"Lucy" porównałem sobie do filmu "Jestem Bogiem" bo narkotyk, bo większa wiedza i większy procent "wykorzystania" mózgu. Jak dla mnie Lucy troche przegrywa w porównaniu. Fabuła ciekawa i spokojnie mogli ją bardziej rozbudować tak, żeby film trwał trochę dłużej bo mi zleciał bardzo szybko.Efekty fajne, trochę denerwująca mafia ale ogólnie rzecz biorąc jest dobrze. Bez rewelacji ale jest piękna Scarlet więc można zobaczyć ;)
Jeszcze nie oglądałem. Widzę nawet, że gra w nim Freeman tak jak właśnie w "Lucy". Warto obejrzeć?
Temat odgrzewany co prawda, alei moim zdaniem rozwinięty. Limitless skupiał się na jednostce i bardzo małym obszarze w porównaniu z tym, co zaprezentowano w Lucy. Do połowy żałowałam że w ogóle oglądam, wszystko wydawało mi się kiczowate, od pomysłu do wykonania. Jednak od momentu "opętania" Lucy film zyskuje - zmienia się o 180 st. Genialne efekty i ukazanie pogoni człowieka za doskonałością. Scarlett doskonale sobie poradziła z tymi dwoma wcieleniami - słodkiej idiotki i istoty nad wyraz rozwiniętej. Oczywiście czysta fikcja, ale ciekawy, warto wytrzymać pierwszą połowę ;)
Po połowie filmu też miałem takie dziwne wrażenie...tandeta. Później jak mówisz zaczął nabierać "kształtu" i przestał być tandetny, a samo zgrywanie całej wiedzy i samej Lucy na penka było już kozackie. Ale kurczę, za szybko się skończył, tak jakoś nagle. Po ostatniej scenie taka myśl w głowie - już? jak to? I wciąż myślę, że mogli go trochę wydłużyć ;)
"Jestem Bogiem" było daleko do doskonałości, ale "Lucy" to przy nim kompletna słabizna. Przede wszystkim zmarnowany temat na dobry film. Dużo uproszczeń, pseudo nauki, powoływania się na mit 10% mózgu, kiepska fabuła i im bliżej końca tym większe oderwanie od rzeczywistości. Tematyka energii i ludzkiego umysłu oraz pogodzenie tematu ewolucji, rozwoju i boskiego elementu zasługuje na coś lepszego.