Prosta na pozór historia, rzeczowa, konkretna i jednocześnie poruszająca w człowieku całe spektrum emocji. Bo jest i wesoło i smutno. Plus cała masa złości , że jest jak jest. Po filmie można godzinami dyskutować, a czemu tak a nie inaczej. Zmusza do myślenia. A Daniel Blake to mój ulubiony tegoroczny bohater filmowy - mogłabym za niego wyjść za mąż ;)
Ja planów matrymonialnych wobec jego osoby nie mam, ale przyznaję, że od razu wzbudza sympatię, nie sposób go nie polubić.
Nie sądzę, żebyś chciała za niego wyjść, co nie znaczy, że nie chciałabyś mu pomóc. Rozumiem Twoją intencję, która pokrywa się z intencją reżysera. Dopiszę tu też kilka moich uwag co do filmu, bo nie chcę tworzyć nowych wątków.
Dla mnie Dan Blake to taki Józef K. w urzędzie pracy. Po kilkudziesięciu latach pracy ma zawał i rozpoczyna urzędową odyseję, a jako że jest osobą dobrą, ale niezaradną, natrafia na mur urzędników, kryjących się za plecami przepisów, którzy ustawiają go w pozycji petenta i darmozjada, a za takiego (słusznie!) się nie uważa. Film jest - jak dla mnie - zbyt czarno-biały, choć ludziom trafiającym na mało obrotnych lub niewyspanych urzędników od bezrobocia wyda się całą prawdą i tylko prawdą.
fajny film, faktycznie, wzbudza masę emocji. Daniel jest dobrym człowiekiem, uczciwym, z "sercem na dłoni". Taki porządny facet, do tego sympatyczny /świetnie dobrali aktora/ nie sposób go nie polubić. Mimo dramatycznych okoliczności w filmie jest sporo pozytywnych, wzruszających momentów. Chyba dali je na osłodę, bo inaczej bym nie przebrnęła przez film. Przerażała mnie bezduszność tego cholernego systemu, w którym człowiek jest tak niewiele wart. NO i okropna była dla mnie ta scena, w której sprzedaje meble .....Mnie film przejął okropnym smutkiem,a końcówka, dobiła.