Przy okazji innych filmów netflixa zwracałem uwagę, że te filmy są na maxa politycznie poprawne... Tutaj mamy wszystko:
1. Grubaska - mniejszość
2. Kobiety - dyskryminowana mniejszość
3. Lesbijka/Feministka - mniejszość
4. Geje - mniejszość
5. Transwestyci - mniejszość
6. Transwestyta i to czarny - podwójna kumulacja :)
Zabrakło mi tylko Żydów... Żeby nie było, że jestem jakimś prawakiem, albo nie daj Boże nacjonalistą ! Nic z tych rzeczy ! Nie mam oporu żeby głosować na Biedronia... Natomiast jest po prostu śmieszne jak Netflix wśród młodzieży promuje takie gender itp.
Sam filmik tak naprawdę opowiada o akceptacji samego siebie i akceptacji przez najbliższych. Ważna scena kiedy główna bohaterka z zazdrością patrzy jak matka podziwia piękne koleżanki. Uważam, że ta dziewczyna - główna bohaterka zagrała bardzo dobrze. To może być wielki talent ! W sumie naprawdę fajna, ciepła komedyjka, ale nic więcej...
Sam sobie odpowiadasz. Film opowiada o akceptacji siebie, więc jest kierowany właśnie do grup, które maja cześciej niż reszta problemy z akceptacją. Fakt, że stężenie udziwnień jest lekko niestrawne, sama oceniłam ten film na trzy, bo pod względem fabuły i konwencji to totalnie nie moja bajka. Ale akurat akurat sfocusowany został na tych domyślnych odbiorców bardzo dobrze imo.
Dla mnie dobry film NIGDY nie powinien być focusowany na jakimś typie konkretnego odbiorcy... Tak robią tylko nastawieni wyłącznie na kasę producenci... Wielkie filmy historii kina nigdy nie były focusowane na jakiejś grupie jak np. Ojciec Chrzestny, Forrest Gump, Przeminęło z Wiatrem i setki innych dobrych filmów... Wiem, że obecnie NIESTETY część filmowców tak kręci filmy, a szczególnie upodobali sobie dzieci bo wiadomo, że dziecko zawsze wyciągnie rodzica do kina. Więc mamy od paru lat zero sexu czy nagości, a w Avengersach nie padnie jedno przekleństwo... Dla mnie to staczanie się kina w dół... Komercja ok... Ale obecnie to są wyżyny komercji... Każdy film oglądam i będę oglądać oraz oceniać - po prostu czy to jest dobry film czy nie, a nie do kogo był kierowany... Wybitna może być bajka jak Shrek jak i dzieło Bergmana...
No i wlasnie tu wychodzi, ze film nie trafil w Twoje gusta ...bo nie byl robiony pod Twoje gusta. Pod moje zreszta tez nie, ale jestem w stanie wyobrazic, ze tak jak kogos kreca glupiutkie polskie komedie, czy stare westerny tak tego rodzaju produkcja za kogos uznana bedzie za cudowna, bo przekaz do niej po prostu trafi. Nie ma filmow niesfocusowanych na jakiegos odbiorce - produkcja filmowa to jest biznes, jak kazdy inny. Zwlaszcza jesli mowimy o Hollywood. Kwestia tylko kiedy to podchodzi od propagande, ale mysle, ze zawsze mozna wziac poprawke na to, co akurat dobrze sie sprzedaje i takich filmow unikac. Sama nastepnym razem poslucham swojej rady i oszczedze sobie czasu omijajac filmy w typie „Kluseczki”. Filmy o superbohaterach maja przyciagac dzieci, nie win producentow, ze staraja sie trzymac parents guide’a - to nie fani realistycznych filmow chodza na tego rodzaju produkcje tylko fani komiksow, science fiction, ale w wiekszosci dzieciaki. A jesli chodzi o gusta - znam osoby, ktore „Ojca Chrzestnego” nie strawily pomimo moich nalegan, ze film jest obiektywnie dobry. Nic nie zrobisz.
