Dawno temu, jeszcze w podstawówce, przeczytałem opowiadanie Szołochowa. Podobało mi się. Po wielu latach, tj. ze dwa-trzy lata temu kupiłem je na wyprzedaży i jeszcze raz przeczytałem. Nadal jest dobre. Jednak film Bondarczuka, który widziałem kilka tygodni temu, przewyższył prozę Szołochowa po wielokroć. Wielka główna rola, świetne zdjęcia - np. dymiących krematoriów czy głównego bohatera upajającego się wolnością po ucieczce z obozu i tarzającego się na zielonej łące. Również scena picia wódki w obozie jest znakomita. Na ogół pamięta się ją z tekstu "Po pierwszym nie zakąszam". Ale to próba obrony własnej godności przez jeńca wojennego. Próbą, którą zdał.