Film jest przyjemny. Muzyka ciekawa i wpadająca w ucho. Aktorzy dobrze dobrani. Sama historia - infantylna. Czułam chemię między głównymi bohaterami, jednak to za mało. Wytłumaczcie mi proszę co takiego wyjątkowego jest w zakończeniu filmu ? Nie udało się im. Ich drogi się rozeszły, jednak zawsze będzie między nimi metafizyczna nić porozumienia. Swoimi wyborami doprowadzili marzenia do realizacji. Brakuje mi części historii- dlaczego im się nie udało ?.
Wygląda to subtelnie. Są urokliwe sceny i ujęcia, jednak to dla mnie zbyt mało, gdyż sam scenariusz i relacja ukazana między bohaterami nie wnosi nic nowego do mojego życia.
Nadmienię, że w Moulin Rouge jestem zakochana. Tam emocje były dla mnie czytelne. Możliwe, że w La La Land jest zbyt dużo subtelności, których nie potrafię odczytać.
Mimo wszystko film wart obejrzenia, jednak absolutnie bez rewelacji i zachwytów.
Jak dla mnie o oczko za wysoka nota:)
Czemu im sie nie udalo? Zwroc uwage na ich rozmowe "przy stole" gdy Gosling wrocil z trasy. Sprzeczka o byle co tylko potwierdza, ze ich relacja byla oparta na takim szczeniecym pojmowaniu milosci. Wlasciwie to bylo zauroczenie.
Dazenie do kariery/realizacja wlasnych ambicji byly niejako na przeszkodzie w ich zwiazku.
Czy ten film nie ma happy endu? No nie wiem. Kobitka zaczynala od faceta i skonczyla na facecie z wlasna kariera. Facet gral do kotleta, a skonczyl jako jazzman na swoim poletku.
Opowiesc prosciutenka i sztampowa, ale przez fabularna dziure "5 lat pozniej" mozna snuc tylko domysly co sie takiego stalo.
Ktos zauwazyl na forum, ze w tej relacji brakowalo "normalnosci" no chociazby wizyty u rodzicow czy aglebienia tych kwestii:D
Film jest takim klipem skrojonym na mlodziez raczej. Moze to tez kpina ze wspolczesnych relacji? Nie mamy czasu na siebie, bo musimy uczestniczyc w wyscigu szczurow o (czasem) wydumane cele?
Dla mnie te 5 lat pózniej to dość prosta historia, po castingu Mia siedzieli na ławce i powiedzieli, że będą zawsze się kochać, ale ona musi się skupić na projekcie filmowym w Paryżu i czas pokaże co z nimi będzie, Projekt ten miał trwać 8 miesiecy, powiedzmy rok. Ona pewnie wtedy poznała swojego przyszłego męża, romans, potem ciaza 9 miesiecy, to dziecko wyglądało mi na dwulatkę więc łatwo mozna się doliczyć pięciu lat. Mam mieszane uczucia co do zakończenia, oboje spełnili swoje marzenia, ale nie są razem, czyli bez oczywistego happy endu, z drugiej strony widać w ostatniej scenie, że dalej żywią do siebie uczucie. Czasem w naszym życiu są takie relacje, które zostawiają ślad na zawsze.
Nie wiedzialem, ze padly slowa "czas pokaże co z nimi będzie" to raz. A dwa "zawsze bede cie kochac" no coz to brzmi jak "zawsze Ci pomoge" chociaz...tego nie zrobie :)
Tak, dokładnie. To było takie "zawsze Cię będę kochać" w sensie, że ta znajomość była bardzo istotna w ich życiu, ale już wtedy dało się wyczuć, że to koniec.
Średnio. Nie jestem fanką musicali, ale do tego podeszłam z pozytywnym nastawieniem. Po wielkiej wygranej na Złotych Globach i tylu pozytywnych ocenach spodziewałam się czegoś wow. Bez wątpienia muzyka to największy atut tego filmu. Jestem zawiedziona grą aktorską, oboje mają lepsze role na koncie, do tego nie było widać pomiędzy nimi chemii a przecież nie pierwszy raz grali parę. Ryan chyba nie czuje się najlepiej w tańcu i to samo ze śpiewem, widać, że Emma jest w tej kwestii lepsza. I zabrakło mi pokazania czemu Seb postanowił rzucić zespół i wrócić do otworzenia swojego klubu. A Ty jak sądzisz? ;)
Musical widzialem przed oficjalna polska premiera, jeszcze w grudniu 2016 r. Nie wiedzialem wowczas kim jest Stone:) a o Goslingu cos slyszalem od przyjaciolki siedzacej obok. Streszczajac, za plusy filmu uznalbym:
- scenografie, kostiumy, zdjecia, sposob realizacji i to, ze Gosling nauczyl sie grac pare kawalkow na piano;)
Natomiast za niewatpliwe wady tego musicalu uwazam:
- fabularna wtornosc i pewne niedopowiedzenia dot. "relacji gl. bohaterow
- partie taneczne i wokalne, ktore w zaden sposob nie uznaje za bardzo dobre. Rzemieslnicza robota i nic wiecej
Film niezly, ale to absolutnie nie jest dla mnie film roku czy tez jeden z najlepszych musicali w historii.
Wlasnie obejrzalem sobie jeszcze raz ww. scene ich "rozstania", a takze tej kolacji. W kinie przetlumaczzli kwestie Goslinga jako "wolalas mnie jak bylem golodupcem", a w oryginale to jednak brzmi troche inaczej. Ona chciala, zeby podazal za marzeniami, a on uwazal, ze stala praca jest wlasciwie i (pewnie) da podstawy to stworzenia zwiazku-rodziny. Potem jednak to Gosling zostawia kariere i zostaje w "miescie" (scena przed rozstaniem), a ona czeka na wynik castingu i juz wtedy oboje nie sa przekonani co do siebie.
Problem w tym jest jeden - czy muzyk i aktorka nie wiedzieli, ze ich praca polega na podrozowaniu czy tez wielogodzinnych cwiczeniach? Przez co moga sie rzadziej widywac? :D