To jest trzecia i najmłodsza wersja Małej Księżniczki, którą oglądałam i uważam, że jest najsłabsza, głównie przez bardzo uproszczone zakończenie. Najlepszy zdecydowanie jest mini serial z końca lat 80, wierniejszy książce, postacie bardziej przekonywujące.
Wiem, że mnóstwo osób zachwala zmianę zakończenia, czyli że ojciec Sary przeżył, jednak dla mnie, wychowanej na prawdziwej Małej Księżniczce to zakończenie było kiepskie. Czekałam cały czas na "objawienie się" tajemniczego przyjaciela ojca dziewczynki a tutaj... poszli na skróty, najprostszą drogą i czary mary ożywili ojca, a właśnie cały urok tej opowieści polegał na tym, że pomimo, iż Sara została sierotą, pojawił się ktoś kto postanowił jej pomóc i odmienić jej los.
Według mnie przesadziłeś.
Mam pytanie.
Czy w filmie Sara wiedziała, że Ram Dass jej pomógł?
Może i przesadziłem, ale tak czy inaczej naprawdę uważam Cię za osobę na poziomie, z którą rozmowa to sama przyjemność :)
W filmie? Sara na pewno nie wiedziała, że Ram Dass jej pomógł, a przynajmniej nie na początku. Może później, gdy już policja ją puściła i Sara opowiedziała ojcu swoją historię, to Ram Dass mógł dodać coś od siebie jak np. wyjaśnienie, że to właśnie on przyniósł te wszystkie przedmioty do jej pokoju na poddaszu. Ale nie jest to wyjaśnione.
Wiesz, niesamowite, że potrafimy jeszcze normalnie pisać, przy tak dużej ilości hejtu w internecie. To smutne:(
Zawsze mnie to zastanawiało. Dzięki za odpowiedź.
Film obejrzałam pierwszy, kiedy jeszcze nie umiałam czytać.
Potem przeczytałam książkę i wiedziałam o co chodziło z tym poddaszem.
Przeczytałeś "Poczwarkę"?
Właśnie, to sama prawda. Zgadzam się z Tobą całkowicie. To jest naprawdę niesamowite. Być może pochodzimy z pokolenia, które poznało jeszcze normalne rozmowy i właśnie dlatego umiemy je prowadzić :)
Nie ma sprawy. Tak właśnie ja to widzę i moim zdaniem tak właśnie to wszystko wyglądało. Po prostu pewne sprawy w filmie nie zostały ukazane, co nie znaczy, że ich nie było. Co do mnie, to czytałem książkę jakiś czas temu i dopiero niedawno sobie ja przypomniałem.
Nie, nie miałem okazji jej przeczytać.
Tak, nie chcę myśleć co będzie z następnym pokoleniem...
Życzę Ci wspaniałych świąt, pięknych prezentów i fantastycznego Nowego Roku.
W sumie ja również wolę nie myśleć, co to z nim będzie.C do życzeń moje są takie same i mam nadzieję, że będziemy kontynuować nasze pisanie i naszą rozmowę. Tobie także życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :)
Dziękuję:)
Wiesz, jest taka strona www.pmiska.pl
Klikasz na miskę i w ten sposób pomagasz zwierzętom( można 1 raz dziennie).
Na takiej samej zasadzie działa pajacyk.pl( trzeba kliknąć w środek pajacyka) oraz www.okruszek.org.pl ( tu trzeba kliknąć w chlebek). Można w ten sposób codziennie pomagać:) A z okazji Bożego Narodzenia warto zrobić dobry uczynek.
Rozumiem. Bardzo chętnie zajrzę na te strony. Tak czy siak naprawdę mam wielką nadzieję, że jeszcze sobie popiszemy, bo bardzo lubię z Tobą pisać. Jesteś naprawdę bardzo miłą i inteligentną rozmówczynią :)
Dziękuję:)
Pięknej Wigilii :)
Zerknij na forum Marka Grechuty, napisałam tam wiersz.
Mam prośbę, jeśli możesz pomóż Marysi. Dobra, sprawdzona fundacja. Więcej nie muszę mówić, ty i ja dobrze znamy przeciwności losu z książek, które łamią bohaterów i ich niszczą.
Szkoda, że tak często dzieje się w życiu.
https://www.siepomaga.pl/uratujmnie
Wiesz, naprawdę ta sprawa biednej Marysi... Jak ja zobaczyłem te zdjęcia, to płakać mi się chciało. Ja naprawdę nie wiem, jak Najwyższy może siedzieć w niebie i na to wszystko pozwalać. Ja wiele mogę zrozumieć, że pozwala na to, aby ludzie uczyli się na błędach i cierpieli przez nie, ale jak można pozwalać na coś takiego? Wszak to nie jest błąd, że ktoś się rodzi chory. Można po czymś takim pomyśleć, że Jego po prostu nie ma. Tak czy siak autorka "MAŁEJ KSIĘŻNICZKI", gdyby żyła, miałaby dzisiaj wiele tematów do pisania. Nie sądzisz?
Biedna Marysia. Niech Bóg jej pomoże.
Frances pewnie miałaby dużo tematów. Niestety:(
A jeśli chodzi o Boga. Pamiętam, że w serialu "Autostrada do Nieba", gdy ktoś pytał, gdzie jest Bóg w jakimś nieszczęściu, to Jonnatan zawsze odpowiadał, że gdzie są ludzie, kiedy krzywda dzieje się innemu człowiekowi. Przypominają mi się wiersze Leśmiana i Poświatowskiej.
Leśmian
Boże, pełen w niebie chwały,
A na krzyżu - pomarniały -
Gdzieś się skrywał i gdzieś bywał,
Żem Cię nigdy nie widywał?
Wiem, z w moich klęsk czeluści
Moc mnie Twoja nie opuści!
Czyli razem trwamy dzielnie,
Czy też każdy z nas oddzielnie.
Mów, co czynisz w tej godzinie,
Kiedy dusza moja ginie?
Czy łzę ronisz potajemną,
Czy też giniesz razem ze mną?
Halina Poświatowska
Śmierć
mędrzec
wpatrzony w twoją smutną twarz
białą
nic nie wie o tobie
oprócz tego
że unicestwiasz ciało
rozsypujesz ciało
hojnie
wzbogacasz pyłem wiatr
kiedy cię poją kadzidłem
obiecujesz odejść
niechętnie
snujesz się przez kościół
wzdłuż
smugą kadzidelnego dymu
oni myślą że ciebie nie ma
jesteś
jesteś
bo jakżeby inaczej
można było nie żyć
dla przyrodnika
jesteś zagadką jak życie
dla fizyka
przeistoczeniem materii
dla wierzącego
przejściem do innego bytu
dla cierpiących
wyzwoleniem
Pamiętam jeden wiersz pewnego księdza, ale nie pamiętam nazwiska ani nazwy wiersza. Mam ten wiersz w pewnej antologii, jak znajdę dodam.
Czy przeczytałeś mój wiersz o Grechucie?
