Przewrotna komedia o życiu i miłości w reżyserii Dustina Hoffmana. Prawdziwy popis gry aktorskiej w wykonaniu gwiazdorskiej obsady: laureatki dwóch Oscarów Maggie Smith, jednego z najsłynniejszych brytyjskich komików Billy’ego Connolly’ego, nominowanej do nagrody Akademii Pauline Collins i dwukrotnie nominowanego do Oscara Toma Courtenaya. To będzie niepowtarzalny koncert, w którym światowej sławy kwartet wokalny znów zaśpiewa razem. Na scenie spotkają się Jean – ekscentryczna diva, jej pierwszy mąż – Reggie, lubieżny Wilfred oraz roztrzepana Cissy, przedmiot pożądania Wilfreda. Tego wieczoru wyjdą na jaw ich sekrety.
O produkcji
W roku 1999 Ronald Harwood napisał sztukę teatralną pt. Kwartet. Tekst został wystawiony przez Yvonne Arnaud Theatre w Guildford. Opowieść o sztuce, ulotnej naturze życia i pasji, jaką jest muzyka, zachwyciła publiczność i zainteresowała Toma Courtenaya, aktora i wieloletniego przyjaciela Harwooda. "Zadzwonił do mnie jakieś pięć czy sześć lat temu i powiedział, że powinienem napisać scenariusz filmowy i że bardzo chciałby zagrać Reggiego" – wspomina Harwood. "Pamiętam, że ta sztuka mnie ogromnie poruszyła" – mówi Courtenay, odtwórca roli Reggiego Pageta w filmie Kwartet. Źródłem inspiracji Harwooda był film dokumentalny z roku 1984 pt. Tosca's Kiss w reżyserii Daniela Schmida, opowiadający o Casa di Riposo per Musicisti – domu dla muzyków stworzonym w roku 1896 przez Guiseppe Verdiego. Było to dom opieki dla "emerytowanych śpiewaków operowych, którzy nie zostali łaskawie potraktowani przez fortunę lub tych, którzy za młodu, nie posiedli cnoty gromadzenia oszczędności." Harwood, idąc za radą przyjaciela, napisał scenariusz i skontaktował się z BBC Films. Tekst trafił w ręce producentki Finoli Dwyer. W tym samym czasie Dustin Hoffman realizował Po prostu miłość. Podczas okresu zdjęciowego aktor zaprzyjaźnił się z operatorem Johnem de Bormanem, stałym współpracownikiem Dwyer. "Fantastycznie się rozumieliśmy" – mówi de Borman. "Na planie cały czas mu mówiłem: zrobiłeś tyle przełomowych filmów jako aktor, musisz zacząć reżyserować". Hoffman wspomina, że kiedyś, rozmawiając z de Bormanem przez telefon, rzucił mimochodem: "gdyby wpadł ci w ręce świetny scenariusz, który mógłbym zrealizować, z przyjemnością przeniosę się do Londynu". De Borman przekazał temat Dwyer, producentka natychmiast pomyślała o scenariuszu Harwooda. "Szukałam kogoś, kto poniesie ten materiał, doda coś od siebie" – opowiada Dwyer. "Dustin miał wtedy 72 lata, był w jesieni życia, tak samo jak bohaterowie Kwartetu. Poza tym miałam świadomość, że to film aktorski. Niezwykle ważne było umiejętne poprowadzenie aktorów". "Przeczytałem scenariusz w samolocie" – wspomina Hoffman. "Kiedy skończyłem, moja żona spojrzała mi w oczy i zapytała, dlaczego płaczę. Zwykle jestem bardzo krytyczny wobec scenariuszy filmowych, takie sytuacje mi się nie zdarzają. ‘Musisz to przeczytać’ – powiedziałem." Jak mówi de Borman, reakcja Hoffmana była natychmiastowa. Zadzwonił i powiedział: "Muszę to zrobić John! Z kim mam rozmawiać?’".
