Nie wiem co jest takiego fascynującego w Marilyn... Pusta lala po operacjach plastycznych ot co. Żadna konkurencja dla prawdziwej kobiety. Cały ten Collin to był zwyczajny kretyn...
...taki był kanon piękna,każda epoka ma chyba swój własny...spójrz ile teraz jest pustych lali po operacjach plastycznych,ale są ordynarne (według mnie odpychające)...Dla każdego mężczyzny ideał kobiety jest inny...a Colin to małolat z marzeniami,tak samo zapewne zareagowałby teraz inny amerykański 23 latek gdyby np.Pamela Anderson dała mu szansę :-D Ale,jak już wspomniałam o tym w innym temacie,sądzę że to nie jest film biograficzny...
Mam 23 lata i szczerze mówiąc nigdy bym tak nie postąpił. Colin po prostu był strasznie niedojrzały i może dlatego jego postać tak bardzo mnie denerwowała. Sir Laurence Olivier z kolei był mi chyba najbardziej bliski z bohaterów. Tak samo wkurzała mnie pusta blondyna jak i jego. Podobało mi się też kiedy Lucy podsumowała Colina - że mu się należało :)
Nie mówię tu o wszystkich mężczyznach w wieku 23 lat,którzy zgodziliby się na wszystko :-) Nie jestem szaloną feministką :-D ...ale zapewne wielu by się skusiło.Postać Colina była przedstawiona jak postać i osobowość nastolatka raczej,nie był to młody mężczyzna (że tak powiem) ale chłopiec...zafascynowany postacią MM..Sir Laurence to najbogatsza postać filmu,najciekawsza :-) Myślałam że film będzie bardziej wciągający,przedstawiający postacie bardziej charakterystycznie w każdym grymasie,słowie...a tu...wydaję mi się poszli na łatwiznę...Mi również podobała się odpowiedz Lucy,stanowcza i rozsądna dziewczyna...a zostawiona na "półkę" przez Colina....
Sam jesteś niedojrzały kretyn ,a do tego ograniczony buc o seksistowskich poglądach Colin byl dojrzalszy od ciebie i potrafil lepiej zrozumiec kobiete niz ty A ten caly Olivier to stary ,zadufany w sobie hipokryta Jesli chcesz wiedziec,to jego zona byla 100 razy bardziej walnieta od MM,ale jakos mu to nie przeszkadzalo Pewnie dlatego ,ze byla brunetka,a dla pustych facecikow takich jak ty kolor wlosow w ocenie drugiego czlowieka ma przeciez istotne znaczenie Hehe
Ciekawe epitety. Poziom rodem z podstawówki, wybacz, ale nie zniżę się do Twojego poziomu.
P.S. Od czasu do czasu wciśnij prawy alt ;P
Zawsze mnie dziwią wypowiedzi osób, które nie wiedzą zbyt wiele na dany temat: "Nie znam się, to się wypowiem" (:
Czy czytaliście choć jedną książkę o Marilyn ? Czy wiecie choćby to, że naprawdę nazywała się inaczej ?
Nie była pusta, nie była powierzchowna, z tego co wiem, nie poddawała się żadnym operacjom plastycznym, więc proszę - bez ignoranckich pomówień.
Polecam książkę "Marilyn, ostatnie seanse" Michela Schneider'a.
Marilyn była chorą i głęboko nieszczęśliwą kobietą, to postać wielce tragiczna. Wielu ludzi z niej kpiło i nie miało cierpliwości dla jej zmienności. Wielu reżyserów żałowało, że zaangażowało ją do ról. Jak mawiała Marilyn: "Każda historia ma dwie strony." Głęboko jej współczuję i jednocześnie podziwiam.
Michelle może nie była idealną aktorką, bo nie ma drugiej takiej osoby jak Marilyn, ale dość dobrze, moim zdaniem, oddała jej złożoną, zagmatwaną osobowość, jej delikatność, naiwność, niewinność, zalotność i uwodzicielstwo. Bardzo mało jest takich kobiet - prawdziwie niewinnych posiadających jednocześnie w duszy zmory straszniejsze od najstraszniejszych koszmarów.