Aktorka grająca Leię umarła. :(
Zmiłuj się Boże nad jej duszą.
Wszyscy uparli się by umrzeć w tym roku.
Właśnie, Frances w dzisiejszych czasach miałaby wiele tematów do opisania w swoich książkach. Choćby taka okropna historia choroby biednej Marysi. Wiesz, pamiętam dobrze serial "AUTOSTRADA DO NIEBA", ale muszę powiedzieć, że w wielu sprawach Jonathan upraszczał całą sprawę. Owszem, gdzie byli ludzie widzący, jak człowiek cierpi? Jednak... Gdzie jest Bóg, gdy człowiek rodzi się z chorobą, która go zabije i na którą nie ma lekarstwa? Na to pytanie jakoś nigdy nie odpowiedział. Ale pamiętam odcinek, jak raz Jonathan miał kryzys wiary i stracił swą moc. Wówczas to na pewien czas zamieszkał z kobietą, która była reinkarnacją jego żony i ona dała mu nadzieję na to, aby dalej podróżował. Nawiasem mówiąc zaskoczyło mnie to, jak wielu znanych aktorów zagrało w tym serialu np. Leslie Nielsen czy Dick Van Dyke. Carrie Fisher nie żyje? O nie! Dlaczego ci wspaniali aktorzy tego roku ciągle umierają? Ten rok był dla nich nieżyczliwy.
Niestety, ten rok był łaskawy dla artystów:(
Cóż, nie wiem jak tłumaczyć takie rzeczy, ale mam nadzieję, że Marysia wyzdrowieje. Niech Bóg się nad nią zmiłuje.
Dokładnie tak... Ten rok był bardzo niełaskawy dla artystów. Ciekawi, jaki będzie następny?
Tak czy siak ja również mam nadzieję, że Bóg się zmiłuje nad naszą biedną, małą Marysią. Biedne dziecko. Nasza droga Frances miałaby dzisiaj naprawdę wiele tematów do swoich książek, choćby takie biedactwo.
Wybacz mi spóźnione życzenia urodzinowe, ale wcześniej nie mogłem odpisać. Wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że Twoje urodziny skończyły się zdecydowanie lepiej niż urodziny biednej Sary małej księżniczki. I nie było na nim czarnych baloników. Ale na poważniej czy wolno zapytać, ile masz wiosen czy nie wypada? :) I co u Ciebie? Jak się czujesz w Nowym Roku? :)
Dziękuję za życzenia:)
Miałam piękne urodziny
Kobiety nie mają lat, tylko dni jak kwiaty:)
Dobrze się czuję, wszystko w porządku.
Ostatnio obejrzałam film "12 gniewnych ludzi". Wspaniały.
Widziałeś go?
Nie ma za co. Naprawdę bardzo się cieszę, że miałaś bardzo przyjemne urodziny. Ja będę miał dopiero za pół roku. Urodziłem się pierwszego dnia lata :) Nie, tego filmu nie widziałem, choć słyszałem o nim. Za to obejrzałem klasyk "MISTRZ KIEROWNICY UCIEKA". I wiesz co? Niedawno znowu obejrzałem sobie moją ukochaną wersję "MAŁEJ KSIĘŻNICZKI" i myślałem o Tobie :)
Dziękuję:)
Obejrzyj koniecznie "12 gniewnych ludzi".
http://www.filmweb.pl/person/Marek+Grechuta-88660/discussion/najwi%C4%99ksza+pos ta%C4%87-2484343
tu mój wiersz o Grechucie.
http://www.psiklik.pl/ tu kliknij by pomóc
http://www.kociklik.pl/ tu tak samo
http://www.dobryklik.pl/ tu też:)
Dlaczego myślałeś o mnie?:) Nie mam przepięknych zielonych oczu Sary.
Proszę :) Chętnie obejrzę ten film przy okazji. Zaś co do wiersza... Powiem Ci, że mnie wzruszył i zmusił do nostalgii za tym, co było. Trafiłaś w mój gust, ja mam podobne nastawienie do tego, co stare i piękne tak, jak Ty :) Dlaczego myślałem o Tobie? Bo właśnie z Tobą najwięcej rozmawiałem o tym filmie i książce, która była jego pierwowzorem. Prócz tego nie wiem, co prawda, jakie masz oczy i ile masz lat ani jak wyglądasz, ale... Wyobrażam sobie Ciebie jako osobę podobną do mnie. Dziewczynę lub kobietę miłą, mądrą, sympatyczną i z którą można porozmawiać o wszystkim i żałuję, że takiej nie ma u mego boku.
Polecam Ci fanfic o Upiorze https://www.fanfiction.net/s/11216725/1/Czerwona-R%C3%B3%C5%BCa
Zabrzmiałeś tak smutno:(
Mam szare oczy, chociaż podobno kiedy uśmiecham widać w nich zmysłowość Erato, grację Terpsychory i radość Talii.
Fanfic o Upiorze? Bardzo chętnie się z nim zapoznam. Ciekawi mnie, czym mnie on zaskoczy.
A przy okazji wiesz, czego się dowiedziałem? Jar Jar Binks miał być według pierwszych zamysłów George'a Lucasa Mrocznym Lordem Sithów. Niestety nic z tego planu nie wyszło, bo fanom i publiczności tak bardzo Jar-Jar się nie spodobał, że cóż... Zepchnął go na dalszy plan i nie rozwijał jego postaci.
Smutno zabrzmiałem? Cóż... To sama prawda. Poznałem kilka fajnych dziewczyn, ale wszystkie mnie tylko polubiły, żadna nie pokochała, a jeśli już, to nie na tyle mocno, aby być ze mną. A ja szukam takiej cudownej istoty jak Sara z filmu. Ale coś mi mówi, że nawet jeśli ją poznam, to i tak mnie ona nie pokocha.
Muszę powiedzieć, że mnie coraz bardziej intrygujesz. Masz szare oczy? To dość nietypowy kolor. Wyjątkowy. Niezwykły. A włosy zapewne masz czarne lub brązowe, mam rację? :)
Słyszałam o Jar Jar Binksie.
Życzę Ci, żebyś odnalazł swoją Sarę:)
Nietypowy? Ja myślałam, że szary to kolor codzienności, czyli nudny. Zawsze marzyłam, żeby mieć fiołkowe oczy jak Wanda z "Szatana z siódmej klasy". Chociaż czasem w moich oczach jest pomieszany szary z niebieskim, taka mieszanka, ale częściej są szare. Włosy? Powiedzmy, że są piękne :)
Zauważyłeś, że w filmach jest moda pokazywania kobiet jako bezwzględne, a mężczyźni są zniewieściali?
Powiedz, czy się ze mną zgadzasz i podaj przykład jeśli jakiś znasz.
Słyszałaś o Jar Jarze? Naprawdę byłem tym wszystkim zaskoczony, bo nie sądziłem, że on mógłby być Lordem Sithów, ale w sumie to pasuje - wszak Zorro udawał obiboka i głupca, aby nikt się nie zorientował w jego działaniach. To działa też w przypadku łotrów.