No jednak się z Tobą nie zgadzam... Ja nie mam żadnego "gustu"... Tak jak krytyk filmowy oceniam po prostu film... Jak ma np. oceniać filmy Akademia Filmowa skoro niby by miało nie być obiektywnych ocen... ? Nie przez przypadek zarówno "Kluseczka" jak i Avengersi nie dostali żadnych OSCARów choć chyba AVENGERSI dostali coś za efekty... Chodzi mi o to, że dobry film to taki który przyciągnie wiele ludzi niezależnie od gatunku filmowego czy targetu... Przyznaję jednak rację, że niektórym gatunkom z racji choćby tematyki ciężko dostać się do najwyższej ligi jak właśnie komediom... Choć bracia Cohen pokazują, że i tu można zrobić małe arcydzieło... I owszem były i są filmy niesfocusowane, a na pewno były bo w latach 50,60,70,80,90 XX w i na początku XXI w. nikt się tym kompletnie nie przejmował/nie zajmował... I taki Stanley Kubrick potrafił zrobić fenomenalny horror - "Lśnienie" (który jest po prostu świetnym filmem, nominowanym do Oscarów i nie sfocusowanym na odbiorcach horrorów) jak i film s-f - "Mechaniczną Pomarańczę", która dostała OSCARY jak i dramat erotyczny "Oczy Szeroko Zamknięte"... Masz 3 różne gatunki filmowe i jednego genialnego reżysera... Film jest po prostu dobry albo zły i tyle... Niektórym gatunkom trochę ciężej, ale wszystko się da... Ja oglądam absolutnie wszystkie gatunki filmowe i np. bardzo lubię s-f i w Twoim rozumieniu to byłby "mój gust" i kocham Star Treki, ale nigdy nie powiem, że to jakieś dzieła filmowe... Kino się niestety stacza przez takie focusowanie i takie rozumienie jego roli... Nie na daremno Amerykańska Akademia Filmowa broni(ła) się rękami i nogami żeby nie wpuszczać netflixowych produkcji nawet pod uwagę do nominacji aż w końcu Netflix zrobił genialną "Romę"... Obecny trend jest po prostu bardzo złym trendem, ale wierzę w to, że prędzej czy później się odwróci bo pod koniec lat 70tych też była zapaść kina, a jednak filmowcy dali radę... Generalnie Avengersi przemycają dużo wartości i realnych problemów i mi się te filmy podobały choć akurat pilnowanie aby nikt broń boże nie zaklął ani żeby nie pokazać nagiego biustu jest właśnie efektem tego focusowania... Tym nie mniej da się i tak zrobić niezły film... Wracając do "Kluseczki" to ja nie jestem grubą nastolatką tylko wysportowanym biznesmenem pod 40stkę więc jak widać zupełnie nie byłem targetem tego filmu, a mimo to w miarę mi się podobał... Oczywiście nie jakieś wyżyny, ale widziałem sporo gorszych komedii... Ale rzeczywiście widzę w kinie to, że kompletnie się już nie patrzy na nic tylko robi filmy albo pod nastolatków albo pod dzieci i mamy wysyp filmów z nastolatkami jak Zmierzch itd. Ale takie filmy nigdy nie przejdą do historii kina... Zresztą obecne skrzywienie Akademii żeby z kolei nagradzać filmy z poza USA też jest złe bo oni powinni wyłącznie patrzeć na względy artystyczne...
