PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10013425}
6,1 3,9 tys. ocen
6,1 10 1 3937
5,4 9 krytyków
Jennifer Lopez: Halftime
powrót do forum filmu Jennifer Lopez: Halftime

Wszystko kręci się w filmie wokół przygotowań do finału amerykańskiego rugby, czyli futbolu. Przygotowań do występu w przerwie meczu (stąd zapewne "Halftime", może to też nawiązanie do 50-tych urodzin artystki). Film jest przejawem ideologii o rzekomej dyskryminacji Latynosów w USA, o braku szans. Nie ma w nim nic o człowieku. Tylko i wyłącznie trening do tego występu podczas meczu. Ciekawe jest kilka rzeczy. Wszyscy dzięki mediom i Youtube pamiętają ten występ, ale nikt meczu i wyniku, tym bardziej nazwisk sportowców. Co ciekawe, w filmie Shakira pojawia się na zaledwie kilka minut, której wkład w występ, jak było widać w mediach, był nie mniejszy. Można powiedzieć, że została pominięta. Nie ma nic z prywatnego życia Jennifer. Ben Affleck pojawia się raz na krótką chwilę. O pierwszym mężu jest ledwie wzmianka. Film ocieka luksusem, ideologią i jakimiś niespełnionymi ambicjami (oczekiwaniem na nominację za film, łzy z powodu polityki imigracyjnej Trumpa). Na koniec, dopiero przy napisach końcowych (!!!) pojawia się informacja ile to milionów dolarów artystka zarabia i reklama dużego amerykańskiego banku inwestycyjnego, który pomaga tej gwieździe w akcjach charytatywnych w dzielnicy Bronx, z której ponoć sama pochodzi. Te akcje obejmują rzekomo inwestycje w przedsięwzięcia... Latynosek. Ale w jakie, nie podano. Film jako dokument kiepski i kiepsko prezentuje człowieka. Jennifer chciałby uchodzić za kogoś więcej niż tancerkę, piosenkarkę i aktorkę. Chciała się przedstawić jako intelektualistka, której słucha świat i uważa za drogowskaz. Ale tylko osoby miałkie intelektualnie kupią ten obrazek. Obrazek bardzo dokładnie reżyserowany, by przedstawiał dokładnie ją: JENNIFER LOPEZ! Nikogo innego! Ona oczywiście mówi, że kocha tych, z którymi współpracuje, ale ważne jest, by w filmie za dużo o nich nie było.

kampai71

A zdanie "każdy człowiek chce żyć w Ameryce " pokazuje jaką ma małą wiedzę na temat świata.

kampai71

Natomiast odnośnie tego że film był tylko o niej. No tak bo to był dokument o jej życiu. Nie rozumiem o kim innym miał być? Bez względu na to czy film mi się podobał (nie) , ten argument jest absurdalny. Czy facetowi tez byś to wytknął? Czy to tylko obowiązek kobiet by uwzględnić wszystkich do okoła, zadbać o innych a o sobie na końcu nawet kiedy film ma dotyczyć życia tej konkretnej artystki ! Opowiedziała o swojej karierze, jak do tego doszła-nie widzę tu nic niestosownego

ocenił(a) film na 7
kampai71

Ze wszystkich dokumentów o współczesnych artystkach/piosenkarkach obracających się w popkulturze, które obejrzałam (a trochę jednak tego było) ten był w mojej ocenie najmniej egoistycznym ze wszystkich. Jest o jej karierze - i przynajmniej pokazuje ciężką pracę, połączoną z naprawdę dużym zaangażowaniem, dbałością o każdy detal występu. A sama JLo wydaje się całkiem zrównoważona i ogarnięta, jej wypowiedzi jednak mają trochę sensu i widać, że naprawdę żyje pracą i jest to jej pasja. Nie wygląda to na wymuszoną reżyserkę. W innych dokumentach jest głównie o huśtawkach emocjonalnych (które też mogą być zrozumiałe, bo nie jest to łatwe środowisko), drogich domach i prywatnych samolotach. Plus mówienie tyle o nierówności rasowej w Stanach i te wzmianki o zakładaniu fundacji pomagających kobietom, raczej też nie należą do działań wybitnie egoistycznych, choć oczywiście mogą służyć budowaniu pozytywnego wizerunku i własnej marki. Dla mnie, dopóki robi cokolwiek dobrego dla innych - jest to dużo lepsze, niż dorabianie się na pokazywanie życia w stylu Kardashianek.

ocenił(a) film na 1
kampai71

Wyjątkowo dwulicowa baba, ale zawsze taka była. Typowa atencjuszka, która powie wszystko dla poklasku i zwróci się tam, gdzie zawieje wiatr. Najzabawniejszy wątek dyskryminacji. Sławę pani Lopez dały przecież latynoskie korzenie i rozkładanie nóg przed Puff Daddym, skądinąd czarnoskórym - więc karierę zrobiła głównie dzięki swojemu pochodzeniu i dzięki związkowi z raperem, bo przecież głosu w zasadzie nie ma, a umiejętności aktorskie co najwyżej mierne. Ale za to parcie na szkło i atencjuszostwo na najwyższym poziomie. Sam dokument absolutnie żałosny, typowy netflixowi kał przepełniony tanią marksistowską propagandą dla ameb intelektualnych.

ocenił(a) film na 2
ural

Twoja ocena jest wyjątkowo celna, ale nie mogę pojąć gdzie jest kwiczące dyżurujące tu lewactwo, aby zaprotestować. Wytrzymałem film do momentu aż kobiecina zaczęła wywody o Latynosach, polityce emigracyjnej i złym Trumpie. Ona jest z tego samego worka co De Niro, albo te dwa Szczury z naszego polskiego podwórka. Szkoda że nie była to rzetelna biografia, ale tak jak mówisz Netflix nie byłby wtedy zainteresowany

kampai71

Człowieku, to jest film pokazujący perspektywę Jennifer Lopez w jej życiu zawodowym przy okazji SuperBowl, nie film o występie dwóch piosenkarek SuperBowl. 0 zrozumienia i zazdrość, zamiast refleksji nad jej sytuacją i rzeczywistym pytaniem na temat tego, gdzie jest granica pomiędzy PR a prawdziwą Jennifer. Gratuluję.

ocenił(a) film na 6
kampai71

A ja jestem zachwycona. Ten dokument ma za zadanie wzmocnić mit J Lo i pozwolić zarobić jeszcze więcej zielonych. Jednak, mimo wszystko spełnia rolę edukacyjną i może pozwoli jakiejś biednej latynosce uwierzyć w siebie. Świat potrzebuje wzorców, silnych kobiet, a J Lo czy tego chcecie czy nie - może być takim wzorem.

ocenił(a) film na 8
kampai71

Nie zgadzam się, to dobry dokument. Skupią się na przygotowaniach Jen do super b oraz sezonie nagród filmowych i emocjach z tym związanych. Widzimy emocje JLo a tu już stanowi o wartości produkcji. Brak historii życia uczuciowego? wiemy o nim wszystko, a , ze brak jej emocji z tym związanych? powiedziała w dokumencie, że nigdy nie miała w zwyczaju komentowac rozstań.