Dziękuję. Miło mi to słyszeć. Naprawdę się cieszę, że tak mówisz. Mam nadzieję, że znajdę swoją Sarę choć znając moje szczęście to niemożliwe.
Jeśli chodzi o mnie, to masz włosy na pewno piękne. I szare oczka mogą być prześliczne, zwłaszcza zmieszane z niebieskimi. Aż chce mi się Ciebie poznać na żywo, ale to pewnie niemożliwe. Ale pomarzyć dobra rzecz :) Tak czy siak ja mam oczy niebieskie i kilka osób płci pięknej uważa je za piękne :)
Wiesz... To jest bardzo dobre stwierdzenie i niestety owszem, obecnie taka moda panuje. Nie jestem pewien, ale to jest chyba leczenie kompleksów. Bo w końcu kiedyś kobiety na ekranie to były damy w opresji. Niekiedy zaś pokazywano je jako energiczne i pomysłowe, ale zwykle ustępowały mężczyznom np. jak Vicky Vale w "BATMANIE", choć ja osobiście uwielbiam tę postać. Ale obecnie panuje nowa moda, aby dawać samodzielne kobiety - samodzielne aż do przesady. Stąd właśnie takie paranoje na ekranie jak np. "ROZMOWY NOCĄ", gdzie główna bohaterka chce sobie zrobić dziecko i sama je wychować i nawet daje takie ogłoszenie do gazety. Żałosne, bo to raz, że to egoizm - do kochania można sobie kotka kupić, a nie dziecko zrobić, a dwa, że sam pomysł jest beznadziejny, a poza tym i tak potem bohaterka się zakochuje i zakłada pełną rodzinę, więc jest niekonsekwentna w swoich działaniach. Z kolei jej ukochany to właśnie to taki zniewieściały idiota. Pokochał ją, choć w sumie nie zasłużyła ona na miłość - chciała go użyć jako reproduktora. I za on ją pokochał? Sam nie wiem. Widziałem ten film kilka razy i nie rozumiem tego nadal. Albo weź taki film "SEX STORY". Główny bohater jest po prostu... idiotą. Jak ma problem, leci się upić. Gdy jego panna zostawia go... dla jego ojca, to on robi libacje i kończy nagi w mieszkaniu dawnej przyjaciółki, z którą potem się kocha i razem wpadają na pomysł przyjaźni z dodatkiem. Sam pomysł na przyjaźń z dodatkiem do filmu nie jest zły, ale to jest tak ukazane wulgarne jest żałosne. Bohater jest osobą słabą psychicznie, poniża się i upokarza, a bohaterka? Bezwzględna w swoich zasadach - żadnego wiązania się, a kiedy czuje, że zaczyna się w przyjacielu zakochiwać, pcha go celowo w ramiona innych kobiet, po czym... zazdrosna przerywa mu imprezę, panny wyrzuca i sama idzie z nim do łóżka. No, super. A potem, gdy w końcu dochodzi do wyznania miłości, ona robi mu awanturę i zrywa z nim znajomość, by... na końcu wiedząc, że może zostać sama, a przed uczuciami nie ucieknie, wiążę się z nim, a ten, choć go jakby nie patrzeć poniżyła, wybacza jej. To tylko dowodzi, że masz niestety rację. A to z kolei dowodzi, jak nisko upadła kinematografia.
Cóż, tak to jest z tą dzisiejszą kinematografią.
Może wrócimy do Sary?
Jak sądzisz z jakimi dzisiejszymi przedmiotami szkolnymi miałaby problem dzisiaj według ciebie?
Widzisz, jaką mamy dzisiaj kinematografię. Po prostu żałosną. Załamać się można, gdy się widzi, jakie dzisiaj filmy powstają. Na szczęście zostaje nam stara klasyka, do której zawsze miło jest powrócić.
Sara z jakimi przedmiotami w szkole mogłaby mieć problemy? Myślę, że z takimi najtrudniejszymi - fizyka, chemia i biologia. Za to doskonała byłaby z historii i z geografii oraz języków obcych. A jak Ty uważasz?
Uważam, że byłaby świetna z historii, języków obcych, literatury, plastyki, muzyki, matematyki ( w książce było, że dobrze obchodziła się z rachunkami, dlatego wysyłali ją na zakupy), słaba byłaby z w-f, informatyki i chemii.
Obejrzałam dzisiaj film "Pęknięcia" z 2009 r. Jest coś co ci się spodoba; pensja dla panien. Uprzedzam, że to nie film familijny, tylko rodzaj dramatu. Są dwie szokujące sceny, więc lojalnie ostrzegam. Bardzo dobry, ale smutny.
Co myślisz o Darth Maulu?
Co myślisz o Hrabim Dooku?
Widzę więc, że mamy w sprawie podobne zdanie. Nie ma co, wf na pewno byłby dla niej trudny, informatyka także. A co sądzisz o fizyce? Z nią by sobie twoim zdaniem radziła? W sumie masz rację, że z matematyki mogłaby sobie dać radę. Do tego miała głowę :)
Wiesz, poczytałem sobie o tym filmie i muszę powiedzieć, że fabuła tego filmu jest, delikatnie mówiąc... niesmaczna. Homoseksualizm to nie jest temat, który chcę oglądać w filmie, a jeśli już, to jako dodatek, a nie jako główny wątek. No i ta brutalność... Nie, to zdecydowanie nie jest film, który chcę obejrzeć. Nie wiem, czemu uznałaś, że mógłby mi się spodobać. Ten film brzmi jak psychoza jakaś.
Darth Maul? W sumie mi go żal, bo całe życie nie zaznał ani trochę czułości ani miłości. Jedynie przemoc i prawo dżungli. Silniejszy wygrywa. Poza tym nie tyle lord Sith, co maszyna do zabijania, choć nie pozbawiona zmysłu strategicznego, ale... tylko w przypadku zabijania w sposób skuteczny. Strategie bitewne nie były mu obce. W innych był raczej prymitywny.
Hrabia Dooku... W sumie to już ktoś na poziomie. Dawny rycerz Jedi i arystokrata, odebrał staranne wykształcenie. Nie dziwię się, że odszedł z zakonu widząc zadufanie w sobie rycerzy Jedi i ich krótkowzroczność i arogancję. Był idealistą i nie wierzył w demokrację. Jednak ta postać dowodzi nam, że idealistę łatwo można zwieść na manowce, jeśli się go odpowiednio przekabaci na swoją stronę. Trudno mi jednak uwierzyć, że tak łatwo dał się omami Sidiousowi, że stał się bezwzględnym łotrem, który bez wahania posyła innych na śmierć. Ale może naprawdę stracił wiarę we wszystko, w co wierzył? Nawet go trochę rozumiem, bo nie był krótkowzroczny jak wielu Jedi, ale... jednak okazał się być cynicznym łajdakiem traktującym innych przedmiotowo. Stał się tym, co chciał zniszczyć. Oto, jak upadają ideały.