Nie powiedziałam, że nie ma obiektywnie dobrych i złych filmów. Wręcz przeciwnie - dobry film - sam piszesz, mimo tego, że jest nastawiony na konkretnego odbiorcę i tak się powinien obronić. I będę się upierać, że każdy film jest nastawiony na jakąś grupę odbiorców - wielbiciele ambitnego kina to też może być grupa docelowa. Obecne "sfocusowanie" widzi się bardziej, bo te grupy są bardziej uszczegółowione niż kiedyś. Zawsze istniało kino adresowane bardziej do kobiet, czy bardziej do mężczyzn, pewne gatunki lepiej się sprzedają po prostu w określonych grupach. Teraz jest to po prostu bardziej jaskrawe wg mnie. Odnośnie "Kluseczki" - no właśnie ja z 400 filmów jakie mam tu ocenione mam pięć komedii romantycznych, a w kategorii "Dla młodzieży" mam tylko obejrzaną dwa dni temu "Kluseczkę" - więc ewidentnie kompletnie nie moja bajka. Ale domyślam się, że fani (fanki?) obu tych kategorii mogą być wniebowzięte i to niekoniecznie będzie efekt wrzuconej tu "politycznej poprawności". Zresztą, o jakiej politycznej poprawności mówimy - w Polsce otyłych nastolatek (takich kluseczek właśnie) jest coraz więcej i więcej. O Stanach nawet nie wspomnę. Co dziwnego, że powstają filmy, gdzie główna bohaterka jest przedstawicielką sporej grupy swoich faktycznie istniejących rówieśniczek? Stężenie tych wrzuconych w jeden film "urozmaiceń" trochę kłuje w oczy, ale to nadal mieści się w granicach filmu dla "młodzieży, która czuje się trochę zagubiona w swoim ciele" czyj jakkolwiek byśmy to nazwali. Bo nie da się zaprzeczyć, że tych zagubionych mamy coraz więcej.
Jak byś zapytała Scorsese, Kubricka, Spielberga, Holland, Ridley Scotta, braci Cohen czy Wachowskich o to czy kręcą film dla konkretnego odbiorcy każdy z nich by zaprzeczył... I tyle w temacie... A jak mówimy o produkcjach średniej i niskiej klasy to często tak bywa ostatnio, ale nie ze względów artystycznych tylko źle pojętej komercji... Z każdego gatunku można zrobić arcydzieło nawet z takiej "Kluseczki"... Filmy w Netflixie to są po prostu średniaki... Ja tam nie widziałem jakiś strasznych gniotów, że musiałem wyłączyć po 15 min., ale też nie widziałem arcydzieł czy nawet filmów, które bym ocenił na 9/10, a jak już były to np. wspomnianych wyżej braci Cohen - fajna komedia westernowa (długi tytuł, którego nie pamiętam). Ale żebym nie narzekał tak bardzo :) z jednej strony takie właśnie sfocusowane filmy robi Netflix, ale z 2 strony mamy HBO, które wyznaczyło nowy poziom rozrywki w serialach TV robiąc genialne seriale. Do tego obecnie filmy są po prostu mądrzejsze od tych z XX w - nie ma czarno-białych postaci nawet w filmach dla dzieci i młodzieży i to mnie bardzo cieszy... A jak piszesz np. o komediach romantycznych to taka 'Pretty Woman" czy "Bezsenność w Seatle" przeszły do historii kina i są po prostu bardzo dobrymi filmami, które podobają się zarówno otyłemu samotnemu gościowi pod 60tkę, nastolatce w wieku 12 lat jak i rodzinie z 4 dzieci... O jakim więc sfocusowaniu tu mówimy ? A są też takie komedie romantyczne, które są po prostu słabe bo właśnie sfocusowane - na zasadzie - o to obejrzy każda nastolatka - a okazuje się kompletną klapą... Film jest albo dobry albo zły... Po prostu...
