Bo jak by nie patrzeć córka simby i syn skazy byly kuzynostwem co nie :p
Ogólnie zawsze dziwił mnie ten dziwny okres w dziejach Disneya gdzie robili oni beznadziejne kontynuacje które nie miały nawet premiery kinowej tylko na VHS przykład : Król lew dwa, pokachontas 2,101 dalmatyńczyków2 , Atlandyda 2 czy Tarzan2 .
Ta, też się nad tym zastanawiałem. Ale co do tego, że są kuzynostwem to raczej mało prawdopodobne. Kovu PONOĆ nie był synem skazy, a jedynie lwiątkiem przez niego przygarniętym. Nie wiem jak ty to odbierasz, ale mi wszystko jedno. To w końcu bajka dla najmłodszych, prawda? :D
Niby dla najmłodszych ale mogli to jakoś lepiej wymyślić co nie ;-) ? Jeszcze jakieś kuzynostwo zacznie sie kiedyś całować i powiedza ale przecież oni mogli i wszyscy wówczas byli szczęśliwi ;)
Mufasa brat Skazy
sinba kuzyn kovu
wiec kovu był wujkiem kiary
dziwne i bardzo słabe!
pisałem to już w innym wątku ale napiszę jeszcze raz
tylko w polskiej wersji pada zwrot "Skazy syn" w wersji oryginalnej tego nie ma, w niemieckim tłumaczeniu też nie.
tylko nasz tłumacz nie wiem czemu zmienił drzewo genealogiczne bohaterów.
polecam obejżenie wersji oryginalnej.
Twoja wypowiedź mnie aż zmroziła. Polska wersja to tragedia. Angielska też nie jest bez wad, ale w porównaniu z polską to cholerne arcydzieło. Każde słowo wypowiedziane choćby przez polską Kiarę to męczarnia dla uszu, a o piosenkach już się nawet rozpisywać nie będę, bo bym chyba kląć zaczął.
Mogę się nie zgodzić? Mogę, więc to zrobię...
Jak można myśleć, że głos Kiary jest męczący dla uszy. Przecież polski dubbing Króla Lwa (Timon, Pumba, Simba, Kiara, Nala, Mufasa, Skaza) są uznawane za najlepsze spośród wszystkich. Przyznali to nawet kiedyś autorzy filmu, tylko musiałbym tego szukać w internecie (wywiadu)...
Wszystko co polskie nie jest złe, zrozumcie to :).
Nie. Wszystko co zdubbingowane, jest złe. Pierwsza część miała mimo to dubbing raczej przyzwoity (dobry dubbing nie istnieje), ale druga jest po prostu nieludzka.
Również się nie zgadzam. Izabela Dąbrowska po raz pierwszy zaskoczyła mnie w tym filmie jako artystka. O Kudełce nie wspomnę, bo to jest bóg dubbingowy. Bielska jest chyba najlepszym głosem czarnego charakteru, we wszystkich filmach animowanych. Natomiast Banaszyk genialnie zagrał Simbę. O aktorach z pierwszej części wspominał nie będę.
Nadal nie wiem o co wam chodzi z tymi piosenkami. Dla mnie niektóre przerastają pierwszą część.
W wersji angielskiej może. Wersja polska to kpina. Nie będę więcej rozmawiał na ten temat, bo i tak to jest dyskusja na zasadzie:
- "Piąty element" jest dobrym filmem!
- Wcale nie!
- Wcale tak!
- Wcale nie!
...i do niczego nie prowadzi ;)
Ale ja pisałem o wersji polskiej, nie angielskiej, więc nie wiem po co komentarz: "W wersji angielskiej może. Wersja polska to kpina."
To zdanie poznałem już wcześniej ^^.
Ano rzeczywiście. To technika wyparcia chyba zadziałała, bo nie chciało mi się wierzyć, że ktoś może mieć tak pokręcony gust muzyczny ;P
"pokręcony gust muzyczny"? Hmmm... Dziękuję... Czyli jestem pokręcony... Fajnie! ^^
Nazywanie czyjegoś gustu "pokręconym" jest niemiłe...
Za późno było by zedytować :P.
Sorry, ale mi się przypominają męki, które przeżyłem przy tym filmie i to, o ile te same piosenki lepiej brzmiały, jak je puściłem na jutubie w oryginalnej wersji i po prostu nie mogę uwierzyć, że komuś się to szataństwo podobało ;)
A jednak.