Np. film "Książę i aktoreczka" (z którego pochodzą sceny do "Mój tydzień z Marilyn") doskonale oddaje część jej aparycji - była jak promień światła. Mówiono, że promieniowała wewnętrznym blaskiem.
Ekhm - mówimy o filmie, a tak została w nim przedstawiona Marilyn, przynajmniej moim zdaniem.
A jeśli chodzi o rzekome operacje: http://ciekawe.onet.pl/historia/marilyn-monroe-jak-szara-myszka-stala-sie-symbol em,1,4910562,artykul.html :P
Ten artykuł trochę odbiega od faktó w paru miejscach.
Poza tym:
--bardzo często na zdjęciach śmieje się "pełną gębą"
--http://4.bp.blogspot.com/_BhELjPs7y0U/TAU9p2ExFsI/AAAAAAAAGUA/RJggiDY_qR8/s160 0/mm33.jpg młoda marilyn (jeszcze jako nora jane) nie ma szpiczastego podbródka i rzeczywiście, wygląda zupełnie inaczej, ale trudno powiedzieć, że jest brzydka: https://www.google.pl/search?hl=pl&tbo=d&site=imghp&tbm=isch&q=marilyn+monroe+yo ung&revid=84093467&sa=X&ei=aX0bUeftNcGHtQagsICQCA&ved=0CFAQ1QIoAw&biw=1329&bih=6 55#imgrc=_
na niektóych zdjęciach ma nawet 17 lat...
--moim zdaniem doskonale widać, na któych zdjęciach M. ma makijaż a na których wygląda jak ona: to jakby dwie różne osoby ale to niej jest tak, że "naturalna" Marilyn była brzydka. Ona byłą po prostu bardzo zakompleksiona i przesadna dbałość o urodę była dla niej terapią (tak czytałam)
-- http://pixel.nymag.com/imgs/fashion/slideshows/2012/08/marilyn/24-marilyn-45.o.j pg/a_3x-square.jpg
to jest już dorosła marilyn, w czasach, w których znamy ją juz z makijażem, tu wygląda inaczej prawda? Zdjęcie (jak i sesję w łóżku wśród prześcieradeł) robił jej kochanek, więc ośmielę się przypuszczać, że wizażysta nie robił jej makijażu...
http://24.media.tumblr.com/tumblr_marjicftxu1qkmctto1_500.png
pewnie i tak miała oczy i brwi henną zrobione, ale to mały grzech ;)
COŚ TU JEST NIEZGODNE Z REGULAMINAEM SERWISU I NIE MOGE WSTAWIC CAŁEJ WYPOWIEDZI :(
--Marilyn szarą myszką? Troche tak. Rozpazliwie i naiwnie szukala miłości i nie mogła znaleźć. Rozsypała się psychicznie. A piękne zdjęcia? Czytałam wypowiedzi osób z jej otoczenia, to szło mniej więcej tak: "M. nie była wielkim talentem aktorskim, reżyserzy nienawidzili jej, nie uczyła się tekstu, przychodziła spóźniona albo w ogóle, czasem pijana, strasznie gwiazdorzyła.", inny "M. potrafiła pozować do zdjęc jak nikt inny. Ona flirtowała z aparatem, to była jej żywioł.", "Młloda Nora już wtedy jako nastolatka lubiła być fotografowana" i jezcze cytat z powyższego srtykułu, że "przed aparatem stawała się inną osobą". Mamy głownie zdjęcia, żeby na nią patzreć, a na nich wygląda zjawiskowo. ;)
Powiem tak - przed operacjami wygląda nawet ładniej ;) Ale i tak w filmie pokazano ją jako wkurzającą głupiutką blondynkę. Mam nadzieję, że nie była taka w rzeczywistości, ale kto wie? W końcu sława i gwiazdorstwo mogą w głowie namieszać ;)
A ja powiem w ten sposób moim zdaniem była zagubioną ambitną dziewczyną której tak naprawdę udało jej się zostać słynną
aktorką i tylko to ją trzymało przy życiu bycie znaną
W filmie nie mówiono nic o operacjach. Twoja opinia dotyczyła ogółu jej osoby. Wygląda na to, że nie wiesz nic o jej osobowości. Nie była pusta, bardzo dużo czytała, interesowała się ciągle nowymi rzeczami. Rzeczywiście miała operacje i cóż z tego ? Po co ten wypięty języczek, jakbyś odkrył co najmniej następną galaktykę ? (: Obejrzyj film "Książę i aktoreczka", widać tam jak wdzięczną osobą była Marilyn. A reszta to Twoje zdanie, nic mi do tego. Uważam tylko, że nie powinno oceniać się kogoś tak pochopnie - ludzie są różni i maja różne maski. Ciebie nikt nigdy źle nie ocenił ? Na pewno się zdarzało. Pozdrawiam.
