Pierwszy raz zobaczyłem ten film na Polsacie około 14:00 (chyba z powodu żałoby narodowej nastąpiła zmiana programu). Zachęcony przeczytałem pierwowzór i muszę powiedzieć że jest to bardzo dokładna adaptacja powieści (pominięto tylko kilka drobnych szczegółów) z godnymi uwagi rolami Tommy Lee Jonesa, Susan Sarandon i rewelacyjnym debiutem Brada Renfro. Bardzo niedoceniany film. Trudno uwierzyć, że ten sam reżyser zniszczył batmana 3 lata później.
Dotyczące sceny z odkryciem zwłok senatora, o ile się nie mylę. Ale to drobiazg.
Właściwie to odrobinę zmieniono tę scenę (miejsce ukrycia zwłok), a nie pominięto. Ale to tylko drobna różnica.
Film jest tak przeinaczony że gdyby nie to że czytałam książkę w ogóle nie połapała bym się o co chodzi, za dużo w nim chaosu, zdarzeń które nie miały miejsca w książce.
Uważam, że ta ekranizacja jest naprawdę na wysokim poziomie, zdarzenia zostały przedstawione w wystarczająco jasny sposób, można co prawda odczuć poczucie chaosu ze względu na skrócenie dialogów - mi zabrakło co prawda tylko tej sceny w której Mark wyzywa i prowokuje policjantów w radiowozie :) -, ale gdyby wszystkie wydarzenia miały miejsce film by był jakieś 10-15 minut dłuższy i przez to mógłby być lekko nużący. A sposób podejścia scenarzystów do tej książki sprawił, że film zachował klimat książki, jest zgodny z treścią książki, ma ciekawe i momentami zabawne dialogi (np.: scena pierwszej rozmowy z prokuratorem) oraz wspomniany wyżej wysoki poziom aktorstwa. A mogę cię zapewnić, że czytałem odpowiednią książkę :)
W książce Grisham stworzył obraz nadzwyczaj dojrzałego dziecka, które jest w stanie poradzić sobie z ogromnymi tarapatami w jakie wpadł. Brad Renfro (filmowy Mark) gra dobrze i kiedy trzeba na jego twarzy maluje się autentyczny strach, zakłopotanie, radość czy gniew, jednak nie jest to ten sam Mark co w książce. Bohater książki jest, pomimo tego że nadzwyczaj dojrzałym, jednak dzieckiem i w książkowych opisach było to widać. Mark z filmu wcale się tak nie zachowuje. Na każdym kroku krzyczy i wszystko wie najlepiej. Wcale nie wygląda na osobę zagubioną, nie wiedzącą, co ma robić. Co do Sarandon i Tomy Lee Jones'a grali świetnie. Ale ja i tak twierdze, że film jest strasznie przeinaczony. To moje zdanie. Pozdrawiam serdecznie :)
Ja po prostu uważam że film, nawet jeśli nie jest idealnym odzwierciedleniem książki, to uzupełnia ją, a książka uzupełnia film:), ale każdy w końcu ma prawo do swojego zdania. A tak nawiasem mówiąc, miło jest porozmawiać z kimś kto potrafi argumentować swoją ocenę lub krytykę :)
A co do filmowej roli Marka to wszelkie błędy świadczą tylko o interpretacji scenarzystów :)