A Ty co sądzisz o tych postaciach? Masz inne takie pytania? Z chęcią na nie odpowiem :)
Fizyka? Chyba dałaby sobie radę, ale nie byłaby prymuską.
Cóż, film opowiada o pensji. To prawda,że jest w nim psychoza. Nie podobała mi się wiadoma scena i koniec, ale poza tym film bardzo dobry. Może powinni zrobić z nauczycielki tylko psychopatkę, bez zboczeń seksualnych. Można by trochę przerobić film, by był lepszy. Chociaż ma swe dobre strony.
Lubię Dartha Maula i też mi go szkoda.
Hrabiego Dooku nie darzę taką sympatią, jak Maula. Nie wiem,dlaczego.
Co sądzisz o Padme Amidali?( proszę o coś oryginalnego:)
Co sądzisz o Anakinie Skywalkerze?
Co sądzisz o mistrzu Windu?
Co sądzisz o Obi Wanie Kenobim?
Rozumiem. Myślisz więc, że Sara dałaby sobie radę z fizyką we współczesnej szkole? To bardzo ciekawe, ale jak sama mówisz, nie byłaby prymuską. To by się w sumie zgadzało z jej charakterem.
Cóż... Właśnie to samo, co mówisz mnie zdecydowanie przeraziło w samym opisie tego filmu. Jakoś naprawę trudno mi sobie wyobrazić takie sceny. Nie wiem, czy mógłbym spokojnie taką scenę zobaczyć w filmie, choć być może mam nerwy mocniejsze niż mi się wydaje :) Ale tak czy siak uważam, że powinni sobie darować wątki homoseksualne i wiadomą scenę.
A więc przechodzę do odpowiedzi na kolejne pytania:
1. Padme Amidala - jeśli chodzi o mnie, to nie uważam ją aż tak ciekawą postać, jak wielu się wydaje. Moim zdaniem to taka nieco Mary Sue. Wszystko robi bowiem idealnie, zawsze mądrze podchodzi do wszystkiego. OK, miła i dobra z niej osoba, kochająca szczerze, ale wiesz... Trochę mało prawdziwa. Jakoś trudno dostrzec w niej wady i to moim zdaniem błąd.
2. Anakin Skywalker - jeśli chodzi o niego, to wydaje mi się on bardzo ciekawą postacią, ale denerwuje mnie to, że nie panuje on nieraz nad swoimi nerwami, choć przy swojej uczennicy w serialu "WOJNY KLONÓW" wydaje się nieco zmądrzeć, niestety nie trwało to długo. Nie podoba mi się jego podejście do miłości. Jest dość egoistyczne. OK, kocha Padme i to całym sercem, ale wychodzi z założenia, że można poświęcić wszystko i wszystkich dla miłości, a przecież nie tędy droga. Nawet nie pyta Padme o zdanie w sprawie tego, co planuje, aby ocalić jej życie, nawet jej tego nie mówi, bo wie, że ona by go nie poparła. Jest więc egoistą pod tym względem, bo przecież sam podejmuje decyzję o tym, co dotyczy ich oboje. Najbardziej zaś nie mogę mu wybaczyć zabicia adeptów (młodzików) w Akademii Jedi. Mogę jednak zrozumieć go w tym, że chciał ratować bliskie sobie osoby, a Jedi go zawiedli i słusznie, bo ich filozofia w sprawie uczuć była żałosna i głupia. Anakin budzi moje mieszane uczucia - niechęć pomieszaną ze współczuciem i zrozumieniem. W wielu sprawach go rozumiem, w innych zdecydowanie potępiam. To nie jest jednoznaczna postać.
3. Mace Windu - zdecydowanie ciekawa postać, bo mędrzec, filozof i wojownik, a ponadto doskonały strateg i dobry człowiek. Myślę jednak, że zdecydowanie jest krótkowzroczny w pewnych sprawach. Uparł się, aby widzieć w Anakinie zagrożenie, ale jakoś nie stara się go zrozumieć, nie stara się go poznać, nic. Z góry spisał go na straty. Prócz tego również był na tyle arogancki, że nawet nie zauważył Sitha, choć miał go tuż pod nosem, podobnie jak inni członkowie Rady Jedi.
4. Obi-Wan Kenobi - budzi zdecydowanie moją sympatię, bo ma poczucie humoru i umie zachować stoicki spokój wtedy, gdy to konieczne, a nawet ironizować sobie ze swoimi wrogami. Jest doskonałym negocjatorem, świetnym wojownikiem, dobrym przyjacielem i w wielu sprawach rozumie Anakina i chce go wesprzeć. Jest jednak kiepskim nauczycielem. Zbyt kurczowo trzymał się głupich oraz konserwatywnych zasad Rady Jedi, a nie własnym rozumiem i sercem. Nie oznacza to, że był głupi, ale niekiedy jest zbyt wielkim formalistą. Później jako nauczyciel Luke'a sprawdził się lepiej niż jako nauczyciel Anakina, bo nauczony swoim doświadczeniem umiał lepiej przemówić do młodego człowieka. Choć dziwi mnie nieco, że gdy był duchem, to wtedy na Hoth ukazał się Luke'owi wtedy, kiedy on o mało nie zamarzł na śniegu. Nie mógł sobie lepszej chwili wybrać? xD
Takie jest moje zdanie. No, a jakie jest Twoje? :)
Jeśli chodzi o "Pęknięcia", szukałam informacji o pensji na którą uczęszczała Emilia Sczaniecka. Niestety nic nie znalazłam. Przypadkiem znalazłam recenzje, w której nikt nie powiedział, że ten film to swoista "psychoza". Ponieważ miał opowiadać o pensji, obejrzałam go. Wyobraź sobie mój szok i zniesmaczenie przy tej scenie. Film mógł być dramatem, ale nie czymś takim. Gdyby usunąć 2 okropne wątki, wyszedłby dużo lepszy film.
Bardzo lubię Padme, nie przeszkadza mi, że jest trochę Mary Sue.
Anakin to mój ulubiony bohater:) Żałuję, że skończył tak jak skończył. Dlatego lubię fanfici, gdzie dostaje szansę na powtórzenie swego życia i naprawienie błędów.
Windu nigdy nie lubiłam, podobał mi się tylko aktor, głos Rozenka i fioletowy miecz świetlny. Nie podobało mi się, że nie ufa Anakinowi. Zachowywał się tak jakby tylko on wszystko wiedział. Mam nadzieję, że nie uznasz mnie za rasistkę;) Od razu mówię, że kocham Louisa Armstronga.
Obi Wana też nie lubiłam, ale zyskał w moich oczach dzięki fanficu, w którym cofnął się w czasie i starał się zrozumieć Anakina, a nie jak zwykle strofować. Nie mogę mu wybaczyć tego, że nie uwierzył Anakinowi w związku ze snami ani tego, że trochę głupi ruch zrobił z Lukiem. Powinien sam sprawować opiekę nad Lukiem i wychować go na Jedi. Chociaż może dzięki temu, że Luke był szkolony mając 19 lat, mógł stworzyć Nowy Zakon Jedi, w którym patologie z dawnych lat nie mają miejsca.