Swoją opinię oparłem na słabym filmie i kilku tekstach o jej operacjach. Zwyczajnie nie czuję tej fascynacji co większość. Dla mnie pooperacyjna i podrasowana kompterowo Angelina Jolie jest bardziej fascynująca. Ot taki upośledzony widno jestem :D
Jej fenomenem była ta tajemniczość to, że nikt nie wiedział jaka jest. Na scenie potrafiła zmienić się w zwierze, flirtować z kamerą i aparatem. Poza nią zaś była zagubioną dziewczyną szukającą szczęścia, które w życiu nie było jej dane. Owszem była uznawana za symbol skesu, i piękna, ale jak sama mówiła nie interesowała jej sława i pieniądze, chciała być tylko idealna. Co do jej urody tak miała operacje plastyczne, ale czy one aż tak dużo zmieniły? Jej największymi atutami jak dla mnie był uśmiech i spojrzenie, których nie da się przerobić. Spełniała warunki kanonu piękna tamtych lat i jak dla mnie był on dużo lepszy niż aktualny. Skoro ona nie mogła się równać prawdziwej kobiecie, a w dzisiejszych czasach prawdziwa kobieta ma ważyć 30kg. to Marlin powinno się zazdrościć, że była inna. ;D
Na słodką idiotkę Marylin kreowano. I to było jednym z powodów jej depresji. Jeżeli ktoś choć trochę interesuje się kinem i samą MM, wie, żę była osobą nieprzeciętnie inteligentną i oczytaną.
Tenenit, rzeczywiście oglądaj Ty sobie Tomb Rajdera i nie wypisuj bzdur.
Tomb Rajdera? Tomb Raider to gra, dopiero potem film.
Jak już napisałem wcześniej - MM w filmie to kretynka i tyle. Jeśli w rzeczywistości była inna to chwała jej za to - niemniej nie będę się nią zachwycał tylko dlatego, że większość to robi. Mnie nie urzekła jej postać w TYM FILMIE.
EDIT: Dodam jeszcze(tfu tfu) koleżanko/kolego, że tak lubianego przez Ciebie Tomb Rajdera(FILM) oceniłem na 3...
W rzeczywistości MM była znacznie gorsza niż pokazano to w filmie. Ludzie, którzy twierdzą inaczej po prostu mylą rzeczywistość z fikcją. Istnieją dziesiątki jej biografii i portretów, wiele przetłumaczonych na polski, więc nie trzeba odkrywać Ameryki i brnąć w domysły.
Miała nędzne życie - na wszystkim zaważyło koszmarne dzieciństwo - była niezrównoważona psychicznie, niedouczona, niedojrzała, niesamodzielna, niezaradna życiowo... itd. Do tego alkoholiczką i lekomanką. Przy tym wszystkim miała jednak ujmujący sposób bycia: kokieteryjny i dziecinny, była bardzo delikatna, co w połączeniu z seksapilem tworzyło ową "mieszankę wybuchową".
Oczywiście, przeszła wiele operacji plastycznych. W jej medialnym wizerunku nie ma nic z prawdy, wszystko jest sztuczne - MM to 100% wytwór Hollywood, największa ikona kina. Ona sama jest dziełem sztuki. I dlatego ją podziwiamy.
