym wydaniu.

_Szaman_

Zgadzam się z Twoją opinią :) Ja już na filmach o kosmosie się przejechałam, Grawitacja i Marsjanin to dla mnie ogromne rozczarowania. Nie dam się namówić więcej na żadne tego typu filmy bo to strata czasu i pieniędzy. Nie rozumiem, co ludzie w tych filmach widzą. Naprawdę mam wrażenie, że pokazanie im widoku Ziemi z kosmosu albo skafandra astronauty powodują, że już są podnieceni i wszystko im się podoba.

ocenił(a) film na 7
_Szaman_

Mam podobne odczucia... Też lubię luz i dystans, ale w tym filmie było go tyle, że ani przez moment nie poczułem dramatu, a chyba powinienem był. Do tego Damon... Fakt, nieźle sobie radzi, ale aktor to jednak przeciętny i ostatnią naprawdę dobrą, dramatyczną rolę zagrał w 1999. Już chyba Affleck byłby lepszy ;)

_Szaman_

Dokładnie tak samo myślę. Ridley Scott poszedł bardzo bezpieczną drogą i zrobił średni film dla wszystkich, czyli dla uśrednionego widza...

_Szaman_

Całkowicie się zgadzam, nudny, średni, przereklamowany. Dramat powinien byc a nie akcja...

użytkownik usunięty
_Szaman_

Identyczne miałem wrażenia. To nie wyglądało na dramat człowieka który chce za wszelką cenę przetrwać w nieprzyjaznym Marsjańskim środowisku. Ten film wygląda tak jakby Bear Grylls miał pokazać widzom jak przetrwać samotnie na Marsie gdy odlatuje twój statek a reszta załogi myśli że nie żyjesz. Więc mamy tutaj przyjemną muzykę, piękne widoki Marsa, dopracowaną scenografię i wypasione skafandry ale niestety oglądamy lekcję instruktażową jakiegoś Gryllsa gadającego w kółko do kamery a nie losy samotnego gościa który jest w fatalnej sytuacji, na którego psychikę czy nawet zdrowie fizyczne ma wpływ ta sytuacja i to nieprzyjazne środowisko. A przecież wiemy jak kręcono program z Gryllsem, koleś niby przechodził przez wielką szczelinę a tak naprawdę była to odpowiednio ujęta mała dziura, Bear niby spinał się na wielkie drzewo albo wysoką skałę ale miał tam zabezpieczenia, liny i tak dalej, drzewo wcale nie było taki wysokie jak się wydawało. A pomiędzy kolejnym dokrętkami mieszkał sobie w ciepłym hotelu z bamboszami na nogach. Oczywiście w programie niby spał gdzieś w szałasie robionym z liści albo pod gołym niebem. W Marsjaninie też się ma takie wrażenie, niby koleś jest na Marsie ale nie ma żadnego ciśnienia, nie czuje upływu czasu czy samotności jakby pomiędzy zdjęciami na marsjańskim planie wychodził sobie do baru na piwko z kolegami z planu a potem znów musiał grać strudzonego samotnika:)

użytkownik usunięty

I co ja jeszcze zauważyłem. Prawie cały wątek ziemski do bani, gdyby skupili się głównie na Marsie i kosmosie to film byłby dużo lepszy. Momentami ten wątek ziemski wchodzi na pierwszy plan, jakiś genialny murzyn czyli mamy też zainfekowanie bakterią poprawności politycznej. Jest to również jawna reklama NASA, wszędzie logo NASA, jakieś startujące rakiety i Chińczycy. Niestety jeśli mam wziąć pod uwagę całość tej produkcji to mogę dojść do wniosku że Ridley Scott nakręcił kolejnego po Prometeuszu męczącego gniota sci-fi. Oczywiście są pewne pozytywne aspekty tej produkcji, pewne sceny i pomysły ale jako całość to jedna wielka nuda, spokojnie można by wyciąć z 40 minut mniej znaczących fragmentów filmu i tylko by na tym zyskał. Jeszcze ta irytująca Kristen Wiig, kto odpowiadał za casting? Czy brali do filmu jak leci byleby bardziej znane nazwisko? Czego można się więc teraz spodziewać po nowym Alienie od Scotta? Prawdopodobnie kolejnego gniota. I czemu film niby naukowy i w ogóle stawiający na realizm pokazuje takie rażące kwiatki jak zepchnięcie z zaparcia plecami ciężkiego dekla przez tytułowego Marsjanina czy komunikacja która przecież nie może być ciągła ze względu na odległość Ziemi od Marsa, 40 minuty przerwy powinno być. Nawet laików to pewnie będzie razić. Człowiek ogląda zakończenie i co? I nic. Żadnych głębszych treści, żadnych przemyśleń.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones