Niechby Bóg pokarał za takie tłumaczenia w polskich kinach. Rzygowiny, nie zachęta.
to ani trochę nie tłumaczy tłumacza :D Jeden z najgorszych translacji tytułu z jakimi sie spotkalam
Każdy tytuł spartolą - sama nie wiem czemu zmieniają i niszczą doszczętnie zagraniczne tytuły tym głupim tłumaczeniem, chyba się jeszcze nie spotkałam z żadnym filmem, którego tytuł przetłumaczono by tak jak należy :-(
Czasem te jednowyrazowe np. Burlesque jako "Burleska" albo Silk jako "Jedwab" ale to i tak nie zmienia ich beznadziejnej pozycji. W przypadku złożonych tytułów zupełnie sobie nie radzą. Najlepszym przykładem jest "Eternal Sunshine of the Spotless Mind" przetłumaczone na "Zakochany bez pamięci". Bitch, please.
No te jednosłówkowe nawet im wychodzą, choć nie zawsze :-) Np: SWITCH przetłumaczyli na TAK TO SIĘ TERAZ ROBI, a ja bym to przetłumaczyła na ZAMIANA, kolejnym przykładem jest "Co nas kręci, co nas podnieca" (Whatever Works). Mnie to wszystko śmieszy, rzadko się zdarza, żeby przetłumaczyli porządnie, niezależnie od tego jak długi jest tytuł oryginalny :-)
@DagnaMana
Jak dla mnie "a single man" - "Samotny mężczyzna" jest przykładem dobrego tłumaczenia. Prosto, ale każdy zrozumie ;)
Dobrze, przytoczyłaś akurat tytuł, który im się udał, ale to tylko dobra kropelka w morzu okropnych tłumaczeń :-)
Mogło być gorzej... np. "Daniel się żeni" czy coś w ten deseń... ^^ Pewnie dystrybutorowi chodziło o to by tytuł kojarzył się z komedią "Ja cię kocham, a ty śpisz" (While You Were Sleeping) - tu tłumaczenie lepiej pasuje - i zbił więcej "kapitału"... finansowego oczywiście :-)
Tłumacz, którego zadaniem jest tylko przełożenie intencji autora na nasz język, próbuje wykazać się twórczością. Jak jest taki twórczy, niech sam coś stworzy, łajza jedna. Kto za to odpowiada? Dystrybutor? Gdzie by tu się poskarżyć...
Zgadzam się, to tak jakby tłumacze chcieli się pochwalić że obejrzeli film i znaleźli dla niego lepszy tytuł. A przecież oryginalny tytuł "Dan in real life" nadaje filmowi wiele uroku :)
Przypomniał mi się za to film, którego tytuł byłoby tak trudno przetłumaczyć, że jestem w stanie wybaczyć tłumaczom: "Sposób na teściową" w oryginale "Monster-in-law". Taka gra słowna to dosyć trudny orzech do zgryzienia. Natomiast "Sposobu na blondynke" im nie wybacze : D
To chyba działa tak: dystrybutor ma wolną rękę na tytuł, zbiera od tłumacza propozycje i wybiera tę najbardziej chwytliwą, która daje szansę na zgarnięcie największej kasy w danym kraju. I tak chyba jest na całym świecie, bo Kusturicy "Dom do wieszania" wszędzie chodzi jako "Time of the Gypsies".