Rozumiem. Nie ukrywam, naprawdę bardzo mnie sam opis tego filmu, o którym rozmawiamy, przeraził. Zmroził mi krew w żyłach, a mało który film to potrafi. Poza tym zakończenie wydaje mi się dostatecznie sprawiedliwe, bo przecież owa podła nauczycielka nie zostaje należycie ukarana za swoje zbrodnie. Podobnie nie podoba mi się nie ukaranie przez autorkę panny Marii Minchin za swoje czyny. A przy okazji... Pamiętasz, ile razy pada imię panny Minchin w książce? I kiedy to się dzieje? :) Tak czy siak uwielbiam ten film, na którego stronie piszemy. Choćby za to, że panna Minchin na końcu zostaje ukarana.
Rozumiem. Nie powiem, masz naprawdę ciekawe oceny. Sama Padme nie jest zła, w sumie fajna z niej osoba, ale moim zdaniem zdecydowanie to taka z niej Mary Sue. To jest dość irytujące, bo jest mało realną osobą. Moim zdaniem lepsza jest Ashoka Tano z serialu "WOJNY KLONÓW". Bardzo polubiłem tę postać i gdybym był Jedi, to chciałbym mieć taką uczennicę :)
Anakin to Twój ulubiony bohater? Ja zdecydowanie wolę Luke'a, bo moim zdaniem szybciej się uczy na swoich błędach i prócz tego nie jest takim egoistą, jakim był Anakin, bo w sferze uczuć naprawdę on egoistycznie się zachowywał. Ale w sumie nie miałbym nic przeciwko, gdyby się nawrócił i nie dopuścił do tego wszystkiego, co potem miało miejsce.
Mace Windu nie jest zdecydowanie moją ulubioną postacią, choć podoba mi się jego mądrość i bycie dobrym wojownikiem i strategiem. Ale zdecydowanie jego nastawienie do Anakina moim zdaniem było złe. Myślę, choć mogę się mylić, że on często traktował go tak, jakby chciał mu zaznaczyć, iż mu nie ufa i dla niego on jest nieodpowiednim kandydatem na Jedi. Nietypowy kolor miecza świetlnego jest super, podobnie jak głos Jacka Rozenka. Sam aktor Samuel L. Jackson też był genialny. Ale tak czy siak Macy Windu zdecydowanie jest zbyt konserwatywny.
Obi-Wana polubiłem głównie dzięki serialowi "WOJNY KLONÓW", bo to, jak podchodził do Anakina jako jego mentor nie było mądre. Przykładowo mają obaj chronić Padme i Obi-Wan kłóci się z Anakinem, że nie będą łapać zamachowca, bo Rada każe im tylko chronić panią senator. Ciekawe, że jakoś później nie przeszkodziło mu to ruszyć w pościg za Zam Wesell. Tak czy siak Obi-Wan mógłby nie trzymać się tak sztywno reguł Zakonu, które chwilami były głupie, a więcej uczuciami się kierować. No i nie próbował za bardzo zrozumieć Anakina, choć traktował go jak młodszego brata. Ale może na tym polegał błąd Rady? Dała Anakinowi za mentora faceta, który mógłby być mu starszym bratem i który dopiero co został rycerzem. Anakin zaś powinien mieć za mentora kogoś, kogo by szanował, a nie starszego kumpla do zabawy na boisku, że tak powiem. Nie brata, z którym może się kłócić, ale z którym trzyma sztamę, ale który mądrze przekaże mu wiedzę. No i kogoś jak Qui-Gonn Jinn, a nie jak Obi-Wan, który umiał kurczowo trzymać się zasad Rady. Mimo wszystko lubię go, bo umiał dostrzec swoje błędy i sam przyznał potem Anakinowi, że go zawiódł. I moim zdaniem jako nauczyciel Luke'a nieco lepiej się sprawdził, choć nie miał wielkiego pola do popisu, bo ledwie się poznali, a zginął.
A wiesz, że to wina żony Lucasa? Sam Lucas narzekał do niej, że nie wie, co ma zrobić z Obi-Wanem, który w dalszym ciągu filmu staje się coraz bardziej zbędny i zdaje się być tylko dodatkiem do filmu. To żona mu mówi "To weź go zabij, skoro ci przeszkadza". I Lucasowi żaróweczka się zapaliła nad głową i już wiedział, co ma zrobić z Obi-Wanem xD
No i ja się zgadzam, że Nowy Zakon Jedi był o wiele lepszy, bo przynajmniej nie było tam konserwatywnych zasad i celibatu, Jedi mogli się żenić, mieć dzieci i szkolić je potem na innych Jedi, a prócz tego również tym razem nie uczono się wyzbywać emocji i nie przywiązywać się do ludzi, ale uczono, jak sobie radzić z utratą bliskich i jak wiązać się z bliskimi tak, aby nie krzywdzić siebie i innych. Luke mi się bardzo podoba jako Mistrz Jedi i założyciel Nowego Zakonu Jedi. I podoba mi się też jego syn Ben oraz jego żona, rudowłosa piękność kosmosu, Mara Jedi. To obok Ashoki Tano moja ulubiona żeńska postać z gwiezdnej sagi :)
Maria Minchin. Tak nazwała ją rozhisteryzowana panna Amelia pod koniec książki.
Przy okazji znasz Andrzeja Zauchę?
Właśnie. Dobrze pamiętasz. Ja byłem zdziwiony, gdy czytałem tę książkę, że są siostry Minchin, ale znamy jedynie imię młodszej, czyli Amelii, ale starszej, tej podłej wiedźmy, imię jest nieznane. A tu nagle pod koniec książki je poznajemy. To dość dziwne :) W filmach zaś nigdy imię Marii Minchin nie pada ani razu.
Andrzej Zaucha? Czy to ten, co śpiewał "Czarnego Alibabę" i co śpiewał piosenkę do "GUMISIÓW"?
Może autorka chciała nas zaskoczyć?
Ten sam. Polecam ci dwie jego piosenki. Kocham Zauchę. To mój ulubiony piosenkarz po Grechucie.
https://www.youtube.com/watch?v=VC4zA399cAQ
https://www.youtube.com/watch?v=YqDSRz4cbmI
Być może tak właśnie było. A może po prostu autorka zapomniała o tym, że wcześniej ani razu nie podała imienia panny Minchin. W końcu zauważyłaś razem ze mną, że z Ram Dassem dała kilka błędów - przede wszystkim raz zna tylko hindi, a innym razem zna angielski, bo doskonale rozumie, co mówią do niego dzieci jego pryncypała.