Myślę, że żaden reżyser nie powie czegoś takiego wprost - ani Kurosawa, ani Scorsese ani Vega. I jest to absolutnie normalne. Natomiast każdy z nich w mniejszym lub większym stopniu bierze pod uwagę komu może się spodobać ten film, bo taki rodzaj świadomości po prostu jest elementem ich pracy. Możesz to nazywać jak chcesz, nie da się prowadzić działaności zawodowej bez umiejętności zidentyfikowania odbiorcy. Ty mówisz o efekcie końcowym - że film spodobał się ludziom z różnych grup. I już z samego tego zdania wynika, że sam wiesz, że samotny gość pod 60tkę i nastolatka raczej mają inne gusta, a więc można w jakiś sposób przewidzieć, że dany film spodoba im się mniej lub bardziej. Czy nie tak działają z powodzeniem wszelkie algorytmy polecające? Dokładnie tak działają. Chcesz powiedzieć, że Kubrick nie jest świadomy jaką widownię przyciągają jego filmy? Nie ma filmów robionych "dla wszystkich" - są po prostu filmy uniwersalnie dobre. I tu bym się zgodziła. Ale nie wmówisz mi, że jakikolwiek ponadprzeciętny reżyser omija "targetowanie" szerokiem łukiem - przecież mówimy o takim etapie tworzenia produktu (!), gdzie musi choćby pozyskać finansowanie i przyciągnąć do współpracy fachowców.
Kubrick już od dawna nie żyje :) Jak poczytasz wywiady z reżyserami o których pisałem absolutnie nie mieli żadnego targetowania... :) Film to jednak nie mydło choć w dzisiejszych czasach wszystko się sprzedaje.. A w latach 80tych była nawet totalna moda antykomercyjna i każdy reżyser robił wszystko aby mu nie przylepić łatki komercji... To już bardziej zależało studiom i producentom... I filmy to nie typowa działalność zawodowa... To jest X muza... Malarstwo czy komponowanie muzyki poważnej też uważasz, że jest robione pod target ? Filmy należą do szeroko pojętej kultury, wyrażania siebie i artyzmu, a właśnie takie focusowanie robi z tej gałęzi kultury wypiekanie bułek... Właściwie wszyscy reżyseży nienawidzą jak producenci im zmieniają scenariusze albo wpływają na obsadę... O tym są dziesiątki wywiadów i książek... Chyba najsłynniejsza sprawa to "Dawno temu w Ameryce" gdzie Sergio Leone zrobił dobry film, a producenci mu tak zmienili żeby szło chronologicznie i oczywiście to było bez sensu i obecnie na BD czy UHD mamy wydania wyłącznie reżyserkie... O takie focusowanie zabiegają wyłącznie producenci i na tej linii są starcia, ale na całe szczęście wciąż najwięksi twórcy mają wolną rękę... I pytanie za 100pkt - dla jakiej grupy była focusowana "Roma" wg Ciebie ?
Wiem, że nie żyje. Co nie zmienia faktu, że każdy z nich brał konkretną grupę odbiorców pod uwagę. To, że tego się nie mówi w wywiadzie... No wiesz, kto Ci wprost powie w wywiadzie coś takiego? Nie ważne, czy dziś, dziesięć czy trzydzieści lat temu - żaden twórca tego nie powie. Zwłaszcza, że sam piszesz, moda na bycie "antykomercyjnym" to też realne zjawisko więc tym bardziej nie usłyszałbyś nigdy czegoś takiego. Tak, wszystko jest w pewnym stopniu robione pod target, są nurty