Film jest oparty na wspomnieniach Colina, które twórcy po prostu przyjęli na wiarę. Colin wygląda w filmie na idiotę, bo w swych wspomnieniach przedstawił siebie jako tego jedynego, który traktował MM poważnie i nie chciał jej wykorzystać. To wypada idiotycznie i nierealnie. Prawdopodobnie traktował ją jak wszyscy inni - chciał wykorzystać i tyle. A potem jeszcze się tą znajomością pochwalić w książce... A karuzela wciąż się kręci.
Ty tym bardziej nie wiesz,jaka MM była w rzeczywistości .Do tego wszystko uogólniasz i spłycasz niczym wiejska plotkara Nie wszystko jest takie proste jak ci się wydaje Może ty i jesteś prosta i czarna albo biala,ale MM taka nie była,pomimo swoich wad Zatrudnij sie na pudelku,bo masz dar przekręcania faktów,uogólniania ,demonizowania i złośliwego przedstawiania innych ,zupelnie jak jego nędzni redaktorzy Umiesz tworzyć komus niekorzystny wizerunek i wykpiwać z cudzego nieszczęścia .Czepiasz się,że inni myla rzeczywistosc z fikcja,a sam to robisz Ty tez patrzysz na |MM przez wlasny ,mocno skrzywiony zreszta,pryzmat.
No widzisz,biedaku,tylko ty jeden sie na niej poznales. A tak serio -skoro żadna konkurencja ,to czemu mężczyźni ją wielbili ,a te twoje prawdziwe kobiety były o nia zazdrosne ??? ( pytanie retoryczne)
Ojej to straszne, Twoją ukochaną postać pokazali w filmie jako kretynkę i ktoś to zauważył! I co teraz? :>
Właśnie w tym cały szkopuł, że każdy ją uważał za słodką idiotkę. Chyba nie oglądałaś dokładnie filmu. Sama Marilyn powiedziała Colinowi ,,Ludzie widzą jedynie Marilyn Monroe'' To była bardzo samotna, zraniona kobieta, która stała się ofiarą popkultury i własnego wizerunku choć po drodze zyskała wielbicieli, pieniądze i sławę. Ja w tym filmie zauważyłam głębie tej postaci, którą wcześniej już zauwazylam.. Marilyn była nieautentycznym wytworem, ukazywanym jako pusta laleczka ale Jorma Jean Baker była kimś więcej. Całe zycie zmagała się z kompleksem niższości. Chciała być doceniona , kochana, tylko tyle ale właśnie tego nigdy nie dostała i to ją zabijało latami. Miała bardzo słabą psychikę. Za słaba na bycie gwiazdą i ikoną seksu.
Przypominam, że skupiam się tylko na filmie i na tym jak bardzo wkurzającą postacią była w nim MM. Absolutnie niczego ciekawego sobą nie reprezentowała była po prostu jak to ktoś już zauważył produktem. Napiszę wielkimi żeby potencjalni hejterzy w końcu zrozumieli: W TYM FILMIE MM ZOSTAŁA POKAZANA JAKO GŁUPAWA LALECZKA. Moim zdaniem. Jeśli w rzeczywistości była inna to chwała jej za to ale W TYM FILMIE była po prostu pusta.
Śmiało hejtujcie, niech wam żyłka pęka ;)
Jeśli chodzi o mnie to nie jestem hejterem. To zajęcie niskich lotów. Mnie film jako całość się podobał ale czegoś w nim właśnie brakowało. Fabuła właściwie nic nie wnosiła nowego. Ot spędził tydzień z Marilyn ale przypominam, że to jest stworzone na podstawie rzekomych wspomnień Colina więc to było tylko kilka dni ze zwyczajnego życia. Film oceniłam wysoko bo mimo wszystko Michelle dała radę i z samego sentymentu do Marilyn i niektóre sceny mnie wzruszały.
Ja spodziewałem się naprawdę mocnego dramatu w końcu MM to ikona kina i filmy o niej(ten bardziej był o tym głupawym Colinie) powinny być przynajmniej bardzo dobre. Ten był taki nijaki, w dodatku sama postać Marilyn zwyczajnie denerwowała. Wiem, że to nie wina Michelle bo taki był scenariusz i być może gdybym znał historię MM jak co niektórzy to inaczej bym to odebrał, ale... Dla człowieka "nie w temacie" seans był bezpłciowy jak i sama postać. Mam nadzieję, że fani już będą wiedzieli o co mi chodzi.
