Nie wiem, jaki tu portret nowoczesnych kobiet, skoro wszystkie historie są sztampowe, nudne i do bólu przeciętne (może za wyjątkiem tej z Bergman i Magniani, ale ratują je wyłącznie popisy aktorskie). Żadna nowela nie ma w sobie pazura, nie angażuje, jest bez puenty i nie łączy się z żadną inną. Ot, takie etiudy dla ukazania talentu głównych aktorek - jako samodzielne produkty, byłby lepsze, jako filmowa całość - duże rozczarowanie.