Siłą filmu Chada Stahelskiego – co paradoksalne przy tego typu produkcjach – jest szacunek z jakim traktuje swojego widza. Twórcy nie silą się na pretensjonalność, nie próbują udowodnić że ich film jest czymś więcej niż w istocie. Innymi słowy – nie obrażają naszej inteligencji. Okazji ku temu jest sporo, ale dzięki sprawnym posługiwaniu się pastiszem i ironią, widz od początku wie, że stratą czasu jest szukanie w filmie większego sensu, znajdowanie nielogiczności i wyłapywanie dziur w scenariuszu. Po co? Wszystko co musimy zrobić, to rozsiąść się wygodnie w fotelu i cieszyć oczy spektaklem efektownych strzelanin, walk, dźwiękiem łamanych kości, świszczących naboi, a i czasem zanurzających się w czaszkach… ołówków, bo nawet te John Wick potrafi wykorzystać jak śmiercionośną broń. Co najważniejsze – każdy z tych elementów zrealizowany jest na najwyższym poziomie.
Cała recenzja: http://okiemfilmoholika.pl/filmy/recenzja-filmu-john-wick-2-2017-62/
Dokładnie, wielokrotnie podczas strzelanin czy innych scen akcji pomyślałem, że tak powinna wyglądać ekranizacja jakiejś gry akcji, choćby Maxa Payne'a czy Hitmana. Tak widowiskowych i soczystych strzelanin nie widziałem chyba w żadnym filmie.
Interesuje się trochę bronią palną i muszę przyznać, że Keanu Reeves odwalił kawał dobrej roboty podczas przygotowań do filmu, dzięki czemu te wszystkie wykonywane przez niego wymiany magazynków, przeładowania i zmiany broni czy to, jak się z bronią porusza, wypadły naprawdę tak jak powinny. Ten film ogląda się jak pokaz jednostki specjalnej tylko w wersji "Hollywood XXL".
jest taka gra. Nazywa się "Serious Sam" . Tak samo absurdalna i oderwana od rzeczywistości jak ten film. O ile w grze jest to wytłumaczalne to w filmie już nie bardzo.