Ech napisałem zawile, ale to wina zmęczenia po pracy - proszę o wyrozumiałość ;)
Otóż poczytaj więcej poogladaj inn dokumenty ... Marilyn była bardzo inteligentna mądrą utalentowaną kobietą wókół ktorej duzo sie działo ... i nie mówie to o cyckach i okładkach tylko o polityce wywiadzie itp.... w żadnym wypadku nie była to pusta lala ...
Niestety w filmie taki obraz MM pokazali. Pustej smutnej laleczki. Nie przeczę - może gdybym faktycznie coś więcej o niej poczytał okazałoby się, że to kobieta z krwi i kości...
otóż tak było, a ja tego nie oglądałem jak przeczytałem komentarze...bo nie lubie takich zakłamanych filmów... miałes prawo tak napisac jesli taki obraz przedstawili...każdy postrzega każdego subiektywnie ale kręcac o kimś film trzeba wejść w jego życie jak najgłębiej...pozdrawiam
MM była jedną z wielu wielu inteligentnych kobiet, które ubierały maskę słodkich idiotek, by ukryć swoje stany depresyjne i kompleksy. Wcielanie się w blond seksbombę, uwodzicielkę to chyba jej życiowa rola. Nie trzeba długo szukać by zgłębić temat, zarówno w kwestii Monroe, jak i tak ogólnie. Już ktoś wyżej odesłał do "Marilyn, ostatnie seanse" - ta książka świetnie pokazuje złożoność jej charakteru, jeśli chodzi o bardziej ogólne przykłady - za długi wywód by był ;)
Monroe starała się ukrywać przed światem swoje "prawdziwe ja", więc moim zdaniem byłoby kiepsko, gdyby wszystko zostało podane w filmie na tacy. Williams wcale nie odegrała tej roli najgorzej. Jej urocze uśmiechy rozdawane jednak z pustym spojrzeniem, chwile gdy mówi o dzieciach (zwłaszcza w pałacu królewskim), o tym jak powinno się traktować córki, te przebłyski dają nam jakieś pojęcie o jej psychice, ale tylko tyle odważa się nam pokazać. I jeśli nie patrzy się uważnie na jej pozbawione emocji uśmiechy, przerażenie w jej oczach - widzi się to, co o MM było powszechnie wiadomo - dla ludzi z zewnątrz głupiutka i naiwna blondynka, która wiecznie kaprysi i się spóźnia, a dla wtajemniczonych w ten aktorski światek tych czasów - alkoholiczka, narkomanka, łamiąca serca uwodzicielka. Problem w tym, że nikt nie próbuje jej zrozumieć.
Po pierwsze, film, gdzie bardzo złożony charakter postaci jest podany na tacy - moim skromnym zdaniem - jest filmem średnim. Czyż niedopowiedziane słowa, historie, nie są najbardziej fascynujące?
I po drugie - krąży opinia, że ludzie, którzy nie są chociaż trochę świadomi życia pewnych postaci, nie powinni oglądać filmów biograficznych na ich temat, bo one nigdy nie będą dokładne, nigdy nie pokażą nam całej prawdy. Nie jestem pewna jak sama odnoszę się do tej opinii - niech każdy ogląda co chce, żaden problem... sęk w tym, że jeśli chce się ocenić postać, jej zachowanie, chyba trzeba wiedzieć o niej coś więcej niż zobaczyło się w filmie. Dla kogoś kto nie ma chociaż najmniejszej świadomości o stanie psychicznym Marilyn - postać w filmie wyda się tym, kim wydawała się ówczesnym ludziom, głupią blondynką, albo zniszczoną alkoholiczką. Jak ktoś nie wie czym jest punk rock, to Sid and Nancy nie będzie historią miłości bardziej tragicznej niż ta Romea i Julii, a jedynie filmem o ćpunach niszczących sobie życie. Simple as that :)