końcówka trochę mnie zawiodła... szczerze po pierwszej scenie spodziewałam się że on jest chory psychicznie i ją zabije... A tu okazuje sie że to kolejna historia typu szkoła uczuć niby przyjemna niby głęboka ale cóż TO PO PROSTU JUŻ BYŁO
też w pewnym momencie miałam wrażenie jakby to była Szkoła Uczuć 2 ale i tak film mi się podobał :)
Ja także porównuje to do Szkoły uczuć, ale mimo wszystko uważam, że film był bardzo dobry i aktorzy też dobrze zagrali :)
Może "Charlie Bartlett" albo "Na rozstaju uczuć" w obydwóch gra Anton Yelchin :)
kiepska podróbka szkoły uczuć , przez godzine nudy, potem coś sie działo lecz brak było klimatu. Jestem w szoku że film ma aż tak wysoką ocenę.
nie powiedziałabym.film nie był nudny,ale tobie zapewne taki się wydawał,bo główny bohater nie był zbyt wylewny w kwestii uczuć.jednak jego tajemniczość czyniła go bardziej nieprzewidywalnym,a to przecież plus.ja osobiście nie lubię szkoły uczuć.ta ich miłość była taka idealna,że aż nieprawdopodobna i to mnie chyba odpychało.relacje keitha i natalie wyglądały inaczej.najpierw pozwalał sobie na chwilę zapomnienia,a później tak czy siak ją ranił.i chyba właśnie dzięki jego sprzecznemu zachowaniu,ten film wydawał się rzeczywistszy.bo w prawdziwym życiu ranimy ludzi na każdym kroku i często mówimy rzeczy,których nie mamy na myśli.a reakcje natalie w sumie były podobne do reakcji typowej nastolatki ;) no może zaskoczyła mnie trochę,że nie dawała się tak łatwo zbyć.on kilka razy powiedział jej niemiłe rzeczy i czy go kochała,czy nie,mogłaby mu nie wybaczyć.co się raczej w życiu dzieje.urażona duma i te sprawy ;) w każdym razie...mi się film podobał.