Jarosław Zaranek (Wiesław Komasa) po przeczesaniu włosów przed lustrem wybiera się do urzędu, gdzie wręcza sekretarce dokumenty oraz swoje podanie o pracę. Widać, że kobieta jest wyraźnie zakłopotana całą sytuacją i jego wizytą, można wyczuć w jej głosie lęk. W lesie dwóch mężczyzn wycina drzewo siekierami. Iglak dość szybko się poddaje, więc idą na odpoczynek. Adam Grad (Leszek Lichota), gdy przyjeżdża Leśniczy mówi, że załadują jeszcze jeden wóz z drewnem. W nocy na drodze prowadzącej do wsi stoi oddział policjantów. Wszyscy ruszają w stronę domu, który znajduje się nieopodal.
Budynek jest otoczony policyjnymi taśmami, a na trawniku znajdują się ślady krwi. Obok drewnianego płotu leżą zwłoki jakiegoś mężczyzny. Zaczynają fotografować ciało i ktoś dzwoni po straż, która ma przywieźć światło oraz agregat. Do wsi wjechał cały kordon radiowozów na sygnale. Przy jednym z domów zebrał się tłum gapiów. Jakiś chudy człowiek wymyka się przez okno, lecz policja szybko go pacyfikuje. Tej nocy jeszcze kilku mężczyzn zostaje złapanych, a ich żony bezradne i pozostawione same.
Film pokazuje jak jedna osoba może sterroryzować kilka wsi i wciąż być przy tym bezkarna. Seans był krótki, lecz bardzo intensywny. Biorąc się za oglądanie z pewnością trzeba się uzbroić w nerwy oraz cierpliwość, gdyż na siłę wciśnięta lektorka gada niemalże bez przerwy i to tak jakby widz nie miał zmysłu wzroku. Wszystkiemu winna jest policja, że do czegoś takiego doszło, dalej winę dzieli jeszcze wymiar sprawiedliwości. Mundurowi wykpiwają się tekstami o tym, że ''Zaranek to tylko dziadek, z którym są w stanie sobie sami poradzić'', drugim później koronnym argumentem posterunkowego Jureckiego jest to, że mają jeden radiowóz.
Jarosław Z. o którego to się rozchodzi w całym filmie jest lokalnym pijaczkiem, recydywistą, bandziorem oraz psychopatą. W trakcie oglądania widz jest świadkiem jak okrada, napada, morduje i sprawia, że niewinna kobieta staje się inwalidą do końca życia. Doniesienie na policje zamiast pomóc powoduje tylko dotkliwszą zemstę złoczyńcy. Sytuacja bardzo kojarzy mi się z produkcją ''Sprawa Kalinki'' (2016) w której również policja i wymiar sprawiedliwości popisały się nieudolnością oraz biernością. Ewidentnie prokurator jest tutaj drugim antagonistą, który trzyma wszystko w garści. Ignoruje zarówno oskarżonych jak i wzburzonych mieszkańców.
Co do zastraszonych mieszkańców to poraża ich uległość wobec Zaranka i brak jakiejkolwiek asertywności. A to, że młody mężczyzna w sile wieku przegrał przepychankę ze starcem totalnie mnie załamało. Recydywista wygraża Tobie oraz twojej rodzinie, więc logiczne, że powinieneś jej bronić. Absurd goni absurd, bo dla policji psychopata krążący po wsiach jest drugo o ile nie trzeciorzędnym zagrożeniem, bo się porusza a jak wiadomo radiowóz jest jeden. Bracia Gradowie dla wioski są bohaterami, ale dla tych którzy się od nich odwrócili są zwykłymi mordercami.
Znamienne są słowa prokuratora ''Zabito człowieka bez względu jaka to była kanalia to jednak człowiek'' z którymi śmiem się nie zgodzić, bo dla mnie Zaranek człowiekiem nie był tylko bydlakiem. Pływu na odczucia widza nie można temu filmowi odmówić tak samo jak dobrej obsady aktorskiej i ich pracy. Wiesław Komasa jako antagonista wyszedł bardzo przekonująco tak samo Krzysztof Franieczek w roli bezwzględnego i wyrachowanego prokuratora służbisty. Muzyka jest niestety powtarzalna. Klimat wsi rzec by można nawet, że zapadłej oddano doskonale, mamy sklepik lokalny czy po prostu powszechną wiedzę co się dzieje u sąsiadów czy na sąsiedniej wiosce. Film pozostawia widza z poczuciem niesprawiedliwości i zachęca do refleksji. Bardziej niż thriller to dramat obyczajowy. Moja ocena to 9/10.