Ta część też stoi na wysokim poziomie, natomiast przy niektórych scenach nie mogłem dać wiary własnym oczom. Walka na stole, czy na targu wodnym - jakbym oglądał Matrixa Reaktywację. Walka Yipa z bokserem - Dragon Ball.
Trochę za bardzo poszli w fantastykę w tej części. Momentami było nawet niesławne chińskie latanie.
Mi najbardziej nie spodobało się to,że Yip Man zebrał od tego boksera taki oklep. Trenujący od małego mistrz powinien powalić takiego osiłka bez żadnego problemu tymczasem tutaj toczona była równa walka. Rozumiem,że to na potrzeby filmu,bo inaczej walka nie byłaby tak emocjonująca,ale mimo wszystko czułem niesmak już podczas walki mistrza Honga...
No w sumie.Gdyby to był jakiś heawy weight to jeszcze można przymknąć a to jakiś midlles ledwo wyższy od yip mana.W sumie zadziwiające było jak momentami bokser także robił bloki jak w kung fu przy tym całym młynku przechwytów i uderzeń.Kiedyś jak trenowałem kung fu to trener zaprosił jakiegoś chłopaczka boksera z trenerem.Taki z 90kg z 180cm.I walczył z naszymi trzema najlepszymi uczniami.To znaczy nie na raz tylko po kolei.W sumie każdemu wklepał.Tylko że oni mieli rękawiczki jak do mma a on rękawice bokserskie.I mogli kopać dodatkowo.
Niestety na zajęciach kung fu i innych karate-podobnych większość czasu to sekciarskie ceremonie mające na celu "oczarować" adeptów swoją orientalnością i zrodzić w uczniach bezgraniczne przywiązanie do grupy i trenera, a także wzbudzić w nich poczucie wyjątkowości. Niestety życie (patrz ulica, front) weryfikuje szybko tą maskaradę. Jeśli adept ma wrodzony zadzior, nabytą na ulicy odwagę i przynajmniej podstawową znajomość zasad walki i nie jest tu ważne czy jest to wschodni, południowy czy zachodni styl walki, to pokona każdego zasłużonego senseia.