nie podoba mi się , że dziewczyny to jakieś histeryczki były,
a niemcy do lasu bez broni chodzili i się nie bronili tak ?
dziwi mnie, że Zośki nie zastrzelili jak podjechał za ciężarówką pod bramę gestapo,
jak pamiętam to Rudy umarł w domu a nie w szpitalu - zresztą chyba tam by go szukali...
i który to był Alek bo jakoś mi umknął za to Słonia pamiętam - ciągle żarł
zośka nie mógł strzelać do ludzi czy samobójstwo popełnił pozwalając się zastrzelić - tak to wygląda
i na dodatek z komunisty kapusia zrobili
Dobre było, że sobie chociaż poru...ł i , że przy egzekucjach nie wygłupiali się z formułką - w imieniu
Polski Podziemnej itd...
Mi jako polski film się podobał, jako ekranizacja wypadł słabo. W rzeczywistości Rudy umarł w szpitalu. W książce jest, że umarł w domu, bo Kamiński nie chciał psuć nastroju chwili i opisywać przeniesienia, więc to w filmie na plus. Racja, że miło by było gdyby osoby komentujące i oceniające film zapoznały się z książką, ale nie wymagajmy zbyt wiele od młodzieży, bo to do niej głównie jest skierowany film. Trzeba tylko jeszcze pamiętać, że książka opisuje fakty, ale pozostaje książką i w niej też nie wszystko jest zgodne z prawdą. I fakt, że dali za mało Alka, a za dużo dziewczyn.
zgadzam się z Tobą. Film jako sam film jest na prawdę dobry, ciekawy. Natomiast jako ekranizacja książki słabo. W ogóle Alka nie było co jest sporym minusem i było kilka niezgodności. Ale mimo to ja , wysoko ocenie ten film :)
Film jest całkiem niezły sam w sobie. Oczywiście może się niektórym nie podobać, że zmienili trochę książkową historię, ale osobiste preferencję nie powinny ważyć na ocenie tego filmu.
Książki nie czytałem, ale to tylko dlatego, że w gimnazjum byłem młody i głupi. Nie czuję się jednak z tym źle. Podszedłem do filmu z czystą, nieskażoną szkolnymi interpretacjami książki, głową.
Ten kto uważa, że film jest zły tylko dlatego, że inny od książki ma chyba niedobór inteligencji. Jeżeli natomiast komuś się film nie podoba to niech da porządne argumenty.
Niedobór inteligencji? Co do tego określenia to odpowiem w dwóch punktach:
1. To może jednak warto zapoznać się z historią, jeśli chce się oglądać jej ekranizację?
2. Historia nie jest tylko i wyłącznie na podstawie książki. Tu jest pewna kolejność, ponieważ książka jest napisana na podstawie faktów. To nie jest zmyślona fabuła, ale charaktery, które żyły i walczyły o wolną Polskę. A niektórzy z nich jeszcze żyją i swoje fałszywe i zmyślone biografie w tym filmie musiały oglądać. I to jest ta różnica. Tu nie chodzi o samą książkę, chodzi o prawdziwych ludzi i prawdziwą historię. A historia była inna. Ale może gdyby Pan z tematem się zapoznał (a nie tłumaczył się "gumbustostwem") to by Pan to wiedział. I tyle w związku z niedoborem inteligencji.
Argumenty:
- Nie ma praktycznie Alka
- Słoń ukazany jako grubasek, który nie może oderwać się od batoników (batoniki w trakcie wojny, jak ludzie z głodu umierali???!!!), tymczasem Jerzy Gawin ps. "Słoń" był po pierwsze wysokim, przystojnym facetem , po drugie - bardzo dobrym żołnierzem, zasłużonym i w konspiracji w trakcie walk o Warszawę w 1944
- Zośka i Rudy przedstawieni jako uliczni "fafarafa", natomiast oboje byli typami intelektualistów (dziś byśmy powiedzieli - kujonami), którzy wolny czas spędzali w książkach niż bezmyślnym zaczepianiu Niemców na ulicach. Takim chojrakiem był Alek, ale w filmie go praktycznie nie ma
- Zośka był bardzo dobrym dowódcą, opanowanym, spokojnym, rzeczowym, nie popadał w histerię. I choć popadł w depresję po śmierci Rudego, to jednak życia odebrać sobie absolutnie nie chciał, a z załamania wyciągnęło go napisanie wspomnień, na podstawie których Kamiński napisał "Kamienie na szaniec"
- Zośka ginie w akcji "Sieczychy". Nie dowodził tą akcją, jak jest pokazane w filmie, dowodził nią Andrzej Romocki ps. "Morro". Zośka jako pierwszy wybiegł z grupy w strone Niemców i dostał postrzał prosto w serce. To byłą jedyna strata w tej akcji. Scena, że się zastanawia czy zabić Niemca czy nie jest wyciągnięta z dobrej historii science fiction, Zośka bowiem był zbyt dobrym dowódcą i nigdy by sobie na to nie pozwolił i sama ta scena umniejsza go w roli jaką pełnił w dywersji
- Akcja pod Arsenałem pokazana jako zgraja chłopaczków, którzy broń mają pierwszy raz w życiu, nie potrafią się zorganizować i tak naprawdę to wyszła z tego jedna wielka prowizorka. Tymczasem jest to jedna z najlepiej przeprowadzonych akcji podziemia i skandalem jest to, w jaki sposób ta akcja została ukazana. Nieudacznicy, którzy nie wiedzą po co tam są i co mają robić. Jest to podważanie jednego z największych sukcesów podziemia w okupowanej Warszawie i historycznie to jest zarzut bardzo poważny.
