Inteligentna zabawa konwencją czarnego filmu, osadzona w środowisku licealistów. Joseph Gordon-Levitt jako nastoletni odpowiednik Marlowe'a i Sama Spade'a prowadzi prywatne śledztwo w sprawie śmierci swej byłej dziewczyny. Z początku "Brick" niespecjalnie mnie przekonało, trochę miałem poczucie, jakby ktoś profanował jeden z moich ulubionych gatunków, ale im dalej w las, tym ciekawiej się robi. Nieco smętnawy nastrój ustępuje miejsca prawdziwemu napięciu, które rośnie z każdą minutą. Co więcej, na wskroś pastiszowa formuła wcale nie kłóci się tutaj ze śmiertelnie poważną tonacją opowieści. Zważywszy, że jest to produkcja niezależna, stworzona przez młodego zapaleńca, należą się naprawdę gromkie brawa. Osobiście nie podejrzewałem nawet, że będę się tak dobrze bawił w trakcie seansu. Imponujące, nie ulega wątpliwości.