Rzeczywiście Tadeusz Kościuszko miał przyjaciela, towarzysza walki, którym był murzyn – jego osobisty kamerdyner (Agrippa Hull), jednak nie zgodził się on przyjechać z nim do Polski. Wiemy, że mu to proponował, nasz bohater, jednak on nie skorzystał z możliwości przyjazdu do naszego kraju.
Miał natomiast nasz bohater służącego, który później, gdy Kościuszko dostał się do niewoli towarzyszył mu. Był nim Jean Lapierre, spolszczony na Jan, którego nazwisko zostało odkryte przez polskich badaczy, a który, jest nieznany amerykańskim historykom. Przypuszcza się jednak, że był on tylko służącym. Zatem pierwszy - Hull był osobą walczącą a drugi Jean był służącym - oboje byli osobami wolnymi - to nie byli niewolnicy.
Jaki kamerdyner? Kościuszko - czy jak kto woli bardziej poprawnie Kostiuszka - miał czarnego adiutanta (ordynansa). Kamerdyner oznacza lokaja i już ten drugi wymieniony przez Ciebie człowiek bardziej by pasował do tego określenia. Kostiuszka był jedynym amerykańskim oficerem, który miał czarnego adiutanta. Zresztą ogólnie litewski szlachcic wychodził przed szereg ze swoim liberalizmem, zdecydowanie wyprzedzał swoje czasy, z takimi poglądami kompletnie nie pasował do drugiej połowy XVIII wieku. Był bardziej liberalny od Jeffersona. Jakby go przeniesiono w czasie z okresu znacznie późniejszego. Postać absolutnie niesamowita, ale o tym prawie się nie uczy w polskich szkołach.
Panu nikt jeszcze nie wytłumaczył, że człowiek na poziomie nie używa słowa "murzyn"?
Człowiek na poziomie używa słowa Murzyn. Człowiek na poziomie nie używa słowa Afroamerykanin, a zdarza się że nazywani są tak ludzie nie związani z tymi kontynentami