- A jeśli chodzi o sceny miłosne, które również wywołały zamieszanie, to osobiście powiem tak: scena z Rudym jak sie dobiera do dziewczyny - ok. Ale scena jak Zośka leży z Halą w łóżku, i tu już nie chodzi o to, czy po egzekucji publicznej czy nie - jej po prostu nie powinno w filmie być. I nie chodzi o to, że Ci ludzie byli Święci, bo nie byli. Ale umiejmy odróżnić środowiska!! Harcerz to harcerz i koniec kropka. Ludzie wychowywani w innych obyczajach, innej kulturze i innych wartościach. I ja nie jestem za tym, aby historię uwspółcześniać, bo jak zaczniemy uwspółcześniać filmy historyczne (od średniowiecza), to za chwilę nie będziemy znać historii. Jeszcze moja przyjaciółka 3 lata temu nie mogła zamieszkać z chłopakiem przed ślubem bo rodzina się nie godziła, a co dopiero 70 lat temu!! Ludzie, uświadomcie to sobie, że obyczaje były inne i tyle. I tak, byli bardziej "święci" niż my teraz. Inne wychowanie. Dlatego teraz Wam babcie psioczą nad uchem :) A nawiasem mówiąc, dziewczyna Zośki - Hala Glińska - żyje i film widziała. I nie dziwi mnie to, że była oburzona jak przedstawiona została w tym filmie.
Można tu pisać i pisać. Warto poznać historię i wtedy się wypowiadać, a nie obrażać ludzi niedoborem inteligencji, skoro samemu nie posiada się wiedzy.
Ja powiem tak: "Kamienie na szaniec" to jest dobry film akcji i to jest dobry film przygodowy. I tyle. Absolutnie nie jest filmem historycznym, tym bardziej, że dotyczy ludzi, którzy żyli jeszcze 75 lat temu.
Dużo lepszym filmem jest "Akcja pod Arsenałem" i ten film można polecić jako wiarygodne odtworzenie tej historii. Zośka taki, jaki był. Akcja przeprowadzona w filmie idealnie, wręcz z dopracowanymi słowami i gestami które tam padają. Wszystko tak, jak było. Miłość Alka i Basi ukazana bardzo subtelnie, pięknie - da się. Nie trzeba od razu ludzi do łóżka wpychać, żeby dzisiejsze nastolatki zrozumiały, że to miłość.
Film "Akcja pod Arsenałem" godny polecenia. Mimo, że jest starszy i nie ma tam efektów, które są w Kamieniach. Ale "Kamieni na szaniec" absolutnie nigdy nikomu nie polecę.
Książka jest książka, film jest film. Mnie nie obchodzi to czy film jest zgodny z książką i uważam, że brak zgodności z faktami nie powinien ważyć na ocenie. Rzeczywiście, być może trochę przesądziłem z "niedoborem inteligencji". Powinienem był napisać "zaślepienie martyrologią". Wiem natomiast jedno. Nie udowodniłeś\aś, że film jest zły i zasługuje na niską ocenę. Twoje jedyne argumenty to to, że prawdziwi bohaterowie byli nni niż filmowi. Nie przekonuje nie to. Chcę faktów, nie subiektywnych opinii opartych o argumenty historyczne. To nie jest forum historyczne. To jest forum filmowe. Oceniany tu filmy, a nie ich zgodność z historią.
Nie ma tu zaślepienia martyrologią, w ogóle nie o to chodzi. Chociaż prawdę mówiąc każda wojna łączy się z martyrologią i zamiast się przed tym dziwnie buntować, trzeba to w końcu zrozumieć. Każda wojna pociąga za sobą ofiary i przynosi śmierć, a nie beztroskę z amerykańskich komedii romantycznych. Zresztą sam tytuł "kamienie na szaniec" jest martyrologią, ale to już trzeba znać albo książkę, albo zejść jeszcze do podstaw, czyli znać Słowackiego.
