nic specjalnego; miły; może czasem zabawny; dobry taniec (mogło być trochę więcej, ale
tyle też wystarczająco jak na taki film); przewidywalny (to wiadomo), jedyne to zastanawiało,
dlaczego Carmen powiedziała Brendzie, że Lauryn jest dobra, choć jej przygadywała; brzydki
''główny'' bohater (Russ); no i to chyba było na tyle... ale ogólnie fajny film :p
No właśnie kolejna przeciętna opowieść o Kopciuszku. Gdyby nie dobre pokazy taneczne dla w miare dobrej muzyki, nie dałbym nawet 5
Moim zdaniem Carmen to po prostu kiepsko napisana rola. Totalnie stereotypowa. Szkoda. A film? Dobry na babski wieczór, bo o tańcu no i taki miły. Nic złego się nie dzieje, głównej bohaterce wszystko się udaje.
Jest jedno zdanie dobre w tym filmie - żeby spełniać marzenia, trzeba mieć powód, by po porażce próbować jeszcze raz. I to jest wartością tego filmu.