Dziękuję, chętnie posłucham jego piosenek, których linki mi dałaś. Na pewno są ładne. Na Twój gust mogę liczyć :)
Nie ma sprawy. Naprawdę to dla mnie żaden problem. Jeśli chodzi o te piosenki, to są naprawdę ładne, powiedziałbym też, że takie dość... nostalgiczne. Czuje się w nich powiew dawnej epoki, która już przeminęła, ale brzmi w jego samym tonie, w jaki śpiewa naprawdę jakaś nostalgia, smutek i tęsknota za dawnymi czasami. Jakby on sam za czymś tęsknił. Ale na pewno jego piosenki przywołują na myśl dawne czasy.
Wiedziałam, że ci się spodobają:)
Polecam ci jeszcze:
https://www.youtube.com/watch?v=rDeuYCMjBes ( najbardziej ze wszystkich piosenek lubię tę)
https://www.youtube.com/watch?v=IlehSB4FfOs
https://www.youtube.com/watch?v=m5JxkyhlH2A
https://www.youtube.com/watch?v=Lf-FmKRpBls
Piękno samo w sobie:)
Chyba ty i ja zostaliśmy ulepieni z piękna:)
Podobno zamiłowania do piękna, nie można się nauczyć. Trzeba je mieć. Sądzę, że ty i ja mamy je.
Nie rozumiem dzisiejszego upodobania do kiczu. Co myślisz o zjawisku kiczu? Powiedzmy, w kinematografii, muzyce, malarstwie i sztuce użytkowej?
Zaraz chętnie posłucham tych piosenek. Naprawdę spodobały mi się one. Może nie tak, aby bzikować na ich punkcie, ale jest w nich coś takiego, czemu nie można się oprzeć. Nie umiem tego nazwać, ale to czuję :)
Wiesz, niedawno znalazłem w internecie piosenkę śpiewaną przez Iwonę Rulewicz, moją ulubioną aktorkę dubbingową. Podstawiała głos wielu znakomitym postaciom np. Misty w "POKEMONACH" czy księżniczce Kali w "GUMISIACH". Nie wiedziałem jednak, że występowała też w musicalach. Znalazłem na necie piosenkę z jednego musicalu. Piosenka nazywa się "IDIOTKA CZTERDZIESTOLETNIA", jest o kobiecie, która czuje się niepotrzebna i czuje, że wiek odebrał jej wszystko, czym się cieszyła. Smutne i nostalgiczne, ale piękne.
Dziękuję za ten komplement i prawdę mówiąc coś w tym jest. Oboje jesteśmy chyba ulepieni, jeśli nie z tej samej gliny, to z niezwykle podobnej :) Moja matka spędzała ze mną w czasach mego dzieciństwa wiele czasu i nauczyła mnie lubić to, co sama lubiła - głównie stare filmy i książki, a także oglądała ze mną wiele starych bajek, a także te, które dziś są często zapomniane, a które były wielkimi hitami za mego dzieciństwa. No i cóż... Tak teraz ta miłość we mnie została. Pokochałem to, co stare i nostalgiczne, choć wiele nowości też lubię, ale te stare są najlepsze. Klasyczne. Ostatnio znalazłem widziany przeze mnie tylko raz w dzieciństwie film "WILLY WONKA i FABRYKA CZEKOLADY". Znasz może ten film? Widziałem go jako dziecko i go polubiłem. Obejrzałem jako dorosły i go pokochałem. Za muzykę, za piosenki, za świetnych aktorów i za genialnego Gena Wildera (niestety już nieżyjącego) w roli Willy'ego Wonki. Po prostu kocham ten film, kocham pana Wonkę i jego humor rodem z pana Kleksa. Po prostu uroczy i świetny musical, lepszy nawet niż sama książka, na podstawie której powstał.
Jeśli chodzi o kicz, to moim zdaniem przejawia się on przede wszystkim zbyt wielkim zamiłowaniem do nowoczesności i tego, co jest nowoczesne. Tematy poruszane przez filmy są obecnie chwilami kompletnie żałosne i powtarzalne do tego stopnia, że często można z góry założyć, co się stanie i zwykle te przewidywania okazują się słuszne. Denerwuje mnie też dziwne unowocześnianie wielu spraw. Przykładowo w filmach kostiumowych bohaterowie walczą nie jak wojownicy rodem z wieku tam ukazanego, ale jak współcześni ninja. Rozwalają kilkunastu wrogów naraz i nawet im powieka nie drgnie, nawet się przy tym nie zadrasną. I jeszcze używają współczesnego języka. Jeśli to komedia, to nie ma sprawy, taki zabieg ma wtedy sens. Ale jeśli ma to być poważny film czy adaptacja znanej powieści, to cóż... Wtedy takie coś razi. Szczególnie kiczem jest ukazywanie coraz bardziej wulgarnie wielu spraw. Choćby seks, kiedyś na ekranie był pokazywany tak... inaczej. Było w nim coś pięknego. Widziałaś film "WIERNA ŻONA" z Sylvią Kristel? Sceny, jak naga Sylvia leży na łóżku z kochankiem, którego pokochała całym sercem jest piękna. Widać bijące z niej emocje. Ta aktorka jest tak przekonująca, że trudno uwierzyć nam, że tylko gra. Dzisiaj zaś seks jest pokazany często wulgarnie i chamsko, wręcz zwierzęco. Zwłaszcza w filmach typu komedie romantyczne. Coraz więcej kiczu dają do filmu pokazują młodym ludziom za wzór idiotów nastawionych na konsumpcjonizm i wieczną zabawę. Kiczem jest też typ filmu, gdzie głupota ma być śmieszna. Przykładem jest tu film "WIECZNY STUDENT". Humor jest tam tak żałosny i głupi, że po prostu w głowie się nie mieści. Książki zaś, nawet historyczne, stają się po prostu ohydne. Kiedyś moja znajoma z zachwytem opowiadała mi o powieści "SIOSTRZENICA MARKIZY", gdzie jest tak wiele wulgarności i ohydy, że aż się dziwię, iż ona mogła się tym zachwycać. Przecież tam główny bohater uwodzi kochankę króla i zabiera jej możliwość zostania metresą, przez co ona się mści na nim każąc go... zgwałcić grupie gejów, a on potem ją poślubia i urządza z wesela orgię, na której ona zostaje zbiorowo zgwałcona. A potem... pod koniec książki zakochują się w sobie. Przepraszam, ale czy to jest normalne? To właśnie moim zdaniem największy kicz i największa wada współczesnej sztuki. To, co jest wulgarne, ohydne, brudne i okropne tutaj nabiera pięknego znaczenia, a pewne sprawy jak np. to, że bohater jakiegoś super serialu czy filmu dla młodzieży upija się, urządza pijackie balangi, pali i ćpa, uprawia seks z kim popadnie, staje się czymś tak normalnym, jak oddychanie.
Nie widziałam tych dwóch filmów, o które mnie pytałeś. Co myślisz o piosenkach, które ci poleciłam?
Wiesz, nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Faktycznie w dzisiejszych czasach wszystko ulega skażeniu brutalnością, jakby nad ludźmi brała górę ich zwięrzęca natura. To przerażające.