Chcesz faktów, a nie subiektywnych opinii opartych o argumenty historyczne. Tylko, że ja właśnie przedstawiłam fakty. Tu nic subiektywnego nie ma. Subiektywnie to ja mogę powiedzieć kogo z nich lubiłam, szanowałam, a kogo nie. Ale jeśli nie przekonują Cię argumenty, że film jest kiepski, ponieważ miał przedstawiać konkretne fakty a zrobił z tego groteskę, zupełnie od faktów oddaloną, no to nie ma o czym rozmawiać. Jeśli robi się film nie-fikcyjny, ale na podstawie konkretnych wydarzeń, to nie ma się co dziwić, że ludzie oczekują prawdy, a nie fantastyki. I książka też tu nie ma nic do rzeczy, bo sama książka jest również relacją spisaną na podstawie faktów. Więc ja bym prędzej powiedziała, że film nie jest oparty na książce, ale na faktach. Tylko, że tych faktów tu nie było. I tyle. Właśnie dlatego film jest słaby. Nie spełnił swojej roli, jaką miał spełnić.
A jeśli naprawdę nie rozumiesz, dlaczego tylu ludziom ten film nie odpowiada, to mogę jedynie polecić zapoznanie się z tymi ludźmi o których film chciał opowiedzieć i zapoznanie się z tymi wydarzeniami, w których brali oni udział. Przeczytać "Wierną rzekę harcerstwa: Rudy, Alek, Zośka" Barbary Wachowicz, albo może zaczynając od podstaw - po prostu w końcu przeczytać "Kamienie na szaniec". A jak poznasz te wydarzenia, to wtedy jeszcze raz obejrzyj film i gwarantuje Ci, że już go wtedy tak bronić nie będziesz.
W tym filmie są ofiary, śmierć, a nawet więcej, bo są w nim widoczne skutki złych decyzji osoby dowodzącej. A, że pan Gliński postawił bohaterów w sytuacjach mniej heroicznych niż się to zwykło robić? Trudno, jego decyzja. Natomiast jeśli chodzi o kwestię mojego przekonania to cały czas nie wychwyciłem twoich argumentów jakoby był to zły film. Owszem, jest inny niż książka, ale czy to źle? Moim zdaniem nie. Być może będę nudny, ale powtórzę: "książka jest książka, film jest film". Podam ci ponadto powód dla którego nie mam ochoty zapoznawać się z wszelkimi publikacjami dotyczącymi głównych bohaterów tego filmu. Prawie wszystkie, jeżeli nie wszystkie, były napisane przez ich znajomych lub polskich historyków, czyli osób którym zależało na tym żeby "Ryży" i ekipa byli ideałami.
Mam nieodparte wrażenie, że ta dyskusja nie prowadzi do konstruktywnych wniosków. po prostu masz punkt widzenia jest zgoła odmienny. Owa odmienność raczej jest nie do pokonania. Oczywiście nie zabieram ci prawa do odparcia moich argumentów. Jednak mój zapał do słownych przepychanek nie jest tak duży jak przedtem,
Nie chodzi o to, że książka to książka, a film to film. Tak możesz powiedzieć przy ekranizacji Hobbita, a trochę inaczej przedstawia się sytuacja kiedy bohaterowie książki to postacie historyczne. Łączniczka Zośki powiedziała w wywiadzie, że skoro reżyser chciał robić film gdzie przedstawi swoich bohaterów, to mógł nie nazywać ich Rudy, Alek i Zośka i byłoby OK.
Wtedy film nie mógłby się nazywać "Kamienie na szaniec". Nie po to producent wykłada forsę na książkową licencję, żeby zmieniać tytuł. Akurat reżysera bym winił najmniej, bo to jego koncepcja artystyczna. Kwestia tytułu, dystrybucjj i promocji zależała już od producenta. Zarzuty kombatantów może trochę słuszne, ale ludzie z tego filmu już nie żyją i nie mogą się wypowiedzieć. Allach rozsądzi pana brata kandydata PiS na Prezesa Rady Ministrów:-). Ludzie biletami zagłosowali. Robert Gliński wyszedł z tego głosowania obronną ręką. O dziwo nawet oceny krytyków były pozytywne.
Ludzie z tego filmu żyją, wczoraj na forum przeczytałam, że nadal żyje Hala, dziewczyna Zośki. No nie wiem czy była zadowolona oglądając siebie na ekranie.
