UWAGA SPOILERY!!!!
I to jeszcze fałszywy opis! To NIE BYŁ przemocowy związek. Ok, od pierwszego momentu dziewczyna widziała, że facet ma problemy z agresją, ale przynajmniej wobec tego, co widać na ekranie, do momentu w restauracji ani razu nawet krzywo na nią nie spojrzał. W kuchni to naprawdę był wypadek, to że machnął tak mocno, to przecież dlatego, że się oparzył - a jest silnym chłopem. Nawet nie widział, gdzie ona ZA nim stoi, a mało kto po złapaniu gorącej brytfanki ma głębokie przemyślenia. A przynajmniej TAK NAM TO POKAZUJE FILM. Co więcej, od początku jest z nią szczery, mówi otwarcie, że jest kobieciarzem, po czym najwyraźniej po podjęciu zobowiązania nie widzimy, żeby chociaż spojrzał na inną. Tymczasem ona od początku nie jest szczera, zataja i bagatelizuje związek z Atlasem (uwłaczając w ten sposób obu gostkom). A jednak brnie i nie, on jej nie "omotał" - czy bycie kobietą naprawdę zwalnia z myślenia? I czy naprawdę każde "nie" między dwoma "tak" z ręką prawie w jego gaciach musi być obwarowane aktem notarialnym? Ona miała swoje przejścia, ale i on też. I nie, to, że jej nie powiedział o bracie to nie to samo, co kłamstwo na temat Atlasa. I teraz tak, na schodach już ją faktycznie popchnął - ale nie do końca celowo, przecież był super wzburzony. Oczywiście, niby to nie usprawiedliwia tego, a już później i gwałtu, i NIKT nie zasługuje na na takie potraktowanie. Ale: film ROBI z niego przemocowca, CHCE, żeby nim był. To jest naprawdę starający się i do końca (tzn. do momentu kolejnego krętactwa i głupiego tłumaczenia (podobnie głupiego jak to, które spowodowało wybuch u Atlasa)) szanujący ją facet. Ma rację, że od niego odchodzi, bo nie warto czekać aż to się powtórzy ALE narracja jest taka, że on od początku był jakimś tyranem. No nie był! Ja pochodzę z rodziny, gdzie ojciec był prawdziwym przemocowcem, więc nie występuję tu z męską solidarnością. Po prostu opowieść jest tu albo źle przedstawiona, albo zwyczajnie tendencyjna pod tezę. Nie znoszę takiego fałszu i manipulatorstwa.
Scena w kuchni jest pokazana dwa razy, najpierw wydaje się że to był przypadek , później dochodzi do niej prawda i było pokazane, że uderzył jaą specjalnie - fakt, może ze złości od oparzenia, ale było to specjalnie. Tak samo scena ze schodami, na początku wydaje się że potknęła się sama, Ryle nawet jej tak wmawia, a później kiedy prawda do niej dociera widać że po prostu ją popchnął.
Książka bardziej wchodzi w temat przemocy - warto najpierw ją przeczytać.
A czy Lily zataiła związek z Atlasam? Może chciała się od tego odciąć bo źle to się skończyło, nie chciała do tego wracać tylko zacząć nowe życie.
Książki nie czytałem. Na pewno warto, ale właśnie tutaj jest pies pogrzebany - możliwe, że ta ambiwalencja jest w książce dobrze wykazana, natomiast film przedstawia to w bardzo pokrętny sposób: odnosi się wrażenie, że to nie partner manipuluje bohaterką, a filmowcy nami. I to nie w stylu Szóstego zmysłu. Scena w kuchni jest zbyt wyraźnie, dosłownie pokazana za pierwszym razem - z perspektywy widza a nie bohaterki właśnie - by mieć wątpliwości. Plus to bardzo nietypowa sytuacja, którą trudno przekładać na codzienność, w której to przede wszystkim rozgrywają się takie dramaty. Uważam, że po prostu film jest zrobiony nieuczciwie, prawdopodobnie mocno wypaczając przekaz książki. Bo nie ulega dla mnie wątpliwości, że przemoc i manipulowanie partnerem potrafi rozwijać się powoli, po cichu i podstępnie - ale w tym konkretnym filmie jest to po prostu nieumiejętnie poprowadzone. A także stereotypowo: ostatecznie obaj faceci podczas pierwszej konfrontacji pokazani są jako skrajnie porywczy i agresywni, ale tylko jeden z nich ma diaboliczny, czyli południowy, nie anglosaski wygląd, podczas gdy drugi ma oblicze aniołka. Słabe to.