w sztuce, które w danym okresie były modne, a czemu były modne? Bo w danym czasie podobały się ludziom bardziej niż inne. Po prostu. I tak, znam historie o zmianach scenariusza czy obsady, które wypływały od reżyserów PO FAKCIE. To dość istotny szczegół - jednak większość z tych reżyserów narzekała już po nakręceniu filmu o po tym jak sami na te zmiany się zgadzali. Zdarza się, że reżyser bronił swojej koncepcji do końca, ale o takich sytuacjach nie słyszałam tak często. Zdarza się też, że ludzie filmu rezygnują z jakiejś roli czy udziału w projekcie, bo nie jest wystarczająco obiecujący. Czyli jaki? Popularny, przyciągający ludzi do kin. Zresztą, nadal porównujemy czasy, kiedy film był mniej dostępny niż teraz i konkurencja była znacznie niższa - dzisiaj jest tyle platform i tyle możliwości do obejrzenia czegokolwiek na czymkolwiek i gdziekolwiek, że nie dziwi, że praktycznie wszyscy zaczynają od tego "czy warto to robić dla garstki osób" - koszty produkcji nie spadają tak szybko, a cały czas rośnie konkurencja. Nie miałam okazji widzieć "Romy", nie mogę się wypowiedzieć. Jeszcze odnośnie Netflixa - rzadko oglądam ich produkcje i zwykle są to dokumenty. Netflix ma to do siebie, że różnorodność jest w nim wpisana w model biznesowy, więc nie ma się o co czepiać, wystarczy po prostu nie oglądać. Ale generalnie tam odstrasza mnie nie "sfocusowanie na różnorodność" tylko kopiowanie pomysłów z innych produkcji w sposób trochę łopatologiczny, z mniejszym naciskiem na jakość. Dla kogoś, kto lubi binge watching i nie uważa tego za stratę czasu (a takich osób jest bardzo dużo) pewnie nie jest to jakiś problem i pewnie kwestia przyzwyczajenia.
Czyli uważasz, że twórca wpada na pomysł nakręcenia jakiegoś filmu nie dlatego, że to wspaniała historia, nie dlatego, że przeczytał jakąś powieść którą się zainspirował i nie dlatego, że jest geniuszem... tylko dlatego, że dobrze by to się sprzedało w określonej grupie targetowej ? No ja tak nie uważam i nie uważam też, że jak ktoś mówi, że tak nie robi to jednak wg Ciebie robi tylko się do tego nie przyznaje... Taka rozmowa 20 lat nie była by nawet możliwa. Ja wiem, że pieniądz rządzi światem, ale założenie, że robi się filmy pod określone grupy, a właściwie, że tak robią dobrzy rezyserzy jest wg mnie całkowicie nietrafne. Szybciej jest tak, że reżyser ma jakąś wizję i robi jakiś film i chce np scenę sexu, a przychodzi producent lub człowiek z wytwórni i mówi: "stary spróbuj to pokazać inaczej bo chcemy to puścić z 12+ a nie 16+" i wtedy trwają tarcia... Zresztą powiedz mi taką rzecz. Zgodnie z Twoją teorią jak dobrze rozumiem każdy film jest focusowany na jakieś grupie. Jak nie widziałaś jeszcze Romy to powiedz mi na jakiej grupie był sfocusowany: "Forrest Gump" (na osobach z upośledzeniem ? :) ) , "Zielona Mila" (na Arfoamerykanach więźniach o zdolnościach paranormalnych" ) :) , "Przeminęło z wiatrem" i z nowszych: 'Atlas Chmur"... To tylko przykłady, a są setki takich filmów...