I tu wyszedł mój brak szacunku do martyrologii. No cóż gdyby była wojna, to bym pierwszy poszedł ginać, ale osobiście nie mam zamiaru uczestniczyć w patriotyczno-narodowym spektaklu, bo to licuje z moim nihilistycznym podejściem do spraw ziemskich. A jeśli chodzi o panią kombatantkę, to niech się cieszy, że zrobili z jej przygód dobry film i, że dali jej rolę jakiejś przystojnej młodej modelce/aktorce. Józef Piłsudski do dzisiaj się nie przedstawienia w dobrym filmie kinowym, a ona tak. To jest zaszczyt bardzo rzadki w polskiej kinematografii.
Ja znałem opinie ZHP o filmie przed obejrzeniem i wiedziałem na co idę. Nie zawiodłem się. A "Kamienie na szaniec" są wielkim dziełem w porównaniu do "Bitwy warszawskiej 1920".
"Zośka i Rudy przedstawieni jako uliczni "fafarafa", natomiast oboje byli typami intelektualistów (dziś byśmy powiedzieli - kujonami), którzy wolny czas spędzali w książkach niż bezmyślnym zaczepianiu Niemców na ulicach. Takim chojrakiem był Alek, ale w filmie go praktycznie nie ma"
Otóż to, otóż to ;-) mój podstawowy problem z tym filmem. Dużo mniej mnie obchodzi, że któryś tam turlika się z dziewczyną po łóżku, albo że inny przylatuje na zbiórkę spóźniony, ma pozwijane podkolanówki albo popala ukradkiem papierosa, bo to są bzdury. Ale pomysłu z od-intelektualizowaniem bohaterów nie potrafię przełknąć. Może nie do końca zgodzę się z tym, że tylko Alek był "chojrakiem" bo Rudy w pewnym okresie dość intensywnie z nim w "chojrakowaniu" rywalizował, swastyki dziarsko zrywał i kotwice malował pod samym nosem Niemców i z uśmiechem na twarzy. Ale poza tym chojrakowaniem były to również wybitne umysły, oczytani intelektualiści i zdolni konstruktorzy. Rudy wylatujący z kina i rzucający się z pięściami na Hitlerjugend jak uliczny rozrabiaka jest ok, ale gdzie jest Rudy wybitnie zdolny uczeń podziemnej politechniki, głęboko myślący o przyszłości kraju i rzucający się z głodem na wiedzę?
A on i tak bardziej się filmowi udał, niż Zośka, z którego została tylko straceńcza odwaga.
Generalnie film mi się podoba, ale moim zdaniem 80% sukcesu to postać Rudego, bardzo dobrze zagrana rola. I powiem Ci co mi się w filmie nie podobało - na plakacie są Rudy, Alek i Zośka, a w filmie Rudy i Zośka. Alek był równie ważny, wkurzyła mnie scena gdzie Zośka nie zareagował na śmierć Alka nawet małym grymasem. Nie spodobało mi się wciśnięcie na siłę konfliktu z ojcem Zośki, panowie twórcy doskonale zdawali sobie sprawę, że to tylko wywoła niepotrzebne negatywne emocje. Nie podobało mi się, że bohaterowie zostali przedstawieni jako gówniarze, którzy chcą sobie postrzelać do Niemców - oni w chwili śmieci mieli koło 23 lat, a gdybym o tym nie wiedziała, to pomyślałabym że to film o nastolatkach. Nie podobało mi się, że z Zośki zrobili właściwie samobójcę. Nie będę czepiać się nieścisłości z książką, wiadomo że reżyser ma zawsze swoją wizję, ale tutaj chyba nie przemyślał tego do końca. Zaraz po Kamieniach na szaniec obejrzałam film Baczyński, bardziej mi się podobał. Był delikatniejszy, pozostawiał więcej niedomówień, bohaterowie właściwie się nie odzywali, tamten reżyser nie starał się zrobić na siłę kontrowersyjnego filmu gdzie po seansie wszyscy rzucą się sobie do gardeł. Kamienie na szaniec nie podobają się nawet osobom, które znały Rudego, Alka i Zośkę więc coś w tym musi być. Film jako film jest OK, dałam 7, ale ta książka zasługiwała na lepszą ekranizację. Ich szczęściem jest to, że świetnie dobrali obsadę, zwłaszcza Rudego.
Potwierdzam. Gimbazie nie chce się czytać, narzuconych przez pana w drogim garniturku, lektur. Zmieńmy system, zakażmy robienia sprawdzianów z nauczenia się fabuły na pamięć i od razu czytelnictwo się poprawi. Działajmy według dewizy: "Jeśli możesz coś zmienić, to przestań narzekać. Po prostu to zmień."