NIe umieraj, dopóki żyjesz
Dustina Hoffmana poruszył niezwykły optymizm scenariusza i sposób, w jaki opowiada o dojrzałym wieku. "Ktoś mi kiedyś powiedział: ‘starość nie radość’" – komentuje Hoffman. "A ja zawsze wierzyłem, że człowiek w każdym wieku może się rozwijać. Jak się ma już 75 lat ma się przed sobą trzy drogi: rozwijasz się, cofasz, albo stoisz w miejscu. Ja wierzę, że można się rozwijać do samego końca". "Kwartet" to opowieść o ludziach, którzy są w jesieni swojego życia i wciąż mają wiele do zrobienia. "To muzycy, którzy pomimo swojego wieku, nie chcą poddać się i zejść ze sceny, mają w sobie siłę i determinację, by robić to, co zawsze było treścią ich życia" – mówi Maggie Smith, odtwórczyni roli Jean. Billy Connolly, który w filmie wcielił się w postać lubieżnego Wilfreda, uważa, że stanowczo zbyt dużą wagę przywiązuje się do wieku aktorów: "Nie jestem młody, ale jeszcze nie umarłem" – mówi. "Co ma do rzeczy mój wiek? To tak, jakby ktoś obsadzał mnie według numeru ulicy, przy którym mieszkam – bez sensu". Słowa Connolly’ego doskonale oddają filozofię bohaterów filmu. Wiek jest dla nich pewną uciążliwością, ale nie przeszkodą w realizacji celów. Filmowa Cissy, Pauline Collins zauważa: "Krok już chwiejny, włosy siwe, rozmowy nie zawsze się kleją, ale pod tym wszystkim, w każdym z bohaterów tego filmu kryje się młoda dusza." Michael Gambon, który w filmie Hoffmana wciela się w postać Cedrica, uważa, że taka energia cechuje ludzi, którzy występują na scenie. Praca utrzymuje nas w znakomitej kondycji. "W przeciętnym zawodzie przechodzi się na emeryturę po 65 roku życia. Aktorzy i muzycy potrafią wykonywać swoją pracę do śmierci". "Wielu muzyków nigdy nie kończy swojej kariery" – mówi Jack Honeyborne, uznany pianista jazzowy, który dołączył do obsady "Kwartetu". "Niektórzy z nas umierają na scenie. Co innego mamy robić? Siedzieć w domu i oglądać telewizję?" Słynna śpiewaczka sopranowa – Dame Gwyneth Jones, która zgodziła się na gościnny występ w filmie Hoffmana dodaje: "Dla mnie życie bez muzyki nie ma sensu. To ogromne szczęście móc wypełniać każdy dzień muzyką i miłością, dzielić się tym z innymi". W życiu Dustina Hoffmana muzyka pojawiła się bardzo wcześnie. Już jako pięciolatek uczył się gry na pianinie i marzył o karierze jazzmana. Opera stała się mu bliska dopiero w czasie studiów. "Mieszkałem wtedy z pewnym aktorem, który był wówczas tak samo jak ja, bezrobotny. Nazywał się Robert Duvall. Jego brat był śpiewakiem operowym. Siłą rzeczy poznałem jego środowisko." Hoffman przyznaje jednak, że w tym czasie, niewiele wiedział o muzyce operowej. "Pamiętam, że po realizacji Absolwenta dostałem zaproszenie na "Carmen" z Jessye Norman. Oglądałem arię i nagle zorientowałem się, że łzy spływają mi po policzkach. Nie miałem pojęcia, o czym śpiewała, ale było w tym śpiewie coś nie z tego świata, coś nadludzkiego". "Chciałabym, żeby "Kwartet" przybliżył operę tym, dla których ta dziedzina sztuki wydaje się nudna, hermetyczna, poza ich zasięgiem." – mówi Jones. "Ludzie często nie zdają sobie sprawy, ile radości można czerpać z tej muzyki. Być może dzięki filmowi będą chcieli doświadczyć tego przeżycia." Dla Maggie Smith, opera zawsze była ważnym elementem życia. "Mój mąż nieustannie słuchał muzyki operowej. Ja nigdy nie miałam okazji wystąpić w musicalu." Aktorka z uśmiechem stwierdza, że choć czas na musicalowe role już minął, dziś pozostaje jej wizyta w filmowym domu dla emerytowanych śpiewaków i przyznaje, że było to bardzo ciekawe doświadczenie. "Zdałam sobie sprawę, jak ważny dla tych artystów jest głos, to instrument, który nie może ich zawieźć, muszą nieustannie o niego dbać. My aktorzy, też tego doświadczamy, ale na zupełnie innym poziomie." Courtenay dodaje: "Aktorzy mają to szczęście, że podstawowa sprawność fizyczna potrzebna do wykonywania zawodu, nie opuszcza ich tak szybko. Mam 74 lata i wciąż mogę pracować. Śpiewacy operowi są jak atleci – kiedy ich głos się zmienia, kariera się kończy." Choć "Kwartet" ogląda się jak wyśmienitą komedię, aktor Andrew Sachs zauważa, że: "W tym filmie jest też ziarnko goryczy". "Myślę, że właśnie takie jest życie" – dodaje Harwood – "nieznośnie zabawne i niemiłosiernie smutne. O tym chciałem opowiedzieć". Dustin Hoffman przywołuje myśl Billy’ego Wildera: "Jeśli chcesz powiedzieć widzom prawdę, lepiej bądź zabawny – napisałem sobie tę sentencję na pierwszej stronie scenariusza i codziennie ją powtarzałem." "Myślę, że widzowie wyniosą z tego filmu myśl, że życie nie kończy się po przekroczeniu pewnego wieku." – mówi Smith. "Wszyscy się starzejemy, ale dopóki będą mnie obsadzać, będę grał." – mówi Michael Gambon. "Gdybym nie mógł grać, zatrudniłbym się w supermarkecie. Nie wytrzymałbym w domu. Nawet jeśli trafisz do domu starców, przynajmniej rozrabiaj do samego końca, ile starczy ci sił." "Nie umieraj, dopóki żyjesz. Bądź ciekawy świata do ostatniej chwili, bądź na bieżąco. Nie pozwól ludziom cię karmić, nakarm się sam. I nie sikaj w spodnie!" - podsumował Connolly.