Nie, twórca może sobie wpaść na pomysł, ale tak jak pisałam czymś musi przyciągnąć finanse. Owszem, znany, rozpoznawalny reżyser, który udowodnił już, że potrafi robić filmy, które się dobrze sprzedadzą może sobie trochę odpuścić, ale zanim dojdzie do tego etapu trzeba jednak zyskać pewną renomę. Musiałbyś zatem pogadać z wczesnym Kubrickiem. Trochę niepotrzebnie wiążesz postaci z tym „targetowaniem” - przecież filmu o narkomanach nie obejrzą tylko narkomani, a o Brytyjczykach tylko Brytyjczycy to tak nie działa. Target to tez (przede wszystkim?) fani danego gatunku, fani danego reżysera, fani danego aktora. Dlaczego w filmch akcji zawsze jest zgrabna partnerka głównego bohatera? Bo faceci, którzy przyjdą na film chętnie na nią popatrzą. Dlaczego komedie romantyczne są tak boleśnie przewidywalne? Bo musi być od początku wiadomo, ktorym bohaterom widz ma kibicować, widownia tego rodzaju produkcji nie chce w tym względzie zaskoczeń. Jest sporo przykładów filmów, które obiecały coś innego niż zrealizowały - gdzie źle promowano film i postawiono akcenty w miejscach, gdzie „domyślny widz” poczuł się oszukany, bo dostał nie to, czego oczekiwał. To nie znaczy, że film był zły, ale mimo to sporo produkcji się z tego nie wybroniło i odeszło w niepamięć. Gdybym miała zgadywać, to właśnie sfocusowano promocję na niewłaściwej grupie. I wcale nie mówię o jakichś nowych filmach. Przykładem jest tu „Odyseja kosmiczna”, którą można kochać i można nienawidzić - jestem pewna, że znajdą się rzesze ludzi, którzy swego czasu poszli na film i go nie zrozumieli, bo liczyli na coś innego. Podobny przykład - „Solaris”. No i np. ostatni „Joker”, gdzie znajdziesz masę zawiedzionych. Filmy, które wymieniłeś to dramaty, i jestem pewna, że pod tym względem były analizowane w kontekście potencjalnych odbiorców. Nie ma to nic wspólnego z tym, kto był ich bohaterem.
Akurat w przypadku "Odysei Kosmicznej", "Solarisa" i "Jokera" jestem absolutnie pewien, że nawet przez sekundę żaden z twórców tych filmów nie zastanawiał się nad jakimś focusowaniem. Jesteś po prostu w błędzie. Tzn. jasne, że część filmów, z reguły średniaków i słabe filmy są tak robione i to teraz, ale wierz mi, że wcześniej tak nie robiono filmów. Ty po prostu mylisz model biznesowy z czymś co jest kulturą. A nawet na YT są twórcy, którzy mają gdzieś kto ich ogląda i jak będzie oceniał, a co dopiero świat filmu. Nie wiem czy oglądasz dodatki na DVD czy BD gdzie twórcy filmów opowiadają o procesie produkcji itd. Ja oglądam to dosyć często i wierz mi, że film się tak robi jaka jest wizja reżysera. To on decyduje o wszystkim. Czasami coś sugeruje aktor albo producent, ale szef jest zawsze jeden. I najlepsi reżyserzy tworzą po prostu swoje dzieło bez patrzenia komu się to spodoba, a komu nie. To, że akurat treść nawiązuje np. do kucharek nie oznacza, że film jest jakoś do nich kierowany. Po prostu to nie ma wpływu na ich proces twórczy. Są nawet o tym filmy fabularne. Znam np. takie historie gdzie reżyser chciał zabić pieska w filmie, a wytwórnia wysyłała do niego swojego człowieka i mówiła - "człowieku co ty pieska chcesz zabić, oszalałeś" ? itd :) Ale mogli go tylko przekonywać. Najwięksi reżyserzy jak np. tych ww 3 filmów dostają zawsze wolną rękę i mogą zrobić co chcą. Być może Tobie chodzi o to, że jeden gatunek bardziej się spodoba komuś niż inny, ale akurat te w/w 3 filmy są świetnym przykładem bo one są wielogatunkowe. To nie są dramaty ! Odyseja - film filozoficzny, mistyczny, akcji, s-f, kryminalny, obyczajowy. JOKER - komedia, dramat, akcja, psychologiczny, s-f, fantasty, komiksy. SOLARIS - s-f, dramat, obyczajowy, psychologiczny. W każdym razie w procesie twórczym żadne targetowanie nie istnieje. Co innego jak wytwórnia bierze "rzemieślnika" i płaci mu żeby zrobił film dla dziewczynek w wieku 12-19 lat... I takie filmy są właśnie czasami na Netflixie albo w telewizji... Jak szybko je się obejrzy tak szybko zapomni... To coś takiego jak np. gra na weselu do kotleta o czym nawet mówił Muniek Staszczyk a co innego tworzenie własnej muzyki.