Ja lubię obie wersję (tylko "One of Us" i "My Lulluaby" przyprawiły mnie o nudności). Nawet znam słowa i po angielsku i po polsku :).
Nie nazywałbym tego winą dubbingu. Jeden z ostatnich postów (ten mój) na tym temacie wyjaśnia wszystko :). Nazwanie Kovu Skazysynem jest cholernie dobrym posunięciem, dodaję dramaturgii i daję do myślenia o życiu. Inne wersję przez NIE nazywanie Kovu Skazysynem, tracą głębię...
A co do słów "Skazy syn" - tu nie chodziło o to, że Kovu jest biologicznym synem Skazy. Był on jedynie przez niego zaadoptowany i wychowany. Owszem, mogliby zaśpiewać "Skazy chowanek stać nie może się jednym z nas!", ale wtedy byłoby... nie do rymu, nie do taktu, wsadź se palec do kontaktu. Od przenośni jest pełno w lwich piosenkach.
Nawet chyba sami twórcy nie wiedzą dokładnie kto w tej bajce jest jak z kim spokrewniony, a myślisz, że dzieci dadzą radę. Swoją drogą układy w tej rodzinie są tak samo lub bardziej poplątane niż w Modzie na sukces:)
Ja tam Króla Lwa 2 bardzo miło wspominam, Pocahontaz 2 nie przypadła mi do gustu. Ot lwia wersja Romea i Julii, poza tym ma równie świetną ścieżkę muzyczną co i 1, momentami nawet skłonna byłabym powiedzieć, że lepszą. Ot moja opinia.
Nie wiem czemu nie mogę edytować wiadomości tak więc dodam:
Do tego druga część wydaje mi się być bardziej dziewczęca. Jest bohaterka z którą małe dziewczynki mogą się utożsamiać (cóż z tego, że jest lwem :)) oraz znacznie bardziej uwypuklony wątek miłosny.
http://lionking.wikia.com/wiki/Kovu
Urodzony przez Zirę,protegowany i adoptowany przez Skazę.
Nawet sam Kovu mówi że Skaza nie był jego ojcem.....widać jak oglądacie uważnie :)
O matko...
Słyszeliście kiedyś o tym, że krew nie czyni ojca? Przyjmijmy taką sytuację: Kovu chcę pomścić Skazę i podstępem wywabia Simbę z Lwiej Ziemi, po czym razem z Zirą go morduję i przejmuję władzę. W takiej sytuacji Kovu BYŁBY synem Skazy, nieważne czy to on go spłodził, czy nie. Polska wersja dubbingowa "Skazy syn stać nie może się jednym z nas" podoba mi się DUŻO bardziej niż angielska. To że zwierzęta to mówią, to nie znaczy że tak jest. Wiedziały że Skaza go przygarnął i myślały że Kovu idzie w jego ślady i dlatego nazwały go Skazysynem (taki neologizm, obelga coś w rodzaju su***syna :P). Więzy krwi w rzeczywistości nie mają najmniejszego znaczenia, ważne jest to kim jesteś i co czujesz. Kovu nie był synem Skazy, lecz nie przez krew. Nie był nim bo nie szedł w jego ślady, nie przyjął jego "nauk". Bo był dobry. Nazwanie Kovu Skazysynem dodaję filmowi wątku BARDZO dramatycznego.
Natomiast jeżeli chodzi o biologię, to także w tym przypadku Kovu nie był synem Skazy. Mówi to Nuka, natomiast później Kovu sam to przyznaję.
Nawet jeśli tak by było to kaziroctwo na Afrykańskiej sawannie nie jest niczym nowym. Jeżeli w stadzie jest jeden samiec to wszystkie dzieci z następnego pokolenia muszą się skrzyżować, by stado mogło istnieć, a jakby nie patrzeć są rodzeństwem.
Podstawowy błąd. Taki sam mit niedawno obalono, względem lisów.
Jeżeli w stadzie nie ma niespokrewnionych lwów/lwic do rozpłodu, zaczyna ono migrację, w poszukiwaniu innego osobnika. Poza tym, lew jest przywódcą stada od 2 do 3 lat, rzadko dłużej. Po dajmy na to 2,5 latach, pojawia się inny lew, który poprzednika przegania i w ten sposób stado żyję dalej.
Pozdro ;).
Tak, a małe dzieci do których jest skierowany film zwrócą na kazirodztwo uwagę. Pomijając, że nie powinny nawet znać tego słowa...