Po drugiej stronie kamery
Kariera aktorska Dustina Hoffmana trwa już od ponad 50 lat. Jeden z najsłynniejszych aktorów na świecie od dawna marzył o reżyserii. Z debiutem reżyserskim czekał jednak bardzo długo. "Dustin bardzo chciał podjąć się reżyserii i wiele razy był już blisko osiągnięcia tego celu" – mówi producentka filmu Finola Dwyer. "To jednak zupełnie coś innego niż aktorstwo. Chciałam, żeby był naprawdę pewien, że chce podjąć się wyzwania". Hoffman wspomina: "Powiedziałem Finoli, że jestem zainteresowany, ale ona nie zatrudniła mnie od razu, tylko powiedziała ze swoim nowozelandzkim akcentem: ‘Muszę to przemyśleć’". Sam Hoffman przyznaje, że doświadczenie reżyserii pozwoliło mu zobaczyć kino z zupełnie innej perspektywy. "Dowiedziałem się, jak bardzo naiwny byłem przez 45 lat, które spędziłem przed kamerą" – mówi. "Nie miałem pojęcia o całym procesie, który toczy się po drugiej stronie. To nieustanna jazda bez trzymanki. Zrozumiałem, co ci ludzie przeżywają. Udają, że wszystko jest w porządku, żeby cię nie stresować, ale prawda jest taka, że to nie oni kończą film, tylko film wykańcza ich. Nie miałem o tym pojęcia, dopóki sam nie znalazłem się w tej sytuacji". "To dla niego zupełnie nowe terytorium, myślę, że wciąż szuka swojej drogi" – mówi Maggie Smith. "Dla nas aktorów, praca z Hoffmanem była wspaniałym doświadczeniem. On doskonale nas rozumie. Wie, jak to jest godzinami czekać w napięciu na swoją scenę, a potem nagle zgubić wątek, kiedy wejdzie się na plan. Daje nam ogromną elastyczność". "Praca z Dustinem to nauka od mistrza." – mówi Connolly. "Jest świetnym reżyserem, bo jest znakomitym aktorem. Zna twoje słabości, lęki. Każdy z nas boi się wygłupić, powiedzieć coś, w co widz nie uwierzy, co nie pasuje do jego postaci. On natychmiast wyłapuje takie rzeczy, ponieważ myśli, jak aktor." "Dustin jest szalony!" – śmieje się Collins. "Gdybyśmy chcieli, pracowałby z nami do rana. Spotkanie z nim to prawdziwa frajda. Wie, jak się dokopać do prawdy, wydobyć z aktora, to, co ma w środku." "On ma więcej energii niż my wszyscy razem wzięci." – mówi Dwyer. "Jest jak huragan, nie zatrzymasz go." Courtenay dodaje: "Większość reżyserów, z którymi pracowałem, podchodzi do pracy w sposób intelektualny, Dustin jest bardziej intuicyjny. Wie, jak szukać prawdy, potrafi dawać aktorom bardzo precyzyjne wskazówki, które naprowadzą ich na właściwy trop." Connolly’emu praca z Hoffmanem dała poczucie wolności, z drugiej strony reżyser narzucił mu dyscyplinę, dzięki której mógł w pełni wykorzystać swój komediowy potencjał. "Moja komediowa twórczość czasem mnie przerasta. Jestem z tego znany, kiedy zacznę, nie potrafię przestać. Zazwyczaj nie muszę. Kiedy ekipa na planie zaśmieje się raz, a potem przestanie, chcesz ten śmiech powtórzyć i ciągniesz dalej – to najgorsza rzecz, która może przytrafić się komikowi na planie filmowym. Po każdym ujęciu Dustin podchodził do mnie i mówił "krócej i szybciej". W ten sposób uzyskaliśmy idealnym rytm." Gambon bardzo cenił sobie swobodę, którą dał mu Hoffman. "Jest dużo bardziej wyluzowany niż inni reżyserzy. Rzadko się wkurza. Zachęca aktorów do korzystania z wolności. Ma tylko jedną wadę: nigdy nie przestaje gadać. Musiałem ciągle udawać, że go słucham!" "Dustin podnosi wszystkim poprzeczkę." – mówi Dwyer. "Bardzo intensywnie pracuje, dokładnie wie, czego chce, dba o każdy szczegół. Trzeba za nim nadążyć. Choć czasem było bardzo ciężko, praca z nim była wspaniałym doświadczeniem".