Pamiętam sceny sexu z serialu o Arsenie Lupin, tam były delikatne i wyważone, a sam Arsen mimo tego, że był kobieciarzem, traktował kobiety z szacunkiem i czcią. Był taki odcinek w którym chciał dać nauczkę kobiecie, która zdradziła męża. Podmienił pieniądze z jej sejfu na fałszywe, a wtedy przyszli jej wierzyciele i oskarżyli ją o oszustwo i fałszerstwo. Do Arsena przyszedł mąż tej kobiety i błagał o ratunek dla niej. Lupin powiedział, że za bardzo kocha kobiety by mógł patrzeć jak cierpią. Pomógł oczywiście parze.
Widziałeś serial o Arsenie Lupin? Jeśli nie, wyślę ci linka do strony, na której jest 26 odcinków z lektorem. Niestety jest tam tylko pierwszy sezon.
Piosenki spodobały mi się i to naprawdę. Może nie jest to coś, czym bym się zachwycał do szaleństwa lub coś w tym stylu, ale jest w nich jakieś piękno. Myślę, że to taka nostalgia za czasami PRL-u, które jeśli chodzi o sztukę, to jednak były całkiem w porządku, a wtedy właśnie w Polsce powstały najpiękniejsze dzieła w polskim filmie i w polskiej muzyce. Andrzej Zaucha naprawdę bardzo pięknie śpiewa. Muszę zapoznać się z jego twórczością.
Jeśli chodzi o mnie, to naprawdę polecam Ci filmy "WIERNA ŻONA" oraz "WILLY WONKA I FABRYKA CZEKOLADY". Warto je poznać. Prawdziwa klasyka zagranicznego kina. W tym pierwszym zaś jest dużo erotyzmu, ale pokazane w sposób taki... przystępny, powiedziałbym. Albo inaczej. Jest on przyjemny dla okna. Nie ma w nim wulgarności, a emocje są ukazane w sposób subtelny. Dzisiejsze kino lubi natomiast ukazać zwierzęcą naturę człowieka. Nawet współczesne wielkie hity jak "DYNASTIA TUDORÓW" czy też "GRA O TRON" ociekają przemocą i brutalną seksualnością. Nie powiem, ten pierwszy serial bardzo lubię, ale ma on swoje wady i nie mogę temu zaprzeczyć. Sam erotyzm jest tam ukazany nieraz ciekawie i przyjemnie. Innym razem przesadzili z brutalnością w nim, a sceny przemocy są wielką przesadą. Wydaje mi się, że dawne filmy i seriale miały pewną klasę w ukazywaniu emocji. Nawet erotyki posiadały jakiś poziom.
Nie, nie znam serialu i chętnie go poznam. Arsene Lupin nie jest mi jednak obcy, mam pierwszą połowę serii książek o nim. Mam też książki z serii "SHERLOCK, LUPIN I JA". To współczesna seria, której autor pisujący pod pseudonimem Irena Adler pisze pamiętniki Ireny Adler, znanej z opowiadania "SKANDAL W BOHEMII" sir. Arthura Conan Doyle'a. Irena była śpiewaczką operową i aktorką oraz jedyną kobietą, która zdołała zdobyć serce Sherlocka Holmesa. W powieściach z serii "SHERLOCK, LUPIN I JA" Irena Adler, Sherlock Holmes i Arsen Lupin mają po 12 lat i są przyjaciółmi rozwiązującymi zagadki kryminalne. Prócz tego wspominani są też Mycroft Holmes (starszy brat Sherlocka) oraz James Moriarty (późniejszy profesor Moriarty, największy wróg Holmesa), mający nieznaczny wpływ na losy postaci. Książki są pisane z perspektywy Ireny. Osobiście polecam :) A przy okazji wiesz, że pierwotnie w pierwszych trzech książkach Arsene Lupin miał walczyć z Sherlockiem Holmesem? Ale zarówno sir. Arthur Conan Doyle, jak i fani Holmesa nie wyrazili na to zgody zwłaszcza, że Holmes proponowany przez twórcę Lupina był bezwzględny i nawet porwał nianię Lupina chcąc zmusić go do poddania się i w walce z nim zastrzelił mu żonę. Taki Holmes nie spodobał się nikomu, więc autor uległ presji i zmienił Sherlocka Holmesa na Herlocka Sholmesa i to on walczy w pierwszych trzech książkach z Lupinem, którego uwziął się wsadzić za kratki.
Zapoznam się z tą serią:)
W serialu występuje również jakby Holmes. Nie wiem, dlaczego zniekształcono jego imię na Herlock Sholmes ( może kwestie praw autorskich?) i jego przyjaciel Wilson( nie Watson), ale to te same postacie.
To świetny serial. Obejrzył koniecznie 19 odcinek, jest genialny.
http://vider.info/dir/+dnxens
Co sądzisz o dzisiejszych kreskówkach?
Jeśli chodzi o mnie, to serdecznie polecam Ci serię "SHERLOCK, LUPIN I JA". Jest ona warta poznania. Jak na razie powstały trzy części i czekam na czwartą. To są naprawdę świetne książki. I ciekawie połączyli postacie Arsena Lupina, Sherlocka Holmesa i Ireny Adler w trójkę młodych detektywów.
