Obawiam się, czy to nie będzie film subtelnie (albo i wprost) propagujący eutanazję pod płaszczykiem "zaangażowanego społecznie" artystycznego kina. Już sam pomysł na fabułę jest absurdalny. Mamy dwie siostry, z których jedna jest tak zdesperowana, żeby umrzeć, że chyba tylko cud musiałby się zdarzyć, żeby ją powstrzymać, a druga krzyczy "nie, nie", a jednak wiezie ją do tej Szwajcarii - po jasną cholerę, ja się pytam, jeżeli jest zdecydowanie przeciwna i chce ją uratować przed nią samą? Założę się, że zakończenie będzie takie, że siostry pogodzą się i ta chora odejdzie "z godnością", a ta początkowo przeciwna wybuchnie płaczem przy umieraniu krewnej przy akompaniamencie jakiejś łzawej, oczywiście anglojęzycznej, bo jakżeby inaczej, smętnej piosenki.
Jeszcze ta pretensjonalna scena o pójściu do piekła, w których obie oczywiście palą papierosy - chora na nowotwór i zatroskana wielce siostra, która chyba nie wie, że palenie szkodzi i jakie potencjalnie może mieć skutki. Kolejna głupota. Krytycy zapewne będą wychwalać to dzieło pod niebiosa. Takie nihilistyczne czasy mamy, nie mówiąc o niesławnej reklamie alkoholu przez Cielecką, która ponoć wywodzi się z alkoholowego domu.