Sprawne balansowanie pomiędzy różnymi, najlepiej skrajnymi, nastrojami wydaje mi się jedną z największych sztuk w scenopisarstwie. Odpowiednie wyczucie momentu, w którym należy wywołać u widza płacz lub śmiech to jednocześnie najprostsza i najbardziej skomplikowana rzecz w kinie. "Manchester by the Sea" to utwór, który wykazuje się mistrzowską sprawnością w realizacji tego wyzwania. Reżyser, Kenneth Lonergan, tak jak doświadczony bokser, wie kiedy zadać cios, by zabolało. Jednocześnie, nie popada w fałszywy sentymentalizm, stale pamiętając o równoważeniu swojej historii subtelnym dowcipem.
więcej