A więc w serialu też jest Herlock Sholmes i doktor Wilson? Bo w książkach byli, choć Wilson ledwie się raz chyba pojawił w drugiej książce. W sumie nie wiem, czemu autor, skoro nie zgodzono się na Sherlocka Holmesa, nie wymyślił kogoś innego, tylko zniekształcił nazwisko głównego bohatera. Nawiasem mówiąc nie podoba mi się Herlock Sholmes, bo był bardzo okrutny i niesamowicie zawzięty na Lupina. Prawdziwy Holmes nigdy by tak się nie zachował, jak on. Z serialem muszę się koniecznie zapoznać :)
Dzisiejsze kreskówki? Moim zdaniem większość dzisiejszych bajek jest po prostu żałosna. Humor jest albo dziecinnie głupkowaty, albo zbyt dorosły i zbyt żałosny. Najlepszym przykładem są takie bajki jak ta bajka o gąbce o nazwisku "Kanciastoporty". Widziałem kilka odcinków i szczerze? Nie wiem, co dzieci w tym bawi. Współczesne kreskówki są albo zbyt dziecinne, albo zbyt dorosłe. Nie umieją znaleźć złotego środka. Jednak są wyjątki. Jednym z nich "PINGWINY Z MADAGASKARU", który po prostu kocham za boskie teksty i niesamowicie zabawne postacie. Ale to niestety wyjątek potwierdzający regułę. Dzisiejsze kreskówki są niestety dość oklepane, a prócz tego animacja pozostawia wiele do życzenia. Są na szczęście wyjątki jak np. "KRAINA LODU" czy "ZWIERZOGRÓD", które również kocham. Ale to wyjątki potwierdzające regułę. Dzisiaj bajki kręci się głównie dla pieniędzy i w sumie niekiedy twórcy się gubią, dla kogo chcą je nakręcić - czy dla dorosłych, czy dla dzieci, przez co raz dają fabułę zbyt dziecinną, a innym razem za dorosłą. Wadą współczesnych kreskówek jest też niekiedy głupota bohaterów do tego stopnia wielka, że aż rażąca. Dzieci biorą potem z takich idiotów przykład i mamy tego skutki. Prócz tego humor... Współczesne bajki mają niekiedy żałosny humor. No i fabuła... Dzisiaj fabuła dla bajek niejeden raz jest idiotyczna i oglądanie współczesnej kreskówki niekiedy aż boli, taka fabuła jest głupia. Kreskówki kiedyś były nieraz niesamowicie poważne (głównie anime takie były), ale kochaliśmy je za to i wciągaliśmy się w fabułę i kochaliśmy ich postacie. Im bardziej poważna była kreskówka, im groźniejsi przeciwnicy, im bardziej ciekawe przygody, tym bardziej kochaliśmy postać i chcieliśmy zobaczyć kolejny odcinek. Sam pamiętam, jak np. kibicowałem Hutchowi Miodowe Serce, gdy szukał swojej mamy i musiał w każdym odcinku komuś pomagać, a niekiedy był tak blisko, a jednak tak daleko swego celu. Za mojego dzieciństwa to były piękne bajki - jedne były niesamowicie poważne, zwłaszcza anime (np. "HUTCH MIODOWE SERCE" czy "PRZYGODY BOSCO" lub "WILLY FOGG"). Inne z kolei były niesamowicie zabawne i pomagały nam zapomnieć na chwilę o problemach szkolnych itd (np. "ANIMANIACY" czy "PRZYGODY ANIMKÓW"). Inne z kolei wzruszały nas do łez i miały wymiar dydaktyczny (np. "OPOWIEŚCI Z KSIĘGI CNÓT"). Inne zaś pokazywały nam wiedzę na wesoło (np. "WALTER MELON" czy też "A TO HISTERIA"). No i nie zapominajmy o genialnych serialach animowanych tworzonych przez Disneya - jedne były zabawne, inne groźne, inne takie i takie, ale praktycznie większość z nich miała świetne i barwne postacie oraz niesamowite zwroty akcji, podobne jak anime, z którymi zdawały się rywalizować. Wytwórnie kreskówek nieco rywalizowały ze sobą w tworzeniu super bajek i chcąc być lepsze od konkurencji starały się naprawdę. Dzisiaj widać wyraźnie, że nie starają się oni i robią wszystko na "odwal się", żeby trzaskać masowe produkcje i wypuszczać zabawki oraz gadżety z postaciami z bajek, aby na tym zarobić. Razi też wielka ilość efektów specjalnych nieraz kosztem fabuły, podczas gdy stare kreskówki stawiały na rozwój fabuły i postaci. Dlatego ogólnie moja ocena współczesnych kreskówek jest negatywna, poza pewnymi wyjątkami, za którymi wręcz przepadam, ale to niestety tylko wyjątki.
Uwielbiałam "Opowieści z księgi cnoty" i "Hutcha miodowe serce", a na kolejne odcinki "Willy Fogga" czekałam z niecierpliwością. Kiedyś były bajki. Nostalgia otuliła moje serce.
http://wiersze.doktorzy.pl/bogowie.htm
Przeczytaj, bardzo ciekawy tekst.
Co myślisz o sławie, popularności, celebrytach dzisiejszych i przeszłych?
Kim według ciebie jest artysta?
Naprawdę? Znałaś te same bajki, co ja? Nieźle... Widzę, że naprawdę dobrze się dobraliśmy. Podobne pokolenie albo nawet to samo :) Kiedyś były piękne bajki i filmy. Te postacie i ich trzymające w napięciu przygody... To było coś. Z napięciem się czekało na następne odcinki. A wiesz, znalazłem na youtube kilka odcinków "OPOWIEŚCI Z KSIĘGI CNÓT" i jeden "HUTCHA" i cały pierwszy serial o Willym Foggu. Wróciły mi wspomnienia. Ale więcej seriali w dzieciństwie kochałem i cieszę się, że część z nich znalazłem :)
Poczytam i chętnie powiem Ci, co o tym tekście myślę :)
Sława? Moim zdaniem dzisiaj mocniej uderza do głowy niż kiedyś. Dawniej sławne osoby starały się w miarę możliwości nie wywoływać skandali bojąc się o swoją opinię. Dzisiaj zaś robi się odwrotnie, a sława zbyt mocno uderza do głowy. Popularność jest przyjemna, ale wydaje mi się, że bywa niekiedy uciążliwa, bo jak się jest sławnym, to trudno spokojnie przejść ulicą, aby fani nie obskoczyli człowieka. Poza tym popularność kiedyś zdobywało się porządnym zachowaniem, a dzisiaj skandalami. Im więcej, tym lepiej. Nie ważne, co piszą, ważne, żeby pisali. Dawni celebryci byli ludźmi z klasą. Skandale nie były im wcale miłe, poza wyjątkami, które się nie przejmowały skandali. Dzisiaj z kolei celebryci moim zdaniem są coraz gorsi. Sława im uderza do głowy, zaczynają się uważać za bogów, nie szanują sami siebie i coraz więcej się staczają, byleby tylko nie zejść z pierwszych stron gazet. A ci normalniejsi to lubią popisywać się swoją dobroczynnością. Wszystko na pokaz. Mam wielki szacunek do gwiazd filmy czy ogólnie sztuki dawnego świata i uważam, że dzisiejsze gwiazdy mogłyby się niejednego od nich nauczyć.
Kim jest artysta? Moim zdaniem prawdziwy, ale taki prawdziwy artysta to ktoś, kto tworzy jakieś dzieło ze świata sztuki, któremu to dziełu poświęca wiele czasu, stara się, aby było jak najlepsze, dopieszcza je, dba o nie, nie zadowala się pierwszym efektem i często je poprawia oraz dąży do własnej samo-doskonałości. Który tworzy przede wszystkim to, co mu w duszy gra, który zachowuje estetykę i który tworzy przede wszystkim dla frajdy, potem dla zarobków.
https://www.youtube.com/watch?v=6CFW4ld2zns
To piękna piosenka Grechuty.
Sława? Jak myślisz, dlaczego ludzie jej pragną? Przecież jest bardzo uciążliwa. Nie możesz posiedzieć sobie sam na plaży, bo zaraz oblegną cię fani.
Nie rozumiem, dlaczego rozkwit polskiej kultury był podczas komuny? Herbert, Miłosz - jeśli chodzi o pisarzy. Śpiewali, tylko ci, którzy to potrafili. Nie rozumiem. Dzisiaj nawet w Opole, nie jest tym samym Opolem, gdzie śpiewali Grechuta, Zaucha, Skaldowie i wielu innych. Nie rozumiem, dlaczego polska i światowa kultura tak nisko upadła. Oczywiście, są wspaniałe piosenki, filmy itp., ale rzadziej i nie są tak promowane, jak to okropne disco polo.
Mam nadzieję, że potomni będą wyrozumiali dla dzisiejszej kultury.