W książce narratorem jest każdy z bohaterów więc łatwiej wczuć się w ich emocje i zrozumieć zachowanie. Niestety film tego nie odda. Również w książce było więcej agresywnych zachowań Ryla, więcej razy skrzywdził Lily - bez powodu ( np. bo się zaśmiała). Zgadzam się, że tutaj reżyser/scenarzysta nie wyjaśnił jego zachowań oraz nie pokazał widzom, że na prawdę ma duży problem z agresją, a nie tylko ,,czasami,,
Mimo to film mi się bardzo podobał. Ładnie zdjęcia, muzyka, scenografia.
No i teraz wszystko jasne: filmowa narracja jest prowadzona zupełnie "z boku" i aż do wypadku w kuchni - który przecież wydarza się najwyraźniej długi czas po rozpoczęciu związku (nie pamiętam czy już po ślubie) - Ryle jest pokazany jako naprawdę wspaniały partner! Nawet nie widzimy, żeby chociaż podniósł na nią głos. I widzimy to bezstronnym okiem kamery a nie zaślepionej miłością kobiety. To jest ta nieuczciwość tegk filmu - facet ma być zły i koniec, a jeśli przeczą temu fakty to... tym gorzej dla faktów.
Scena po upadku na schodach jest gwałtowną woltą, która w dodatku następuje po wyjściu na jaw nieuczciwości bohaterki. Tzn. z jego punktu widzenia nieuczciwości, bo - uwaga - teraz nagle my "przecież wiemy jak było naprawdę". Zmiana charakteru Ryle'a jest tak nagła i naiwnie przedstawiona, że wręcz niewiarygodna w świetle ukazanych nam wcześniej wydarzeń.
A tak poza tym to oczywiście zgadzam się, co do wartości estetycznej filmu, od tej strony nie mam żadnych zastrzeżeń. Ładnie sfilmowane, miła muzyka, dobrze zagrane, no i aktorzy palce lizać :-D
Film specjalnie poprowadzony jest w taki sposób - tak jak kobieta w przemocowym związku, zaślepiona uczuciem nie zauważa powagi sytuacji, tak widz ma mieć iluzję relacji, w której wszystko gra.
KAŻDE "nie" oznacza "nie". Jeśli w Twojej opinii jej "nie" było za mało czytelne, zbyt "słabe" to pędź proszę do psychologa. I nie mówię tego złośliwie. Pędź bo to nie jedyny punkt, który według Twojego komentarza, wymaga terapii, ale ten jeden ma duży wpływ na szersze grono ludzi.
Jak dla mnie to opis 99% komedii romantycznych.Nieczytalam książki i po samym opise stwierdzam,że to kolejna komedia romantyczna z happy endem.Gdzie tutaj ktoś widzi cały opis filmu????
Zapewne chodzi ci o zarys i istotnie zdradzał wątki z końcówki filmu. Piszę w czasie przeszłym, bo poprosiłem o usunięcie i dodałem inny od oficjalnego dystrybutora. Nie ma za co.
PS. Spoilery można oznaczać tylko w postach na forum, w oficjalnych tekstach nie. Trzeba dodawać je tak, żeby spoilerów nie zawierały, co nie zawsze jest łatwe do wychwycenia przez weryfikatora, który filmu nie widział i opiera się tylko na załączonych źródłach.